środa, 30 kwietnia 2014

Jak wybrać druhny/świadkową?

klik
Kiedyś wszystkim panikarzom mówiłam, że nie tak trudno skończyć prawo i dostać się na aplikację, a ja nie znam nikogo, komu by się to nie udało. Dziś przechodzę samą siebie i stwierdzę, że nie tak trudno zdać egzamin adwokacki, ponieważ nie znam nikogo, komu by się to nie udało. Wystarczy przez kilka miesięcy nie odklejać się od książek i kodeksów. Wystarczy tak szalenie czegoś pragnąć i zabrać się za spełnienie marzeń. Wystarczy być kimś o kim zawsze myślę, że dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Dziś Moja Starsza Druhna dostała wyniki wspomnianego wyżej egzaminu, JEST ZAJEBISTA, a ja puchnę z dumy, bo jestem mistrzem w dobieraniu sobie przyjaciół :D "Pięknie jest, nieskromnie bardzo jest", czyli wpis o Starszej Druhnie (i czymś co i Was zainteresuje, czyli wybieraniu druhen) :)
Aaaa... Mam Starszą Druhnę adwokata, będę nią straszyć ludzi :P

Wspominałam Wam kiedyś, że planuję mieć druhny, dokładnie wiem, które dziewczyny w tej grupie najchętniej bym widziała i nie miałam co do tego najmniejszych wątpliwości. Byłam też pewna, która z nich będzie w tej ekipie szefową, gwiazdą numer 1 i podpisze papierki (ha, w końcu adwokat!).

Czytaliście kiedyś o tym jak powinno się osoby do pełnienia tych funkcji wybierać? Ja spotkałam się z kilkoma sugestiami co do tego jakie warunki powinna spełnić kandydatka na druhnę/świadkową.
1. Powinnaś nie wstydzić się pokazać jej w bieliźnie.
2. Nie powinna być osobą, która wszystko robi na ostatnią chwilę.
3. Nie może dominować, być typem "gwiazdy" pragnącej być w centrum uwagi.
4. Nie może łatwo się obrażać. Musisz umieć z nią rozmawiać.
5. Nie może być zbyt zajęta (pracą/szkołą/rodziną/czymkolwiek). Powinna być zaangażowana w swoją rolę.
6. Musi być odpowiedzialna i pomocna.
7. Powinna być osobą godną zaufania, która wywiąże się ze swoich obowiązków.

8. Zaradna i energiczna.
9. Musi lubić wesela :) (Skoro ja nie lubię ;))

Co ja o tym myślę? Tak jak napisałam na blogu To tylko ślub (polecam, ściągnęłam z niego kilka punktów), nie znam i pewnie nie poznam nigdy żadnej osoby, która spełniałaby te warunki. Przy wyborze kierowałam się sympatią do dziewczyn i tym, że chciałabym je mieć w tym dniu najbliżej. Są to osoby ważne, bliskie i zaufane. Tyle wystarczy. Nie ważne, że to największe marudy co do wyboru sukienek, momentami antyfanki pozowania do zdjęć, indywidualistki do kwadratu, osoby z "trudniejszym" charakterem. Dam sobie z nimi radę. Mam nadzieję, że moje uwielbienie (i wzajemnie) tu wystarczy ;) Oczywiście nadal jedyną osobą, która o całym pomyśle wie jest mój Druhno-Adwokat, reszta sobie nadal na oficjalną wiadomość czeka :D

Podstawowe pytanie w tym temacie moim zdaniem brzmi: Czego od świadkowej/druhny oczekujemy? Czy ma to być dobry duszek, niepoprawna optymistka i środek uspokajający w jednym? Czy ma pomagać przy adresowaniu zaproszeń, przygotowywaniu podziękowań, dekoracji sali? Czy ma zorganizować wieczór panieński i być punktem informacyjnym na weselu? Bo to co oficjalnie świadkowa zazwyczaj robi, a to czego my od niej oczekujemy to dwie różne sprawy. Ale o tym napiszę w przyszłości...

Piosenka tematyczna: klik. No to otwieram listę życzeń do zespołu ;)

P.S. M, pomijając ostatnie zdanie, pisałam to jakiś tydzień temu. Planowałam już w marcu. Bo wiedziałam.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Majówka we dwoje

weddingmagazine
Związek dwojga ludzi, wraz z upływem czasu, zmienia się. Brakuje czasu na dodatkowe atrakcje, motyle w brzuchu nie latają już jak oszalałe, a spontaniczne wypady we dwoje kończą się w Pizza Hut (jesteśmy uzależnieni). Życie od monotonii ratują wypady do kina i spacery po mieście. Być może dlatego tak bardzo oboje z PM uwielbiamy wszelkie okazje do świętowania i zrobienia czegoś na co w tygodniu czy w "pracujący" weekend nie mamy czasu. Każdy wolny weekend, każde święto (choćby jednodniowe), każde wakacje. Najlepiej jak najdalej do domu i z ograniczonym dostępem do internetu.

