czwartek, 31 lipca 2014

Tort babeczkowy

Gdy w okolicach listopada zaczęłam interesować się ślubami, torty babeczkowe (muffinkowe lub właściwie cupcake'owe) stały się moimi ulubieńcami. Piękne, oryginalne i dopieszczone w każdym szczególe (czyt. każdej babeczce).

Obecnie moje serce od jakiegoś czasu podbijają torty z historią (moja autorska nazwa, ktoś z Was wie jak się nazywają?). Są (wręcz) doskonałe, a babeczki i tak będę miała na słodkim stole.
Problem polega jednak na tym, że najchętniej obie te wizje tortu zmiksowałabym w jedną. Czy to realne? Jak najbardziej (wg mnie). W końcu nie każdy babeczkowy tort mi się podoba. Nie lubię:
- malutkich tortów u góry z całą masą małych babeczek ułożonych nisko na ogromnych tacach,
- prostokątnych i niektórych kwadratowych ułożeń,
- gdy ułożenie nie przypomina tortu, a muffiny czy cupcake'i nie wyglądają jak jego część,
- gdy babek jest za dużo (torty te nie podobają mi się na bardzo dużych weselach).
Najbardziej podobają mi się dwu- lub trzypiętrowe torty z ułożonymi poniżej babeczkami. Może być ich kilka, fajnie wyglądają dwa rzędy, trzy to dla mnie maksimum. Za dobrze ułożone uważam również wysokie i smukłe torty: z małym tortem na szczycie i kilkoma rzędami babeczek.

Tort jest dla mnie ważną częścią wesela i nigdy moje łakomstwo nie pozwoliłoby mi z niego zrezygnować. Ma być piękny, obłędnie pyszny i wjechać na sale o godzinie w której goście jeszcze będą mieli na niego ochotę ;)






Jak podobają Wam się torty ze zdjęć? Na jaki decydujecie się u siebie?
Więcej tortów znajdziecie na moim pinterescie.

środa, 30 lipca 2014

Co zrobić z suknią ślubną po ślubie?

Hody Images bridalguide
Sprzedać? Zatrzymać na pamiątkę? Dać jej drugie życie? W tym wpisie nie znajdziecie żadnej praktycznej (czyt. korzystnej finansowo) wskazówki, a jedynie kilka takich, które skradły mi serce i uważam je za... genialne!

Lista rzeczy do zrobienia z suknią ślubną (im dalej, tym lepiej): 

Sprzedaj 
Prosto, praktycznie, popularnie. Sprzedaj, oddaj do komisu. Masz szansę na zwrot jakichś 30% jej pierwotnej ceny. 

Zachowaj lub zachowaj i przekaż 
Jeśli jesteś sentymentalna i nie potrafisz rozstać się z suknią, to zwyczajnie ją zatrzymaj. Przechowuj ją w odpowiednich warunkach (o tym warto poczytać u specjalistów), w wielkiej skrzyni na strychu (tak filmowo), odwiedzaj raz na jakiś czas i wspominaj :)
Twoja suknia może posłużyć jako suknia dla kogoś innego: córki, wnuczki, kuzynki. Z pierwszymi dwoma kobietami radziłbym uważać. Zapewne są dziewczyny, które marzą o takiej sukni, ale istnieje też spora grupa dla których taki prezent mógłby być formą wywierania presji i dodatkowym problemem. 

Przerób, czyli suknia idzie na "przeszczepy" :D 
Lista rzeczy, które można zrobić z sukni ślubnej jest szalenie długa.
Moja mama swoją sukienkę wykorzystała do uszycia sukienki dla mnie na ślub mojego chrzestnego, podczas którego niosłam tren sukni jego żony. Praktycznie, pięknie. Szkoda tylko, że jako sześciolatka nie miałam tej świadomości ;) Podobne kreacje lub dodatki do nich można uszyć na chrzest czy komunie dziecka.
Jeśli suknia miała oddzielny gorset i spódnicę, nadaje się do skrócenia, a materiał do przefarbowania to bez problemu można uszyć z niej coś co możesz nosić na co dzień lub na wyjątkowe okazje.
Bardziej abstrakcyjnie? Z sukni lub z jej elementów możesz robić naszyjnik (1, 2), bieliznę, a nawet akcesoria domowe w postaci serwetek, poduszeczek czy dekoracji. 

