piątek, 29 maja 2015

O ślubie i weselu NPM - odpowiedzi na pytania

Na zdjęciu pięknie widać jak chętnie nosiłam bukiet ;)
Błyskawiczna lista odpowiedzi na Wasze pytania :) Ewentualne dodatkowe możecie zadać pod tym wpisem.
Na relację do GNPM będziecie musieli chwilę poczekać.

Czy miałaś dwie sukienki? 
Tak i nie. Dwie były w szafie, na sobie ze względu na potłuczone kolano miałam tylko długą. Rozpaczałam dwa dni, a pocieszyłam się zgodnie z zasadą "it's never too late" i planuję debiut krótkiej sukienki 23 sierpnia na Panny Młode Akcja Charytatywna we Wrocławiu (więc zapraszam do udziału!) ;)

Ile par butów przewidziałaś na ten Wielki Dzień, a ile tak naprawdę wykorzystałaś?
Przewidziane były trzy pary butów. Jedna, płaska, odpadła przy rezygnacji z krótkiej sukienki. Zostały szpilki (wymienione dwa dni przed na inne, bo złamałam obcas ćwicząc taniec) do kościoła i koturny na całe wesele.
Tak nawiasem mówiąc... Kupiłam jeszcze dwie inne pary pod pretekstem "wesele", ale miałam świadomość, że ich nie założę ;)

Czy były łzy podczas przysięgi  lub w innym momencie?
Nie. Przeczuwałam, że mogę płakać tylko w chwili, gdy spojrzę na moją zapłakaną mamę. Starałyśmy się wszystko (czyt. błogosławieństwo, patrzenie na siebie w kościele, podziękowanie) tak zorganizować, aby nie stworzyć sobie okazji do płaczu. I żadna nie płakała.
Ze stresu zawsze (sprawdza się w przypadku egzaminów) się śmieję. Tym razem nawet się nie śmiałam ;)
Edit. Przypomniałam sobie, który moment wzruszył mnie najbardziej. Podczas życzeń podszedł do mnie chłopak, który czytał czytanie w kościele (a wiecie ile kosztowało mnie znalezienie chętnego), ja chciałam mu podziękować i... w tym momencie głos mi pięknie drżał (ale się nie dałam :)).

Jak poradziłaś sobie ze stresem, o ile w ogóle był?
Stres, taki ponad normę, poczułam raz. Nie jak przewidywałam przed przysięgą, pierwszym tańcem czy w chwili, gdy zobaczyliśmy się z PM (zawaliliśmy to koncertowo :P). To był zwykły moment, gdy siedziałam w domu, Patrycja mnie malowała (dziwiąc się jaki tu w mieszkaniu panuje spokój), przyszli fotografowie i zaczęli robić zdjęcia. To już nie było nic co mogłabym nazwać normalnym wydarzeniem, takim, które kiedyś przeżyłam i chyba wtedy dotarło do mnie, że to ślub, a ja tu siedzę i nie mogę się nawet na sekundę ruszyć ;)
Przeszło mi po wykonaniu makijażu, gdy mogłam się rozruszać, wyprostować nogi, wyciągnąć ręce. Ruch, choćby minimalny, zawsze mi pomaga.

Coś o prezentach ślubnych?
Były. Nieliczne typu dwa komplety sztućców, talerze, kieliszki, komplet ręczników. Były też te z kategorii zamiast kwiatów: pieniądze do puszki "Kochani, będziemy mieli dziecko", podróżniki, herbaty, a także coś o co nie prosiliśmy: filiżanki do herbat, wina, czekoladki i nawet jeden kupon lotto ;) Dostaliśmy tylko jeden bukiet (tak mi się wydaje), od rodziców PM, bo moim zabroniłam kupować :)

Czy coś Cię rozczarowało? 
Rozczarowało to duże i mocne słowo. Więc tak, jedna rzecz - sala weselna.
Tematu nie chcę rozwijać na blogu, ale gdyby ktoś był zainteresowany opinią o Świętokrzyskim Dworze, to chętnie w prywatnych wiadomościach się nią podzielę.

Czy sukienka sprostała oczekiwaniom?
Arya White - tak. Wygodna, lekka, choć udało mi się ją porwać (dół obcasem, który miałam na nogach jakieś 2h) i porządnie ubrudzić ;)

Jak w końcu wyglądało błogosławieństwo? 
Hahaha, niestety nie wtajemniczyliśmy wszystkich obecnych w jego wygląd i ktoś palnął coś o klękaniu i nie było wyjścia (pozdrawiam!) ;) Z PM uzgodniliśmy jednak, że chyba nam to klękanie-stanie jest obojętne i z zaistniałej sytuacji się śmiejemy.
Było bez zbędnych gapiów w domu, ograniczone do słów "Błogosławimy Wam na nowej drodze życia", jednego pocałowania pasyjki i krzyżyków na czole od reszty rodziców.