Macie już swoje pomysły na majówkę? Ja mam i jestem zdania, że każdy wolny czas warto na swój sposób celebrować. Mam dla Was trzy propozycje na spędzenie najbliższego weekendu :)

Jedziemy na wycieczkę
Moja ulubiona opcja spędzania wolnego czasu. Mamy długi weekend, więc większość osób ma prawdopodobnie 4 dni wolnego. To idealna ilość dni na wypad w góry czy zwiedzanie jakiegoś miasta. Z wyjazdem nad wodę proponuję poczekać do czerwcowego, długiego weekendu :) Nie ważne czy zdecydujecie się na Tatry, Bieszczady, Karkonosze, Beskidy, Pieniny czy moje rodzinne Świętokrzyskie, mam wrażenie, że w górach nie będziecie się nudzić i znajdziecie masę miejsc do zachwycenia się. Równie ciekawą opcją są małe miejscowości uzdrowiskowe w górach, zwłaszcza te przy granicy z Czechami. Idealne do leniwego spędzania czasu. Możecie odwiedzić każde miasto wojewódzkie w Polsce (na czele z Wrocławiem, Krakowem, Gdańskiem i Toruniem, który ostatnio podbił moje serce) i w każdym macie szansę ciekawie spędzić czas. Chcecie wyjechać lub wylecieć dalej? Proponuję stolice naszych sąsiadów (cieplejsze kraje zostawcie sobie na listopad), ewentualnie inne przygraniczne miasta. Tu znajdziecie kilka pomysłów na tanie, zagraniczne majówki - takie do 500zł za osobę. Jeśli nie skorzystacie z pomysłów w tym roku, możecie to zrobić za rok (ja za rok będę trzy tygodnie przed ślubem i już boję się, że mogę nie mieć wtedy czasu na wyjazdy :P) ;)

Wychodzimy z domu
Jeśli nie lubicie daleko podróżować lub nie udało Wam się nic na ten rok zaplanować, to i tak polecam, koniecznie, wyjście z domu. Na grilla, na spotkanie z przyjaciółmi, na spacer po mieście (w inną stronę niż zawsze), wyjście do kina, teatru czy opery, na koncert, jednodniową wycieczkę na pobliską górkę czy do pobliskiego miasteczka, na basen, wycieczkę rowerową (w ramach przedślubnego dbania o kondycję!) i gdzie tylko poniesie Was  wyobraźnia. Pozostaje tylko liczyć, że pogoda nie zniechęci nikogo do wyjścia z domów.

Opcja dla domatorów
Jeśli nie macie ochoty na wyjście z domu, zawsze możecie zaplanować miły dzień w czterech ścianach. Zrobić pyszny obiad lub upiec jeszcze lepsze ciasto, przygotować romantyczną kolację i ulubiony film, pograć w gry interaktywne.
Hm, macie więcej pomysłów na spędzenie czasu w domu? Bo ja chyba nie jestem w tym dobra :)

Dlaczego warto?
Bo, że warto nie mam najmniejszych wątpliwości. Pozwoli to Wam oderwać się od obowiązków dnia codziennego, spędzić trochę czasu razem bez myślenia o przyziemnych sprawach i poświecić ten czas tylko sobie. Możecie sprawdzić czy nadal wspólnie spędzony czas (takie 24h na dobę) sprawia Wam przyjemność, czy macie wspólne tematy i nie nudzicie się ze sobą. I na końcu... serwowane do łóżka śniadanie w hotelu (albo to zjedzone na trawie w górach czy plaży nad morzem), chodzenie za rękę podczas przechadzek, wieczorne spacery - brzmią mega romantycznie.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Ślub = Kiedy będziecie mieć dziecko?

blog.theknot
Pamiętacie jak przed studniówką ciocie i babcie wypytywały Was o to kiedy wreszcie znajdziecie sobie chłopaka/dziewczynę? Pamiętacie jak po zakończeniu studiów wszyscy, łącznie z młodymi znajomymi, jak petardy rzucali pytania: "Kiedy ślub?". Na jakie pytanie musicie przygotować się teraz, chwilę po ślubie? Kiedy będziecie mieć dziecko? Kiedy wreszcie zostanę babcią?

