wtorek, 28 lutego 2017

Bridelle Style. Inspirujące pomysły na ślub - recenzja i konkurs

Siadałam do lektury "Bridelle Style. Inspirujące pomysły na ślub" tradycyjnie... z lekkim niepokojem. Nie mam zwyczaju czytania książek po raz drugi, bywam mistrzem porównań (a tego chciałam uniknąć) i zastanawiało mnie czy lekko zmienioną książkę po 1,5 roku uznam za wciąż aktualną. Mam wrażenie, że w Polsce śluby "zatrzymały" się na rustykalnej modzie, choć branża ślubna robi stale duże kroki do przodu. Może odświeżona "Bridelle Styl" to znów krok w dobrą stronę... W stronę czegoś więcej.

"Bridelle Style" to książka, która ma przedstawić czytelnikowi, wkraczającemu w świat ślubów i wesel, różne style ślubne. Nie zrobi z niego eksperta, bo nie ma takiej konieczności, ale pokarze mu możliwe wybory, praktyczne, proste i czasem tanie rozwiązania, przekona do tego, że w Polsce też można znaleźć ludzi, którzy w spełnieniu tego marzenia Parom Młodym pomogą.
A co poza tym?

Inspiracje
Czerpcie inspiracje ze wszystkiego co Was otacza – dla mnie to, ukryta, myśl przewodnia książki. Niemal w każdym rozdziale natykamy się na informacje jak w prosty sposób stworzyć dekoracje, gdzie szukać elementów które do niej wykorzystamy (np. na giełdzie rolniczej, na skupie złomu, proste, prawda?). Kolejne kartki i przedstawione style pozwalają oglądać, analizować, wybierać.
Off-top. Jakie macie skojarzenia z hasłami "Kalifornia, fortepian, lata 70.", takie... lekko wykraczające poza te ramy? W "Bridelle Style" to akurat inspiracje do Whimsical. U mnie - "La La Land"! To świetny pomysł na motyw przewodni wesela czy sesje narzeczeńską (taka już nawet była - do zobaczenia jest tu).

Estetyka
Jeśli pisze się o dobrym przykładzie, to trzeba go dawać. Książka, podobnie jak jej pierwsza edycja, jest świetnie wydana. Ma piękne zdjęcia (to album który mówi zdjęciami!), zawodowo dopracowane wszystkie elementy sesji zdjęciowych, świetne zestawienia kolorystyczne, dobrą oprawę graficzną. Poza znanymi sesjami zawiera dodatkowo sesję Tiffany łączącą jeden z najmodniejszych kolorów ślubnych z bielą i czernią. To coś za czym niektórzy tęsknili.
Ku mojej wewnętrznej radości nawet reklam jest wyjątkowo mało, a ja się nie zmieniam - nadal u mnie króluje kolor i "Gypsy" :)

Wiedza
O praktycznym wykorzystaniu DIY (jeśli się nie mylę, to jest więcej DIYowych wskazówek niż w poprzedniej edycji), o wartych uwagi usługodawcach w branży (śmiało można ściągać pomysł na usługodawców z listy firm biorących udział w sesjach - sami świetni), o tanich sposobach na dekoracje, o kwiatach, ziołach i wielu innych. To wiedza, którą dostajemy... w gratisie. Bo "Bridelle Style" to nie poradnik, to nie sucha książka o stylach, to książka o pomysłach na ich realizację pozwalająca w każdym z nich zobaczyć, lub nie, siebie.

Normalność
Nie pomyślałabym, że to tu odkryje. Za drugim razem ;) Normalność, która dla mnie kryje się w naturalności i zdrowym podejściu do tematu. Tu niesamowicie spodobało mi się to, że nie zawsze modelki mają umalowane paznokcie u stop. I super, bo jak idziemy w stronę jakiegoś stylu, to fajnie robić to spójnie (lub miksować z głową ;)).
Jedyne czego mi zabrakło i co odkryłam teraz to... więcej Pana Młodego i może choć jednej typowo męskiej sesji ;)

W skrócie. Książka idealna dla każdego kto kocha piękno.

Moją poprzednią recenzję znajdziecie tu. A w Empiku możecie książkę kupić :)

Na koniec najlepsze. KONKURS :) 

Co możecie wygrać? 