Czy żadne z Was się nie pomyliło z przysięgą?
Nie, mówiliśmy z pamięci, ale ksiądz miał przyszykowaną dla nas książkę ze ściągawką na wszelki wypadek, więc czuliśmy się pewnie. Ja tylko mówiłam za cicho ;)

Jak wygląda robienie zdjęcia w deszczu?
Fotografowie mokną, ustawiają sprzęt i potrzebne dekoracje. Potem my mokniemy, staramy się ładnie wyglądać i udajemy, że nie jest nam zimno ;) Jeśli dekoracje i sprzęt się nie buntują, to chwilowo "cierpią" jedynie ludzie ;)

Jak poszedł pierwszy taniec Twojemu (już) mężowi i jak poradził sobie ze stresem?
Taniec musiał pójść naszej dwójce, bo oboje jesteśmy wyjątkowo mało uzdolnieni pod tym względem. I wyszedł. Tańczyliśmy zgodnie z planem tylko 2 minuty, z czego 15 sekund było na wejście. Dwa razy się pomyliliśmy (takie miałam wrażenie), ale pamiętam tylko jeden z nich (tylko z krokami, więc zgodnie z umową, to ja dorównywałam do PM i udało mi się to wyjątkowo szybko).
Mój PM dużo mniej stresował się przed tym tańcem niż przed samymi lekcjami. Uspokoiło go to, że zaczęliśmy sprawnie na ćwiczeniach poprawiać swoje błędy, więc nie było tragedii + dwa kieliszki wódki. I nie był to stres, który by mnie u niego przeraził :)
Ja stwierdziłam, że nic wielkiego się nie stanie, jeśli nam nie wyjdzie (nie miałam potrzeby zrobić tego perfekcyjnie).

Jak w końcu wyszło z tą pomocą od osób, które pomóc nie chciały?
Na czytanie zdecydował się mój 13-letni brat cioteczny. Wszystkich tym zaskoczył, bo nie należy do wybitnie śmiałych i odważnych, a sam to, po początkowej odmowie, zaproponował. I awansował na mojego ulubionego członka rodziny ;)
Siostra cioteczna trzymała trzeci bukiet.
Poza tym... Kiepsko ;)

Jak wyglądało podziękowanie rodzicom?
Dokładnie tak jak chcieli rodzice. Publicznie, na weselu. Z tym czego otwarcie oczekiwali: piosenką dla nich (choć bez pierwotnie planowanych zimnych ogni), kwiatami (które pakujący prezenty do auta pod kościołem zagnietli :P) i tym czego się nie spodziewali: listami i prezentami w formie weekendu w spa.
Długo zastanawialiśmy się nad nakręceniem filmiku. Zrezygnowaliśmy z niego z dwóch powodów: ta sama treść byłaby w listach i... nie cierpimy siebie przed kamerą, więc to byłoby kompletnie nie nasze (i teraz zupełnie nie rozumiem jak mogłam to planować, chyba miałam nadzieję, że nagle z PM okażemy się tak fajni i zabawni jak ludzie na tych filmikach :D).

Jak zareagował PM jak Cię zobaczył?
Haha, czyli znowu nam nie wyszło. PM przyjechał z rodzicami do mnie błyskawicznie, więc gdy ja się szykowałam, to on się kręcił po mieszkaniu. On wychodził z toalety, ja wyszłam na przedpokój założyć kolczyki... I voilà, zobaczyliśmy się ;)

Czy już możesz zdradzić swoje "ślubne" marzenie o którym pisałaś miesiąc przed ślubem, udało się?
Co tam, mogę. Marzenie czeka na realizację, bo dotyczy upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu: zrobienia dodatkowej sesji ślubnej podczas podroży poślubnej :)

Jak określiłabyś emocje, które towarzyszyły Ci od rana po samą noc, od wstania rano, przez przygotowania, ceremonię ślubną aż po wesele?
Czy udało Ci się spokojnie przespać noc poprzedzającą ślub?
Wyjątkowo niespodziewanie się wyspałam. Dwie noce z rzędu nie mogłam zasnąć i przed ślubem byłam wyjątkowo zmęczona, więc spałam jak zabita :)
Emocje? Do mnie nie docierało, że biorę tego dnia ślub! Wizyta u fryzjerki? Norma, jak na każde inne wesele. Makijaż? Cóż, też nic nadzwyczajnego, kiedyś już mnie malowano. Stres poczułam dopiero, gdy zaczęto robić mi zdjęcia ;)
PM zobaczyłam przypadkiem i myślę, że to też rozładowało atmosferę. Nikt nas nie zestresował żadną bramą po drodze, ksiądz był spokojny, błogosławieństwo nie było ckliwe.
Największą ulgę poczułam po przysiędze. I chyba wtedy po raz pierwszy się uśmiechnęłam (może stres objawiał się tym, że siedzieliśmy jak kołki, bez mimiki, z powagą i przerażaniem w oczach). Bo mamy co chcieliśmy, bo się nie pomyliliśmy, bo całą resztę możemy zawalić, a to i tak nie będzie miało znaczenia :)
Najlepszy moment dnia? Jazda na salę, takie 25 minut, aby ochłonąć w doborowym towarzystwie :) Szkoda tylko, że nie chcieli ze mną uciec z imprezy (poważnie!)!