Znacie któreś z tych pytań z autopsji? Ja pamiętam pierwsze. Zadała mi je tylko raz moja babcia, a ja odpowiedziałam jej tak, że ponownie już nie zapytała. O ślub, oficjalnie, nie pytał nikt. Tylko po ogłoszeniu "Jesteśmy zaręczeni" wszyscy (niezależnie od wieku! młodzież powinna się wstydzić!) wyskoczyli z "No wreszcie" i "Po co czekać 2 lata na ślub? Najlepiej już!". Nawet jeśli po ślubie nie usłyszę pytania o dziecko, to z  pewnością spotkam się z takimi sugestiami. I tak, jak pytania o chłopaka i ślub są zwyczajnie wścibskie (i przykre tylko wtedy, gdy sami chcielibyśmy, a jednak nam się nie udaje), tak pytania o dziecko są często najwredniejszymi z możliwych.

Zastanawialiście się kiedyś nad tym czy jesteście atrakcją dla swoich rodzin? Atrakcją o której mogą rozmawiać? Z pewnością jesteście. Interesują ich Wasze studniówki, matury, studia, praca, śluby. Koniec. W tym miejscu ich zainteresowanie Wami się kończy i jedyną atrakcją jaką możecie dostarczyć towarzystwu jest Wasze dziecko.

Idealnie, gdy sami macie na to ochotę i potrzebujecie takiej atrakcji we własnym życiu. Mniej wesoło robi się w sytuacji w której na chwilę obecną nie chcecie dziecka. Czujecie, że macie jeszcze czas, że chcecie nacieszyć się sobą, rozwijać swoje kariery zawodowe, podróżować we dwoje lub ze znajomymi, spędzać wieczory w kinie, restauracji i wracać do domu późną nocą, zwyczajnie być odpowiedzialnymi tylko za siebie.  Jest też trzecia sytuacja, najbardziej przykra: chcecie mieć dziecko, a jednak Wam się nie udaje.

Znam pary, które nie mogą mieć dzieci. Znam historie, gdy od teściów, rodziców i dalszej rodziny młodzi małżonkowie słyszeli nie tylko sugestie, ale wręcz zostawali posądzani o egoistyczne pobudki ("Wam się nie chce być odpowiedzialnymi. Nie myślicie o innych. A ja nie pożyję długo, też bym się chciała wnukiem nacieszyć."). Ręce opadają, prawda?

Miałyście kiedyś okazję rozmawiać z kobietą, która nie może mieć dzieci? Ten dramat pochłania ją całą. Bolą nie tylko pytania, ale i rozmowy o dzieciach, ich widok, przejście przez park, świadomość, że trzeba jechać na jakąś rodzinną uroczystość związaną z dzieckiem. 1/3 kobiet leczących się z powodu niepłodności doświadcza depresji, a odczuwany stres jest tak samo silny jak ten związany np. z chorobą nowotworową. Towarzyszy im poczucie beznadziejności, a także obniżone poczucie własnej wartości i samooceny. Nie jest tak, że gdy mówi się o problemie najbliższym, to jest łatwiej. Te osoby nadal czują się gorsze. Bo dla społeczeństwa nie jest ważne czy kobieta nie chce czy nie może mieć dziecka - ona go nie ma, nie jest więc 100% kobietą.

Jak sami wiecie presja posiadania dziecka w Polsce jest gigantyczna! Społeczeństwo nie wyobraża sobie, że kobieta może nie chcieć mieć dziecka. To dla niego nienaturalne, to... czynią ją gorszym typem człowieka. Presje dodatkowo podsyca fakt, że jesteśmy krajem rodzinnym i katolickim, że uwielbiamy plotki i wtrącanie się w życie innych ludzi, że nie umiemy sobie wyobrazić, że można żyć inaczej (i być szczęśliwym), nie tylko "po naszemu".

Mam do Was małą prośbę: Zastanówcie się trzy raz zanim zapytacie kogoś o dziecko. Jeśli już macie gigantyczną potrzebę i nie wytrzymacie bez zadania pytania, to zapytajcie raz i dobrze (np. czy planują). I nie pozwólcie, aby ktoś bliskim Wam parom wszedł na głowę i namieszał takimi pytaniami w całkiem miłym dniu. To także jeden z ciekawszych tematów do rozmowy z Waszymi rodzicami i dziadkami, rozmów o granicach w zadawaniu pytań, takcie, o szacunku i tolerancji, empatii i nie ingerowaniu w życie innych ludzi. Polecam rozmawiać, okazje trafiają się same :)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Bukiet ślubny z łąki i ogrodu

Bukiety ślubne są jednym z najbardziej zaniedbanych przeze mnie tematów. Powód? Ja doskonale wiem jaki bukiet chciałabym mieć w dniu ślubu. Na pozostałe zerkam jedynie z minimalną dozą zafascynowania i myślą "O, na innym ślubie wyglądałyby pięknie.".

Bukiet idealny, to bukiet: 1) kolorowy, 2) wyglądający jak ułożony z polnych kwiatów zerwanych przed chwilą na łące, ewentualnie zerwanych w babcinym ogródku. Taki artystyczny nieład i naturalność jest tym co w bukietach uwielbiam.