Egzemplarz książki "Bridelle Style. Inspirujące pomysły na ślub".

Zadanie konkursowe:
Uruchom wyobraźnie :) Jest rok 2047, to wyjątkowy rok dla Twojej rodziny, ponieważ Twoja córka wychodzi za mąż. Jest szczęśliwa, podekscytowana tym co się dzieje, a Ty stoisz u jej boku. Cieszyć się razem z nią, obserwujesz wszystko, wspominasz swój dzień ślubu i... widzisz różnicę. Będzie inaczej, bo... Co widzisz? Jak, wg Ciebie, będą wyglądały jej ślub i jej wesele?

Kilka zasad i informacji:
1. Konkurs trwa od 28.02.2017 do 7.03.2017. 
2. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone do 12.03.2017 na fanpage'u i blogu NPM pod wpisem konkursowym.
3. Każdy uczestnik może zamieścić tylko jedną odpowiedź. Powinien to zrobić w komentarzu pod wpisem konkursowym na blogu Niepoprawna Panna Młoda i podpisać się w nim imieniem i adresem e-mail.
4. Fundatorem nagrody jest Bridelle.
5. Nagroda nie podlega wymianie na ekwiwalent pieniężny. Jej wysyłka możliwa jest tylko na terytorium Polski.

Wyniki:
Książka "Bridelle Style. Inspirujące pomysły na ślub" wędruje do Klaudii (k.ziatek15). Gratuluję :)

poniedziałek, 27 lutego 2017

Czy Panna Młoda nie je na weselu?

Spersonalizowany talerz? I to jak!
Będąc jeszcze przed swoim ślubem usłyszałam, że podczas wesela Pary Młode, a zwłaszcza ich żeńskie połówki, nie jedzą. Pomyślałam: "Jakim cudem, przecież to odbiera 50% radości z imprezy?". Śmieszyło mnie to, dziwiło, ale stale uważałam to za jedną wielką bzdurę, którą powtarza internet. Z czasem miałam okazję sprawdzić to na sobie - ja jadłam, wg mnie dużo, choć zapewne na miarę możliwości i pojemności żołądka. Czy to ja byłam inna? To też, metodą facebookowej ankiety, pozwoliłam sobie sprawdzić. I wyniki mnie zszokowały – prawie ¾ Panien Młodych z wesela wychodzi nienajedzonych, a ponad 40% jest godne. To nie jest już śmieszne, to… nienormalne?

Zacznijmy więc pod podstaw :D


Dlaczego warto jeść?
1. To Wasze wesele, jako Para Młoda macie być na nim najważniejszym gościem, macie świętować, bawić się, jeść i pić. Spędzać czas tak jak lubicie.
2. Potrzeby fizjologiczne to najbardziej podstawowe potrzeby w hierarchii. Trzeba je zaspakajać. Nie wyobrażam sobie bez tego dobrze spędzonego dnia (nawiasem mówiąc - bez jedzenia, bez toalety? to tortury? ;)).
3. Jesteście także gospodarzami wydarzenia, możecie dowolnie ułożyć menu, modyfikować je i jeść dokładnie to co lubicie najbardziej. Organizujecie słodkie czy tematyczne stoły z Waszymi ulubionymi przysmakami, stajecie na głowie (bo jedzenie to podstawa polskiego wesela), aby wszystkim i Wam smakowało. Dlaczego z tego nie korzystać?
4. Zapłaciłyście za to. Prawdopodobnie (bardzo) dużo.
5. Pijecie alkohol? Jedzcie dla dobra żołądka, głowy i Waszego dnia jutrzejszego.