Wykorzystaj ją ponownie 
Tu również masz dowolność w wyborze. Możesz samodzielnie zorganizować bal dla Panien Młodych, możesz udać się na bal przebierańców lub skorzystać z oferty organizowanych już bali (np. After Wedding Party - karnawałowym balu w strojach ślubnych).
Niektóre Panny Młode zakładają swoje suknie z okazji jubileuszu czy odnowienia ślubów małżeńskich. Ja jednak nie umiem wyobrazić sobie siebie, w tej samej sukni, po kilku latach. 

Trash the dress
To dość nowa moda (na sesje ślubne) polegająca na maksymalnym zniszczeniu sukni. Utop, ubrudź w błocie, spal? W wersji delikatniejszej możecie pomalować suknie i (początkowo) może to być nawet ładne ;) Dla mnie to najbardziej objechany (nie ma lepszego słowa) pomysł na to co zrobić z suknią po ślubie.


Pomóż
Jestem osobą, która z wolontariatem jest związana niemal całe życie i najpozytywniej reaguję na hasło "pomóż". Mam wrażenie, że w Ameryce jest to łatwiejsze - istnieje o wiele więcej organizacji i sklepów dla Panien Młodych ułatwiających taką pomoc (i umożliwiających wybór pomocy konkretnej grupie).
Co możecie zrobić w Polsce?
Najprościej: oddać do Caritasu lub na charytatywne aukcje (np. WOŚP, ale nie tylko! Wiele fundacji i stowarzyszeń organizuje podobne aukcje).
Możecie wziąć udział w akcji, na którą sama bardzo chętnie się wybiorę i mam ogromną nadzieję, że w 2015 roku będzie realizowana - Panny-Młode Akcja Charytatywna (nie wymaga niszczenia i sprzedawania sukni, a daje możliwość jej ponownego ubrania). Więcej o akcji przeczytacie tu. 
Jeśli znacie jakieś warte uwagi akcje, to proszę dajcie znać :)

Co wybieracie dla siebie?

wtorek, 29 lipca 2014

Najpiękniejszy dzień w życiu

blogpettycherrie
Ślubny balonik jest nadmuchany do granic możliwości... Pompuje go branża ślubna (im się nie dziwię), pompują go narzeczeni i rodzice. Balon rośnie, a ja uświadamiam sobie, że to właśnie zawsze drażniło i nadal drażni mnie w ślubach: presja najpiękniejszego, jedynego takiego, dnia w życiu.

Z założenia, ślub bierzesz tylko raz w życiu i jeśli bierzesz go z tą właściwą osobą, to chcesz, aby był przeżyciem, które zapamiętasz na całe dalsze "bezślubne" życie. Chcesz, aby wszyscy goście wyszli z imprezy z przekonaniem, że na lepszym weselu nigdy nie byli i nie będą. Że piękniejszej sukni nie miała żadna znana im Panna Młoda, tort był obłędnie pyszny, a zespół grał tak, że nikt nie miał ochoty zejść z parkietu nawet na sekundę. Chcesz za 10 lat obejrzeć ślubny album i stwierdzić, że w tej ceremonii nie zmieniłabyś nic. I dla doskonałości tych wspomnień czasem stajesz na głowie...

Czy jest w tym coś złego? Nie, sama czasem przyłapuję się na tym, że tak robię. Chcę, aby dzień ślubu był dniem doskonałym. Chcę mieć doskonały każdy szczególik (no prawie, są takie, które uważam za "mniej ważne"), ponieważ chcę mieć doskonałe wspomnienia. Nie łudzę się jedynie, że za 10 lat będę przekonana, że nic bym nie zmieniła (ja po miesiącu mogłabym wywrócić wszystko do góry nogami).

Tym czego nie lubię jest, wspomniana na początku, presja "jedynego dnia w życiu",  przynajmniej "jedynego tak idealnego". Presja, która powoduje, że ludzie zaciągają kredyty na kilkanaście lat ("Ślub ma się raz w życiu. I jak to tak bez wesela?"), w nieskończoność rozciągają ślubny budżet ("Może warto dopłacić, to pamiątka na całe życie."), niepewnie czują się w sukience z wypożyczalni ("Bo jak to tak, wypożyczyć, a nie kupić nowiutką od projektanta?!"), odmawiają przyjścia na czyjś ślub, bo ich nie stać na prezent.

A przecież nie o to chodzi... To tylko ślub. To tylko wesele. To tylko jeden dzień z wielu, który minie błyskawicznie. Nie mówię, że nie musi być doskonały. Wręcz przeciwnie: powinien być "najlepszą i najdoskonalszą wersją siebie", ale nie niedoścignionym ideałem, nie czymś do czego nie dajemy rady doskoczyć.

