wtorek, 30 września 2014

Lista TOP6 dodatków do stroju Pana Młodego :)

maydae
Nigdy nie pamiętam kiedy jest Dzień Mężczyzny, ale od szkoły podstawowej wiem, że Dzień Chłopaka  i wg mnie wszystkich mężczyzn jest dziś. Z tej okazji - Wszystkiego najlepszego Panowie! Dla Was wpis o ślubnych dodatkach dla Pana Młodego :)

Panowie i ubierające panów Panie, zastanawialiście się kiedyś nad zestawem obowiązkowych dodatków dla Pana Młodego? Co poza garniturem, kamizelką i koszulą (o nich będą osobne wpisy) powinien mieć Pan Młody? Zastanawiając się nad tą kwestią dochodzę do wniosku, że możliwości wyboru mężczyźni maja nie mniejsze niż ich partnerki i z każdą jedną mogą zaszaleć.

Lista TOP5 dodatków do stroju Pana Młodego :)

1. Krawat lub mucha
To jeden z najpopularniejszych, nieformalnych dodatków. Obecnie w Polsce coraz łatwiej znaleźć dodatki w nietypowych wzorach, wpisujące się niemal każdy motyw przewodni i nadające całej stylizacji mniej formalny i sztywny charakter.
Jak je wybrać?
Krawat zgodnie z założeniem powinien być wykonany z jedwabiu (osobiście nie uznaję tego za obowiązkową zasadę), dopasowany do klap marynarki (cieńszy przy cieńszych klapach i odwrotnie), być ciemniejszy od koszulki oraz pasujący do niej wzorem (gładka koszula to najczęściej wzorzysty krawat i odwrotnie), odpowiednio zawiązany, sięgający do sprzączki u paska i dopasowany do sylwetki.
Czarną muchę zakładamy do smokingu, białą do fraku, a z kolorowymi możecie poszaleć przy garniturach.

2. Szelki lub pasek
Sprawdzą się nie tylko na rustykalnych, piknikowych weselach (tu można kombinować z kolorem), ale to także dodatek do smokingu, który obowiązkowo zastępuje pasek. Są świetne dla panów z brzuszkiem.
Pasek powinien być wykonany z miękkiej skóry, mieć niewielką i płaską klamrę. Najczęściej kolor paska dobierany jest do butów, ewentualnie do paska od zegarka. Kolor klamry powinien pasować do wszystkich innych elementów biżuterii. W przypadku pasków również możemy poszaleć z kolorem i fakturą, ale całość musi być przemyślana, spójna i pasująca do stylu wesela.

3. Spinki do krawata i do mankietów
Spinki do mankietów to prawdopodobnie mój ulubiony męski dodatek i bardzo żałuję, że nie będę miała w dniu ślubu gdzie go sobie przypiąć. Panowie, zazdroszczę Wam ich ogromnie :) Spinki to, dla mnie podobnie jak t-shirty z napisami, okazja do wyrażenia swojej osobowości, a nie tylko dodania elegancji.
Decydując się na zakup spinek musimy wybrać do nich odpowiednią koszulę: z właściwą długością rękawa (aby ozdoby były delikatnie widoczne) i odpowiednim mankietem (ciężkie spinki sprawdzą się przy podwójnych mankietach). Wybierając spinki koniecznie zwróćcie uwagę na pozostałe dodatki stylizacji: zegarek, spinkę do krawata, obrączką itp. Wszystkie dodatki powinny ze sobą współgrać.
Spinki do krawata są coraz mniej popularne, a sfotografowanie się z nimi przez europejskie gwiazdy graniczy z ogromnym faux pas (Amerykanie myślą inaczej). Osobiście przyznam, że nie lubię, gdy mężczyzna przesadza z biżuterią, a spinki do krawata znajdują się na końcu listy moich ulubionych dodatków (PM ma dość podobną listę).

Zdecydowanie pasują do mundurów i tu wysokość przypięcia spinki regulują przepisy. Panowie, których to nie dotyczy powinni zastosować się do zasady mówiącej o przypięciu jej między dwoma guzikami koszuli, w połowie krawata. Spinka nie powinna być ani za krótka, ani zbyt długa. Idealna długość to ta w okolicach 3/4 czy 4/5 krawata.

4. Zegarek
Idealny zegarek dla Pana Młodego powinien być klasyczny i prosty, najlepiej z okrągłą tarczą, płaski, ze skórzaną (najczęściej czarną lub brązową) lub srebrną bransoletką. Powinien pasować do wszystkich biżuteryjnych dodatków. To element, który świadczy o guście, a w postrzeganiu niektórych - pozycji społecznej.

