środa, 25 lutego 2015

Sztuka publicznych wystąpień, czyli gdzie i jak będziecie występować na ślubie i weselu ;)

www.sarahmaren.com
Większość ludzi obawia się publicznych wystąpień. W zależność od znajomości i ważności tematu na który mamy mówić, ilości i rodzaju odbiorców, wcześniejszego doświadczenia pojawiają się, w mniejszym lub większym nasileniu, trema i towarzyszący jej stres. Nawet jeśli w codziennym życiu nie mamy potrzeby i okazji do publicznych występów, to ślub i wesele na nas to wymuszają. Na nas - Parach Młodych, a także na najbliższych im osobach.

W ostatnim czasie jeździmy z PM i zapraszamy gości. Początkowo umowa brzmiała: każdy zaprasza swoich gości, a druga osoba stoi obok i się uśmiecha. W praktyce wyszło tak, że przed pierwszym domem z rodziny PM usłyszałam "Proszę. Proszę. Błagam. Błagam." i wszystkich gości zapraszam ja. Prawdopodobnie PM nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że to dopiero pierwsza próba dla jego odwagi przy publicznych wytapianiach ;)

Mam odrobinę większe doświadczenie w publicznych wystąpieniach, zdarzało mi się stać i mówić do tłumu złożonego z kilkuset osób. Mam także wrażenie, że jest różnica między obcym tłumem, a znajomi ludźmi w kościele i to ci drudzy będą mnie stresować o wiele bardziej.

Kiedy i gdzie Para Młoda i goście muszą przygotować się do publicznych wystąpień? Kilka przykładów:

Para Młoda

Przysięga
Ślub w obecności gości rządzi się swoimi prawami i nawet patrząc sobie w oczy ciężko jest zapomnieć o całym świecie. Tu piszczą dzieci, tam płacze mama, gdzieś w oddali trzaska coś innego...
Para Młoda powinna być skupiona na sobie i na tym co mówi. Zadbać o sposób wypowiedzi (choćby głośność, tempo, czystość) i zapamiętanie tekstu (wg mnie lepiej raz się zapomnieć ze stresu niż powtarzać za księdzem i nie chcieć nauczyć się na pamięć jednego, krótkiego zdania).
Podziękowania
Podziękowania dla rodziców, dziadków, chrzestnych, gości na koniec wesela. Element coraz częściej usuwany z wesela lub zastępowany teledyskiem z podziękowaniami, także dlatego, że wymaga odwagi i publicznego, osobistego wystąpienia przed ludźmi, którzy nie zawsze są dla Pary Młodej najbliżsi.
Inne 
Każda wiadomość, którą Para Młoda chce przekazać gościom, choćby zwykłe "Dziękujemy za przybycie" na zakończenie imprezy, może zostać przekazana osobiście, a nie za pośrednictwem zespołu czy DJ ("Młodzi dziękują za Wasza obecność").

Pozostali goście

Czytania
Para Młoda może wybrać sobie spośród dozwolonych teksty czytane w kościele na mszy. Może także poprosić o ich przeczytanie wybrane z rodziny osoby. Wygląda to o wiele lepiej i bardziej osobiście niż gdy wszystko czyta ksiądz lub obcy ministrant.
Toasty
W Polsce jeszcze nie we wszystkich rejonach jest zwyczaj wygłaszania toastów. Warto jednak go spopularyzować :) Najczęściej toasty wznosi świadek i ojcowie Pary Młodej.
Niespodzianki
Czasem warto zaskoczyć Parę Młodą czymś czego nie mieli w planie (przeczytacie o tym tu). Taki prezent zazwyczaj wymaga wcześniejszego, publicznego opowiedzenie co zaraz się wydarzy.