Jakie rozrywki były przewidziane dla gości? Jak na nie zareagowali?

Z jedzenia: słodki stół, wiejski stół, drink bar. Wszędzie było tłoczno.
Z "zajmowaczy czasu": piñata,  gry plenerowe (niestety na sali, bo pogoda była wstrętna), tańce grupowe. Zainteresowane nimi były dzieci i młodsi ludzie (tak max do 40).

Czy jest coś, z czym wiązałaś duże nadzieje, a nie wyszło lub okazało się, że to jednak nie był trafiony pomysł?
Pogoda trochę popsuła mi idealną wizję grania w gry w plenerze (marzył mi się taki efekt). Musiały stać na sali, więc wzięcie miały tylko te nie wymagające dużej ilości ruchu i nie grożące wybiciem szyb w sali (np. duże karty, duże bierki).

Miałaś tort babeczkowy czy jakiś inny?
Inny. Z babeczek szybko zrezygnowałam i zdecydowałam się na naked cake. Był obłędnie pyszny, obłędnie piękny i z niczego innego nie byłam tak zadowolona. Aż było nam przykro, że z PM musimy jeść jeden kawałek na pół :P

Czy zdarzyło się coś niespodziewanego? 
Totalnie niespodziewanego - nie. Kilka rzeczy wyszło spontanicznie, kilka niezgodnie z planem idealnym (np. doczepiono mi do auta wstrętne baloniki zamiast tych właściwych) ;)

Czy coś Cię zaskoczyło? Pozytywnie czy negatywnie? 

Troszkę ja zaskoczyłam samą siebie. Nie nudziłam się, nie usypiałam, nie byłam zmuszana do tańca/picia/typowo weselnych zabaw ;) I nawet dobrze się bawiłam.
Zaskoczył mnie PM, który stwierdził, że 1) dla niego wesele mogłoby trwać 10h dłużej - bo ani się nie napił wystarczającej ilości drinków, ani nie najadł kiełbasą z wiejskiego stołu ;), 2) ludzie z branży ślubnej są zaskakująco sympatyczni (a PM jest typem, który niezwykle ceni sobie swoja pracę z maszynami, z dala od ludzi).
 
Czy dziś już ostatecznie możesz powiedzieć, że było warto?

Nie wiem... Wiem, że po raz drugi nie wpakowałabym się w taką imprezę (w znacznie inną pewnie tak). Wiem też, że mam listę trzech powodów dla których to zdobiłam. Dziś mogę ocenić 1 z 3 i... tu było zdecydowanie warto (bo dłoń PM tak męsko wygląda w obrączce, bo nawet, gdy jest totalnie normalnie i ja zapominam o tym, że kilka dni temu brałam ślub, to jest... inaczej :D) :)

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w całym tym dniu/nocy?
Starałam się nie robić tego co uważałam za trudne (i kompletnie niezgodne ze mną) i nie mieć tego w swoim planie dnia. Z rzeczy, których nie mogłam uniknąć? Obecność panikujących ludzi. Tych zestresowanych i przekonanych, że ja też powinnam panikować, bo przecież "to takie niezwykłe, emocjonujące wydarzenie". Najprościej byłoby mi tylko z PM ;)


Do czego posłużyły stemple oraz buteleczki, których poszukiwałaś przed ślubem?
Stemple nie były dla mnie. Mam swój, z ogólnym "dziękujemy", ale jakoś nigdzie mi nie pasował.
Buteleczki były potrzebne do kwiatów na parapety.

Jakie prezenty sprawiłaś rodzicom oraz gościom?
O rodzicach było wyżej. Kwiaty, listy, vouchery do spa.
Goście dostali ciastka z wróżbą, a na wyjście, ci którzy się ze mną pożegnali, po małym "rodzinnym" sukulencie/kaktusie :) Torby powitalne były tylko w pokojach gości nocujących.

Czy coś (jeśli tak, to co?) zrobiłabyś/zaplanowałabyś inaczej? 
Wszystko? Jestem najbardziej zmienną osobą jaką znam i po trzech miesiącach nudzę się każdym swoim pomysłem. Są rzeczy, z których jestem bardzo zadowolona, ale... gdybym organizowała wesele po raz drugi, to wolałabym zrobić wszystko inaczej. To już miałam, nie chciałabym się powtarzać. Choć pewnie w niektórych sprawach zaufałabym tym samym ekipom, bo sprawdzili się świetnie :)
W świecie idealnym wymarzyłabym sobie... piękną pogodę i brak siniaków :)

