piątek, 28 listopada 2014

Rodzice i rodzina pochodzenia, czyli o czym rozmawiać przed ślubem

somethingborrowedpdx
Wchodząc w związek małżeński zyskujemy aż dwie nowe rodziny: swoją z partnerem i jego rodzinę pochodzenia. Podobno od nadmiaru głowa nie boli, ale tym sposobem, zamiast jednej, mamy aż trzy rodziny, których potrzeby i oczekiwania musimy ze sobą pogodzić.

Na nasze stosunki i kontakty z rodzinami pochodzenia będą miały wpływ różne czynniki: to gdzie i czy z kimś mieszkamy, jak często odwiedzamy rodziców i teściów, jakie są oczekiwania i wyobrażenia naszych rodzin, wg jakich wzorców relacji z rodzinami pochodzenia zostaliśmy wychowani.

Nie ma tu znaczenia to czy czujemy się rodziną z teściami. Wiele osób broni się przed stwierdzeniem, że teściowie to dla nich nowi rodzice i powinni utrzymywać z nimi bliższe relacje. Warto jednak pamiętać i mieć na uwadze to, że teściowie zawsze będą najbliższą rodziną dla naszego partnera i dla naszych potencjalnych dzieci. I o relacje z nimi warto dbać.

Jakie kwestie związane z relacjami z naszymi rodzinami warto omówić?

Nasz osobisty stosunek do rodziców i teściów. To miejsce na określenie tego jak blisko jesteśmy związani z rodzicami. Co nam ułatwia kontakty, czy coś w nich przeszkadza, jak wyobrażamy sobie nasze relacje z nimi po ślubie. Jak często chcemy z nimi się kontaktować, choćby telefonicznie. Podobnie możemy rozmawiać o teściach, jeśli znamy ich wystarczająco dobrze. 

Potrzeby wizyt . Jak często chcielibyśmy odwiedzać rodziców i teściów? Gdzie podczas takich wizyt chcielibyśmy jadać obiady, nocować i co uważamy za sprawiedliwy podział. Gdzie spędzamy weekendy lub wakacje, u rodziców (których?) czy może na samodzielnie zorganizowanych wypadach? Czy nasza potrzeba wizyt jest podoba? Co jeśli jedno z nas chciałoby rodziców odwiedzać znacznie częściej niż drugie? Jak wyglądałyby takie, pojedyncze, wizyty?
Warto zwrócić też uwagę na tę kwestię z innej strony. Jak często chcielibyśmy być przez rodziców odwiedzani? Gdzie widzimy granice między miłymi spotkaniami, a natrętnym odwiedzaniem? Kto, w razie potrzeby, z rodzicami na ten temat będzie rozmawiał?

Święta. Dość trudny temat, bo od pewnego momentu w życiu musimy nasze świąteczne dni podzielić na pół, czasem ograniczyć kontakty ze swoją rodziną. Konieczna jest więc rozmowa o tym jak wyobrażamy sobie wspólnie spędzane święta, czy zawsze jeździmy do rodziców, kiedy jedziemy do których (zwłaszcza jeśli jedni mieszkają daleko od drugich), jak w naszych rodzinach pochodzenia wyglądają tradycyjne święta, które ich spędzanie jest bliższe naszemu podejściu.
  
Ingerencja rodziny w nasz związek i wychowanie dzieci. Czy i jakim rodzajem autorytetu są dla nas rodzice bądź teściowie? Czy chcemy jakieś stosowane przez nich metody wprowadzać w nasze życie, a może którychś z nich chcemy uniknąć? Czy i na ile pozwolimy im ingerować w nasz związek? Czy pozwolimy im mieć wpływ na nasz ślub i wesele, miejsce zamieszkania, prowadzenie domu, posiadanie dzieci czy późniejsze ich wychowanie. Gdzie widzimy granice? Jak poradzimy sobie z natrętnymi rodzicami/teściami?
Pamiętajcie, że to na ile rodzice będą chcieli ingerować w nasz związek widać już podczas planowania wesela. To pierwszy etap związku w którym możemy sprawdzić podejście rodziców i swoje reakcje na nie.

Potrzeba pomocy.
Co w sytuacji w której będziemy potrzebowali pomocy od rodziców? Czy bylibyśmy w stanie prosić i przyjąć pomoc finansową? Czy chcielibyśmy, aby mama/teściowa zamieszkała z nami i opiekowała się naszymi dziećmi? Czy nie przeszkadzałaby nam jej stała obecność w naszym domu? Jak duża jest nasza potrzeba niezależności od rodziców?
Co w sytuacji, gdyby jedni z rodziców, potrzebowali opieki? Bylibyśmy w stanie z nimi zamieszkać, wziąć ich pod swój dach czy szukalibyśmy inny rozwiązań? Jakich?

środa, 26 listopada 2014

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Magdalena

Historia Magdaleny:

Przesyłam zdjęcia z fantastycznego dnia, jakim był nasz ślub.
Wszystko co zostało zaplanowane, udało się w 100%.