Na koniec mini poradnik: Jak oswoić publiczne wystąpienie?
1. Przygotuj się do wystąpienia,. Przećwicz je, wiedz o czym dokładnie chcesz powiedzieć (możesz to sobie opisać w punktach), ale nie ucz się tekstu na pamięć.
2. Pozwól sobie na pomyłki. Nie wymagaj od siebie 100% perfekcji. Drobne błędy mogą być urocze.
3. Poznaj miejsce w którym wystąpisz. Oswój się z miejscem w którym będziesz stał, z przestrzenią, rozkładem sali. Później łatwiej będzie Ci sobie je wyobrazić i ćwiczyć, także w domowym zaciszu.
4. Zadbaj o wygląd. Stój wygodnie, pamiętaj o stosownej gestykulacji i mimice, patrz na słuchających. Odpowiednio się ubierz, załóż rzeczy, które dodają Ci profesjonalizmu i pewności siebie :) Pamiętaj, że strój musi być dostosowany również do okazji i rodzaju publiczności.
5. Mów wyraźnie, płynnie, powoli. Moduluj głos, intonuj, wykorzystuj pauzy.
6. Opowiadaj historie i mów o własnych doświadczeniach. To sprzedaje się lepiej niż cokolwiek innego. 
7. Baw się tym :)

wtorek, 24 lutego 2015

3 miesiące do ślubu, czyli... zombie zombie zombie

modwedding
3 miesiące do ślubu... I chyba po raz pierwszy odczuwam, że to bliżej niż dalej i jako jedyna z zainteresowanych na pytanie: "To jak, macie wszystko załatwione?" odpowiadam "Jeju, nic nie mamy..." ;)

Zaczynamy intensywny okres. Prawie kupiona sukienka, końcowe odbieranie zaproszeń, zapraszanie gości, maraton po kancelariach w związku z naukami i spisaniem protokołu, degustacje tortów i cała masa rzeczy, która przede mną. Będzie cała masa wpisów na te tematy, więc wolałabym żadnego z nich nie poruszać tu i nic nie zdradzać ;) Obecnie dzielnie siedzę w rodzinnym domu do końca tygodnia, odwiedzam kolejne punkty z listy do odhaczenia, biegam po lekarzach (to jest pech :/), czuję się jak zombie odwiedzające ludzi, pijące herbaty oraz jedzące placki i zerkam z trwogą na harmonogram... 

3 miesiące przed ślubem warto: 
- dopełnić formalności w USC i kościele,
- kupić obrączki, oddać je do wygrawerowania,
- rozpocząć spotkania w poradni małżeńskiej,
- dać na zapowiedzi w kościele,
- wybrać upominki dla gości i rodziców,
- wybrać animatorkę zabaw dla dzieci na weselu,
- zaplanować poprawiny (zarezerwować i kupić to co do nich potrzebne),
- zamówić dekoracje i kwiaty do kościoła, sali weselnej, samochodu,
- zrealizować wszystkie wcześniej pominięte punkty. 

2/3 rzeczy z listy zostaje nam do zrobienia, zwłaszcza punkt ostatni ;) Sprawy kościelne i urzędowe mają się dobrze, na myśl o upominkach dla gości i rodziców mam pustkę w głowie (pomysłów jest cała masa, ale żaden nie robi na mnie wrażenia), o animatorce pomyślę, gdy podliczę ilość dzieci na weselu i ogromnie mnie cieszy, że nie mam poprawin ;)

Pobyt w domu jest dla mnie okazją do uświadomienia sobie jak wyglądają wesela w mojej rodzinie. Razem z tatą oglądamy filmy z wesel z ostatnich 5 lat: on się cieszy, ja jestem przerażona… Bo nawet moja, dość nastawiona na dogodzenie gościom niepoprawność, będzie dla nich szokiem…  I nie będzie miało znaczenia to, że będę pierwszą Panną Młodą, która nie pije alkoholu i notorycznie odmawia każdym błagalnym prośbom i szantażom, „ze mną się nie napijesz”, gości. Sukienka do kościoła będzie najskromniejszą w historii rodzinnych wesel (taką do której połowa zaproszonych osób będzie miała ochotę dorzucić 100 zł na dokupienie i doszycie jakichś błyskotek), a sukienka na wesele to będzie coś co „przechodzi ludzkie pojęcie” (bo tak świętokrzyskie Panny Młode nie wyglądają). Fakt, że będę miała ochotę grać i bawić się z nastolatkami, a nie tańczyć (w odmawianiu też jestem mistrzem),dawać się namówić co 5 minut na słodzenie gorzkiej wódki (mam ciocię, która na wszystkich weselnych kasetach przekrzykiwała zespół i wyczynem będzie jej nie pozwolić – trzymam kciuki za zespół ;)) i inne romantyczne gesty (my z PM jesteśmy aromantyczni). A to dopiero początek lodowej góry przerażenia ;) Od samego początku byłam przekonana, że poziom niepoprawności zależy nie ode mnie, a od tradycji i zwyczajów w rodzinie. U mnie będzie zadziwiać (i oby nie szokować) nawet to co drobne… Więc muszę to dobrze…. opakować i sprzedać ;) 