Ogrodowe i łąkowe kwiaty będą doskonale pasowały do romantycznego, rustykalnego, subtelnego wesela wiosną, latem i jesienią.

Dziewczyny, które mają dostęp do łąk i ogródków mogą spróbować takie bukiety zrobić samodzielnie :) Od dziś, nawet ja - dziewczyna z blokowiska - rozglądam się po działkach, ogródkach i łąkach w poszukiwaniu bohaterów mojego ślubu :)

Piękniej się nie da :)

kan.weibo
zszywka
hawaalive
weddbook
svkatalog
thestylishcompany
mojewielkiewiejskiewesele
weheartit
Pinterest
lovemydress

sobota, 26 kwietnia 2014

Niepoprawna = blogerka?

Pisałam blogi od 16 roku życia, pisałam o sobie, społeczeństwie, psychologii, modzie, podróżach, sporcie, ślubach. Osobiste i zawodowe. Tworzyłam treść. Miałam czytelników. Mimo uszu puszczałam słowo bloger, choć wg większości nim byłam. A potem, kilkakrotnie, trafiłam na spotkania blogerów, bliżej przyglądałam się temu jak działają, jak reagują na czytelników. Niektórzy, bardziej znani i widoczni. Wiecie, że to co negatywne zapada nam w pamięć bardziej niż to co pozytywne. Więc pamiętam to w czym blogerzy nawalali. I wymarzyłam sobie, że słowo bloger nigdy nie pojawi się obok mojego nazwiska.
Wiem, raczej nie wyjdzie.

Ale wiem też, że jest w polskiej blogosferze kilka blogowych miejsc, którymi się zachwycam, kilku wybrańców na blogi których zaglądam i przy których dumnie byłoby stać z etykietką blogera na piersi :)

Czemu dziś, na blogu ślubnym, pojawił się taki temat? Uczestniczyłam wczoraj w debacie na Uniwersytecie Wrocławskim w której gośćmi byli blogerzy. Zazwyczaj po tego rodzaju spotkaniach mam wrażenie, że nie potrafiłabym się czuć częścią tego środowiska, że mentalnie jest mi do niego tak strasznie daleko. A dziś, przez chwilkę, poczułam się inaczej (to znak, że ekipa przy stoliczku była świetnie dobrana).

Znacie bloga Halo Ziemia? Po wczorajszej debacie wyszłam zafascynowana Konradem, jego autorem. Lubię myśleć, że blogowanie nie jest wartością samą w sobie, że chodzi o coś więcej i coś więcej tym blogowaniem da się zrobić. Bo pomimo tego, że lubię pisać, to największą frajdę dają mi Wasze maile i Wasze historie. Bo nawet nie chcę myśleć, że miałabym być jedyną Niepoprawną Panną Młodą i nie mieć okazji do poznania kolejnych :)
I jeszcze jedno... Jak u kogoś w jednym zdaniu pojawia się "Szlachetna Paczka", "Stowarzyszenie Wiosna" i "Fajne", to ja nie mogę kogoś takiego nie pokochać :D

Tradycyjnie rewelacyjnie słuchało się Radzki, jej bezpośredniość uwielbiam.
Zauważyliście, że mam zdolności do zafiksowania się na jednej rzeczy? Jak mi się spodoba jeden fotograf, to nie chcę żadnego innego. No, więc Radzka jest najlepszą stylistką w Polsce. Tu i tu mówi o dobieraniu sukni ślubnej do figury.

Aby było ciekawie utwierdziłam się również w jednym pomyśle co do stylizacji Pana Młodego :) Pamiętacie moje uwielbienie dla sukni ślubnej z czerwonymi groszkami? Czy nie pasowałby do tego czerwony krawat? I błękitna marynarka. O takie - kliknijcie, bo warto. Dla mnie ta stylizacja Secondhand Dandy jest genialna.

I na koniec: bardzo spodobała mi się eventowa idea Bartosza ze Studium Przypadku. Jak tylko będę miała więcej czasu... ;)

Niepoprawna = Troszkę Blogerka ;)

piątek, 25 kwietnia 2014

Pomysł na podróż i sesje poślubną: Wiedeń

Mam ostatnio dobre dni. Planuję wakacje. Szykuje się na majówkę. Kupiłam tanie bilety na krótkie, przedwakacyjne wypady do Gdańska i Zakopanego (los chciał, że akurat w imieniny moje i mojego PM). Pamiętacie jak ostatnio zastanawiałam się nad tym czy wesele jest warte wydatków, które generuje i niemal płakałam, bo szkoda mi pieniędzy, których nie będę mogła wydać na wakacyjne wyjazdy. No, to wydaję. W tempie szaleńca, bo nie dam się weselu ograniczyć ;)