Dlaczego ten dzień był dla nas najpiękniejszy? Bo był w 100% nasz, taki, jak tego chcieliśmy. Kolorystyka, goście, piękne otoczenie przyrodą, cudowna wrześniowa pogoda. Najbardziej nietypowe było to, że w tym dniu towarzyszyło nam bardzo dużo koloru niebieskiego. Nietypowe mamy również obrączki - tytanowe, z wewnętrznym grawerem zaanodowanym na niebiesko.

Moje rady dla Panien Młodych? Nie stresować się, a jeśli chcecie by ten dzień był dokładnie taki, jak tego sobie życzycie, zacznijcie przygotowania na tyle wcześnie, by ze spokojem dopiąć wszystko na ostatni guzik. Najważniejsze jest jednak to, żebyście były absolutnie pewne, że ten mężczyzna który stoi u Waszego boku, będzie Was kochał, wspierał i szanował przez całe życie, z wzajemnością z Waszej strony.















Zdjęcia: Ewa Łazicka

Kilka zdań od NPM:
Kto nie domyśla się co na tych zdjęciach podoba mi się najbardziej, ten prawdopodobnie albo nieuważnie, albo od niedawna czyta bloga ;) Sukienka, a jeszcze dokładniej: ta podszewka! Uwielbiam suknie z takimi podszewkami i sama żałuję, że podczas ślub i wesela nie można mieć kilku sukienek ;)
Równie pięknie wyglądają ubrane na niebiesko dziewczyny (siedząca po prawej stronie Panna Młodej ma cudowną sukienkę!), podobnie, a jednak inaczej. Doskonale do siebie pasują, a to nieczęsto na ślubach się zdarza (jeśli nie mamy sklonowanych sukienek).
I popieram Magdalenę w tym, że zawsze warto wcześniej zacząć przygotowania, tak dla świętego spokoju w ostatnim miesiącu ;)

wtorek, 25 listopada 2014

Czy mówić gościom jak powinni ubrać się na wesele?

viva-tv
Przyjrzyjcie się uważnie temu zdjęciu. Co najbardziej Wam się w nim podoba? Wszystkie media ślubne zachwycały się dość nietypowymi kreacjami Solange, a moją uwagę przykuło coś innego. Wszystkie osoby stojące obok lub za piosenkarką i ich stroje. Moja pierwsze myśl brzmiała: "Mieć tak ubranych gości - marzenie.". Nie chodziło mi tu o rewelacyjne dopasowanie koloru do karnacji, o supermodne i nietypowe ubrania, ale o fakt, że wszystkie kobiety ze zdjęcia wyglądają jak modelki prezentujące jedną, spójną kolekcję.Nie ma tu przypadkowych strojów, tu wszystko do siebie niesamowicie pasuje i doskonale ze sobą współgra.

Ci idealnie ubrani goście skłonili mnie do zadania sobie pytania o to "Czy mówić gościom jak powinni ubrać się na wesele?". Czy można zostać reżyserem swojego ślubu do tego stopnia, że zdecyduje się także o kreacjach gości?

I wiecie co? Według mnie można.

Na sporej cześć wesel dzieje się to już teraz. W dość nieśmiały i niewinny sposób, bo do konkretnych stylizacji zmuszane są jedynie druhny. Z jednej strony to osoby bliskie Pannie Młodej, które w tym dniu zostają wyróżnione. Z drugiej: mają mieć podobne kolory lub kroje sukienek, grające ze sobą dodatki i być ozdobą przyjęcia. Dokładnie tak samo jak goście ze zdjęcia :)

Myślę, że nie o wszystkim trzeba gościom mówić. To, że są mniej i bardziej właściwe w tym dniu kolory i kroje sukienek powinno być dla gości oczywistością. Podczas zapraszania na ślub to najczęściej goście są zainteresowani tym jak będzie wyglądało przyjęcie weselne i to doskonały moment na to, aby o swoich planach i wyglądzie opowiedzieć.

Coraz częściej organizowane są, także w Polsce, śluby, które wręcz wymagają poinformowania gości o tym jak będzie wyglądało wesele, Para Młoda i jaki strój byłby dla gości najodpowiedniejszy.
Nietypowy strój Pary Młodej?
Coś co koniecznie trzeba zaznaczyć przy zapraszaniu gości. Jeśli zamiast białej sukni będzie czerwona, a Pan Młody zamiast smokingu wyskoczy w dżinsach i szelkach, to goście powinni mieć tego świadomość. Wiedza na ten temat pozwoli ubrać im się odpowiednio do okoliczności i Parze Młodej uniknąć innych dziewczyn w białych kreacjach czy panów w eleganckich garniturach.
Nietaktem jest, gdy mając świadomość (lub niechęć do jej posiadania) tego jak będzie wyglądała Panna Młoda ubieramy się w kolory i kroje stereotypowo kojarzone z wyglądem Panny Młodej lub jej osobistą wizją swojego wyglądu. Identycznie wygląda sytuacja w przypadku stroju Pana Młodego.

Nietypowe wesele?
W dzień? W formie plenerowego pikniku, z wyjątkowo mocno określonym tematem... Jeśli planujemy coś nietypowego koniecznie poinformujmy gości o tym jaki strój w tym dniu będzie odpowiedni. Nie chcemy przecież, aby po zielonej trawce musiała dreptać pani w szpilkach na gigantycznym obcasie i w eleganckiej, weselnej kreacji.