P.S. I ponownie, ze względu na liczne pytania, informuję, że blog po ślubie ma zamiar istnieć. I zamierza być jeszcze lepszy :

wtorek, 17 lutego 2015

Czego Panna Młoda nie powinna usłyszeć od swoich gości?

trouwplannen
W momencie w którym narzeczeni zaczynają organizować ślub i wesele, wydarzenie to urasta do rangi największej atrakcji w życiach osób z najbliższej rodziny. Każdy chce się wypowiedzieć, coś doradzi i zasugerować, ale nie każdy umie to z klasą i odpowiednim wyczuciem zrobić. Bardzo łatwo, źle dobierając słowa, o zranienie uczuć tej najbardziej w przygotowania zaangażowanej - Panny Młodej. Jak tego nie zrobić? 

Czego nigdy nie powinnaś/powinieneś mówić Pannie Młodej?

Z perspektywy Panien Młodych...
 
"Twoje wesele nie będzie lepsze, będzie jak każde inne."
Wesele jest imprezą do której zazwyczaj długo się przygotowujemy. Na kilkanaście miesięcy przed dbamy o muzykę i menu, o piękne dekoracje, komfort gości, każdy szczególik. Kosztuje to nas wiele (wg mnie: za dużo) czasu, nerwów, pieniędzy, a ktoś wmawia nam, że nasze wysiłki nie będą ani troszkę lepsze od "średniej", której chcemy uniknąć? Przykre... To zdanie, które potrafi jednocześnie wbić w podłogę, a z drugiej strony.... wyjątkowo zmotywować. "Bo jak to, nie będzie? No to Ci pokażę..."
Kilka lat temu, podczas spotkania z dwoma koleżankami (A - w ciąży, B - przygotowująca się do ślubu), wywiązał się taki oto dialog:
[A] Dlaczego tak się tym przejmujesz? Twoje wesele nie będzie wyjątkowe, będzie jak każde inne.
[B] Wg mnie Twoje dziecko też nie będzie wyjątkowe, będzie jak każde inne.
Na różnych etapach życia mamy różne priorytety i nikt nie powinien oceniać ich słuszności i bez uzasadnienia przewidywać negatywnych skutków.

"I tak Ci nie wyjdzie... "
"Jak zorganizujesz bezalkoholowe wesele, to ludzie będą pilni w samochodach", "Zobaczysz, nikt nie będzie się dobrze bawił...", "Myślisz, że schudniesz? Nie czaruj się."...
Zdanie, które nieodłączenie związane jest z punktem pierwszym. Bardzo łatwo usłyszeć je niemal w każdej sytuacji życiowej, nie tylko podczas planowania ślubu i wesela. Boli i motywuje, więc... mamy komuś coś do udowodnienia (choć o wiele wygodniej byłoby nie musieć) ;)

"Po co Ty to robisz?", "Jesteś w ciąży?"
Po pierwsze: niektórzy ludzie nie rozumieją potrzeby zawierania związków małżeńskich. Dla nich to niepotrzebne ograniczenie wolności, papierek, który nic nie daje i nic nie zmienia, kosztowna impreza, którą lepiej byłoby zastąpić podróżą/kupnem mieszkania/czymkolwiek innym.
Po drugie: Jeśli już z jakiegoś szalonego powodu wychodzisz za maż, to pewnie jesteś w ciąży i zmusili Cię rodzice ;) Cóż, nie zawsze.

"Zawsze możesz się rozwieść."
"On niej jest dla Ciebie...", "Nie wiem czy Wam się ułoży.", "Zawsze możesz się rozwieść."...
Dobrych rad podczas ślubnych przygotowań nam nie brakuje. Usłyszymy o lepszym zespole, pyszniejszym torcie, ładniejszej sali...  I to się da wybaczyć. Ciężkim do zrozumienia jest sugerowanie, że partner może nie być tym właściwym, a stan cywilny bardzo łatwo zmienić. Często dla kobiety, która planuje z kimś spędzić życie i chce przysiąc mu to w obecności tłumu bliskich ludzi, nawet żarty mogą być niezrozumiałe.