Zanim przejdę do głównego tematu wpisu, czyli Wiednia jako pomysłu na sesję zdjęciową czy podróż poślubną, chciałabym poruszyć kwestię wydatków, jakie taki pomysł wywołuje. I tak, jak taka forma podróży poślubnej nie jest droga (i jest ciekawa dla lubiących zwiedzać miasta), tak myśl o wyjazdowej sesji zdjęciowej wydaje się być już kosztowna. A nie jest. Do Wiednia dostaniecie się z Polskim Busem z Częstochowy, Katowic i Warszawy. Ceny: od 1 zł, a średnia cena jaką powinno Wam się dać ustrzelić na osobę w jedną stronę to 30 złotych. Jeśli nie wybierzecie się na wycieczkę w środku wakacji (lipiec-sierpień) i odpuścicie sobie weekendowe wyjazdy, to nie ma szans na to, aby bilety były drogie. Na booking.com znajdziecie tanie noclegi (tu znajdziecie więcej informacji o tanim podróżowaniu). Warto jednak o zakupie biletów i rezerwacji noclegu pomyśleć wcześniej. Fotograf? Jeśli nie jest Waszym znajomym, to będziecie musieli zapłacić za jego bilety i nocleg. Nie stać Was na to? Zabierzcie ze sobą znajomego fotografa, ewentualnie kogoś z przyjaciół, kogo zdjęcia uznacie za godne uwagi.

Wiedeń...
Wiedeń jest piękny miastem, ale zdecydowanie miesiące jesienne i zimowe nie sprzyjają jego zwiedzaniu i zwłaszcza fotografowaniu. Za to na wiosnę Wiedeń kwitnie, kwitnie prawdopodobniej najpiękniej w całej Europie. Tylu pięknych kwiatów, rabatek, trawników, parków nie ma w żadnym innym mieście. Wszystko tu jest perfekcyjnie przystrzyżone, wypielęgnowane i stanowi doskonałą ozdobę dla monumentalnych budynków.
Jestem fanką fotografowania miast i ich zielonych zakątków, starych murów, genialnie odrestaurowanych zabytków, budzącej podziw architektury. Dlatego na mojej liście miejsc na sesję i podróż poślubną pojawiają się miasta, bo sama najchętniej na swoich zdjęciach, także ślubnych, widzę właśnie je.
Wiedeń sam w sobie nie jest doskonałym pomysłem na podróż poślubną. Jadąc jednak na zachód, gdzieś nad ciepłe morza, warto po drodze zatrzymać się na kilka dni (trzy wystarczą) w Wiedniu.


Jakie miejsca uważam za doskonałe na sesję ślubną?
Najpiękniejszy Ratusz w Europie (Neues Rathaus lub Wiener Rathaus). Wybudowany w stylu neogotyckim od samego początku jest budynkiem użyteczności publicznej. Rewelacyjna wiadomością jest to, że ten piękny budynek można zwiedzać (m.in. dziedziniec, paradne schody, salę reprezentacyjną).
Parki i ogrody: Volksgarten, który słynie z pięknych (podobno najpiękniejszych)
okazów róż kwitnących nawet w połowie listopada (sprawdzone, kwitną). Rathauspark, znajdujący się tuż przy Ratuszu. Park Miejski (Stadtpark) - pierwszy park założony przez zarząd miasta.
Kościół Wotywny (Votivkirche). Katedra Św. Stefana (Stephansdom) - wnętrze katedry jest podobno (raczej się z tym nie zgadzam) "najdostojniejsze na świecie". Jeśli myślę o sesji plenerowej w mieście, które ma piękne kościoły, to nie wyobrażam sobie wyjechać z takiej sesji bez zdjęcia przy przepięknym ołtarzu :) Mała, niewygodna, uwaga: Nie pamiętam już w którym kościele, ale w jednym z tych zaliczanych go "must see" otrzymaliśmy wiadomość, że do części głównej kościoła wpuszczają pielgrzymów, turystów nie. Nie można być 2w1, więc wszyscy poniżej 40 roku życia z aparatami na szyjach nie zostawali wpuszczeni dalej. Zdjęcia w jednym z tych dwóch kościołów niestety odpadają :/

Pałac i park Schönbrunn - to najładniejszy Pałac i najpiękniejsze tereny zielone w całym mieście, doskonałe do zrobienia sesji plenerowej. Schönbrunn był letnią rezydencją Habsburgów, austriackim Wersalem. Pałac otoczony jest przepięknym ogrodem w którym znajdują się m.in. palmiarnia, najstarszy na świecie ogród zoologiczny, żywopłotowy labirynt, Glorietta.
Dom Hundertwassera (Hundertwasser Haus) - niczym wisienka na torcie, raj dla oczu... Im więcej kolorów, tym ja jestem bardziej wniebowzięta.Krzywe ściany i podłogi? Pstre kolory? Drzewa na dachach i balkonach? Czemu nie? Niestety, Hundertwasser Haus można podziwiać tylko z zewnątrz. Ale... na osłodę pozostaje nam wejść do pasażu Kalke Village, jest tam niemniej pięknie.
Wurstelprater - lubicie wesołe miasteczka z klimatem? Tu poczujecie się genialnie!
Belweder (Belvedere) to jedno z najciekawszych dzieł baroku, które obejmuje dwa pałace (dolny i górny, jest więc co fotografować) oraz łączący je ogród, w którym nie brakuje (przebrzydkich :D) sfinksów.