Brakuje Wam na to czasu?
1. "Bo tyle się dzieje."
Panna Młoda musi być wszędzie. Dopilnować podania tortu, poprawić ustawienie księgi gości, coś jeszcze ustalić z DJem, zerknąć na to co dzieje się w kuchni, pobiec po prezenty dla rodziców…
Pary Młode często mówią, że nie potrzebują konsultantów ślubnych do koordynacji wesela, bo poradzą sobie same, z pomocą rodziny. A w praktyce nie zaspakajają swoich podstawowym potrzeb, bo im brakuje czasu...
2. "Bo trzeba z gośćmi tańczyć, rozmawiać, zrobić sobie zdjęcie, przyjmować życzenia, dziękować za przybycie, żegnać…"
Rozumiem, że to może zajmować czas, ale… wesele to kilka długich godzin. Nie robicie (i nie musicie robić) tego non stop, a część z tych rzeczy da się robić jedząc ("Wujku, byłeś już przy słodkim stole? Ja nie, chodźmy na ciacho!").
3. "Bo nawet w przerwach ciągle podchodzą goście."
Po pierwsze: nie rozumiem braku wyczucia ze strony gości. Podchodzą do Pary Młodej w momencie w którym kelnerzy podają im ciepły posiłek i zaczynają z nimi rozmowę? Mam problemy z wyobrażeniem sobie tego ;) Po drugie: jeśli nawet tak jest, to… przecież możecie grzecznie gościom odmówić i powiedzieć, że po skończonym posiłku do nich podejdziecie. Po trzecie: jeśli wszyscy goście się na Was rzucają, bo chcą już opuścić imprezę, to pożegnajcie ich i potem usiądźcie do posiłku. Proste. I do zrobienia.
Chcecie usłyszeć coś zabawnego? Znam jedną Pannę Młodą, która jadła batona w ukryciu w toalecie i drugą, którą dokarmiali w kuchni kucharze. A wystarczyło powiedzieć gościom, że w tym momencie umierają z głodu i potrzebują ekspresowo zjeść obiad.
4. "To nie brak czasu. To z nerwów."
Przez całe wesele? No dobra, wierzę ;) Pamiętajcie jednak, że cokolwiek warto zjeść, choćby po to, aby przypadkiem nie zemdleć.

Proszę, bawcie się, korzystajcie ze wszystkiego co przygotowujecie przez długie miesiące i najedzcie się na swoim weselu. Smacznego.

piątek, 24 lutego 2017

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Aleksandra

Historia Aleksandry:

Historia lubi się powtarzać, tak często mawiają.
Mój obecny mąż był moim "nie lubianym kolegą" z podstawówki i gimnazjum :) Identycznie było z moimi rodzicami. W podstawówce mama wręcz uciekała przed tatą i jego końskimi zalotami. Do teraz tworzą kochające się małżeństwo, więc dobrze nam to wróży!

Z Damianem odnowiliśmy kontakty na początku studiów przy okazji spotkania klasowego. Potem wszystko potoczyło się już samo. Nawet nie wiem kiedy minęło 5 lat naszego związku, 5 lat jak jeden rok. Bardzo często umawialiśmy się z przyjaciółmi na wspólne weekendowe wyjazdy, tak więc pewien lutowy wyjazd nie był dla mnie niczym nadzwyczajnym... tak na początku myślałam :)
Okazał się on moją urodzinową niespodzianką (urodziny miałam mieć za 4 dni). Jechaliśmy do klienta podrzucić projekty, zajechaliśmy pod duży dom w Sulistrowiczkach, otwieramy drzwi… a tam wszyscy moi/nasi najbliżsi przyjaciele! Tort, balony głośne sto lat i oczywiście zapłakana JA.
Jak się okazało to nie koniec atrakcji... 3 godziny później w środku imprezy na środek pokoju, uciszając wszystkich, wychodzi Damian. Krótka mowa i wiedziałam co mnie czeka!
Oświadczył się przy wszystkich, co uważam za ogromną odwagę z jego strony ❤  Zawsze myślałam, że w tej chwili będziemy tylko we dwoje, a tu proszę, 20stka naszych najlepszych przyjaciół i my z klękającym Damianem po środku salonu. I znowu łzy... tyle szczęścia jednego wieczoru.

Kolejną zaskakującą rzeczą dla mnie/nas był fakt, że ustaliliśmy datę ślubu już 4 miesiące po zaręczynach. W sumie ani ja ani on nie spodziewaliśmy się tak szybkiego rozwoju akcji i tu oczywiście dużo zawdzięczamy rodzicom ;)
 