"Powinnaś..."
"Powinnaś zaprosić ciocię Dorotę", "Powinnaś schudnąć", "Powinnaś wziąć kamerzystę, który był na naszym weselu", "Nie powinnaś narzucać gościom stroju jakimś weselem tematycznym", "Drink bar to zbędny wydatek..."...
Są osoby, którym sugerowanie rozwiazań można wybaczyć i powiązać to z dobrymi intencjami i troską. Jeśli jesteś tylko gościem, a nie najbliższą rodziną narzeczonych - zamilcz :)

Dziewczyny, co dodałybyście do tej listy?

poniedziałek, 16 lutego 2015

Te quiero mucho Barcelona...

Na początku października na facebookowym profilu Magdaleny Piechoty zobaczyłam jedno ze zdjęć z tej sesji ślubnej. Byłam zachwycona, a PM mój zachwyt podzielał. To było najpiękniejsze zdjęcie z Barcelony jakie widziałam! Najpiękniejsze zdjęcie zarówno z sesji ślubnej i z miasta Barcelona.
I od tamtej pory czekałam. Czekałam aż Magda skończy pracę nad całym reportażem, aż nowożeńcy dostaną zdjęcia i aż przyjdzie kolej na mnie i na Was. I się doczekaliśmy :)

Nie będę ukrywać, że mam emocjonalny stosunek do Barcelony ;) Że choć nie uważam jej za najpiękniejsze miasto w Europie, to żadnego innego nie lubię tak bardzo i żądne inne mnie tak nie zachwyca. Że, gdy czasem zastanawiam się, gdzie powinniśmy się wybrać z PM na sesje poślubną, to Barcelona kusi nas równie mocno jak Wenecja (pomijam fakt, że usilnie staramy się wpaść na inny pomysł, ale...chyba nasz gust turystyczny nie jest nietypowy).

Nie jestem zwolenniczką zdjęć na których dominuje coś co powinno być na takich zdjęciach oczywiste -  Para Młoda. Uwielbiam zdjęcia na, których Para Młoda może się od czasu do czasu ukryć za pięknym miejscem, zdjęcia na których oni i miasto się uzupełniają, ale żadne nie dominuje. Gdzie mogą spacerować, trzymać się za ręce i czuć jak na dobrej wycieczce czy zwyczajnym spacerze, a nie perfekcyjnej sesji zdjęciowej. Tak jak to robią, gdy są sami i nie śledzi ich obiektyw aparatu...

Zdjęcia: 
Magdalena Piechota Photography
www.magdalenapiechota.com
























P.S. Dodam na końcu, bo wcześniej nie wypada... Jacy oni piękni, słodcy, uroczy!

sobota, 14 lutego 2015

Przepis na miłość wg NPM ;)

Z okazji Walentynek postanowiłam zastanowić się co sprzyja satysfakcji i szczęściu w związkach, co jest "przepisem na miłość" ;) Nie odkrywam tu Ameryki, nie staram się być wybitnym psychologiem, nie piszę o wszystkim... Tylko o tym co wg mnie, w tym momencie, jest ważne :)

Kładźcie się spać o tej samej porze i jedzcie wspólne śniadania.
Banalne, proste i wyjątkowo istotne. Dotyk, wspólnie spędzony czas, rozmowa budują Waszą wieź. Tu wcale nie musi chodzić o seks lub wspólne zasypianie. Czasem wystarczy, gdy to z Was, które nocą jeszcze pracuje, na chwilę położy się przy drugiej osobie.
Nie macie czasu na wspólne śniadania? Znajdźcie go, choćby w weekendy czy przy każdej nadarzającej się okazji. Ty zrób je jemu, on Tobie. Niech to z czasem nie będzie zwykłe śniadanie, a Wasz rytuał i tradycja.