Mam ogromną nadzieję, że dzień ślubu nie będzie najpiękniejszych dniem w moim życiu. Będzie jedynym z pierwszych w kolejce do całej masy jedynych i najpiękniejszych dni w życiu!

P.S. Mam wrażenie, że przebijanie balonika pomaga. Mam wrażenie, że o wiele lepiej mi z myślą o doskonałym dniu, a nie tym "najpiękniejszym w życiu". Doskonałym, nie doskonalszym i najdoskonalszy. Stopień wyższy jest niezdrowy, a najwyższy zostawiam dla sportowców ;)

poniedziałek, 28 lipca 2014

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Dominika

Historia Dominiki:

Ponieważ okazało się, że napisałam strasznie dużo to dopiszę najpierw kilka punktów co mi się najbardziej w naszym ślubie i weselu podobało (co oznacza, że napiszę jeszcze więcej) dla tych, którym się nie będzie chciało czytać całości ;)

1. Zrobiliśmy je jak chcieliśmy my.
2. Ja miałam 3 druhny (PD, DD, TD), a Mąż (M.) 3 drużbów.
3. Nie było gier weselnych.
4. Był DJ i zespół jazzowy, który grał pierwsze 2h na weselu.
5. Mieliśmy wesele w sali w lesie nad jeziorem, a w środku sali było żywe drzewo.
6. Motywem przewodnim był latawiec w kolorowe kropki (i dużo kolorów).
7. Ręcznie robiliśmy zaproszenia, każde było inne.
8. Miałam długą sukienkę (przed kostkę) i miała pomalowany ogon kokardy.
9. Nie było wódki.
10. Zdjęłam welon kiedy mi się podobało.
11. Ślub mieliśmy w kościele, który się nam podobał i udzielał go ksiądz, którego wybraliśmy.
12. Mieliśmy fajną dekoracje, którą sami wymyślaliśmy.
13. Dobrze się bawiliśmy.

3 dni przed ślubem jeszcze było trochę do przygotowania w domu: kwiaty, dekoracje, ostatnie sprawy. Pogoda była w te dni paskudna - padało cały dzień i szaro było strasznie. M. był spokojny, a mnie najmniejsza rzecz wyprowadzała z równowagi. Żałowałam, że jednak nie kupiłam kaloszy do sukni ślubnej.