Jakie są Twoje dobre rady na dzień ślubu dla przyszłych panien młodych?
Jedynie na dzień ślubu?
Hm... Zmęczcie się solidnie dzień przed, a to ułatwi Wam spokojny sen. 
Starajcie się nie być koordynatorkami tego dnia. Znajdźcie jak najwięcej osób, które Wam w tym dniu pomogą.
Unikajcie ślubno-weselnych panikarzy. To złe towarzystwo.
Znajdźcie sobie sojusznika i wsparcie w stresie. I nikt nie sprawdzi się tu tak rewelacyjnie jak Wasz narzeczony :)
Pamiętajcie, że jeśli coś nie wyjdzie, to... trudno ;) Z perspektywy, już godziny po, to wpadki wspomina się najdłużej i najlepiej (odrobina dystansu do siebie jest potrzebna).
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Także pogodę i inne rzeczy na które nie macie wpływu. Podstawa to wmówienie sobie, że jest rewelacyjnie i uwierzenie w to. U mnie to działa na każdej imprezie, która nie jest w moim typie ;)
Róbcie to co lubicie, do niczego się nie zmuszajcie - ja np. bardzo mało tańczyłam i było mi z tym rewelacyjnie :D

czwartek, 28 maja 2015

Harmonogram przygotowań do ślubu i wesela

Pretty Much Design / plus.google
Zapraszam do lektury harmonogramu ślubno-weselnego, przygotowanego na podstawie moich planów i doświadczeń. To bardzo ostrożny, wręcz "panikarski" harmonogram. Zakłada zrobienie wielu rzeczy z dużym wyprzedzeniem, danie sobie czasu na naukę pewnych umiejętności, oswojenie z perspektywą tego dnia.
Możecie, a nawet powinniście, dowolnie go modyfikować, zgodnie z Waszymi potrzebami :)

Co powinniście zrobić na samym początku?
1. Porozmawiać o dacie ślubu, na początku ze sobą, a potem z rodzicami i teściami podczas wspólnego spotkania.
2. Wybrać datę ślubu i rodzaj ceremonii (to drugie można dość łatwo zawsze zmienić).
3. Określić budżet jakim dysponujecie.
Liczcie się z tym, że jeśli rodzice finansują/współfinansują wesele, to mogą się wtrącać, więc już teraz przemyślcie swoją decyzję o pozwoleniu im na ich wkład. Jeśli podział kosztów rozkładacie miedzy kilka osób/rodzin warto przedyskutować go już w tym momencie.
4. Przygotować wstępną liczbę gości (która ułatwi np. poszukiwania sali).
5. Zbierać inspiracje i materiały dotyczące ślubu, pomyśleć o charakterze/motywie/stylu przewodnim ślubu i wesela (im wcześniej to zrobicie, tym mniejszy będziecie mieć problem z wyborem usług).
6. Zainteresowani mogą skorzystać z usług konsultanta ślubnego.

Na początku planowania ślubu i wesela polecam również przeczytać tekst Zanim zaczniesz planować ślub.

36, 24, 12 miesięcy przed ślubem.
Tyle ile macie i chcecie, zwłaszcza jeśli zależy Wam na dużym wyborze usług i nie chcecie, aby ktokolwiek Was wyprzedził :) Poza tym, im wcześniej zajmiecie się daną sprawa, tym... lżej będziecie mieć potem :)
Jak najwcześniej zarezerwujcie:
- salę weselną,
- zespół lub DJa,
- fotografa i kamerzystę,
- innego usługodawcę na którym wyjątkowo Wam zależy.

 12 miesięcy przed dniem ślubu:
- wyślijcie do gości Save the date,
- wybierzcie urząd i/lub parafię (i godzinę ceremonii), zwłaszcza jeśli ślub planujecie w miesiącach letnich w kościołach cieszących się dużą popularnością u Par Młodych.

11-8 miesięcy przed ślubem warto:
- wybrać świadków,
- wybrać (i zarezerwować termin) firmę zajmującą się dekoracjami i kwiatami (do kościoła, sali weselnej, samochodu, bukiety i butonierki itd.),
- zamówić samochód do ślubu, 
- zamówić oprawę muzyczną ceremonii,
- zamówić wybrane atrakcje weselne: oświetlenie, drink bar, pokaz sztucznych ogni, fotobudkę itd.,
- zapisać się na nauki przedmałżeńskie,
- rozpocząć poszukiwania wizażysty i fryzjera (jeśli decydujecie się na obleganych usługodawców, to już można rezerwować termin),
- zacząć pracę nad figurą i kondycją fizyczną.

7-6 miesięcy przed ślubem warto:
- wybrać suknię ślubną i dodatki,
- zamówić tort, słodki stół itp.
- wstępnie zorientować się co do wyboru obrączek (można wybrać, ale w przypadku osób będących na dietach odchudzających z zakupem warto poczekać),
- zaplanować podróż poślubną i wziąć urlop (w razie dalekich podróży pamiętać o paszporcie i szczepieniach),
- rozpocząć zabiegi kosmetyczne, wizyty u stomatologa, dermatologa itp.,
- zarezerwować wizytę u fryzjera, wizażysty, stylisty paznokci itp. (w tym również wizytę próbną),
- wybrać i zamówić zaproszenia, winietki, menu, tablicę z usadzeniem itp. (zwłaszcza jeśli planujecie zamówić indywidualny projekt/wykonywać je samodzielnie),
- stworzyć listę prezentów,
- zaplanować sesję narzeczeńską.