Szukajcie sposobów na wspólne spędzenie czasu
Róbcie wspólnie pewne rzeczy. Gotujcie. Zmywajcie i wycierajcie talerze. Szukajcie wspólnych zainteresowań i dzielcie się swoimi pasjami. Odkrywanie tego co fascynuje drugą osobę także może być fascynujące (ja oglądam mecze StarCrafta, którego jeszcze nie rozumiem, po angielsku i... po koreańsku). Uwierzcie, że nie ma rzeczy nudnych i beznadziejnych ;)

Rozmawiajcie, rozmawiajcie, rozmawiajcie...
Nigdy nie przestańcie ze sobą rozmawiać, bo od tego już tylko krok do przestania rozumienia się.
O wszystkim, gdy jest idealnie i gdy zaczyna być źle... O sobie, swoich poglądach, marzeniach. O wspólnych doświadczeniach.  O swoich potrzebach, w każdym aspekcie życia. Bądźcie sobą zainteresowani, dbajcie o otwartą/zrozumiałą komunikacje i nie lekceważcie swoich uczuć.

Przytulajcie się, spacerujcie chodząc za rękę i mówcie sobie miłe rzeczy
Znajdźcie do tego powód. Właśnie się obudziliście? On przyszedł z pracy? Przytulenie i trzymanie za rękę są sygnałem dla całego ciała, który Romówi „jak dobrze, że jesteś”, a miłe słowo o poranku jest lepsze niż filiżanka kawy. Poczucie bycia zaopiekowanym jest bezcenne :)

Doceniajcie się
Dostrzegajcie dobre cechy, pozytywne zachowania, drobne gesty... Herbatę wieczorem, wyniesienie śmieci, sukcesy osobiste i te w życiu zawodowym. Doceniajcie zwłaszcza to co oczywiste, co czasem wg Was wam się należy.

Nauczcie się kłócić
I pamiętajcie o dwóch rzeczach:
Nie idźcie spać skłóceni, a przynajmniej bardzo się o to postarajcie. Czasem wystarczy powiedzieć zwykłe "Dobranoc", aby druga osoba poczuła, że choćby się waliło i paliło, a my mielibyśmy ochotę rzucać w nią garnkami, to jednak jesteśmy z nią, bo nam zależy.
Uwierzcie, że partner nie ma złych intencji. Chce Waszego dobra, które być może widzi inaczej lub zdarzyło mu się typowo ludzkie potknięcie.

Nie bądźcie jednym
Spędzajcie wspólnie czas, ale dajcie sobie przestrzeń. Nie musicie wszystkiego robić razem, możecie mieć różne hobby, różnych przyjaciół, a nawet różne plany na wakacje. Czasem trzeba od siebie odpocząć i... zatęsknić.

Sprawiajcie sobie radość... Jak? Interpretacja dowolna, a ja polecam wykorzystać każdą definicje tego słowa jaka przyjdzie Wam do głowy :)


Tekst ainspirowany PsychologyToday.

czwartek, 12 lutego 2015

100 dni do godziny 0...

Od zawsze lubiłam luty... To miesiąc w którym jest Tłusty Czwartek, są Walentynki (czyt. objada się czekoladkami), potem moje urodziny (czyt. więcej czekoladek) i zazwyczaj w którymś momencie MŚ w skokach narciarskich lub ZIO. W tym roku jest jeszcze dziś: dzień w którym "kupujemy" kawałek mieszkania i... mamy równo 100* dni do ślubu :)

Nie czuję ani przesytu, ani niedosytu z tego powodu. Nie mam ślubnych koszmarów i ze wszystkich możliwych do przewidzenia katastrof przerażają mnie tylko trzy. Trzy na tysiące, które jestem w stanie sobie zwizualizować i pomyśleć... "phi, co tam" ;)

Nie wierzę w perfekcyjne wesela (ze ślubami możemy dyskutować), nie wierzę, gdy ktoś staje przede mną i mówi mi: "Moje wesele było doskonałe, wszystko się udało, nic bym w nim nie zmieniła.". Ja bym zmieniła, przynajmniej raz na trzy miesiące ;) Nie oczekuję więc i nie potrzebuję ideału. Wystarczy mi wizja wyjątkowego, dla nas, dnia. Ideały zostawiam ambitnym i szalonym ;)


Na sto dni przed ślubem i po ponad roku prowadzenia bloga jestem... hm... mądrzejsza. Pomimo niewiary w idealne wesela, jestem przekonana, że istnieją wyjątkowe ceremonie i przyjęcia. Wiecie czego nauczyłam się słuchając przez rok Panien Młodych? Że jak się chce i posłucha ludzi, to nawet najbardziej niezrozumiały dla nas ślub może mieć znaczenie i swój urok... Uczę się nie oceniać i nie krytykować czegoś czego (jeszcze) nie rozumiem, bo nie patrzę na to oczami tej drugiej osoby.