5. Skarpety
Skarpety nie muszą być dobrane pod kolor spodni lub butów. Ważniejsze jest to, aby  były spójne z całą stylizacją. Spokojnie możemy dopasować je do każdego innego elementu stylizacji. Wystarczy jedynie zadbać o ich odpowiednią grubość (dopasowaną do garnituru) i długość.
Dla wszystkich, którym w duszy drzemie odrobina szaleństwa, a boją się je podczas wesela pokazać, kolorowe i oryginalne skarpety będą świetnym dodatkiem.

6. Buty
To podobno kropka nad "i" całej stylizacji ślubnej. Dla komfortu Pana Młodego powinny być wykonane, z naturalnej skóry, mieć cienką podeszwę, w miarę prosty fason. Smoking i frak wymagają butów czarnych i lakierowanych.
Buty to temat na długi, oddzielny wpis i jeśli kiedyś dostrzegę taką potrzebę u panów na blogu, to chętnie poszukam specjalisty, który w tym temacie pomoże ;)
Szalejemy? Proponuję trampki ;)

To wszystko? Zdecydowanie nie. Poza podstawą ubioru o której wspomniałam na początku w przyszłości pojawi się jeszcze temat dotyczący przypinek i poszetek.

Tworząc ten wpis skupiłam się na tym co jest powszechnie uznawane za właściwe. Zdecydowanie nie jest to równoznaczne z tym, że są to obowiązkowe i dokładnie tak wybierane elementy stylizacji. To jedynie bezpieczna wersja dla nie lubiących lub bojących się modowego ryzyka ;)

czwartek, 25 września 2014

Wesele nie jest dla gości, ale bez nich nie ma Wesela...

Jimena Roquero Photography
Jestem jedną z tych, które będą krzyczeć, że wesele nie jest dla gości, ale dla Pary Młodej. A dokładniej: bardziej dla tych drugich niż pierwszych. Nie umiem jednak wyobrazić sobie ślubu i przyjęcia po nim bez choćby najbliższych osób. Oni tam być muszą... A niestety, czasem nie wszystko idzie po naszej myśli i niewiele od nas zależy.

Pisałam kiedyś o gościach, których nie będzie, bo nie planuję ich zaprosić. Dzisiejszy wpis jest o gościach, którzy nie będą uczestniczyć w uroczystości, bo to ich wybór (lub los). O tych, którzy nie będą fizycznie obecni i o tych, którzy nie będą w roli jaką sobie dla nich wymarzyliśmy.

Czemu?

Bo czasem ludzie odmawiają przyjścia na wesele. Bo za daleko, bo to za duże koszty, bo czasem mają powody, które da sie zrozumieć, a czasem na siłę szukają wymówek. W tym punkcie powód nie ma znaczenia, gości, którzy mieli być nie będzie. Znam przypadki w których z listy 80 zaproszonych osób przybycie potwierdziło jednie 26! To przykre, tym bardziej, że właśnie ze względu na tych ludzi, z ich powodu i tez dla nich, wesele miało być zorganizowań tak a nie inaczej. Zastąpić ich osobami z "listy rezerwowej"? To już nie to samo...
Drodzy Goście, pomyślcie 10 razy zanim podejmiecie decyzje o nieprzyjściu na wesele.

Bo czasem inaczej widzą swoją rolę w tym dniu. Są osoby, które w tym dniu chcielibyśmy zobaczyć w szczególnych rolach. Chcielibyśmy, aby ktoś użyczył nam samochodu, pojechał w dniu ślubu do kwiaciarni po bukiety, został drużbą czy druhną, łapał welon, pozował do zdjęcia. Czasem dla niektórych to za dużo.
Drodzy Goście, zastanówcie się czy prośba Pary Młodej wykracza poza Wasze możliwości i granice komfortu i dopiero wtedy odmówcie.
Paro Młoda, nie strasz ludzi ilością obowiązków i nie zadręcz nikogo prośbami. Gość to jednak gość.

Bo czasem... ludzie umierają. Wcześniej lub później, kilka lat, kilka miesięcy, kilka dni przed ślubem. To coś na co nie mamy wpływu, a jest chyba najczarniejszym ze scenariuszy. Nie mieć ludzi o których obecności się marzyło.

Bo czasem są w żałobie.  Są z nami, ale nie mogą/chcą/potrafią wystarczająco się tym cieszyć.

Skąd pomysł na ten wpis? Z życia i obserwacji, z poczucia, że czasem goście mogą zrobić więcej i pokazać, że im zależy na Parze Młodej, z poczucia, że nie da się w 100% zrobić wesela dla Pary Młodej, bo obecność i zadowolenie gości to jeden z warunków tego, aby wesele było dla Pary Młodej jak najbardziej zbliżone do ideału.