Co koniecznie zwiedzić, poza miejscami wymienionymi wyżej?
Museums Quartier i pobliskie muzea. Na czele z Naturhistorisches Museum i salą dinozaurów.
Pałac Hofburg. I tu koniecznie musicie odwiedzić Hiszpańską Szkołę Jazdy Konnej (Spanische Hofreitschule). To co, i z jaką gracją, potrafią zrobić trenowane tam konie jest zachwycające.
Uniwersytet Wiedeński (Universität Wien). Założony został rok po naszej Akademii Krakowskiej, a budynek w którym obecnie się znajduje jest jednym z najładniejszych na Ringstrasse, reprezentacyjnej ulicy Wiednia. Turyści przychodzą tu zobaczyć galerię z popiersiami, która ciągnie się dookoła dziedzińca.
Opera Wiedeńska (Wiener Staatsoper). Być w Wiedniu i nie wejść do środka to grzech.
Wiener Riesenrad (diabelski młyn z widokami na Wiedeń).


P.S. Zdjęcia Wiednia na blogu zostały zrobione w zimnym listopadzie.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Nowa wizja sukienki idealnej

 Zdjęcie nr 0, uramazingwedding
Raz na jakiś czas zmienia się moja wizja idealnej sukni ślubnej. Nie są to drastyczne zmiany, ale stopniowa, z miesiąca na miesiąc, ewolucja. Dziś wydaje mi się, że to co obecnie mam przed oczami jest najbliższe ideałowi.

Moje niezdecydowanie sięga zenitu. Wybór jednej jedynej sukienki wydaje się niemożliwy. Wymyśliłam więc sobie dwie, a dokładniej dwie w jednej. Odpinany gorset, który najchętniej widziałabym w liczbie pojedynczej, pasujący do dwóch, różnych spódnic (oj, marzenie jest, ale wykonanie wydaje mi się szalenie trudne, o ile nie niemożliwe).


Spódnica numer 1
Ta o której już pisałam. Krótka (do kolana, czyli krótsza niż na zdjęciach), tiulowe, w groszki - najchętniej czerwone. Jestem zakochana w tym pomyśle jak w żadnym innym.
Wersja idealna na wesele (do biegania, skakania, tańczenia)!


Spódnica nr 2
Długa, lejąca się, prosta, być może z rozcięciem na jedną nogę. Z minimalnej ilości materiału, taka... w stylu leśnej nimfy :)
Wersja do kościoła (tak, z tym rozcięciem!).

3 Julie Vino fashionbride, 4 damrendep

5Julie Vino Omgimengaged, 6 Watters

"Gorset", góra, bluzka :)
Czyli problem, bo nikt jeszcze nie stworzył dla mnie góry idealnej i takiej jeszcze nie znalazłam. Potrzebuję czegoś w kształcie literki V (jak zdjęcie nr 6, sukienka jest cudowna! lub lepiej wyprofilowane dekolty ze zdjęć 7-8), ewentualnie zapinanego na szyi i zbliżonego do góry ze zdjęć 3-4.
Wyobrażacie sobie na tyle uniwersalną górę sukni, która będzie pasowała i do zwiewnego, długiego dołu i do tiulowej, krótkiej spódnicy (do tego w czerwone groszki?). Ja nie (jeszcze nie!), zwłaszcza przy tych groszkach ;) Groszki będą potrzebowały skromnej, prostej góry, a spódnica nr 2 czegoś przeciwnego (i nie pogardziłbym tam koronkami).