W chwili obecnej ważniejsze, niż zastanawianie się nad dziurami jakie mam w swoim prawdziwie ślubnym harmonogramie, są dla mnie rzeczy z listy 5 rzeczy, które musisz zrobić przed ślubem i Ślub? Doskonały pretekst do zadbania o siebie!. Bo ja uparcie wierzę, że można wszystko - nawet kupić suknie ślubną w piątek przed ślubem. W końcu... Nie dajmy się zwariować, to tylko ślub ;)

* niektórym osobom 100 dni liczniki wyliczyły wczoraj, moje internetowe mówią, że to dziś ;)

środa, 11 lutego 2015

Ślub? Doskonały pretekst do zadbania o siebie!


burnettsboards
Para Młoda w dniu swojego ślubu powinna wyglądać perfekcyjnie. Z jednej strony brzmi to stereotypowo i narzuca wizję idealnego ślubu. Z drugiej - daje nam małego kopniaka i popycha nas w kierunku rzeczy na które nigdy nie mamy czasu. Jestem zwolenniczką myślenia, że perfekcyjni być nie musimy, ale ślub i wesele to genialna motywacja do zadbania o siebie i zrealizowania celów, które pod ślubne przygotowania można podciągnąć ;)

O co i jak zadbać przed ślubem, czyniąc z tego nie tylko krótkoterminową aktywność, ale i dobry nawyk?

1. Dbajmy o urodę!
Pierwsze kroki najczęściej kieruje się do gabinetów kosmetycznych. Z myślą o depilacji laserowej, makijażu permanentnym, przedłużaniu rzęs, oczyszczaniu i nawilżaniu skóry, a także o wielu innych zabiegach kosmetycznych. Rozpoczyna się dbanie o regularne wizyty u fryzjera, podcinanie końcówek, wzmocnienie włosów.
Stworzonym dla wszystkich rozwiązaniem jest także drobna i bardzo istotna domowa pielęgnacja. Polecam wszystkim Pannom Młodym stworzenie własnej listy z obowiązkowymi domowymi zabiegami, będącej przypomnieniem tego co najważniejsze: balsamowaniem ciała, pilingiem, używaniem kremu do rąk, utwardzaniem paznokci, stosowaniem odpowiedniego kremie/maseczek do twarzy, nawilżaniu ust, dbaniu o włosy (używaniu odpowiedniego szamponu/odżywki/maski/innych i właściwym czesaniu)  itp. To także moment w którym warto się zainteresować "naprawą" tego co uważamy za defekty np. sińcami pod oczami.
I nie popadajmy w paranoję. Zarzuciłam Was sporą ilością przykładów i pomysłów na to do czego zmobilizować się wmawiając sobie, że "ślub tego wymaga", ale liczę, że każda z Was ma kilka swoich wybranych i najważniejszych punktów do pracy.

2. Ćwiczmy!
Dla zdrowia, dla ujędrnienia ciała i podniesienia biustu/pośladków, wysmuklenia nóg i talii, zaprzestania garbienia się!, dobrej kondycji podczas nocy na parkiecie i tego co najważniejsze: lepszego samopoczucia we własnym ciele.
Lista dyscyplin sportowych jest długa i każdy znajdzie na niej coś dla siebie. Możemy iść na siłownię, biegać (sama do tego się namawiam), pływać, wybrać lżejszy pilates, wyjątkowo popularny fitness, energiczną zumbę albo ćwiczyć w domu (polecam do Waszych ćwiczeń dołączyć hula hop).
Pamiętajcie, że aktywności fizycznej przed ślubem nie unikniecie, większość z Was czekają lekcje tańca do których warto być kondycyjnie przygotowanym.