środa, 24 września 2014

Cudowne wesele... w parku miejskim

To jedno z najpiękniejszych wesel jakie widziałam w życiu. Choć bardzo mnie kusi, aby stwierdzić, że piękniejszego nie widziałam, bo w tym momencie nie umiem sobie przypomnieć.

Uwielbiam kościoły, uwielbiam wesela w plenerze, a ten reportaż wszystko to ze sobą łączy. Prosty, ukryty za drzewami kościół, klimat niedużego miasta, z pięknym centrum i parkiem miejskim w którym spotykają się mieszkańcy. Z drewnianym podestem do tańczenia, światłami będącymi ozdobą numer jeden - także tą przyćmiewającą kwiaty, z prostymi, piknikowymi przystawkami i tortem jak z kuchni babci. Z vespą, wyciągiem krzesełkowym i symbolami religijnymi, które są niesamowicie fotogeniczne (ja je na zdjęciach uwielbiam) i których przy ślubach kościelnych nie warto/wolno omijać.

Fotografia: Erin Kate Photography
 




















wtorek, 23 września 2014

8 miesięcy do ślubu, czyli... zwiększamy tempo :)

100layercake
Pomimo mojego blogowego odliczania czasem mam wątpliwości co do ilości miesięcy, które jeszcze zostały do ślubu. Tym razem zastanawiałam się czy dziś będzie 7 czy 8. Jednak 8. Ufff, jeszcze nie jest tak strasznie mało ;)

[NPM] Co zdajesz na maturze?
[Siostra cioteczna] Wybrałaś już sukienkę do ślubu?
[NPM] Gdzie wybierasz się na studia?
[SC] Jak planujesz się uczesać?
[NPM] O czym z Tobą można porozmawiać?
[SC] O wszystkim, byle nie o mnie.
[NPM] Jak ja Cię doskonale rozumiem!

Nawet nie wiecie jakie "macie szczęście", że pisze bloga, tu się czasem wygaduję i macie pojęcie o ślubie większe niż moja rodzina. Bo niektórych, biegających za mną z pytaniami, już bywa mi szkoda. Zdecydowanie muszę zacząć ćwiczyć ślubne rozmowy na żywo ;) 8 miesięcy to dobry moment.

Dziś przeraziłam się patrząc na swój harmonogram i liczbę rzeczy do zrobienia na 11-8 miesięcy przed ślubem. Dla przypomnienia: 

11-8 miesięcy przed ślubem warto: 
- wybrać świadków,
- zamówić samochód do ślubu,
- zamówić oprawę muzyczną ceremonii,
- zamówić wybrane atrakcje weselne: oświetlenie, candy bar, drink bar, pokaz sztucznych ogni, fotobudkę itd.,
- określić liczbę gości, którzy będą potrzebowali noclegu,
- stworzyć listę prezentów,
- zapisać się na nauki przedmałżeńskie,
- rozpocząć poszukiwania wizażysty i fryzjera,
- zacząć pracę nad figurą i kondycją fizyczną. 

W chwili obecnej mam każdy z tych punktów poruszony (rozgrzebany to jednak adekwatniejsze słowo), a w 100% zrealizowane są jedynie 2 (+ lista prezentów, której nie chcemy)! Nie mam pojęcia co dokładnie z punktu 3 chciałabym mieć. Jestem przekonana co do candy i drink baru. Wiem, że nie chcę pokazu sztucznych ogni, nad wizją oświetlenia się głowię (nie chcę nic kojarzącego się dyskotekowo), mam rosnące wątpliwości co do fotobudki (zastanawiam się czy nawet moja okrojona jej wizja jest fajna) i kilka nowych pomysłów (np. food truck'i). Na pocieszenie mogę dodać, że łatwiej idzie mi realizacja punktów z dalszych miesięcy, z jednym wyjątkiem: niech się część z kupnem sukni ślubnej nie zbliża zbyt szybko.

Kilka rzeczy nie jest mojej myśli. Prawdopodobnie będziemy musieli szukać samochodu. Osoba o której myśleliśmy, że może nas zawieźć, niestety nie jest tym pomysłem zafascynowana tak jak my i woli być tylko i aż gościem. Innych, "wizytowych" samochodów w naszych rodzinach nie ma. Wszystkie są wielkie, długie, siedmioosobowe lub z wielkimi bagażnikami. A ja tę miłość mam w genach i za X lat też będę jeździła jakimś niewizytowym olbrzymem ;)

Druga sprawa idąca częściowo nie po myśli: księdzu nie podobają się nasze ukończone 10 lat temu (prawie tyle będzie w dniu ślubu) kursy małżeńskie. Osobiście, poza małym dyskomfortem z powodu konieczności znalezienia dodatkowego czasu na taki kurs, nie mam nic przeciwko. Jestem ciekawa co usłyszę, mam na oku księży, którzy zrobią to dobrze :) i będzie kolejny materiał do wpisu na blogu ;) PM jednak nie widzi już tylu plusów
  
[Koleżanka] Co Cię najbardziej wzrusza na myśl o Twoim ślubie?
[NPM] Serio? Wczorajsze tanie bilety do NYC na które nie wolno mi sobie pozwolić. 