5 miesięcy przed ślubem warto:
- wybrać strój i dodatki dla pana młodego,
- wybrać sukienki dla druhen i drużbów,
- określić ostateczną listę gości,
- zarezerwować noclegi (ważne w okresach długich weekendów/wakacji i w miejscach turystycznych) i transport dla gości,
- zebrać dane kontaktowe do zapraszanych gości,
- opracować listę utworów weselnych, wybrać utwór na pierwszy taniec,
- rozpocząć naukę pierwszego tańca.

4 miesiące przed ślubem warto:
- zacząć przygotowywać wszystkie niezbędne dokumenty (część ważna jest tylko 3 miesiące),
- ustalić wygląd oczepin,
- przygotować się do podróży poślubnej: kupić bilety lotnicze, zarezerwować noclegi itp.,
- dopracować listę prezentów ślubnych,
- przygotować ostateczną listę gości,
- rozpocząć zapraszanie gości.

3 miesiące przed ślubem warto:
- dopełnić formalności w USC i kościele,
- kupić obrączki, oddać je do wygrawerowania,
- rozpocząć spotkania w poradni małżeńskiej,
- dać na zapowiedzi w kościele,
- wybrać upominki dla gości i rodziców,
- wybrać animatorkę zabaw dla dzieci na weselu,
- zaplanować poprawiny (zarezerwować i kupić to co do nich potrzebne),
- zrealizować wszystkie wcześniej pominięte punkty.

2 miesiące przed ślubem warto:
- określić wygląd całej dekoracji i florystyki w kościele i na sali, bukietów dla panny młodej i świadkowej, butonierki dla pana młodego i świadka, kwiatów dla rodziców,
- kupić dodatki do sesji narzeczeńskiej, ślubnej, fotobudki,
- potwierdzić terminy u usługodawców,
- zamówić: ciasta, chleb powitalny, alkohol, napoje; określić wygląd/smak tortu, słodkiego stołu,
- udać się na degustację i wybrać menu,
- porozmawiać z muzykami o Waszych oczekiwaniach,
- kupić stroje na poprawiny.

1 miesiąc przed ślubem warto:
- ustalić przebieg ceremonii w kościele/USC oraz przyjęcia weselnego,
- dokupić ostatnie dodatki do strojów, 
- udać się na próbną fryzurę i makijaż (w przypadku niesprawdzonych miejsc warto zrobić to wcześniej),
- odebrać obrączki,
- zaplanować wieczór panieński i kawalerski,
- zweryfikować potwierdzenia obecności od gości,
- zamknąć listę gości,
- zaplanować sposób usadzenia gości przy stołach.

2 tygodnie przed ślubem warto:
- potwierdzić noclegi i transport dla gości,
- przeprowadzić ostatnie poprawki strojów ślubnych,
- przygotować dokładny plan dnia ślubu z opisem obowiązków najważniejszych osób,
- skontaktować się z usługodawcami i zapoznać ich z planem dnia,
- rozdzielić zadania dla osób, które mają Wam w tym dniu pomagać.

Tydzień przed ślubem warto:
- uiścić opłaty związane z ceremonią,
- ostatecznie potwierdzić wygląd dekoracji,
- omówić z księdzem i menadżerem sali wygląd ceremonii i wesela,
- wysłać pana młodego do fryzjera,
- przygotować niezbędnik dla Pary Młodej i dla gości: nitki, igły, chusteczki, tabletki przeciwbólowe, rajstopy itp.
- uregulować należności,
- śledzić prognozy pogody :)

Dwa dni przed ślubem warto:
- potwierdzić godziny odbioru kwiatów, wizyt u fryzjera i makijażystki, itp.,
- przeanalizować plan dnia ślubu,
- dostarczyć na salę winietki i plan rozsadzenia oraz inne wymagane rzeczy (chleb powitalny, kieliszki, itd.),
- przygotować suknię ślubną i dodatki,
- przygotować strój na przebranie,
- przeprowadzić próbę ceremonii,
- zrobić manicure i pedicure.

Dzień przed ślubem:
Dokończcie błyskawicznie rzeczy z punktu wyżej (zwłaszcza te, które wymagają zrobienia dzień przed i nie da się ich zrobić wcześniej), a potem wyjeździe gdzieś poza miejsce wesela i odpocznijcie :) Koniecznie idźcie wcześniej spać.

W dzień ślubu warto:
- zjeść śniadanie, wziąć prysznic,
- spokojnie realizować plan dnia (odebrać kwiaty, dekoracje samochodu, udać się do fryzjera i makijażystki, nie zapomnieć o dokumentach, skontrolować stan przygotowań narzeczonego) :)

Po ślubie warto:
- wysłać podziękowania dla gości,
- załatwić poślubne formalności (wymiana dokumentów, zapłaty za usługi).