7 Sophia Tolli sophiatolli, 8 Marie-José Swolfs Bruidsmode mjsbruidsmode

Wnioski po:
1. Nie ma szans, że kupię taką suknię w salonie. Zostaje tylko krawcowa, samodzielne kombinowanie lub posiadanie dwóch (lotto, konkursie, itp. dajcie się wygrać! bo w życiu nie zapłacę za dwie, mózg jeszcze u mnie pracuje) :)
2. Macie wrażenie, że spódnica nr 1 i nr 2 są z dwóch różnych bajek? Troszkę są.
Ale, tak jak uwielbiam krótkie, tiulowe spódnice, tak nie wyobrażam sobie siebie w długich tiulach i dużych ilościach materiału do ziemi.
3. Skąd przy moim uporze (aktualny) na krótką suknię pojawiła się myśl o długiej (a raczej dwóch)? Bo...
- 90% osób wolałoby mnie oglądać w długiej; wiem, że mój PM też wolałaby długą,
- chciałabym za 30 lat mieć pewność, że dobrze wybrałam długość, że nadal mi się ona podoba,
- niektórzy, którym powiedziałam o pomyśle na krótką, tak bardzo są tą wizją oczarowani, że długa będzie dla nich rozczarowaniem (a ja nie lubię jak ktoś mnie wpycha do jednej szufladki, w tym wypadku szufladki pt. "nie wyobrażam sobie Ciebie w długiej, w krótkiej będzie Ci najlepiej). No, to ja sobie siebie wyobrażam ;)
4. Z krótkiej w życiu nie zrezygnuję. 
5. I kusi mnie wizja "dwudniowej" sesji plenerowej, każdego dnia w innym miejscu i w innej sukience :D

Podpisano,
NPM (N jak Niezdecydowana)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Fotobudka na weselu

pixsterphotobooth
Fotobudki stają się coraz popularniejsze, pomimo swojego odbiegania od tradycyjnego klimatu polskiego wesela. Bo co weselnego ma w sobie maszyna do robienia zdjęć? Niewiele. Ale... zawsze to dodatkowa atrakcja dla gości, która oderwie ich od jedzenia i tańca (a wszystko co odrywa od tańca jest miłe mojemu sercu).

Fotobudka dziś to nazwa nie tylko dla specjalnej budki, w której robi się zdjęcia, ale także dla ściany, która tworzy tło do zdjęć, a czasem jedynie specjalnych aparatów a'la polaroid np. fuji instax (więc budki nie potrzebujemy, choć ta fajnie oddziela świat budkowy od tego weselnego). Jako miłośniczka zdjęć na komputerze najchętniej trzymałabym takie zdjęcia zapisane na dysku, ale nie pogardziłabym również takimi fotografiami wklejonymi w księgę gości czy pełniącymi rolę prezentu dla osób, którzy sobie je robią (do tego wystarczą dwie kopie).

Aby mieć na swojej imprezie fotobudkę wystarczy namówić swojego fotografa do takiej usługi, wynająć fotobudkę jako osobną atrakcję lub zorganizować ją samemu. Jak przystało na prawdziwego lenia, ja najchętniej oddałabym to zajęcie w ręce profesjonalisty. Punkt ten ma jednak kilka minusów: wyższa cena, ograniczony do kilku godzin czas korzystania z budki, brak możliwości wykorzystania aparatów przy innych okazjach (a fajnie mieć taki aparat "na zawsze") oraz... profesjonaliści nie robią tego co mi się podoba. Zazwyczaj razem z fotobudką dostajemy całą masę gadżetów z którymi możemy pozować do zdjęć. Okulary, czapki, usta, wąsy, szaliki, peruki i co tylko sobie wymyślimy. Ilość akcesoriów jest tak wielka, że aż przesadna. Po co mi zdjęcia gości wyglądających jak banda dziwnych ludzi, do tego każdy będący postacią z innej bajki?

Jestem przekonana, że fotobudkę chciałabym na swoim weselu mieć. Ale nie wyobrażam sobie takiego chaosu w doborze akcesoriów. Jestem zdania, że skoro decydujemy się na jakiś motyw wesela, to powinien on przejawiać się wszędzie - także w budce. I tak przy motywie podróży nie będą mi się podobać faceci w różowych perukach, bo to nie będzie ani dopasowane do tematu, ani ładne, ani zabawne. Chciałabym wtedy zobaczyć plecaki, walizki, bilety lotnicze, okulary, kapelusze przeciwsłoneczne itp. Coś co jest pierwszym, zabawnym skojarzeniem ze słowem "podróż".

Prawie mam pomysł na swoją fotobudkę. Prawie, ponieważ w chwili obecnej po głowie chodzą mi dwa motywy.
1. Meksyk - a jakby inaczej? :D
2. Czarownice (o ile motywem przewodnim wesela zostanie kolor, a nie konkretnie Meksyk). Dlaczego czarownice, które kompletnie nie pasują do mojej idei tysiąca kolorów? Ponieważ wesele odbywa się pod górą, na której dawno temu  spotykały się czarownice, a województwo świętokrzyskie sporej części ludzi się z nimi kojarzy. Będzie to oderwanie od motywu wesela, ale oderwanie tylko w jednym miejscu, po to, aby nikomu motyw ślubu się nie przejadł. Dodatkowo mam przed oczami wizję genialnych gadżetów, które można by w takiej fotobudce zainstalować (np. dla młodszych, i dla mnie, coś z tematyki Harry'ego Potter'a).