3. Dbajmy o zdrowie!
Punkt trzeci jest nierozerwalnie związany z pierwszymi dwoma. Jeśli jeszcze nie jesteśmy przekonani, że nasze zdrowie ma wpływ także na życie drugiej osoby, to to jest ostatni moment na to. Bądźmy dla siebie nawzajem zdrowi.
Przed ślubem warto sprawdzić stan swojego zdrowia. Zrobić okresowe badania, wzmacniać odporność, iść do specjalistów, których być może ostatnio zaniedbaliśmy. Do dermatologa, jeśli mamy problemy ze skórą, a także czymś mniej standardowym: nadmiernym poceniem czy chcemy zmniejszyć widoczność blizn. Do ginekologa (a w gratisie i do endokrynologa), zwłaszcza jeśli planujecie powiększenie rodziny po ślubie. Do dentysty i ortodonty. Wyleczyć zęby, zadbać o ich kolor i czystość.

4. Jedzmy zdrowo!
Możemy zdecydować się na wizytę u dietetyka i oddać nasz jadłospis w ręce specjalisty. Jeśli szkoda nam na to przedweselnych oszczędności, to zawsze samodzielnie możemy zadbać o  nasze posiłki. Odgraniczyć słodycze, fast foody i wszystko co nam szkodzi. Jeść zdrowiej. Rzucić palenie i ograniczyć alkohol. I dożyć minimum 100 ;)
  
5. Realizujmy cele!
Jakie? Każde!
Chciałaś polecieć do Meksyku? Marzyła Ci się nauka języka hiszpańskiego lub podszlifowanie angielskiego? Jedziesz w podroż poślubną za granicę? No nie możesz punktu pt. "podróż do Meksyku" i "nauka języka obcego" ominąć w przygotowaniach, to się musi zmieścić w budżecie ;)

6. Odpoczywajmy :)
Spacerujmy, chodźmy na randki, spędzajmy popołudnia tylko we dwoje... I rozmawiajmy o czymś więcej niż tylko o ślubie i weselu :)

Jak dbacie o siebie przed ślubem?
Czy w Waszych ślubnych przygotowaniach znajduje się coś niecodziennego?

poniedziałek, 9 lutego 2015

A słyszałaś o MOONS lub Boso?

Podczas swoich poszukiwań sukni ślubnych często pytałam o marki i salony warte polecenia. Gdzieś pomiędzy tymi standardowymi, z Anna Kara na czele, pojawiało się pytanie: A znasz MOONS i Boso? Znam i polecam zwrócić na nie uwagę :) 

MOONS
Projekty MOONS to połączenie minimalizmu z romantyzmem, który nieodłącznie związany był z modą ślubną. Suknie szyte są z wysokiej jakości tkanin (jedwabie, włoskie koronki, gipiury). Ogromnie podoba mi się w nich prostota oraz niebanalne podejście do mody ślubnej, niezależnie od rodzaju ślubu. 
Wśród projektów znajdują się także sukienki dla druhen (obecnie jedna), dzieci (dokładnie tak powinny być ubrane dziewczynki sypiące kwiatki!) oraz akcesoriów.







Boso
Czytałyście kiedyś wstęp/ideę na stronie Boso? Dla mnie to kwintesencja ich sukienek i wizji dnia w nich:
"Zapewne wyobrażasz już sobie Ten Dzień, który wraz z Ukochanym będziesz wspominać uśmiechając się delikatnie. Będą kwiaty i muzyka! To będzie bardzo radosny i wzruszający dzień. Będziecie razem, bardzo blisko, być może nigdy wcześniej nie byliście sobie tak bliscy. Na Waszą Miłość nie ukrywając łez wzruszenia będą patrzeć Wasi przyjaciele i rodzina…ach chłońcie Ten Czas!"
Suknie szyte są przede wszystkim z włoskiego jedwabiu, włoskich i hiszpańskich koronek i gipiur. Naturalne tkaniny, ich lekkość podkreślają naturalne piękno, dają swobodę i co wyjątkowo istotne: nie sprawiają wrażenia przebrania znanego z bajek Disney'a ;) Każda zainteresowana projektami Panna Młoda ma możliwość dokonywania zmian w sukience, nawet zmiany materiałów z których zostaje ona uszyta (oczywiście wpływa to na zmianę ceny).