Czasem (zawsze, gdy oficjalnie nie odliczam i nie mam nie co przerazić) mam przeogromną ochotę, aby było już po. Aby bez wyrzutów sumienia móc odkładać każdą złotówkę na zupełnie inny cel, aby móc zainwestować w bloga, aby był jeszcze piękniejszy ;) Blog też się już nie może doczekać, bo zdecydowanie sobie na to zasłużył.

Podsumowując... Jeszcze tylko jesień, zima i wiosna :)

P.S. Wyjątkowo mocno obecnie poszukuję samochodu do ślubu, oprawy muzycznej ceremonii (chór mi się marzy :D, znacie jakiś wart polecenia?), tortu i candy baru, być może dekoratora lub kwiaciarni nie ograniczającej się jedynie do kwiatów (a bawiącej się też papierem). Najlepiej w świętokrzyskim lub sąsiadujących z nim województwach. Jeśli możecie kogoś polecić, to będę wdzięczna za pomysły :)

czwartek, 18 września 2014

Panna Młoda przed telewizorem

patch
Nie mam zwyczaju włączać telewizora w celu zobaczenia czegoś innego niż transmisja wydarzenia sportowego lub potrzeba obejrzenia czegoś z pendrive'a. W ostatnim czasie, chyba za sprawą Biegu w sukniach ślubnych, zwróciłam uwagę na to, że jedna z najbardziej ślubnych stacji w Polsce - TLC emituje programy skierowane do Panien Młodych. Postanowiłam obejrzeć kilka odcinków, wybadać teren i napisać Wam czy czasem warto włączyć telewizor ;)

Już na początku zaznaczę, że wszystkie typowo ślubne programy telewizyjne kojarzyły mi się z koszmarnymi Pannami Młodymi (każda to typowa Bridezilla), których nigdy w życiu nie chciałabym poznać osobiście oraz koszmarnie obciachowymi ślubami. Miałam wrażenie, że wolałabym odciąć sobie rękę niż zacząć coś takiego oglądać ;)

Jak wygląda sytuacja w rzeczywistości? 50:50. Są programy w których można znaleźć drobne wskazówki i spędzić przy ich oglądaniu miło czas, ale są też  i takie, które mnie przerażają i nie dam im 4-5 szansy (bo po 3 dałam). Oto lista tego co możecie zobaczyć na TLC i kilka moich drobnych uwag.

Salon sukni ślubnych (Say Yes to the Dress)
Jeden z najlepszych programów. Przedstawia historie Panien Młodych, które razem ze swoimi rodzinami i przyjaciółmi przychodzą do Kleinfeld Bridal, ekskluzywnego salonu sukien ślubnych w Nowym Jorku (obraz salonu w programie jest tak fajny, że aż marzy mi się wizyta tam), w celu wybrania idealnej sukienki. Doradzają im pracownice salonu i wyjątkowo wkręcony w śluby Randy Fenoli (aby go polubić trzeba się lekko wkręcić w klimat "ojej, och, ach ślub, jak cudniusio", ale po kilku odcinkach nawet i mi się udało to "zrozumieć").
Oglądając "Salon sukni ślubnych" można bardzo szybko i bezboleśnie podłapać kilka terminów związanych z sukniami ślubnymi, poznać podstawowe fasony i ich dopasowanie do figury, kilku projektantów, ciekawe pomysły i rozwiązania, zobaczyć jak wygląda taka wizyta w salonie. Osobiście dostrzegłam też kilka minusów: czuć, że emitowane w Polsce edycje są sprzed kilku lat (nawet 2 robi różnicę), jest słodko (przy ślubach nie da się inaczej?), Panny Młode są dość typowe i bardzo amerykańskie, nie brakuje ckliwych historii.

Pogotowie ślubne Randy'ego (Randy to the Rescue)
Program bardzo podobny do poprzedniego i na podobnym, dobrym, poziomie. Tym razem jednak Randy Fenoli opuszcza Nowy Jork i wraz z ciężarówką wypełnioną sukniami ślubnymi podróżuje po stanach szukając Panien Młodych w potrzebie. Podobnie jak w poprzednim programie spotykamy poszukujące sukien Panny Młodej, ich kompleksy, ckliwe historie, niezdecydowanie, towarzyszące im osoby itp. Program zostaje jednak wzbogacony o przygotowanie kompletnych ślubnych stylizacji z makijażem, fryzurą i dodatkami dla dziewczyn, które wybrały suknie.
Plusy i minusy: podobnie jak w programie opisanym wyżej.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o programy na które warto zwrócić uwagę. Teraz czas na te, którym mam znacznie więcej do zarzucenia.