Wszelkie uwagi do harmonogramu mile widziane :)

środa, 27 maja 2015

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Joanna

Historia Joasi:

1) Bardzo bardzo subiektywny i przydługi opis ;)

 
Zacznę od tego, że ostatnie dwa tygodnie przed ślubem, czyli czas od początku lutego był dla nas bardzo ciężki, Michał tak bardzo się stresował, że był po prostu NIE DO WY-TRZY-MA-NIA. Myślałam, że zwariuję, dopiero dzień przed ślubem wszystko się jakoś unormowało, a po jest już nawet lepiej niż kiedykolwiek było ;)

Michał jest spod Warszawy, więc przyjechał do Białegostoku dopiero na dzień przed ślubem, przyjechał po mnie i pojechaliśmy załatwiać jakieś ostatnie rzeczy. Wieczorem pojechaliśmy do Pięciu Dębów, aby Michał zostawił swoje rzeczy i abyśmy mogli razem poćwiczyć taniec. Na miejscu było już z dwadzieścia osób ze strony Michała. Wszystkim bardzo podobało się miejsce, sala, wyściskali nas, jeden mówił przez drugiego jak mu tu dobrze i pięknie, i że nie może doczekać się ślubu :) To na bardzo fajnie nastawiło :) Później z godzinkę potańczyliśmy, miałam na sobie już halkę, która zdecydowanie utrudniała ruchy, a jeszcze później pojechaliśmy do spowiedzi, po czym Michał odwiózł mnie do domu, a sam wrócił do hotelu rozstawiać winietki i ustawiać plany stołów. Ja wyszłam na spotkanie z przyjaciółkami, które na co dzień mieszkają za granicą ;) Usłyszałam wspaniały komplement - że jestem taka, taka normalna, nie stresuje się, nie wariuje, tylko jestem taka ja zawsze :) Wróciłam po 23 i przed północą położyłam się spać :) Spałam jak zabita do 5.40, obudziłam się, kiedy mama weszła, żeby zamknąć drzwi od mojego pokoju, szła się kąpać i nie chciała mnie zbudzić. Jak tylko się obudziłam, dostałam jakiegoś ataku stresu, który trwał na szczęście bardzo krótko, bo z jakieś 20 minut, dopóki nie wstałam z łóżka. Później już do końca byłam spokojna :) Mój Michał podobno nie spał do 4 rano ze stresu ;) A śmieliśmy się przed ślubem, że to ja jestem panikara i pewnie moje emocje dadzą czadu, a on będzie spokojny :)

Przed 8 wyszłam do fryzjerki, zrobiła mi herbatkę, pogadałyśmy, jak skończyła mnie czesać, przyjechali do salonu Michała Rodzice z Siostrą, dziewczyny zostały na czesanie, a Tata odwiózł mnie na makijaż. Tam już była moja mama :) Pani Ania, która mnie malowała,  jest wspaniałą osobą! Dzięki niej nie stresowałam się już nic a nic, bardzo miło spędziłam czas, a makijaż przeszedł moje najśmielsze oczekiwania :) Wyglądałam naprawdę zimowo, szkoda tylko, że śniegu nie było ;)

Tylko zdążyłyśmy z Moją Mamą wrócić do domu, przyjechali fotograf z kamerzystą- Justyna i Łukasz. Naprawdę wspaniali ludzie, byli zachwyceni spersonalizowanymi wieszakami, dodatkami, ale szczególnie to moją Mamą :D Współpracowało nam się genialnie :) Zadzwoniłam po świadkową, szybciutko przybiegła i pomogła mi się ubrać :) Kiedy ekipa pojechała, Mama pobiegła do Kościoła zobaczyć jak dekoracje i czy wszystko gra, a my z Ewą (świadkową) i moją Chrzestną się relaksowałyśmy, przebrałam się na szybko w dżinsy, zrobiłam sobie maskę na dłonie - w zimie mam zawsze bardzo wysuszone, i łyknęłam sobie trochę cytrynówki, z którą przyszła Ewa ;) Mama szybko wróciła, powiedziała, że wszystko w porządku, że Michała brat cioteczny z narzeczoną już się rozstawiają w Kościele (zajęli się oprawa muzyczną), księża już przyjechali, a kwiaty są przepiękne :)

Około 15 przyjechał Michał :) A w zasadzie to przed nim zeszła się rodzinka, Jego (już Nasi ;)) Rodzice, Rodzeństwo, Chrzestna z Mężem i dziećmi, Babcia. No i nadszedł mój Ukochany :) Przywitaliśmy się, poprosiliśmy o błogosławieństwo. Moja bardzo zestresowana Mama odczytała fragment z Pisma Świętego i rozpoczęła błogosławieństwo, po kolei Rodzice, Chrzestne (Chrzestni troszkę nawalili, mój przyjechał, ale tylko na ślub, a Michała nie mógł dojechać), no i Babcia :) Bałam się, że się wzruszę i popłaczę, jednak ciągle się uśmiechałam i byłam po prostu przeszczęśliwa :)  Pojechaliśmy do Kościoła :) Gdy podpisywaliśmy dokumenty, przyszedł ksiądz, który miał odprawiać Mszę, mój dobry przyjaciel, uspokoił nas :) Przyszedł też Michała znajomy Misjonarz- przywitać się :) Ogólnie było 8 księży ;) Dwóch moich przyjaciół, 5 misjonarzy z Michała stron i jeden ksiądz z mojej parafii :) To wszystko było niesamowite! Dodatkowo w tym samym czasie, moje dzieciaki z pracy (pracuję w domu dziecka u Sióstr Zakonnych w Warszawie) modliły się za nas, a także znajomi misjonarze w Krakowie odprawiali Mszę w naszej intencji :) Błogosławieństwa Bożego mamy po prostu tyle, że nie możemy tego schrzanić ;))