W sobotę rano obudziło mnie piękne słońce w moim pokoju, na łóżku obok leżała Pierwsza Druhna i ucałowała mnie w policzek, mówiąc, że mówiła że będzie ładnie. Koło 9-10 jedliśmy śniadanie na trasie w ogrodzie. Jeszcze w piżamach i zaspani. Między kanapkami z dżemem robiłyśmy z dziewczynami butonierki (tzn. kwiatki do butonierek dla M., jego drużbów, mojego brata i tatów). Tzw. motyw przewodni naszego wesela to latawiec, dlatego też w butonierce obok kwiatka mocowałyśmy małe latawce. M. był dość cichy i ja widziałam, że jest trochę zestresowany, ale ogólnie nie było tego po nim widać. Ja byłam już bardzo spokojna. Jak później się okazało byłam najspokojniejsza ze wszystkich, wręcz byłam oazą spokoju mówiącą wszystkim zdenerwowanym "spokojnie, ze wszystkim zdążymy", "nie przejmuj się, jak nie będzie tego lub tego to nikt nie zauważy" itd. Zanim zaczęliśmy się ubierać na "pożegnanie", przed spotkaniem już na błogosławieństwie, wymieniliśmy się z M. listami, które do siebie napisaliśmy. Gdy przeczytałam list (oczywiście przed makijażem należało to zrobić, bo wzruszyłam się chyba z 5 razy) powoli zaczęłam się przygotowywać. Nie było fryzjerek, makijażystek itd. Malowałam się sama, Mama mnie czesała, a dziewczyny mnie ubierały, choć po prawdzie mogłam to zrobić sama, bo suknia nie była skomplikowana do ubierania, ale one chciały. PD i mój tata pomagali M. O 14:30 przyjechali rodzice M. i było błogosławieństwo - wtedy się zobaczyliśmy i po M. było już widać, że jest zestresowany ;) Potem było błogosławieństwo, trochę łez ale ogólnie spoko i weszliśmy do samochodu. Powiem Ci tu taką myśl moją ogólną - prawie wszystko co było na weselu/ślubie robili nasi znajomi lub rodzina tzn.: kamerzystą był nasz sąsiad, fotografami była moja kuzynka i kolega M., ślubu udzielał nam mój zaprzyjaźniony ksiądz-nauczyciel, ministrantem na mszy był nasz przyjaciel, kościół dekorowali drużbowie M., zespół w kościele to zespół mojego brata i on też był organistą, na weselu DJ był znajomym naszym i grał też zespół jazzowy - zespół mojego brata (ale inny), a jechaliśmy do ślubu samochodem mojego taty, który prowadziła PD (jeszcze można by wymieniać przykładów). Było to cudowne, bo dało się odczuć taką przyjemną, intymną i rodzinną atmosferę bez nadęcia i sztywniactwa. Więc jak już jesteśmy przy samochodzie to właśnie jechaliśmy do ślubu. PD prowadziła, a DD i TD były z nami  z tyłu (tata ma duży 7 osobowy samochód). Jechaliśmy godzinę. Na miejscu byli już goście, niektórzy jeszcze dojeżdżali. M. poszedł do kościoła z drużbami, druhny i drużbowie biegali i coś tam załatwiali, bo ktoś czegoś zapomniał, coś ktoś pomylił. Ja siedziałam w samochodzie i podglądałam gości, którzy wchodzili do kościoła. Ślub braliśmy w maleńkim kościółku na górce do którego prowadziły schody, a górka ta stała nad jeziorem. Kościółek był cały biały z zewnątrz, kremowy w środku i był uroczy. Zaczynało się wszystko od wejścia druhen. Na samym końcu ja z tatą. Kościół był pełen ludzi - bo był taki malutki. No i potem była msza. Mama M. czytała pierwsze czytanie, PD śpiewała psalm, mój tata czytał drugie, a DD śpiewała Alleluja. Potem po ewangelii było piękne kazanie księdza i na każdym z tych elementów ludzie się wzruszali (to wiem ze zdjęć), choć często też były śmiechy, takie w głos, co było super. Potem była przysięga i obrączki. Nie pomyliliśmy się, nie zająknęliśmy, ale obrączka moja przez moment nie chciała wejść - M. to dobrze ograł i zrobiło się zabawnie. Potem TD grała na skrzypcach Ave Maria i tu ludzie już w ogóle się powzruszali. A potem był koniec mszy z Mendelsonem granym przez mojego brata. Już wtedy przy wyjściu podeszła do mnie babcia moja i powiedziała, że nie była na piękniejszym ślubie i że nawet na ślubach swoich dzieci tak nie płakała jak na tym. I już wtedy byłam całkowicie pewna (choć wiedziałam to wcześniej, ale to mnie utwierdziło), że to, że nasz ślub nie jest taki jak inne śluby i wesela, to będzie na plus, a nie na minus i nie tylko my tak będziemy uważać, ale większość gości. Potem było rodzinne zdjęcie przed kościołem i jechaliśmy wszyscy na salę. Trąbiliśmy prawie całą drogę, bo ja to uwielbiam! I zdjęłam welon w samochodzie. Potem było witanie chlebem i solą, ale bez wódki i tłuczenia kieliszków. M. wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg, a na sali grał zespół, ale nie weselny tylko jazzowy. No i były życzenia - długa kolejka kochanych ludzi. Dostaliśmy ogromną ilość książek (zamiast kwiatów). No i obiad (bez rosołu! - za to z wytrawną pomidorową na czerwonym winie). Ogólnie jedzenie było pyszne i wszystkim smakowało, ale my się o tym dowiedzieliśmy dopiero na poprawinowym śniadaniu, bo przez wesele zjedliśmy bardzo niewiele, a M. to prawie nic. M. denerwował się do pierwszego tańca - potem było już luźno. No i potem była impreza - trochę grał DJ, trochę zespół. Atrakcją dużą była fontanna czekolady i lody które można było sobie samemu gałkami na wafla nakładać. Nie było wódki, było wino różne i piwo. Był tylko jeden toast - mojego taty ze "Sto lat, sto lat" i tylko 1 gorzko z czego się ogromnie cieszę. Bardzo podobała się gościom galeria zdjęć, którą wymyśliłam bo była to galeria zdjęć ślubnych par które były na weselu (cioć, dziadków, wujków, znajomych itd.), też się niektórzy powzruszali przy tym  i pośmiali z siebie. A nad nami nie było Matki Boskiej czy obrączek, ale latawiec ;) I wiele razy słyszeliśmy, że to piękne wesele i najwspanialszy ślub na jakim goście byli i było to bardzo miłe. Później  moja rodzinka zaśpiewała nam piosenkę. Było też podziękowanie dla rodziców - bez piosenki "Cudownych rodziców mam", bo jej nie znoszę (nagraliśmy im krótki film "podziękowalny", a potem daliśmy kwiaty i drzewa genealogiczne - sami je robiliśmy ręcznie i ze zdjęciami ludzi, wyszło fajnie). Bawiliśmy się dobrze i długo - do 5 nad ranem i ostatni nago kąpali się w jeziorze. W niedziele było tylko śniadanie poprawinowe, które trwało kilka godzin. Jedliśmy, rozmawialiśmy, wspominaliśmy poprzedni dzień. I było mi trochę przykro, że już to się kończy.