Czy są inne sytuacje pozwalające nam na informowanie gości o naszych oczekiwań co do ich stroju?
Są, potrzebujemy do tego jedynie odwagi i otwartej na nowości rodziny. Zdecydowanie najlepiej takie pomysły sprawdzą się na małych przyjęciach, z gośćmi, którzy doskonale się znają.
Pamiętajcie, że do pomysłu na "ubrania z jednej kolekcji" nie musicie przekonywać każdej osoby z listy gości. Może być to wyróżnienie konkretnej grupy i pokazanie, że to najbliżsi i najważniejsi dla Was ludzie w tym dniu. Wystarczy najbliższa rodzina: mama, babcia, chrzestna, siostry. Mogą to być jednie kobiety, może być rodzina bez podziału na płeć. Zorganizowanie jednej krawcowej dla mieszkających blisko siebie osób również nie będzie wielkim problemem. No i zawsze... pozostają Wam do kompletu druhny :)

Czy to niegrzeczne? Dokładnie tak samo "brzydkie" jak proszenie o pieniądze na prezent ;) I odpowiadam tak samo: jeśli czegoś chcesz, uważasz, że warto, to o tym mów :)

poniedziałek, 24 listopada 2014

6 miesięcy do ślubu, czyli... czas odpocząć ;)

nationaltravel
A dokładniej... Sześć miesięcy minus jeden dzień ;) Czy to ten moment w którym normalni ludzie panikują? Intensywnie szukają tego czego im brakuje, z podekscytowaniem lub zniecierpliwieniem ("Niech to się wreszcie skończy.") czekają na ten dzień. Ja mam inaczej... Od prawie miesiąca nie robię nic. Odpoczywam.

Myślenie o czymś, co nie jest nadrzędnym celem życia czy wyjątkowym marzeniem, przez ponad rok może być męczące. Tak męczące, że nie dziwię się, że dawno temu ktoś wpadł na to, że Parze Młodej należny się po tym (miesięczna) podróż poślubna ;)

Prawdopodobnie mogłabym w tym miejscu powtórzyć wszystko to co w "A kiedy spadam... udaję, że lecę! Pierwszy rok NPM!". Dodać, że tylko nic-nie-robienie pomaga mi zapomnieć, że nie będzie na ślubie i weselu kogoś ważnego (i to więcej niż jednej osoby), a lista gości mnie przeraża (cóż, nie każdy wybór zależy ode mnie).
 
Od początku listopada nie zrobiłam nic z myślą o swoim ślubie. Dużo lepiej myśli mi się o ślubach i weselach ogólnie, więc przez ostatni miesiąc podróżowałam po Polsce i odwiedzałam Targi Ślubne. Wchodząc jak każda Panna Młoda, ale szukając czegoś z nastawieniem osoby, która nie traktuje tematu osobiście i z presją, a bardziej jako pracę. I to mi się podobało :) To dobry znak na przyszłość.

Wiecie jak wygląda moja wizyta na Targach? To sama zabawa ;) Chodzę anonimowo i ściemniam wystawcom, aby przykuć ich uwagę, że ślub biorę jakiś rok później. Tym sposobem mam okazję do doskonałego sprawdzenia jak firmy traktują swoich potencjalnych klientów.
Wczoraj, wyjątkowo, byliśmy z PM razem we Wrocławiu. I ludzie spojrzeli na nas jak na kosmitów słysząc nasz dialog przy wejściu:
[PM] To ja mam zapłacić?
[NPM] Tak, ja Ci wyśle w domu przelew za mój bilet.
Bez jednej głowy, jednego serca i jednego konta ;)

Odpoczywam, więc mam niewiele do napisania ;)

czwartek, 20 listopada 2014

Atelier Antonio Riva, czyli o tym, że istnieją doskonała suknie ślubne

"Będę miała krótką sukienkę.", "Krótka jest lekka, dziewczęca, niezobowiązująca.", "Nie ma mowy o nadmiarze elegancji, będę się przed tym zapierać rękami i nogami.". Tak, to ja. A teraz powiem Wam, że istnieją suknie ślubne, w większości długie i typowo balowe, które mogłabym na sobie mieć w dniu ślubu. Gdyby Św. Mikołaj podrzucił mi taką suknię pod poduszkę, to zapewne, po 2 minutach wahania, skakałabym z radości ;)

Jeśli ktoś mnie pyta co podoba mi się w sukniach ślubnych, to odpowiem, że... Nie koronki, proste, nie błyszczącemu materiały. Ogromne kwiaty, asymetria, ale taka, której w modzie ślubnej jest niewiele. Jeśli nie lekkość i zwiewność, to minimalizm, surowość i prostota. Ile z tego mają prezentowane niżej suknie? Dużo, wręcz za dużo ;)

Prezentowane suknie pochodzą z kolekcji (2014 i 2015) włoskiego atelier Antonio Riva i... wyglądają obłędnie. Są proste, eleganckie i wyjątkowo efektowne. Prawdopodobnie to najpiękniejsze długie suknie jakie widziałam w życiu (zwłaszcza 1, 4 i 8)... Troszkę tylko za mało rustykalne ;)