Poczekaliśmy z tyłu Kościoła na księdza, aż przyjdzie nas przywitać, a w między czasie rozejrzeliśmy się po Kościele. Jak zobaczyłam mojego 3-latka, chrześniaczka, miałam ochotę pobiec i go wyściskać :) Na szczęście się opanowałam i tylko do niego pomachałam ;) Zobaczyłam koleżankę, która już płakała ;) Wreszcie nadszedł Ksiądz, przywitał nas bardzo serdecznymi słowami i poszliśmy za nim do ołtarza :) Msza była niesamowita, kazanie skierowane konkretnie do nas, to był jedyny moment, w którym ledwo opanowałam łzy, ksiądz wspomniał o Moim Tacie, który nie żyje i to mnie kompletnie rozłożyło na łopatki. Narzeczona Michała Brata ciotecznego śpiewała Ave Maria, niesamowite było też to, że jest Szkotką, a uczyła się specjalnie polskiej wymowy, by pieśni śpiewać po polsku :) Na znak pokoju rozdzieliliśmy się, ja poszłam do naszych Rodziców i Bliskich, Michał do Księży ;) Zobaczyłam to dopiero jak już wracałam do klęcznika :) Cała Msza trwała ponad godzinę, druga Panna Młoda już się niecierpliwiła ;) Kiedy wychodziliśmy, zdążyliśmy na szybko złożyć tej Parze życzenia :) Nie mieliśmy życzeń pod Kościołem, podeszły do nas jedynie te osoby, które nie mogły przyjechać dalej na wesele, wyściskały nas, życzyły wszystkiego najlepszego. Moje dwie przyjaciółki wykorzystały moment i szybko do mnie podbiegły, powiedziały, że przepraszają, ale musiały mnie już teraz wyściskać :) Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy ze Świadkami do Mojego Taty na cmentarz :) Najpiękniejszy komplement jaki otrzymałam, już po ślubie, był związany właśnie z uroczystością w Kościele :) Koleżanka powiedziała mi, że byłam tak opanowana i spokojna, że wyglądałam jakby to miejsce było dla mnie stworzone, jakbym była we właściwym miejscu, we właściwym czasie u boku właściwej Osoby :)

Po krótkiej rozmowie z Tatą pojechaliśmy do Pięciu Dębów, tam w Karczmie, czyli na Sali obok, trwała już jakaś impreza ;) Ludzie zaczęli śpiewać nam sto lat i bić brawa :) Ewa śmiała się, że nie chciałam „harmoszki” to chociaż pod salą mam „harmoszkę” ;) To było bardzo miłe ze strony tych ludzi :) Poczekaliśmy z Michałem aż goście zejdą się do Sali i wyjdą do nas Rodzice, przywitali nas chlebem solą i wodą :) Stłukliśmy kieliszki, a Michał przeniósł mnie przez wszystkie progi aż do parkietu ;) Przywitał nas zespół, wypiliśmy szampana i przyszedł czas na życzenia ;) Było tylko 82 gości, a trwały bardzo długo :) To był bardzo miły czas i niesamowite przeżycie :) Po życzeniach usiedliśmy do zupki, wybraliśmy krem z marchwi i to był świetny wybór! Zupa była kapitalna! Nawet Michała Tata, który jest kucharzem i nie cierpi kremowych zup, był zdziwiony i przyznał, że bardzo mu smakowała :) Po zupie uciekłam z Ewa i Moją Mamą na górę, do pokoju, wyjąć koło z halki, zmienić buty i trochę się ogarnąć przed pierwszym tańcem ;) Wróciłyśmy, zjadłam pierwsze danie, nie cierpię grzybów, a były to polędwiczki w sosie z borowików i zjadłam wszystko! Kucharza mają naprawdę na medal :) Po daniu odtańczyliśmy swoje ;) Michała Siostra skombinowała nam konfetti, którego się nie spodziewaliśmy ;) Ja trochę pomyliłam na początku kroki, ale nikt oprócz nas się nie zorientował i… po wszystkim trochę już odetchnęłam :) Potańczyliśmy chwilkę, rozeszliśmy się do gości, przyjechał FotoKredens, też super sprawa, większość naszych gości, którzy biorą ślub w tym roku- a mamy przed sobą w tym roku tych ślubów aż 12!- chcieli na nich namiary ;) A obsługa zawołała nas na deser ;) Mieliśmy tez wliczonego w koszt Sali Barmana z drink barem, on to dopiero robił furorę! Właściwy człowiek we właściwym miejscu :) Bardzo też dbał o to, żebyśmy z Michałem byli zadowoleni i aby nic nam nie brakowało :) Chciał mi nawet zanieść picie i kwiaty na górę do pokoju ;)