Fot. Aleksandra Kamińska

Fot. Aleksandra Kamińska

Jedno z zaproszeń, Fot. Dominika.

Sukienki druhen. Fot. Dominika.

Moja - nakrapiana kolorami. Fot. Dominika.

Fot. Rafał Ogrodowczyk

Fot. Rafał Ogrodowczyk

Fot. Rafał Ogrodowczyk

Plener w Toskanii. Fot. J. Dubowski

Plener w Toskanii. Fot. J. Dubowski

Plener w Toskanii. Fot. J. Dubowski

Kilka zdań od NPM:

Na relację Dominiki ze ślubu czekałam, z kilku powodów (bardziej osobistych niż blogowych), jak na żadną inną. A gdy już ją dostałam, tylko utwierdzałam się w przekonaniu, że to jedno z tych wesel na które poszłabym z nieskrywaną przyjemnością. Dlaczego? Bo doskonale mieści się w moich definicjach wesela: gdzieś pomiędzy tradycją, zabawą, niepoprawnością i intymnością. Gdybym miała napisać co podobało mi się w weselu Dominiki, to prawdopodobnie wymieniłabym tu, po kolei, wszystko to co ona opisała

Najbardziej chyba moją uwagę przykuła intymność i personalizacja ślubu. Personalizacja to teraz takie modne słowo w branży ślubnej, bo każdy chce, aby jego wesele było jak najbardziej jego, a nie takie jak wszystkie inne. Więc graweruje się obrączki, do bukietu przyczepia zdjęcia najbliższych, na zaproszeniach zamieszczają swoje zdjęcia itd. Dominika zadbała o personalizację ślubu w sposób, który do mnie przemawia najbardziej. Tu wszystko jest ich: od osoby księdza, przez czynny udział najbliższych we mszy, zaproszenia, po kamerzystę, zespół czy dekoracje kościoła. Wszystko zostało dopracowane w najmniejszych szczegółach: nocleg dla wszystkich gości i śniadanie (dla mnie to rewelacja!), kąpiel w jeziorze o świcie, ślubne zdjęcia par uczestniczących w weselu (coś o czym jeszcze nie słyszałam).

Największy plus takiej personalizacji? Chyba to, że każdy drobny szczegół po latach nadal będzie wywoływał gigantyczny uśmiech, bo będzie ich, będzie miał znaczenie, będzie wiązał się z bardzo konkretnym wspomnieniem i konkretną osobą :)

czwartek, 24 lipca 2014

O czym rozmawiać przed ślubem, czyli kariera

roehphotography
Śluby w Polsce bardzo często biorą ludzie młodzi. Studiujący, kończący studia lub pracujący dopiero kilka lat. To osoby, które największe szanse na zmiany pracy, rozwój, awanse mają dopiero przed sobą. To dopiero początek drogi zawodowej każdego człowieka i ciężko z perspektywy drugiej osoby ocenić jaki wpływ będzie miała kariera (i nasza i partnera) na nasze wspólne życie. Dlatego... rozmawiajmy.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że śluby biorą również osoby starsze. Wiem, że także bardzo młodzi ludzie już pracują. Myśląc o karierze nie chodzi mi o pracę dorywczą, tymczasową, tą, którą mamy, ale której nie chcemy. Chodzi o pracę, która będzie dla nas ważna, nie tylko z powodu finansowego. Każdy musi liczyć się z zmianami, a w pracy zawodowej są one bardzo często nieuniknione.