Zdjęcia: Atelier Antonio Riva

środa, 19 listopada 2014

TOP 5 Prezentów na wieczór panieński

facebook i pinterest
Co kupić przyszłej Pannie Młodej na prezent? Co wybrać jeśli nie chcemy, aby były to prezenty przypominające te urodzinowe i świąteczne (takie lubię najbardziej!), aby nie były niesmaczne (bez penisów, kajdanek z futerkiem czy Kamasutry, którą sporo par posiada!) i były dla konkretnej osoby, a nie dla jej stereotypowych ról w przyszłości (żadnych bucików dla dzieci i wałków do bicia męża)? Oto moja, dość sztywna jak na tradycyjne wieczory panieńskie, lista ;)

Dlaczego, na wstępie, odrzuciłam najpopularniejsze pomysły? Z prostego powodu: podarki powinny być dobrze wykonane (seks gadżety nigdy nie są), powinny trafiać w gust obdarowanej i być prezentem dla niej, nie dla innych (czyt. męża czy dzieci). Jestem zdania, że nawet dziewczynie w ciąży nie daje się prezentów dla dziecka. To nie to święto!

Jaki jest najlepszy prezent? Praktyczny. Jeśli nasza Panna Młoda nie ma hopla na punkcie niespodzianek i ma praktyczne podejście do rzeczywistości proponuję ją zapytać o co co chciałby dostać lub czego, w przygotowaniach do ślubu i okresu po, jej brakuje. Często okazuje się, że taką osobę o wiele bardziej ucieszą kolczyki do sukni ślubnej, konkretna bielizna na noc poślubną czy seria zabiegów u kosmetyczki przed ślubem. 

TOP 5 prezentów na wieczór panieński

1. Słoik z życzeniami lub dobrymi radami
O takim słoiku pisałam we wpisie o tanich pomysłach na prezent. To pomysł idealny także na wieczór panieński, spersonalizowany i bardzo osobisty. Wymaga pracy i włożenia w niego kawałka serca. Mnie ucieszyłby tysiąc razy bardziej niż zamówione w pośpiechu gadżety ;) 

2. Tematyczny t-shirt
Muszę przyznać, że koszulki to jedyne miejsce w którym akceptuję "zabawne" teksty. Ta dla Panny Młodej może być związana nie tylko z rolą Panny Młodej/Żony, ale także z seksem ("Lubię kwiatki, ale wolę orgazm" uwielbiam).

3. Sesja buduarowa
Jeśli Panna Młoda nie należy do nieśmiałych, a jej koleżanki upierają się przy pomyśle związanym z erotyką, to nie ma lepszego prezentu niż sesja buduarowa. To rewelacyjna pamiątka dla samej bohaterki dnia, ale także dla jej przyszłego męża. Sama na "stare lata" chętnie bym takie zdjęcia oglądała i chwaliła się wnukom (tu przypomina mi się scena z Titanica ;)).

4. Karnet do spa, na siłownie, taniec, pole dance
Aby być piękną w łóżku... ;) Ja nadal jestem nakręcona na pole dance i dla mnie to numer jeden z całej listy. Każda świadkowa i jej drużyna powinny doskonale wiedzieć czy któraś z tych alternatyw przypadnie Pannie Młodej do gustu i co ze spokojem mogą wybrać jako prezent.

5. Bielizna albo...?
Najpopularniejszy prezent, uparcie wymieniany przez wszystkie kobiety obecne na wieczorach panieńskich, więc nie mogę go pominąć.
Jestem zdania, że bielizna może być świetnym pomysłem, jeśli zostanie spełnionych kilka warunków:
1) Kupimy elegancką, zmysłową bieliznę. Nie tandetną, zabawną i jednorazową. Jeśli na prezent składa się kilkanaście osób, to warto aby była ona z najwyższej półki, taka na którą Panna Młoda nie może sobie pozwolić.
2) Doskonale znamy rozmiar. Nie sprawdzony na wygrzebanym z szafki staniku przypadkowej firmy, ale potwierdzony w szczerej rozmowie z Panną Młodą.
3) Wiemy, że mamy błogosławieństwo od Panny Młodej i możemy sobie na taki zakup pozwolić.
Do tradycyjnego zestawu biustonosz + figi/stringi/szorty lub koszulki nocnej można dokupić: pończochy i pas, gustowny szlafrok lub podwiązkę (w niektórych rejonach Polski to świadkowa kupuje podwiązkę).
Bieliznę zawsze można zastąpić kupnem czegoś co wyda nam się bardziej uniwersalne i  bezpieczniejsze: zestawem soli do kąpieli, olejkami do masażu czy świeczkami zapachowymi.

Dziewczyny, a co Wy chciałybyście dostać podczas Wieczoru Panieńskiego?
Wasze pomysły będą świetna listą inspiracji na zatroskanych świadkowych i druhen ;)

wtorek, 18 listopada 2014

ZRÓBMY COŚ FAJNEGO

Zamiast konkursów i cukierków z okazji wczorajszych urodzin NPM mam dla Was... propozycję. Wspominałam Wam, że jestem zakochana w Szlachetna PACZKA. Byłam, jestem, będę... wolontariuszem, darczyńcą, asystentem i specjalistą do... różnych spraw ;)

Kilka dni temu podczas wizyty, jako wolontariusz towarzyszący, byłam z koleżanką u jednej z rodzin, która zostanie włączona do projektu. To rodzina ze sporą gromadką dzieci, które mnie zachwyciły i którym chciałabym jako darczyńca pomóc.