Kolejnym ważniejszym punktem było podziękowanie Rodzicom, my postanowiliśmy podziękować jeszcze Babci i Naszym Chrzestnym. Nie przygotowywaliśmy żadnej mowy wcześniej, a wyszło super, i bardzo zabawnie i wzruszająco :) Miałam łzy w oczach, kiedy mówiłam do Mojej Mamy, to był drugi moment tego dnia, kiedy te łzy mnie dopadły…

Później były oczepiny, welon złapała moje najlepsza przyjaciółka, co było o tyle zabawne, że wcześniej rozmawiałyśmy o tym, że śmiesznie by było, jakby tak się stało ;)  Zabawy były bardzo fajne, kulturalne i zabawne :) Mężczyźni tańczący do jeziora łabędzi, gdzie działo się wszystko, podrzucali się w powietrzu, latali pomiędzy swoimi nogami, no po prostu było niesamowicie :D Nawet Piotrek z zespołu nie mógł się pohamować ze śmiechu :DDD

Później był tort i dalej tańce ;) Goście bawili się do 4 rano i chcieli przedłużać imprezę, jednak ja już nie dałam rady i bardzo cieszyłam się, że Piotrek nie zgodził się na to wydłużenie :) Po wszystkim poszliśmy z Michałem jeszcze do moich przyjaciółek do pokoju obok, pogadaliśmy troszkę i wróciliśmy do siebie. Była już 6 rano, zasnęliśmy wtuleni w siebie, już jako małżeństwo ;) O 7.30 Michał zarządził pobudkę :D Powiedział do mnie „Żono” chyba z 10 razy, był bardzo dumny :D Szybko się umył i poszedł budzić gości, którzy nocowali z nami w hotelu. Ja też się ogarnęłam i zeszłam na dół, śmiałam się jak zobaczyłam mojego Męża- bez skarpetek, w płaszczu, bez obrączki :D Zabrałam klucz ze sobą, jak wychodziłam i nie miał jak wejść :DD Do 12 posiedzieliśmy przy śniadanku, rozmawialiśmy, Michała Brat grał na gitarze, śpiewaliśmy :) i rozjechaliśmy się do domów ;)


Chciałam napisać wszystko w wielkim skrócie, trochę rzeczy pominęłam, a i tak się rozwlekłam, za co bardzo przepraszam ;)

2) Nietypowe/niepoprawne:


- zimowy ślub, mimo początkowego niezadowolenia i wątpliwości, zwłaszcza mojej Mamy ;),
- 8 Księży odprawiających Mszę Świętą,
- ślub był taki nasz- czytania, czytaliśmy my z Michałem, kazanie głosił nasz przyjaciel domu, tych 8 księży to zarazem bliskie nam osoby, oprawą muzyczną zajęli się Michała brat cioteczny z narzeczoną,
- usługodawcy: fotograf i kamerzysta zostali naszymi przyjaciółmi ;) i wprowadzili taką atmosferę, że nie dało się stresować :),
 - Pani Aniela szyjąca cuda- przewspaniała kobieta, która wkłada  ogrom serca w swoja pracę, ratowała mnie na dwa dni przed ślubem,
- Pani Ania- makijażystka, dzięki, której to jak wyglądałam przerosło moje oczekiwania, a przy tym rozmowa z nią rozwiała resztki stresu,
- wspaniali gospodarze- właściciele naszej Sali i wielu wielu innych; wszyscy, którzy byli zaangażowani w nasz ślub okazali nam dużo serdeczności i jesteśmy im bardzo wdzięczni :),
- zapraszaliśmy jedynie te osoby, na których obecności nam zależało i które są nam rzeczywiście bliskie, nie ulegliśmy presji zapraszania „bo wypada".

3) Rady dla Przyszłych Panien Młodych:

Słuchajcie, wszyscy mówią - nie ma co się stresować, korzystajcie z tego dnia, ile się da, bo on się już nie powtórzy- i muszę Wam powiedzieć/ napisać, że to rzeczywiście prawda. Ten dzień mija momentalnie, jest tak piękny, że chciałoby się go zatrzymać, nie ma co tracić czasu i sił na nerwy. Otaczajcie się ludźmi, którzy są Wam przyjaźni, którym na Was zależy i cieszcie się chwilą i tym, że od tego dnia Wasze życie będzie wspólne :) Wszystkie radości i smutki będą wspólne :) a po ślubie jest cudownie ;)


Zdjęcia i film: Inspiracja





















Joanna+Michał I Highlights
from INSPIRACJA on Vimeo.


Kilka zdań od NPM:
Uwielbiam zimowe śluby. Nawet jeśli nie ma na nich morza śniegu, to są ciepłe "koce" (i na sesję i zamiast strasznych futerek), nauszniki, rękawiczki, często nietypowe bukiety... Wszystko nietypowe i... przytulne.
8 Księży odprawiających Mszę Świętą? Modlitwa w innym kościele? Wow! Są aspekty przy ślubie i weselu z którymi można szalec, przy których można przesadzać... I chyba nie ma nic piękniejszego niż robić to wykorzystując do pomocy ogromne ilości bliskich i ważnych ludzi :) Niesamowicie tego Wam zazdroszczę :)
Ach, i boska koszulka!!! :)