Na koniec chciałabym napisać o czymś za co osobiście, jako Panna Młoda uwielbiam obie, marki. Czysto praktycznie:
1) Cena widoczna obok projektu na stronie www. Nie jest to standardem na stronach internetowych, a nawet więcej: czasem ciężko otrzymać informację o cenie inaczej niż poprzez wizytę w salonie.
2). Terminy realizacji. Ludzkie i w moim postrzeganiu zwyczajnie sensowny (okolice 3 miesięcy). Tak bardzo jak daleko mi do wizji siebie jako księżniczki, tak samo daleko do osoby, która na sześć miesięcy przed ślubem kupi suknię ;)

czwartek, 5 lutego 2015

Gdy wraca wiara w suknie ślubne ;)

Anna Kara
Istnieją piękne suknie ślubne. Istnieją takie w których ja wyglądam pięknie (no dobra, nie przesadzajmy, "bardzo dobrze"). I wraca mi wiara w suknie ślubne ;)

Każdy kto uważnie czyta fanpage'a NPM zauważył moje krytyczne podejście do sukni ślubnych, moje rozczarowanie sukniami we Wrocławiu i fakt, że pocieszały mniej jedynie informacje o Pannach Młodych, które miały gorzej, bo w salonach sukien ślubnych zalewały się łzami, nie ze wzruszenia. Przez maleńką sekundę pomyślałam, że to nie z tymi sukniami, a ze mną jest coś nie tak... A jednak nie!!

Znalazłam dwa wolne dni, spakowałam torbę i pomimo kiepskiego samopoczucia postanowiłam uciec z Wrocławia.
Do Krakowa. Do pięciu salonów o których nie warto wspominać i do dwóch od których oczekiwałam czegoś więcej, w tym do tego, który polecają wszyscy i którego nazwy nawet nie trzeba wymieniać, abyście wiedziały, że o niego chodzi ;)

Nie chciałabym tu pisać o obsłudze w salonie Anna Kara. Jestem zdania, że gdy coś jest właściwe, wystarczy to zaznaczyć. Dla mnie było właściwe. I co warte podkreślenia: spełniające oczekiwania, które, biorąc pod uwagę nadmuchiwany ochami i achami pod adresem salonu ogromny balonik, były dość duże.

Suknie, które widzicie na zdjęciu to trzy, które przykuły moją uwagę i w których czułam się najlepiej. Ja, ale myślę, że drobne uwagi przydadzą się każdej zainteresowanej tymi modelami.
1. Arya White. Mój numer 1 na liście do przymierzenia. To chyba najbardziej uwielbiana i obfotografowana suknia zeszłego sezonu (żadnej innej nie widziałam na tylu zdjęciach!). Zachwyca, jest świetnym połączeniem tego co niecodzienne i  tradycyjne, decydowanie na taką popularność zasługuje :)
2. Sarah. Źle zrobiłam kolaż, bo miała być numerem 3 i taką wisienką na torcie. Nie miałam jej na swojej liście, przymierzyłam przypadkiem, a najbardziej mnie zachwyciła. Jej retro klimat, mocne plisy (dobrze nazywam?), delikatna góra (taka... wręcz z koszulki nocnej). To sukienka po której przymierzeniu mogłam w 5 sekund napisać scenariusz na cały, perfekcyjny (perfekcyjny niepoprawnie, ha) ślub... I mam go w głowie do dziś :)
Dziewczyny, jeśli tylko zawędrujecie do salonu Anna Kara i będziecie szukały czegoś niebanalnego, to koniecznie ją przymierzcie.
3. Pearl. Ona ma wszystko to czego nie chciałam. Przypomina typowe suknie ślubne (takie w stylu PM), ma perełki w pasie (za pierwszym razem nawet ich nie zauważyłam!), jest opięta na biodrach  i "prawie jak syreny", których nie lubię. Ma jednak dwie duże zalety: najlepszy, ze wszystkich jakie widziałam i mierzyłam, dekolt dla moich ramion i piękne podkreślenie talii i bioder.
Wszystkie suknie są dobrze uszyte, lekkie, wygodne. I w przeciwieństwie do większości: nie piją, nie gryzą, nie drapią i wreszcie pojmuję, że można chcieć mieć na sobie przez cały dzień tylko jedną suknię ;)

I na koniec...
Pomimo rewelacyjnego wrażenia... Istnieją priorytety, które mówią: "Heja, Ty tak serio? Przecież to1500 złotych więcej lepiej dać do puszki "na majówkę"." Choć nadal mnie kuszą ;) Dostałam jednak to co najważniejsze: poczucie, że nie musi być beznadziejnie, bo inaczej się nie da :)