Ślub na miarę (Wedding House)
To program o grupie ekspertów, która w dworku za miastem organizuje nietypowe śluby. Słowo nietypowe w tym kontekście można bardzo szeroko interpretować: od wymarzonych, przez błyskawiczne, śluby ludzi bardzo młodych, po tematyczne w 200%. Przedstawione w programie śluby należą do jednych z najdziwniejszych jakie widziałam w życiu, najbardziej fantazyjnych i momentami kiczowatych. Wszystko jest oczywiście projektowane wg poleceń Pary Młodej, która zgodnie z zasadami powinna być na swoim ślubie gościem, nie organizatorem.
Śluby odbywają się w kaplicy, której wystrój jest zmieniany w zależności od tematu imprezy (zawsze to jednak ta sama, przeciętnie wyglądająca, kaplica w budynku). Jedyną zaletą programu jest prawdopodobnie fakt, że w całym morzu dziwacznych pomysłów czasem można znaleźć perełkę. I pokazać mamie, że moja wizja wesela wcale nie jest tak nietypowa i niepoprawna ;)

Włoskie wesela z przepychem (My Crazy Italian Wedding)
Program przedstawijący organizację i efekt finalny wesel ogranizowanych przez Don Antonio Polese w hotelu La Sonrisa. Są to wielkie i wystawne wesela, takie... z tortami do sufitu, ozdobną skrzynką ze stadem białych gołąbków, czerwonym dywanem, specjalnymi pokazami multimedialnych fontann i wszystkim czego sobie zażyczą narzeczeni.
Moje największe rozczarowanie, niestety. Obraz wesel w tym programie to wszystko to co czasem widać w Polsce i czego się boję jak diabeł święconej wody ;) To także... zupełnie inny obraz włoskich wesel, który mam przed oczami, znam i uwielbiam. Wniosek: im mniej masz pieniędzy, tym na piękniejsze wesele Cię stać :D

Wielkie wesela amerykańskich Romów (My Big Fat American Gypsy Wedding)
To nie jest program o weselach (nazwa jest myląca), gdyż wesele to zaledwie fragment programu. Poza wątkiem ślubnym są prezentowane także historie ludzi ze świata amerykańskich Romów i społeczności travellersów.
Same wesela... Cóż, są wielkie, głośne i ekstrawaganckie. Błyszczące i wręcz rażące tym blaskiem po oczach, z przesadą przez gigantyczne P. Nie polecam - chyba, że komuś poczucie humoru lub zainteresowania na to pozwalają ;)

środa, 17 września 2014

Suknie ślubne w stylu boho

[NPM] Zobacz, ta jest fajna.
[PM] Ja już znam Twój gust co do sukienek ślubnych, podobają Ci się takie casualowe ;)

Nadal jestem wielką fanką krótkich sukienek, nadal marzy mi się taka w czerwone kropki i nadal intensywnie myślę o połączeniu pomysłów 1 i 2 z czymś co będzie bardziej klasyczne (czyt. tu).

Gdy już rozpoczynam przeglądanie długich sukni ślubnych, to tylko jedne - te z tytułu wpisu - są w stanie przyciągnąć moją uwagę na dłużej. Zwiewne, koronkowe, lekko hipisowskie i obłędnie dziewczęce. Wręcz stworzone do tego, aby wpleść do stylizacji kwiaty we włosy i nie musieć stresować się 10 centymetrowymi szpilkami. Nie muszą być czystym boho, ale powinno czuć się w nich ten klimat. Mój ideał.

Gdybym zdecydowała się kupić również długą suknie (intensywnie oszczędzam), to w sukniach w stylu boho widziałabym dwa minusy: 1) są trudno dostępne w Polsce, 2) moja figura może nie przyjąć ich z takim entuzjazmem jak tiulowych dołów przy krótkich sukienkach. Wiem jednak, że nie będę spać spokojnie dopóki tego nie sprawdzę ;)


Sorona Davies

bcr8tive

magnoliarouge

Angie Biani

darai.pinger

tradesy

robertopanciatici

hitched

parananoivas

ilgilibilgili.

wtorek, 16 września 2014

Horror z salonu sukien ślubnych

Przeraża Was wizja wizyty w salonie sukien ślubnych? Tony bajkowych sukien, przemiłe ekspedientki, konieczność wyboru jednej z tysiąca wcale nie zachwycających kreacji... Mnie troszkę tak, ale to pryszcz przy tym co ostatnio zobaczyłam i uznałam za najstraszniejsze w takich zakupach. Bo najgorsi potrafią być ludzie, których chcąc czy nie chcąc, na takie zakupy ze sobą zabierzemy.