sobota, 19 kwietnia 2014

Wielkanocne życzenia

sabrinamix
Lubię słuchać ludzi, lubię czytać – książki, napisy na koszulkach, życzenia. I we wszystkim doszukiwać się czegoś wyjątkowego. „Czy istnieje miara, której nie możemy przekroczyć? Zmartwychwstanie mówi, że…” – przeczytałam ostatnio na stronie SP. Jak pięknie, niezależnie od religii, byłoby w to uwierzyć.  Zawsze grać o zwycięstwo, próbować więcej i mocniej. Podejmować wyzwania, nawet te niemożliwe i pokazać innym, że warto. Widzieć szerzej, więcej i dalej. Tego Wam dziś, z okazji Świat Wielkanocnych, życzę :)

Singlom i Wam – parom, narzeczonym, małżeństwom. Nie dajcie sobie wmówić, że coś Was ogranicza, że małżeństwo wymaga rezygnacji ze swoich marzeń na rzecz tych wspólnych, że na coś jest już za późno lub nie wypada. Możecie wszystko. I jeszcze więcej, mając po swojej stronie kogoś komu na Waszym szczęściu zależy nie mniej niż Wam :)

Wesołych Świąt, wiosennych, spokojnych, pełnych najwspanialszych spotkań z ludźmi bez których nie wyobrażacie sobie życia :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

Wielkanocny ślub i wesele

Coraz bliżej święta.... Te mniej magiczne, ale jednak niezwykłe, pastelowe, pełne żywych kolorów, które uwielbiam i świeżości. Pomimo tego, mało które wielkanocne inspiracje mi się podobają. Jajka nie mają w sobie wyjątkowego uroku, a ptaszki i gniazda wg mnie wyglądają niehigienicznie (gniazdo na torcie lub jako koszyczek na obrączki? zdecydowanie nie dla mnie!). Tym co najbardziej mi się podoba jest wykorzystanie zieleni, zwłaszcza intensywnie zielonej trawy, pomysłowe posadzenie kwiatków (konwalie! biel również w tym wydaniu uwielbiam) w kieliszkach do jajek oraz wspomniane wcześniej pastelowe kolory :)

Garść inspiracji. Uwaga, grozi zasłodzeniem :D

burnettsboards

kevinchin

www.kevinchin

snippetandink

snippetandink

mywed

blog.newsunriseevents.com

bridemaiddresses

bridemaiddresses

nl.dreamstime

maniaevent

welke

vcvetah

white-bride

weddbook

Więcej inspiracji znajdziecie na moim pintereście.

środa, 16 kwietnia 2014

Zaproszenia ślubne, czyli... trzy perełki :)

Jestem mistrzem (przynajmniej sama dla siebie) w wyszukiwaniu fotografów. Mam jednak wrażenie, że równie dobrze idzie mi szukanie zaproszeń, których jeszcze na poważnie nie szukam, a już znalazłam trzy perełki. 

Perełka nr 1 - MagnetCards
Rzadko kiedy przy ślubnych wyborach mam pewność, że to jest to, że nie znajdę nic lepszego. W przypadku ich magnesów miałam. Intuicja była zgodna z rzeczywistością i po obejrzeni ich na żywo, na Targach Ślubnych we Wrocławiu, mam pewność, że je chcę. Tylko... jeśli wezmę magnesy na Save the Date (to jest niemal pewne), to co z zaproszeniami? Bo mnie też magnesy kuszą ;)

 

 

 

Perełka nr 2 - Robimy Ślub

Jeśli jestem niemal pewna od kogo chcę mieć StD/zaproszenia, to pozostałą poligrafię (menu, winietki, księgę gości, mapę sali itp.) najchętniej zamówiłabym u Robimy Śluby. Jeśli macie wolną godzinę, to polecam Wam prześledzenie ich fanpage'a i bloga. Ja nie znalazłam tam nic co nie podobałoby mi się do granic słowa podoba. Każdy projekt jest inny i wyjątkowy, w 100% dopasowany do motywu ślubu i oczekiwań, czasem wyglądający tak, że nawet ja ;) nie wpadłabym na zrobienie czegoś w ten sposób. Dla mnie to mistrzowie w swoich fachu :)

Zerknijcie na ten plan sali - cudo!

Perełka nr 3 - Sylwia Nadolska
Sylwia tworzy równie niezwykłą poligrafie ślubną. Pełną elementów folkowych, wzorów, kwiatów, żywych kolorów. To motywy, które uwielbiam i za każdym razem patrząc na jej zaproszenia żałuję, że mój ślub nie będzie w takim klimacie, a ja nie mogę mieć takich zaproszeń.













Teraz macie czas na pozachwycanie się tym, czym zachwycam się ja. Nieustannie :)
Wybraliście już swoje zaproszenia ślubne?