Pytania na które warto sobie przed ślubem odpowiedzieć:

Jak ważna jest dla nas praca zawodowa?
Wcale nie musi być najważniejsza. Możemy woleć poświęcać swój czas rodzinie, możemy w niej widzieć największy sens. Ale wcale nie musimy... Możemy pracować tylko w celach zarobkowych i realizacji swoich marzeń, możemy spędzać w pracy po 12h po to, aby wybudować dom czy pojechać do Azji.
Czy oboje pracujemy? A może jedno z nas pracuje, a drugie zajmuje sie domem? Ile godzin tygodniowo pracujemy i chcemy pracować? Jaki jest nasz stosunek do urlopów? Z czego byłybyśmy w stanie zrezygnować dla pracy, a z czego nigdy? Ile dla pracy jesteśmy w stanie poświecić? Co w swoim życiu zawodowym będziemy uważać za sukces i do czego dążymy?

Czy odpowiada nam poziom zawodowych ambicji partnera?
Po odpowiedzeniu sobie na pierwsze pytanie mamy dużo jaśniejszy obraz sytuacji. Wiemy czego oczekujemy my, co planuje nasz partner, wiemy czy nasze cele się pokrywają czy wykluczają. Czy nam to odpowiada? Czy tak wyobrażaliśmy sobie swoje życie? A jeśli nie, to co nam nie pasuje? Co (i dlaczego) chcielibyśmy zmienić?

Co w przypadku, gdy jedno z nas zdecyduje, że nie chce już dłużej pracować lub straci pracę?
Jaki jest nasz stosunek do bezrobocia, urlopów macierzyńskich/tacierzyńskich/wychowawczych? Czy jesteście w stanie partnera wspierać niezależnie od decyzji? Czy większe pieniądze są ważniejsze od satysfakcji z pracy partnera/ki?

Co w przypadku, gdyby jedno z  nas musiało wyjechać do pracy za granicę lub do innego miasta?
To trudne pytanie, ale dotyczy bardzo często pojawiających się sytuacji. Ludzie szukają pracy, zmieniają ją na lepszą, awansują, a co za tym idzie: przeprowadzają się.
Co sądzicie o przeprowadzce do innego miasta? Czy był(a)byś w stanie to zrobić (nawet gdyby było daleko, a miasto nie należałoby do Twoich ulubionych)? Czy zdecydował(a)byś zostawić swoją pracę, aby przenieść się do miejsca, gdzie Twój partner może zarobić znacznie więcej? Czy chciał(a)byś mieszkać za granicą i co mogłoby Ci taką decyzję ułatwić?

Czyja kariera liczy się bardziej?
Najbardziej irytujące z pytań. Chyba żadnego innego tak bardzo nie lubię. No bo jak to tak, ktoś ma być ważniejszy? A jednak...
Czasem zmiana pracy zmusza nas do porzucenia dotychczasowego życia i dotychczasowych zajęć. Co w sytuacji z punktu wyżej: gdy jedno z partnerów dostaje dobrze płatną pracę na drugim końcu Polski lub Europy, a drugie musiałoby zrezygnować ze swojej dotychczasowej kariery? Był(a)byś w stanie zrezygnować lub nakłonić do rezygnacji, dla siebie (i dla Was), partnera/kę?
Planujecie dziecko? Ktoś będzie musiał się nim zająć w pierwszych miesiącach życia. Będzie to mama czy tata? Czy będziesz w stanie zrezygnować tymczasowo z kariery dla dziecka? Na jak długo? Kto potem zajmie się dzieckiem (babcia, opiekunka, żłobek)? A co w sytuacji, gdy opieka do dziecka będzie stanowiła równowartość Twoich zarobków? Będziesz widziała w tym sens? A Twój partner? Jak on to widzi?

środa, 23 lipca 2014

10 miesięcy do ślubu, czyli mam harmonogram :)

wix
10 miesięcy... To niemal tyle samo co 11 i podobnie: jest spokojnie, jest... zbyt spokojnie i leniwie;) Dwunastka była bardziej przerażająca.

Jak moje przygotowania? Ykhm... hm... Straszę mojego PM tym, że będzie musiał dziękować rodzicom, wypowiedzieć słowa przysięgi przy wpatrzonych w niego gościach (przy mnie teraz nie chce, ale twierdzi "Przy księdzu nawet nie będę się opierał." <3). Potrzebuję kogoś równie przerażonego tym (gośćmi) co ja :D
Napisałam wreszcie harmonogram ślubny. Taki po mojemu, z tym co wg mnie najważniejsze do załatwienia. Brakuje w nim szczególików typu: zebrać adresy pod którymi autobus powinien gości odebrać itd. Na to jednak przyjdzie czas w szczegółowych harmonogramach, która pojawią się, gdy będę już doświadczoną niepoprawną :)