Zazwyczaj robiłam to prywatnie, razem z grupą znajomych osób. Jakiś czas temu wpadłam na pomysł zrobienia tego inaczej. Wciągnięcia w moją ulubioną formę pomocy ludzi z bloga. Panny Młode (niezależnie od tego z jakim stażem), ich partnerów, branże ślubną, pozostałych czytelników.
Nie mam bladego pojęcia z jakim odzewem się to spotka, więc chciałabym to teraz sprawdzić. Proszę, aby wszyscy którzy chcieliby się zaangażować odezwali się pod wpisem lub w wiadomości prywatnej ;)


Jak można pomóc?
Osoby spoza Wrocławia: pomoc finansowa.
Wrocław: pomoc finansowa, wsparcie logistyczne, organizacyjne, a także pomijając robienie Paczki: można pomóc dekorować magazyn, podrzucić ciasta i słodycze, którymi częstowani są w magazynie darczyńcy przywożący paczki lub robić pamiątkowe zdjęcia:)

poniedziałek, 17 listopada 2014

A kiedy spadam... udaję, że lecę! Pierwszy rok NPM!

tuoabito
Planowałam ten wpis podzielić na dwie części: o blogu miało być wesoło i profesjonalnie, o mnie miało być marudnie i płaczliwie. Miało być o tym co boli mnie najbardziej i co podcina mi skrzydła (troszkę jak tu). Potem wpadłam na pomysł podziękowania kilku osobom, ale po namyśle stwierdziłam, że jeśli nie dostaje Oscara, to nie dziękuję ;) I na końcu przypomniały mi się słowa: "A kiedy spadam... udaję, że lecę!". Więc lecę...

Dawno, dawno temu, bo w lipcu, dostałam od pewnej M emaila zatytułowanego "też jestem... niepoprawna!". Jak się domyślacie, email musiał mieć niezwykłą treść, skoro o nim dziś, w rocznicę utworzenie NPM, wspominam. M pisała mi o swoim podejściu do ślubu, o ślubie jednej z bliskich jej osób i w finale o swoich przygotowaniach... Niby tak jak wszyscy, a jednak inaczej. Bo M nie chodziło o to jak bardzo jej pomysł odbiega od tradycji, jak niezwykle nietypowy i oryginalny jest, ale o to jak bardzo ten pomysł jest nieakceptowany przez innych ludzi. Ile przykrych komentarzy, nieprzyjemnego zdziwienia, niezrozumienia i wręcz nietolerancji wywołuje. No bo jak można tak... inaczej?


"Takie niestandardowe podejście nie jest szanowane ani przez najbliższych, ani przez znajomych... i to mnie boli najbardziej. Jest to ważny dzień w moim życiu, a inni nie potrafią nawet przemilczeć faktu, że chcemy, aby byli jego częścią..."

Kto wie jak trudno być Niepoprawnym? Kto choć raz musiał powtarzać wszystkim dookoła "Nie, nie będę robić tak jak wszyscy, zrobię to po swojemu."? Ja się chyba nauczyłam odmawiając picia alkoholu i teraz wręcz mnie skręca na myśl, że miałabym robić coś niezgodnie ze sobą.
W przeciągu ostatniego tygodnia kilka razy usłyszałam: "Ale jak to? To bez sensu...", "I tak nie będzie Ci się to wesele podobało. I tak inni zrobią coś po swojemu.", z ironią "Myślisz, że wprowadzisz coś nietypowego?", "Po co to oglądasz, skoro i tak nie będziesz tego miała?"... To tylko kilka, ocenzurowanych, cytatów. Jak widać to był wyjątkowo ciężki tydzień, zwłaszcza, że słyszałam to od bardzo bliskich osób...

I muszę dziś wyjątkowo mocno zgodzić się z M. Bo nie jest dobrze, gdy goście zamiast cieszyć się z zaproszenia mówią, że im taki pomysł na wesele się nie podoba. Jakim prawem? Inny gust, inne oczekiwania? To za mało, aby zabierać się za krytykowanie czyichś pomysłów i czyjegoś, długimi miesiącami planowanego, dnia. Bo nie jest dobrze, gdy słyszy się "Odpuść, daj się szantażować." (to nie jest to co ktoś mówi, to jest to co ja słyszę :P). Szantaż to szantaż - jeśli ktoś mówi "Nie przyjdę na wesele.", "Wpędzisz mnie tym do grobu", to jest to szantaż. Bo jest tragikomicznie, gdy osoba lecząca ból głowy spacerem, przed spotkaniami z innymi myśli o tym, że może powinna udać się do apteki po tabletki na uspokojenie... ;)

Bardzo... Troszkę... Albo po prostu trudno być "Niepoprawnym" w rozumieniu innych ludzi. Bo sami w głowie nigdy nie damy sobie takie etykietki, dla nas wszystko to jest normalne. Dziwne i niepoprawne jest dla innych, czasem bliskich, tych, którzy nie patrzą na świat naszymi oczami.