Równo 1,5 roku do ślubu, a ja już miałam 5 wypchanych folderów w komputerze z inspiracjami ślubnymi. Tak dokładnie, udzieliła mi się ślubna gorączka, której jak wszystkiego do tej pory się nie spodziewałam. Fenomenem jest to, że nad niczym się nie zastanawiałam. Dokładnie od początku wiedziałam czego chce, co mi się podoba, w czym MY będziemy się dobrze czuć. Mieliśmy połączyć naszą miłość do natury z nutką elegancji i klasyki.
Damian, jak zauważyłam, i 90% innych PM o fakcie ślubu przypomniał sobie 2 tygodnie przed. Przez ponad rok mówił, że to tyle jeszcze czasu… Jednak 1,5 roku minęło tak samo szybko jak 5 lat naszego związku.
Jedni nazwą to szczęściem, ja jednak wiem, że to moja intuicja pomogła mi wybrać wszystkich partnerów do tworzenia naszego ślubu i wesela, tak idealnie, że jeśli miałabym szanse cofnąć czas żeby coś zmienić… nie zmieniłabym kompletnie NIC. Wystarczyło mi jedno spotkanie, by wiedzieć - tak to ON, ONA , ONI, ufam im bez granic i wiem, że razem stworzymy coś super.
 
Przygotowania zaczęliśmy już na początku listopada 2015 od sesji narzeczeńskiej z Michałem Orłowskim, który miał być również naszym fotografem ślubnym. Zdjęcia z sesji miały posłużyć nam do zaproszeń, które zdecydowaliśmy się zrobić sami. Faktycznie, to jest decyzja jedna jedyna, którą ewentualnie bym zmieniła i po prostu zamówiła zaproszenia. Bo to ile czasu i wysiłku włożyliśmy w wykonanie ich, to na prawdę nie potrafię opisać tego tu słowami. Co najgorsze wcale na tym nie zaoszczędziliśmy :D
Efekt końcowy był jednak na tyle satysfakcjonujący, że szybko zapomnieliśmy o tych złych aspektach naszego "super" pomysłu.
 
Miejscem naszego ślubu było Zagórze Śląskie i hotel Maria Antonina. Przy tym wyborze również nie było żadnego przypadku. W tych okolicach zakochałam się dzięki Damianowi. Z Głuszycy koło Zagórza pochodzi jego rodzina. Na początku naszego związku zabrał mnie na wycieczkę, aby pokazać tamę na Jeziorze Bystrzyckim, którą po części projektował i odnawiał jego dziadek. Miłość od pierwszego spojrzenia! Przyjeżdżaliśmy w tamte rejony na wycieczki i spacery kiedy tylko mieliśmy wolny weekend, zabierając ze sobą rodzinę i przyjaciół.
Po Hotelu Maria Antonina chodziłam jeszcze w kasku, ponieważ trwała budowa, a już wiedziałam, że to jest właśnie to miejsce :)
Początkowo ślub miał być w kościele w Zagórzu, ale gdy tylko Pani Dorota (właścicielka)
napomknęła coś o kapliczce, którą chce w przyszłości wybudować w pobliskim lesie… było po temacie. Tak bardzo zapragnęłam ślubu w plenerze, że nie wiem jak to zrobiliśmy, ale nakłoniliśmy Panią Dorotę, aby przyspieszyła swoje "plany" i wdrożyła je w życie już teraz. Udało się! Ślub w plenerze stał się realnym wydarzeniem za co z całego serca jej dziękuję, pomimo faktu, że wszystko powstało dosłownie na ostatnią chwilę. Byliśmy pierwszą parą, która powiedziała sobie w niej tak. Idealnym dopełnieniem była oprawa ślubu w postaci harfy i skrzypiec, do tego szum drzew.
Efekt przerósł nawet moje wyobrażenie, nie boję użyć się tego słowa: po prostu BAJKA. Plan na dekorację sali, motyw przewodni, kolorystykę miałam w głowie już od samego początku. W realizacji mojego marzenia pomogła cudowna Pani Kasia z Bajecznego Ślubu ze Świdnicy. Uważnie słuchała mojej wizji, podpowiadała, wspierała odbierała każdy telefon (nawet ten w niedziele o 21!) i zawsze służyła pomocą. Razem stworzyłyśmy coś co do tej pory mam w pamięci, stworzyła moją/naszą bajkę i właśnie za jej zaangażowanie i umiejętność słuchania baaardzo, ale to bardzo jej dziękuję. Polecam Bajeczny Ślub i Panią Kasię całym sercem.
Tak jak wcześniej wspominałam wizję wszystkiego miałam w głowie i po kolei realizowaliśmy wszystko z Damianem. Bez pomocy rodziny i przyjaciół też by się nie obeszło!
Sami zaprojektowaliśmy zaproszenia, papeterie ślubną menu, winietki, etykiety na cytrynówkę, naklejki do księgi gości, zawieszki na butelki - w kształcie serca z drewna, które obkleiliśmy bezbarwnymi naklejkami, podziękowania dla gości - magnesy z naszym zdjęciem z sesji narzeczeńskiej, które dzień przed ślubem dzielnie pakowali nasi przyjaciele. Przy realizacji każdej z wymienionych rzeczy zawsze wspomagali nas najbliżsi.
 