Harmonogram ogólny - dla mnie i dla Was :)

Co powinniście zrobić na samym początku?
1. Porozmawiać o dacie ślubu, na początku ze sobą, a potem z rodzicami i teściami podczas wspólnego spotkania.
2. Wybrać datę ślubu i rodzaj ceremonii (to drugie można dość łatwo zawsze zmienić)
3. Określić budżet jakim dysponujecie.
Liczcie się z tym, że jeśli rodzice finansują/współfinansują wesele, to będą się wtrącać, więc już teraz przemyślcie swoją decyzję o pozwoleniu im na ich wkład.
4. Przygotować wstępną liczbę gości (która ułatwi np. poszukiwania sali).
5. Zbierać inspiracje i materiały dotyczące ślubu, pomyśleć o motywie/kolorze przewodnim (im wcześniej to zrobicie, tym mniejszy będziecie mieć problem z wyborem usług).
6. Zainteresowani mogą skorzystać z usług konsultanta ślubnego.

36, 24, 12 miesięcy przed ślubem.
Tyle ile macie i chcecie, zwłaszcza jeśli zależy Wam na dużym wyborze usług i nie chcecie, aby ktokolwiek Was wyprzedził :)
Jak najwcześniej zarezerwujcie:
- salę weselną,
- zespół lub DJa,
- fotografa i kamerzystę,
- innego usługodawcę na którym wyjątkowo Wam zależy.
 12 miesięcy przed dniem ślubu:
- wyślijcie do gości Save the date,
- wybierzcie urząd i/lub parafię (i godzinę ceremonii), zwłaszcza jeśli ślub planujecie w miesiącach letnich w kościołach cieszących się dużą popularnością u Par Młodych.

11-8 miesięcy przed ślubem warto:
- wybrać świadków,
- zamówić samochód do ślubu, 
- zamówić oprawę muzyczną ceremonii,
- zamówić wybrane atrakcje weselne: oświetlenie, candy bar, drink bar, pokaz sztucznych ogni, fotobudkę itd.,
- określić liczbę gości, którzy będą potrzebowali noclegu,
- stworzyć listę prezentów,
- zapisać się na nauki przedmałżeńskie,
- rozpocząć poszukiwania wizażysty i fryzjera,
- zacząć pracę nad figurą i kondycją fizyczną.

7-6 miesięcy przed ślubem warto:
- wybrać suknię ślubną i dodatki,
- wstępnie zorientować się co do wyboru obrączek (można wybrać, ale w przypadku osób będących na dietach odchudzających z zakupem warto poczekać),
- zaplanować podróż poślubną i wziąć urlop (w razie dalekich podróży pamiętać o paszporcie i szczepieniach),
- zapisać się na kurs tańca,
- rozpocząć zabiegi kosmetyczne, wizyty u stomatologa, dermatologa itp.,
- zarezerwować wizytę u fryzjera, wizażysty, stylisty paznokci itp. (w tym również wizytę próbną).

5 miesięcy przed ślubem warto:
- wybrać strój i dodatki dla pana młodego,
- określić ostateczną listę gości,
- zarezerwować noclegi i transport dla gości,
- wybrać i zamówić zaproszenia, winietki, menu, itp.,
- zebrać dane kontaktowe do zapraszanych gości,
- opracować listę utworów weselnych, wybrać utwór na pierwszy taniec,
- rozpocząć naukę pierwszego tańca,
- zamówić oprawę muzyczną ceremonii.

4 miesiące przed ślubem warto:
- zacząć przygotowywać wszystkie niezbędne dokumenty (większość ważna (najczęściej) jest tylko 3 miesiące),
- ustalić wygląd oczepin,
- przygotować się do podróży poślubnej: kupić bilety lotnicze, zarezerwować noclegi itp.,
- dopracować listę prezentów ślubnych,
- przygotować ostateczną listę gości,
- rozpocząć zapraszanie gości.

3 miesiące przed ślubem warto:
- dopełnić formalności w USC i kościele,
- kupić obrączki, oddać je do wygrawerowania,
- rozpocząć spotkania w poradni małżeńskiej,
- dać na zapowiedzi w kościele,
- wybrać upominki dla gości i rodziców,
- wybrać animatorkę zabaw dla dzieci na weselu,
- zaplanować poprawiny (zarezerwować i kupić to co do nich potrzebne),
- zamówić dekoracje i kwiaty do kościoła, sali weselnej, samochodu,
- zrealizować wszystkie wcześniej pominięte punkty.