Przedstawię Wam cztery historie z salonów sukien ślubnych. Dwie pierwsze widziałam na własne oczy, dwie kolejne pochodzą z bloga Monteki (autor jest przedstawicielem kilku zagranicznych marek sukni ślubnych i wieeeeele widział). Każda troszkę inna, a jednak każda tak samo przerażająca, momentami zadziwiająca i powodująca niesmak na długie godziny... To taki mini horror dla Panien Młodych na dobranoc ;)

1. Wchodzę do salonu sukien ślubnych i widzę dziewczynę mierzącą suknie. Z obecnie nabytej ciekawości ślubnej postanawiam poprzeglądać w najdłuższy z możliwych sposobów suknie ślubne na manekinach i wieszakach, a w rzeczywistości podsłuchiwać ;) Dziewczyna w salonie jest z trzema starszymi (w okolicach 50 roku życia) osobami: dwoma kobietami i jednym mężczyzna. To jedna z jej pierwszych wizyt i mierzy różne fasony sukienek, każdą jednak z typowym, pozbawionym ramiączek, gorsetem. Obie towarzyszące panie rzadko zabierają głos, a tym który ma najwięcej do powiedzenia jest mężczyzna - ojciec dziewczyny. Nie podobają mu się gorsety, krzywi się w teatralny sposób i mówi: "Powinnaś mieć coś pod szyją, zaryć dekolt, zakryć ramiona. Ubrać sie z szacunkiem dla kościoła.". Kobiety milczą, lekko zbite z tropu, bo suknia wyraźnie im się podoba, ale jak wynika z rozmowy: to tatuś za suknię płaci, więc tatuś wymaga. Podobnie wygląda rozmowa przy drugiej sukni: "Nie pozwolę Ci iść tak ubranej do kościoła. Chyba oszalałaś. Wstydziłbym się za tak ubraną córkę.". Sytuacji nie ratują zaproponowane przez panie w salonie bolerka i żakiety - tatuś nadal widzi za dużo ciała i jest ogromnie obruszony tym, że ktoś może wpaść na pomysł ubrania w ten sposób do kościoła jego dziecka i nie ma problemów z oznajmieniem tego ekspedientkom. W finale: córka płacze, "mama" (tak mniemam) płacze, ojciec stwierdza: "To same sobie kupcie tę suknię, a mnie nawet nie musicie zapraszać na taki... ślub.".

2. Kilka lat temu razem z moją koleżanką szukałyśmy dla niej sukni ślubnej. Wędrowałyśmy po salonach i miałyśmy przyjemność natknąć się na inne panny młode i towarzyszące im osoby, najczęściej przyjaciółki i siostry pełniące role druhen. Tym razem na kapie siedziały cztery dziewczyny w wieku licealnym (panna młoda wydawała się niewiele starsza). Dziewczyna wymarzyła sobie suknię w kolorze ecru, która wg pań w salonie (i nas dwóch) pasowała do jej karnacji i koloru włosów (to było ewidentnie widać). Miała juz wybrane 2 lub 3 modele, które przeglądała wcześniej z mamą, a teraz chciała skonsultować je ze "wspaniałymi" druhnami. Tylko druhny nie były wspaniałe, bo: "Ale wiesz, że ten kolor nie pasuje do sukienek, które wybrałyśmy dla nas? Będzie identyczny, a nie możemy wyglądać tak samo.", "Fakt, Iza ma rację. A do tego wcale nie jest Ci ładnie w tym kolorze. Panna młoda musi mieć białą suknię.". Przyszła panna młoda starała się jakoś przekonać dziewczyny: pomysłem na zmianę odcieniu  koloru ich sukien, w konsekwencji nawet zgodą na to, aby wszystkie druhny i ona miały identyczny kolor sukienek. Wręcz chciała wybłagać jakiś kompromis  i wyjątkowo zależało jej na zgodzie wśród wszystkich obecnych dziewczyn. Te niestety nie dały się przekonać i dwie z nich, jak sie później okazało - siostry pana młodego, które do orszaku wcisnęła teściowa - wyszły z salonu twierdząc, że nie pozwolą jej zrobić z siebie "kopciuszków, które będą tłem, którego nawet nikt nie zauważy".