Dziś, z okazji roczku NPM :) i jednocześnie święta każdej Niepoprawnej Panny Młodej chciałam napisać Wam o tym, że nie jest łatwo myśleć inaczej niż reszta. Są osoby, którym ze względu na specyficzne otoczenie jest dziesięć razy trudniej. Doskonale rozumiem jak może takiej NPM łamać się serce, gdy jej mama płacze na widok jej sukienki i nie są to łzy filmowego wzruszenia. Gdy ojciec odmawia jej poprowadzenia "w tym paskudztwie" do ołtarza... I doskonale wiem jak niedobrze (dosłownie) robi się na myśl "A może odpuszczę i zrobię to tak, aby inni się cieszyli.". Więc... Odwagi dziewczyny! Wytrwałości! Siły! Poczucia, że wiecie co robicie, że warto przez największe W. I przynajmniej jednej osoby, która Was doskonale zrozumie i poprze. A na samym końcu, w tym dniu, całej zachwyconej Waszym dniem sali, albo przynajmniej... zachwytu w oczach Waszej dwójki. Wiem, że nie będzie łatwo, ale ciągle myślę, że warto i szalenie mocno trzymam kciuki! 

Jak się czuję po roku? Tak jakbym zatoczyła koło i wróciła do punktu wyjścia. Nadal nieoswojona, nadal dzika i nadal niepoprawna ;)

Zaciskam zęby, spadam i udaję, że lecę... A nawet więcej: ja w to wierze!

piątek, 14 listopada 2014

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Magdalena

Historia Magdaleny:

Co według mnie było nietypowe? 
Suknia. Zdecydowałam się na uszycie sukni z własnego projektu. Po przymierzeniu wielu sukien, połączyłam dwa modele i zrobiłam cenowe rozeznanie w salonach oraz wśród krawcowych. W końcu znalazłam panią Monikę, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Miałam około 7 przymiarek, w czasie których omawiałyśmy niemalże każdy centymetr mojej sukni. Ona po prostu nie mogła się nie udać! Pani Monika dbała o każdy najmniejszy detal, słuchała moich uwag i nanosiła poprawki. Przy tym miała mnóstwo ciekawych pomysłów. Szycie wyszło zdecydowanie taniej niż kupno lub wypożyczenie sukni z salonu. Ostatecznie suknia wyszła nietypowo, czyli tak jak chciałam. Była to biała hiszpanka z fioletowymi dodatkami. Fioletowy był pas, wiązanie z tyłu, fascynator na głowie oraz moje buty. Co więcej, suknia była trzyczęściowa. Odpinany był tren (nie musiałam się więc martwić o ciągłe podwiązywanie go na weselu) oraz mogłam zdjąć przód sukni, w ten sposób, że po odpięciu zostawała ona z przodu krótka, a z tyłu długa. Początkowo chciałam mieć możliwość całkowitego odpięcia sukni, tak by pozostać w krótkiej na części wesela, jednak po przymierzeniu tego typu modeli, okazało się, że ze względu na mój niski wzrost, wyglądałabym baaardzo skromnie, skromniej niż gość weselny. Suknia z przodu krótka, a z tyłu długa, była bardzo wygodna i wyglądała efektownie.
Pierwszy taniec. Z moim obecnym mężem uwielbiamy tańczyć. Niecały rok przed ślubem postanowiliśmy się zapisać wspólnie na kurs tańca towarzyskiego. Z czasem mieliśmy mnóstwo pomysłów na choreografię. Chcieliśmy uniknąć typowego walca, zatańczyliśmy więc tango, rock’n’rolla oraz cha-chę, przed którą odpinałam część sukni. Efekt można zobaczyć tutaj: klik.
Sala. Nie jesteśmy fanami balonów, dekoracji z obrączek i gołębi. Udało nam się znaleźć bardzo elegancką, klasyczną salę w bieli, szarościach, czerni i srebrze, w której mogliśmy wybrać dowolne dekoracje kwiatowe. Postawiliśmy na wysokie wazony z kulami różowych kwiatów, które ożywiły wnętrza. Goście siedzieli przy okrągłych stołach, na których stały jedynie napoje oraz do których kelnerzy serwowali ciepłe posiłki. Zimna płyta, wiejski stół oraz słodki bufet znajdowały się w osobnej sali barowej. Mieliśmy także osobne sale do tańczenia i do jedzenia. Pomimo naszych wielu obaw i wątpliwości, a także bardzo przywiązanej do tradycyjnych wesel rodziny męża, wszystkie rozwiązania sprawdziły się znakomicie. Przy okrągłych stołach goście mieli dużo miejsca i mogli rozmawiać jednocześnie z ok. 10 osobami. Każdy też chętnie korzystał z bufetu oraz wychodził na parkiet.
Przewodnik weselny. Długo się zastanawialiśmy nad upominkami dla gości i w końcu zdecydowaliśmy się na przygotowanie gazetek – przewodników weselnych. Umieściliśmy tam krótki list z podziękowaniem za przybycie, historię naszej znajomości, menu, zabawne opisy nas samych oraz przyśpiewki weselne (rodzina męża uwielbia śpiewać). Jednak serca gości podbiły krótkie opisy, które były zabawną i miłą charakterystyką każdej zaproszonej osoby. Opisaliśmy prawie 100 osób, a opisy uporządkowaliśmy wg stolików. Osoby, które razem siedziały od razu miały temat do rozmowy. Przykładowo podaję opis mojej babci: 
Krystyna – babcia Panny Młodej, która na wycieczce z Magdaleną kupowała koniak na legitymację rencistki i podrywała młodych chłopaków w Zakopanem”.
Taniec z gośćmi. Jedną z zaproszonych osób była moja koleżanka, która jest instruktorką tańca. Poprosiliśmy ją o przygotowanie zabawnego układu tanecznego, który zatańczymy z częścią gości na weselu. W przygotowania zaangażowały się w sumie moje cztery koleżanki, pan młody i ja. Wspólnie zatańczyliśmy układ, który w czasie wesela zaprezentowaliśmy pozostałym gościom: klik.
Pokaz slajdów. Temat naszego wesela był w dużej mierze związany z fotografią, którą oboje lubimy. Zeskanowaliśmy kilkaset zdjęć naszej rodziny i znajomych, które były zaproszone na wesele. Były to zdjęcia z dzieciństwa, uroczystości rodzinnych, wiele z nich miało kilkadziesiąt lat. W czasie wesela w tle włączyliśmy pokaz slajdów, który był świetną atrakcją. Każdy gość mógł sobie przypomnieć ważne, zabawne chwile i sytuacje ze swojego życia. Poza tym przygotowaliśmy plakat, na którym także znalazły się zdjęcia każdego gościa.
Księga gości – polaroid. W czasie wesela robiliśmy sobie zdjęcia z gośćmi polaroidem, które następnie wkładaliśmy do księgi gości razem z życzeniami.
Koszyczek ratunkowy. W toalecie damskiej ustawiliśmy koszyczek z kosmetykami, igłami, nitkami, rajstopami itp. Choć staje się w Polsce coraz popularniejszy wiele osób zobaczyło go na naszym weselu po raz pierwszy.
Podziękowanie dla rodziców. Tu też trzymaliśmy się fotograficznej tematyki naszego wesela. Po pierwsze, przygotowaliśmy samodzielnie krótki, zabawny pokaz slajdów – ze zdjęciami z naszego dzieciństwa. Po drugie, daliśmy rodzicom bardzo popularne ostatnio fotoalbumy z naszymi zdjęciami. Na prezentacji i w albumach znalazły się zdjęcia prezentujące trend „Back to the future” (odtworzyliśmy nasze zdjęcia z dzieciństwa). Po trzecie, napisaliśmy  odręcznie na pachnącej papeterii listy do rodziców, które wzruszyły ich do łez, i którymi chwalili się przed rodziną.
Tort. Nietypowy, bo czarny. Nasza sala sama zamawiała tort z konkretnej cukierni w Szczecinie. My, mogliśmy wybrać dowolny smak. Po prawie rocznej degustacji wybraliśmy tort tiramisu w czekoladzie, który dzięki kawowemu posmakowi był idealny na upalny dzień.
Kącik dla dzieci. Dla każdego dziecka na weselu przygotowaliśmy książeczkę z kolorowankami i zadaniami o tematyce ślubnej. W kąciku znalazły się kredki i puzzle, a na koniec każdy szkrab otrzymał od nas bańki mydlane.
Obrączki. Moja obrączka została dopasowana do pierścionka zaręczynowego, który wygląda bardzo nietypowo. Ma rubiny i takie same kamienie znalazły się w obrączce. Obrączki były niesione w kościele przez dzieci – dziewczynka niosła poduszeczkę, a chłopiec napis: „Nadchodzi Para Młoda”.
Zaproszenia. One także nawiązywały do tematu wesela. Były formatu zdjęcia i wydrukowaliśmy je na papierze fotograficznym. Przypominały klatkę zdjęciową. Poza tym do każdego zaproszenia dodawaliśmy zdjęcie – nasze lub nas z zapraszaną osobą.
Podziękowanie dla świadków. Przygotowaliśmy osobiste prezenty (np. świadkowa otrzymała album ze wspólnymi zdjęciami z dzieciństwa), a następnie tańczyliśmy razem do piosenki z serialu „Przyjaciele” „I’ll be there for you”.
Prezenty imieninowe.W dzień naszego ślubu wypadały imieniny Anny. Każdej Annie wręczyliśmy robione przez Pana Młodego nalewki i zadedykowaliśmy im piosenkę Anny Jantar.
Zdjęcia z przyjaciółkami. Nie miałam druhen, ale na wesele zaprosiłam moje przyjaciółkami, z którymi zrobiłam sobie zdjęcie – każda z nich trzyma kartkę z napisem, skąd mnie zna.
Znajomi, rodzina, samodzielność. O wiele rzeczy poprosiliśmy naszych bliskich. Mama Pana Młodego robiła dekoracje samochodu i kościoła, moja ciocia mnie czesała, koleżanka malowała, inna robiła dekoracje, ślubu udzielał nam zaprzyjaźniony ksiądz, a ministrantem była osoba z rodziny. Sami zrobiliśmy część ozdób i projekt zaproszeń, sama też malowałam paznokcie.
Plener. Postanowiliśmy odtworzyć historię naszej znajomości i odwiedzić miejsca związane z przełomowymi momentami w naszym życiu np. pierwszym pocałunkiem. Ważnym wydarzeniem dla nas było zamieszkanie ze sobą i remont, dlatego jednym z punktów sesji była… Castorama. Obsługa przyjęła nas wspaniale – powitała nas (powiadomiona wcześniej mailowo) delegacja, kierownik sklepu składał nam życzenia, zaprowadził do interesującego nas działu, a w ramach prezentu ślubnego dostaliśmy bon na zakupy! 