2 miesiące przed ślubem warto:
- kupić dodatki do narzeczeńskiej, ślubnej, fotobudki,
- potwierdzić terminy u usługodawców,
- zamówić: tort, ciasta, chleb powitalny, alkohol, napoje,
- udać się na degustację i wybrać menu,
- porozmawiać z muzykami o Waszych oczekiwaniach.

1 miesiąc przed ślubem warto:
- ustalić przebieg ceremonii w kościele/USC oraz przyjęcia weselnego,
- dokupić ostatnie dodatki do strojów, 
- udać się na próbną fryzurę i makijaż,
- odebrać obrączki,
- zaplanować wieczór panieński i kawalerski,
- zamówić bukiety dla panny młodej i świadkowej, butonierki dla pana młodego i świadka, kwiaty dla rodziców,
- zweryfikować potwierdzenia obecności od gości,
- zamknąć listę gości.

2 tygodnie przed ślubem warto:
- zaplanować sposób usadzenia gości przy stołach,
- potwierdzić noclegi i transport dla gości,
- przeprowadzić ostatnie poprawki strojów ślubnych,
- przygotować dokładny plan dnia ślubu,
- skontaktować się z usługodawcami i zapoznać ich z planem dnia,
- rozdzielić zadania dla osób, które mają Wam w tym dniu pomagać.

Tydzień przed ślubem warto:
- uiścić opłaty związane z ceremonią,
- ostatecznie potwierdzić wygląd dekoracji,
- omówić z księdzem i menadżerem sali wygląd ceremonii i wesela,
- wysłać pana młodego do fryzjera,
- przygotować niezbędnik dla Pary Młodej i dla gości: nitki, igły, chusteczki, tabletki przeciwbólowe, rajstopy itp.
- uregulować należności,
- śledzić prognozy pogody :)

Dwa dni przed ślubem warto:
- potwierdzić godziny odbioru kwiatów, wizyt u fryzjera i makijażystki, itp.,
- przeanalizować plan dnia ślubu,
- dostarczyć na salę winietki i plan rozsadzenia oraz inne wymagane rzeczy (chleb powitalny, kieliszki, itd.),
- przygotować suknię ślubną i dodatki,
- przygotować strój na przebranie,
- przeprowadzić próbę ceremonii,
- zrobić manicure i pedicure.

Dzień przed ślubem:
Dokończcie błyskawicznie rzeczy z punktu wyżej (zwłaszcza te, które wymagają zrobienia dzień przed i nie da się ich zrobić wcześniej), a potem wyjeździe gdzieś poza miejsce wesela i odpocznijcie :) Koniecznie idźcie wcześniej spać.

W dzień ślubu warto:
- zjeść śniadanie, wziąć prysznic,
- spokojnie realizować plan dnia (odebrać kwiaty, dekoracje samochodu, udać się do fryzjera i makijażystki, nie zapomnieć o dokumentach, skontrolować stan przygotowań narzeczonego) :)

Po ślubie warto:
- wysłać podziękowania dla gości,
- załatwić poślubne formalności (wymiana dokumentów, zapłaty za usługi).

Wszelkie uwagi do harmonogramu mile widziane :)

wtorek, 22 lipca 2014

Pomysł na zdjęcie ślubne: drużbowie

Pamiętacie, że uwielbiam zdjęcia grupowe? Dziś nie pozwolę Wam o tym zapomnieć:)

Czasem (dobra: zawsze) myślę, że takie zdjęcia na moim weselu (czyt. weselu, nie ślubie) dałyby mi o wiele więcej frajdy niż te na których byłabym tylko ja z PM. Bo dwoje ludzi, w przeciwieństwie do całej bandy, to nuda.
Powiem Wam coś w tajemnicy: mam już pomysł na ulubione zdjęcie z wesela (choć może przeniosę je na wieczór panieński). Po podpowiedzi w nawiasie oczywistym jest, że nie ma tam miejsca nawet dla PM :P

Wcześniejsze "zdjęciowe" wpisy: 
Pomysł na zdjęcie ślubne: z gośćmi i drużbami
Pomysł na zdjęcie ślubne: K jak kobiety!

coachingmariage

topweddingsites

aweddingplanningblog

jkoephoto.bigfolioblog

sojustmethen

fashionore

designbolts

todanoiva

bellethemagazine

xipa

sittinginatreedesign

myngocpierre

cintai

braxtonisblue

happyendingsbcn