3. "Do salonu wchodzi para narzeczonych. Ona przegląda suknie. Na widok jednej z nich oczy jej się zaświeciły, rozpromieniała, zaparło jej dech w piersiach. Postanowiła ją przymierzyć. Wyglądała ślicznie, zobaczyła się w lustrze i oczy wypełniły się łzami. Tak, to była jej wymarzona suknia… Niestety, to nie była wymarzona suknia jej narzeczonego. Siedział naburmuszony jak pawian, ćmokał, stękał i kaprysił. Przez cały czas naciskał na swoją „jedyną miłość”, aby ta przymierzyła suknie która jemu się spodobała. Dziewczyna suknię przymierzyła, stała przed lustrem bez entuzjazmu, widać było, że chce jak najszybciej ją z siebie zrzucić. Ale nie, jej przyszły mąż dostał jakiegoś amoku, zaczął popiskiwać, klaskać w rączki i krzyczeć "Tak, to ta! To ta! W tej pójdziesz do ślubu! Tylko i wyłącznie w tej! Jak nie w tej, to ślubu nie będzie!". Żenująca scena. Dziewczyna prawie płakała, wychodząc z salonu powiedziała "Przepraszam". No i nie wytrzymałem… Powiedziałem na głos: „Posłuchaj jak twoje życie ma wyglądać w taki sposób, że masz swoje zdanie, ale tylko pod warunkiem, że to będzie zdanie twojego przyszłego męża, to uciekaj od niego już w tej chwili. Twoje małżeństwo będzie koszmarem, nie wychowasz go. On już cię szantażuje i absolutnie nie szanuje twojego wyboru… To despota!”. Chłopaczek poczuł się urażony moimi słowami i zaczął się stawiać. Złapałem go za… i wyrzuciłem na zbity pysk. Oczywiście wstyd mi za moje zachowanie… ale do cholery nie wytrzymałem…" /Monteki/

4. "Do salonu wchodzi panna młoda wraz z kobietą po 60-tce. Ma już wybraną suknie, przyszła podpisać umowę – czysta formalność. Jak się okazało pani po 60-tce to jej przyszła teściowa i jednocześnie sponsor kupowanej sukni. Przed podpisaniem umowy i wpłacie zaliczki sponsor postanowił zobaczyć suknię. Dziewczyna z radością poszła do przymierzalni, nałożyła suknię i z uśmiechem na twarzy wyszła na „wybieg”. I, kuźwa… nagle niebo stało się ciemne, babol po 60-tce zaczął drzeć mordę: "Nigdy! Nie zgadzam się! Jak kupisz tą suknię to spowoduję, że nikt z mojej rodziny nie przyjdzie na ślub, ty jesteś biedna nic nie masz, jesteś zdana na moje pieniądze! Zdejmuj tego łacha, wychodzimy!", Dziewczyna płakała, jej radość i namiastka szczęścia została zabita przez „sponsora”. Na chwilę mnie zamurowało… Gdy mnie odmurowało, to niestety nie okazałem szacunku starszej osobie, otworzyłem drzwi salonu i kazałem jej natychmiast się wynosić… won!!!" /Monteki/

Klikając tu dotrzecie do całego tekstu, który o Pannie Młodej i jej "grupie wsparcia" (aż mnie boli to wyrażenie) napisał Monteki - polecam, bo jest świetny!

Podsumowując... To z kim do takiego salonu się udamy, to nasz wybór  i warto postarać się przewidzieć czego po każdej z zabieranych ze sobą osób można się spodziewać. Najtrudniejsze pytanie brzmi wg mnie inaczej: Komu suknia Panny Młodej ma się podobać? Ale o tym napiszę już niedługo, bo chyba mam swoje w 100% pewne zdanie ;)

poniedziałek, 15 września 2014

Kilka pomysłów na wieczór panieński

Muszę przyznać, że jeszcze nigdy w życiu nie byłam na wieczorze panieńskim, który trafiłby w moje gusta choćby w 70%. Maraton po dyskotekach, szampan i limuzyna, beznadziejne królicze uszy i ogonki, wszechobecne peniski, striptizerzy... Patrząc na sobotnie noce na wrocławskim rynku, to standard, który mnie i sporo innych osób przeraża. Na szczęście coraz częściej u Panien Młodych i ich druhen  pojawiają się alternatywne pomysły na spędzenie wyjątkowego dnia w gronie bliskich osób. O kilku z nich dziś napiszę ;)

Nie wyobrażam sobie wieczoru panieńskiego w kilkunastoosobowej grupie kobiet (dla mnie to za dużo, mnie satysfakcjonuje liczba 4+ja). Nie wyobrażam sobie robienia czegoś co i tak robie na co dzień (wspólne babskie siedzenie w domu). Uciekłabym w trzy sekundy z wieczoru, który miałby wyglądać tak jak ten z początku mojego wpisu ;) A gdy już skończę (juz kończę!) pisać o tym czego nie lubię, to powiem Wam co wg mnie jest fajne, smaczne i godne uwagi ;)