Rady dla przyszłych Panien Młodych: 
- Nie konsultujcie swoich pomysłów ze zbyt dużą liczbą osób, a już na pewno nie mówcie za wiele bardzo konserwatywnym gościom, którzy lubią narzucać swoje zdanie.
- To, co nietypowe i spersonalizowane będzie się podobać. Wierzcie mi, wszystkie nasze nietypowe atrakcje zachwyciły gości – w tym moją babcię, która ma 89 lat! Po naszym weselu otrzymaliśmy mnóstwo podziękowań. Wiele osób twierdziło, że jeszcze nigdy nie było na tak dobrze zorganizowanym i pomysłowym weselu.
- Wszystko, co możliwe zróbcie najwcześniej jak się da. Niektórych rzeczy nie można zrobić pół roku wcześniej, ale dlaczego nie pomyśleć już wtedy o obrączkach czy prezentach dla gości? Im więcej punktów ze swoich przygotowań zrobicie na długo przed datą ślubu, tym mniej stresów czeka Was w ostatnich dwóch tygodniach.
- Mierzcie suknie ślubne i róbcie zdjęcia. Nie wierzyłam, że to, co widzę w salonie, może tak bardzo odbiegać od tego, co potem widzę w domu na zdjęciu. Suknia, która wydawała mi się całkiem ciekawa, na zdjęciu często wyglądała po prostu koszmarnie!
- Porównujcie ceny i negocjujcie rabaty. Branża ślubna to wydatki, jednak wierzcie mi, że tutaj bardzo często to, co tańsze nie znaczy gorsze. Za wymarzoną taką samą wiązankę ślubną w różnych kwiaciarniach słyszałam ceny 100-400 zł, a za szycie sukni ślubnej rozbieżności sięgały nawet kilku tysięcy!
- Przy wyborze sali zwróćcie uwagę na to, co jest w cenie menu i o ile rzeczy będziecie musieli się sami martwić (i za co będzie trzeba dopłacić). My wybraliśmy opcję, w której sala zapewniała nam wszystko – alkohol bez ograniczeń, napoje bez ograniczeń, ciasta, tort, owoce itp. To zdecydowanie nas odciążyło w ostatnim tygodniu przed weselem.
- Zaplanujcie wcześniej podróż poślubną i najlepiej wyjedźcie od razu po ślubie. To wtedy człowiek przeżywa powtórne zakochanie.
- Na dzień wesela zróbcie sobie godzinowy grafik i się go trzymajcie. To bardzo pomaga w stresie – wiecie, że macie wszystko pod kontrolą i ze wszystkim zdążycie.
- Podzielcie wcześniej zadania, spotkajcie się ze świadkami i ustalcie, kto, co robi tego dnia.
- Jeśli będziecie miały okazję, obejrzyjcie program „Say yes to the dress. The Big Day” (polska wersja leci na TLC i nazywa się „Ślub na bogato”) – odcinek z Patti-Anne – bardzo pozytywna Panna Młoda, która pokazuje, jak bardzo można się cieszyć ze ślubu.
- Zastanówcie się, co jest Waszym priorytetem i na tym się koncentrujcie. Pamiętajcie, że czasem warto odpuścić.


















 

Fotograf:
Michał Niedzielski 
www.michalniedzielski.com 

Kilka zdań od NPM:
Rosną mi skrzydła, gdy czytam takie relacje i słyszę, że mój blog choć trochę pomógł w przygotowaniu wesela :)
Pomysły Magdaleny są bardzo bliskie mojej wizji wesela, choć w troszkę innym wydaniu (rustykalnie, nie elegancko). Suknia złożona z trzech części? To jest coś! Tym co mnie zaskoczyło to mój szeroki uśmiech na widok dzieciaków wchodzących od kościoła przed Parą Młodą - chyba po raz pierwszy dzieci w takiej roli mi się spodobały, a zdjęcie uznałam za przeurocze :)
"I’ll be there for you" - lepiej się nie da! Aż zaczyna mnie kusić większa niż planowałam forma podziękowania świadkom i kilku bliskim osobom :) Prezenty imieninowe - ja mam imieniny od północy, więc takie dodatkowe świętowanie z kilkoma osobami to dobry (i ogromnie sympatyczny) pomysł
Rady Magdy uważam za świetne, sama podobnie sobie radzę i zdecydowanie każdej z rad planuję słuchać. Pocieszająca jest myśl, że nawet zatwardziali wielbiciele tradycji mogą być zauroczeni mniej typowymi weselami :) Dla mnie to złota i najważniejsza myśl całego wpisu: można i da się, a ludzie mogą nas pozytywnie zaskoczyć :)