Sami wykonaliśmy również plan stołów - drewniany krążek miał symbolizować okrągły stół, a także podstawkę na obrączki oraz kilka innych drobiazgów, które były częścią dekoracji. Podziękowanie dla rodziców zrobiliśmy w postaci filmiku, który zmontował nasz przyjaciel. Po filmie wręczyliśmy obrazy, do których również wykorzystaliśmy zdjęcia z sesji narzeczeńskiej. I oczywiście taniec w naszej wersji - ja z tatą, Damian ze swoją mamą, a świadkowie z drugimi połówkami rodziców. Jednak podjęliśmy wspólnie decyzję o tym, że chcemy, aby nasz pierwszy taniec również był wyjątkowy. W tym pomógł nam przesympatyczny Tomek z WeddingDance.pl, który pod wybraną przez nas piosenkę (Major Lazer - Powerfull) ułożył specjalnie dla nas i naszych "umiejętności" :D układ. 4 miesiące ciężkich przygotowań i lekcji, które zazwyczaj kończyły się kłótniami, zaowocowały tańcem, który do tej pory czasami sobie odtwarzamy i oglądamy z uśmiechem na twarzy.
 
Wesele poprowadziła energiczna i przebojowa Marta wraz z zespołem Celebrate z Wrocławia. W skrócie - PETARDA. Kolejny strzał w 10, autentycznie bawili się wszyscy! Nie omieszkałam również wcześniej zaplanować zabaw w trakcie wesela i oczepin, które bardzo przypadły do gustu gościom i zespołowi :)
 
Na koniec chciałam napisać o tym (pół żartem pół serio), że ciężkie jest życie PM, przyjaciół i rodziny panny młodej, która jest perfekcjonistką i dokładnie wie czego chce. Na szczęście cała historia zakończyła się szczęśliwie, wszyscy wybaczyli mi moje humory i ciągłe dążenie do perfekcji i 100%owej realizacji wymarzonego, bajkowego ślubu i wesela. Tu i teraz chce im za to podziękować, bo gdyby nie oni, ich wsparcie, wyrozumiałość, pomoc, miłość i uśmiech to ten dzień nie był by nawet w połowie tak CUDOWNY jak był.

Fotograf: Michał Orłowski
Miejsce: Hotel Maria Antonina, Zagórze Śląskie
Zespół: CELEBRATE
Dekoracje: Bajeczny Ślub, Świdnica
Bukiet i butonierka: Mchy i paprocie
Cukiernia: Oleńka
Make up: Ada Koczubaj
Włosy: Bartosz Jakub Satora
Suknia: salon NABLA w Krakowie
Opaska i welon: Anelis Atelier
Buty: Betsey Johnson
Pierwszy taniec: Tomek, Weddingdance.pl
Księga gości i topper na tort: Decoris Wedding Collection







































































Mały gratis :)

Kilka słów od NPM:
Jakie tu jest wszystko przepiękne! Ola, śliczna kobieta, w cudownej sukni,  z genialnie upiętym welonem (takie welony lubię!), przepięknym bukietem i odrobinę elfią opaską. Damian, przystojny, elegancki, wręcz reklamowo uśmiechnięty. Kapliczka gdzieś w lesie, w pobliżu jeziora, w miejscu, które ma znaczenie dla Pary Młodej i nie jest przypadkowe. Ślub w plenerze, zorganizowany zgodnie z marzeniem i planem, a nawet wręcz wyprzedzający plany, we współpracy z najbliższymi, bo zawsze jest "Razem lepiej". Sala, tort, dekoracje, druhny, zdjęcia... I mogłabym tak w nieskończoność :)
Ja jestem zauroczona.