1. Wyjazd
O tym, że wycieczka jest idealnym pomysłem na wieczór panieński już pisałam tu (zapraszam do lektury). Nadal nie zmieniłam zdania i nadal jestem przekona, że tego czasu nie da się lepiej spędzić. Dziś dorzucę tylko informację, że satysfakcjonowałby mnie każdy taki wyjazd: od zaplanowanego w 100%, z wykorzystaniem pomysłów niżej (+ gdyby się tak wbić na trening skoczków narciarskich w Zakopanem, to ja bym była w siódmym niebie :P), przez taki z samym zwiedzaniem, po kompletnie spontaniczne wpakowanie się do pierwszego lepszego autobusu na dworcu PKS i pojechanie tam gdzie popadnie (byle było to dość ładne miejsce) ;)

2. The Mexican
Jeśli już, np. podczas wycieczki z punktu numer 1, ktoś odczuwałby potrzebę posilenia się, to doskonałym miejscem do odwiedzenia (czysto subiektywnie wg mnie) jest The Mexican. Rewelacyjnie wyglądający lokal, z klimatem, dający możliwość świętowania w mojej estetyce ;) Bardzo mnie boli fakt, że w Zakopanem go zamknięto :/
Minusy pomysłu? Nie wytrzymałabym tam dłużej niż 1,5 godziny ;)

3. SPA
Pomysł będący już  niemal standardem. Upiększające zabiegi, masaże, kieliszek wina lub kubek świeżo wyciśniętego soku, wieczór i noc w babskim gronie. Zdecydowanie mogłabym się tak polenić :)

4. Sesja fotograficzna
To, obok numeru 1, jedno z moich marzeń. Chciałabym mieć z pewnymi dziewczynami pewne zdjęcie. I jeśli miałoby się to w dniu ślubu nie udać (może być trudniej), to chętnie widziałabym je właśnie podczas tego wieczoru. A najlepiej mieć dwa, z czego jedno w... pięknym mieście ;) Zdecydowanie mam o co prosić Św. Mikołaja ;)

5. Piknik, grill
Opcja idealna, zwłaszcza dla tych dziewczyn, które chciałyby mieć piknikowe wesela, a z jakiegoś powodu ten pomysł nie przeszedł. Wystarczą porządnie zaopatrzone kosze, cieplutkie koce (wtedy ani chłodniejszy dzień, ani noc nie będą nam straszne) i jakiś niesamowity widok przed nami (ach te góry!). Nie pogardziłabym również planszówkami ;)

6. Pole dance
Dla potrzebujących "seksualności" na wieczorze panieńskim. Krótki kurs tańca dla wszystkich dziewczyn to byłoby coś :D Pisząc u o pole dance nie jestem obiektywna, bo ostatnio mam małego bzika na tym punkcie (i już prawie jedną nogą jestem na sali do nauki :P). Jeśli nie jest to typ tańca, który Wam odpowiada zawsze możecie postawić na coś innego (taniec brzucha? taniec towarzyski?).

7. Wieczór filmowy
Nieważne czy na sali kinowej w wynajętym pomieszczeniu, w kinie plenerowym (zorganizowanie czegoś takiego to dla mnie bomba), czy w domu (tu opcję pt. dom akceptuję). Wieczór z Waszymi ulubionymi filmami (wcale nie muszą być romantyczne), przekąskami, sokami i drinkami. Zatrudnienie barmana, doskonałej alternatywy dla striptizera (bo jest i miły i zazwyczaj przystojny), to świetny dodatek do takiej nocy. Możemy nie tylko wypić coś dobrego, ale i poprosić o mała lekcję mieszania ;)

8. Pierwszy raz w życiu
Wieczór panieński powinien być wyjątkowy, dlatego wg mnie to okazja do zrobienia czegoś o czym sie zawsze marzyło. Skok na bungee, spontaniczny wyjazd w nieznane, wizyta w najdroższym butiku w mieście, dzień na wyścigach, wizyta w kasynie, poczucie się kimś kim zawsze chciało się być? Albo spokojniej: aquapark i drinki, gry miejskie, paintball, gokarty, teatr, kursy lub warsztaty? Przy odpowiednim uporze, wyobraźni i ze stosowna dawką rozsądku da się spełnić niemal każde marzenie ;)

9. Wspólny wieczór panieński i kawalerski
Tak, nie, nie wiecie? To temat na osobny wpis, który niedługo powstanie. Wg mnie  wspólny weekendowy wyjazd jest rewelacyjnym pomysłem. Pod warunkiem, że jeden dzień/noc spędzamy osobno, a w kolejny bawimy sie grupowo :)

Macie jakieś inne, ciekawe pomysły? Jak Wy spedzałyście swoje wieczory panieńskie?