sobota, 30 kwietnia 2016

3 tygodnie do ślubu, czyli dopinamy szczegóły [Dagmara]

Three Nails Photography
Co robimy na trzy tygodnie przed ślubem? Dopinamy szczegóły i chyba powoli zwalniamy tempo. W końcu zaczynam dostrzegać koniec listy rzeczy do załatwienia. ;) Wszyscy ostrzegali, że to właśnie na końcu jest największy młyn, a u nas jakoś (przynajmniej jak na razie) całkiem spokojnie. Nerwowe i wymagające naszego pełnego zaangażowania będą na pewno te zupełnie ostatnie dni, ale na razie łapiemy oddech.

Chętnie bym gdzieś wyjechała na majówkę, złapać trochę słońca i nacieszyć się sobą, ale niestety - praca. Oficjalnie więc zazdroszczę wszystkim długiego weekendu. Pociesza mnie jednak myśl, że maj jeszcze nam przyniesie piękne dni.

W zeszły weekend odbyła się nasza (tak długo przeze mnie wyczekiwana!) sesja narzeczeńska. PM, który panikował przed nią bardziej, gdy przyszło co do czego, okazał się mniej stremowany niż ja. ;) Początki nie były najłatwiejsze, ale później się chyba rozkręciliśmy. Nawet pogoda okazała się dla nas łaskawa, choć prognozy mówiły zupełnie co innego. Bardzo się cieszę, że się na tę sesję zdecydowaliśmy. Przeżycie niecodzienne, a do tego jaka piękna pamiątka. Mnie dodatkowo ta sesja jakoś tak bardzo pozytywnie nakręciła, choć ostatnio wiele rzeczy, ludzi czy sytuacji tak na mnie działa. ;)
Na razie widzieliśmy tylko kilka zdjęć, ale ja już jestem zachwycona – zresztą ani przez moment nie spodziewałam się, że mogłoby być inaczej. Pisałam już, że mamy najlepszych fotografów na świecie, prawda? :D PM i tak się śmieje, że najlepsze zdjęcia już na pewno dostaliśmy i z resztą już nic nie da rady zrobić, ale ja tam mu nie wierzę. :P
Z niecierpliwością czekam na więcej!

Kilka dni temu przyszła też do nas ślubna papeteria: winietki, zawieszki na alkohol, menu weselne, księga gości, karteczki do podziękowań oraz zawiadomienia o ślubie. Wszystko mi się bardzo, bardzo podoba i jestem niesamowicie zadowolona z projektu i wykonania. Wręczyliśmy już zawiadomienia u siebie w pracy, a ich pozostałą część przekażemy rodzicom do rozdania w ich otoczeniu.

W następny weekend odbędą się nasze panieńsko/kawalerskie wieczory. Wieczory to chyba nawet za mało powiedziane, bo ja już wiem, że wracam do domu dopiero na następny dzień. ;) Nie mogę się doczekać!

Uzyskaliśmy już potwierdzenia obecności od wszystkich zaproszonych gości. Razem z usługodawcami oraz dziećmi będzie nas 89. Od początku planowaliśmy wesele na 80-90 osób, więc wyszło idealnie. Jak już wspominałam w poprzednim wpisie otrzymaliśmy bardzo mało odmów, co mnie ogromnie cieszy. Wczoraj udało nam się w końcu stworzyć takie rozmieszczenie gości przy stołach, które zadowala i nas, i naszych rodziców. Całe wesele planujemy zupełnie sami i raczej nie pytamy o ich zdanie w wielu kwestiach. Jednak tutaj kluczowym było dla nas poznać ich opinie, choćby o tym, gdzie sami woleliby siedzieć. Za to np. naszego menu nie znają. ;)

Wstępnie też rozmieściliśmy nocujących gości w pokojach choć nie mamy ich zbyt wielu. Głównie są to rodzice, rodzeństwo, świadkowie itd. Do 7 maja musimy te wszystkie informacje potwierdzić na sali, ale z tym się jeszcze na razie wstrzymujemy.

Skontaktował się też z nami niedawno nasz dj w celu ustalenia zabaw oczepinowych i innych szczegółów dotyczących wesela. Wiem tylko, że na pewno nie chcemy żadnych zabaw z podtekstem erotycznym itp.

Do załatwienia w najbliższym czasie: podziękowania dla rodziców, makijaż próbny, odebranie zapowiedzi i kupienie (oraz zrobienie) kilku drobiazgów. W międzyczasie wypadałoby jeszcze poćwiczyć nasz pierwszy taniec, bo póki co ja tego zdecydowanie nie widzę. ;)

Poziom ekscytacji nadchodzącym ślubem rośnie u mnie z dnia na dzień. Cieszy mnie słońce, cieszy mnie nadchodzący maj, cieszą mnie piękne rzeczy oraz ludzie dookoła. I chyba to po mnie widać, bo nawet jakoś więcej ostatnio komplementów zbieram. :P Może ktoś z boku powiedziałby, że się za bardzo tym wszystkim emocjonuje, że to jest „tylko ślub” i nie wiadomo o co to całe zamieszanie.  Ale mnie bardzo cieszy to, że właśnie tyle radości z tego czasu czerpie. Bo właściwie dlaczego nie? Nie będę się wypierać, że strasznie kręci mnie mój zbliżający się ślub, tak samo jak kręci mnie cała reszta naszego wspólnego życia. :)

A póki co zostało nam jeszcze długich dwadzieścia jeden dni. Na razie nawet długoterminowa prognoza pogody nie obejmuje tego dnia, a to oznacza, że mamy jeszcze dużo czasu. :)

piątek, 29 kwietnia 2016

Godny podziwu, godny pozazdroszczenia… - ślub w Masai Mara

Wiecie co jest dla mnie najbardziej fascynujące w ślubach? Miejsca w których ceremonie mogą się odbyć, ich oprawy w postaci tradycji i/lub oryginalności, strojów, dekoracji i innych elementów, które mają większe, niż na pierwszy rzut oka, znaczenie.
Sam fakt, że ślub można wziąć w niemal każdym miejscu na ziemi jest... niesamowity, trochę jak marzenie, trochę jak wyzwanie ;)

Widzieliście gdzieś kiedyś reportaż z tego ślubu? Nie? Wstydźcie się. Dla mnie to jeden z najpiękniejszych reportaży i ślubów jakie kiedykolwiek widziałam. Z wyjątkowym miejscem ceremonii - Rezerwatem Masai Mara w Kenii, z cudownie uchwyconymi kolorami i niebem (jeszcze chyba nie pisałam, że podobnie jak ze zdjęciami w wodzie / z wodą, mam problem z zachodami słońca? (prawie) nic mi się nie podoba), z łączeniem kultur, które jest najlepszą wersją ślubnej dekoracji.

Zdjęcia to dzieło sztuki. Tu się nie da nie zachwycić.
Zdjęcia: Jonas Peterson Photography





































































Chcielibyście o ślubie "usłyszeć" z perspektywy Panny Młodej? Możecie, na stronie fotografa: tu.