czwartek, 28 sierpnia 2014

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Karolina

Historia Karoliny, autorki fanpage'a I ślubuję Ci:

5 lipca to data, którą darzę specjalnym sentymentem – nie dlatego, że to dzień moich imienin, czy dlatego, że to dzień naszego pierwszego, wspólnego wyjazdu, ale przede wszystkim dzień naszego ślubu.

Nie miałam żadnych problemów ze snem. Nie obudziłam się przerażona, z krzykiem, o 5 rano. Nie dostałam w nocy gorączki, nie miałam wątpliwości – z czego szczególnie się cieszę.
Po przeczytaniu wielu opisów, cennych porad i innych szczególnie pomocnych artykułów – spodziewałam się najgorszego – że moja suknia spłonie w trakcie zakładania, że samochód zepsuje się w drodze do kościoła (co oczywiście poskutkuje przynajmniej dobrym spóźnieniem), a zapowiedziani goście po prostu się nie pojawią. O dziwo – nic z tych rzeczy się nie wydarzyło (jeśli nie liczyć balonów, które po prostu odleciały od samochodu, bo były zbyt luźno zawiązane).
Do samego ślubu podeszliśmy bardzo spokojnie. W chwili składania przysięgi małżeńskiej byłam przekonana, że wszyscy ludzie, którzy przyszli – nagle gdzieś się rozpłynęli i zostaliśmy sami.
Ślub braliśmy w malutkim kościele, położonym w środku lasu - z mnóstwem zieleni dokoła. Salę weselną również udało nam się znaleźć w doskonałym punkcie.

Co było nietypowego w naszym ślubie? Wydaje mi się, że wszechobecna skromność.
Suknia była bardzo prosta – szyta specjalnie dla mnie, jedwabna, ozdobiona jedynie pasem, który sama wyplotłam, bukiet z gipsówki – ułożony przeze mnie (podobnie jak bukieciki do butonierek). Makijaż i fryzurę również robiłam sama. Nie miałam welonu. Chyba jednak prościej byłoby wymienić to, co nie zostało przez nas zrobione... Sami układaliśmy kwiaty w kościele (gipsówka w bielonych koszach), dekorowaliśmy ławki w kościele oraz salę weselną. Jechaliśmy własnym samochodem – starą Hondą Civic, która udekorowana była tylko balonami. Nie było ryżu, pieniędzy czy płatków róż – były bańki mydlane. Wyszykowaliśmy się w pół godziny, nie mieliśmy sesji ślubnej. Zamiast tortu były muffiny – przygotowane przez nas. Nie mieliśmy profesjonalnego fotografa ani kamerzysty. Wszystko było robione po amatorsku, ale z sercem i dużą pasją – i nie dlatego, żeby zaoszczędzić, ale dlatego, że to nam dało ogromną satysfakcję, dlatego, że tak lubimy, dlatego, że tak nam się podobało i dlatego, że to był nasz dzień i był perfekcyjny.
Czy coś bym zmieniła? Absolutnie nic.

Co mogłabym powiedzieć wszystkim Pannom Młodym, które wciąż czekają na swój dzień? Chyba tylko tyle, żeby podeszły do tego wydarzenia tak jak ja – na dużym luzie, z dużym spokojem, poczuciem humoru i uśmiechem na twarzy.
I pragnę życzyć wszystkim takiej pewności i przekonania, jak moje, że ten facet, który tam z Wami stoi to jest ten jeden jedyny, na całe życie, na zawsze.












Fot. Roman Walczak 

Kilka zdań od NPM:
Nie mogę zacząć inaczej niż od tego co mnie najbardziej zachwyciło: Kościół. Kościół w którym odbył się ślub jest przepiękny, a nawet więcej: to jeden z piękniejszych kościołów jakie widziałam w Polsce!!!!! Ogromnie podobała mi się gipsówka w dekoracjach (i to jak pięknie prezentowała się sama ze sobą, bez innych dodatków), prosta sukienka z rękawkami, które uwielbiam, zastosowanie zdjęć w dekoracjach, pomysł na zdjęcia dłoni "przed" i "po" (to romantyzm, który mnie urzeka), fryzura (piękniejsza niż fryzjerskie, profesjonalne upięcia) i bańki, które wg mnie na zdjęciach nie wypadają dobrze, a tu ( przy tej kolorystyce) wyglądają doskonale. Zazdroszczę Karolinie spokojnej nocy i zdecydowanie rozumiem "czarnowidztwo" w sprawach na które nie możemy mieć wpływu :)
Na zdjęciach czuć ten delikatny spokój, pewność i szczęście o których Karolina napisała. I to jest najpiękniejsze :)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Narzeczona od roku!

Rysunek mojego autorstwa ;)
"Wiesz, wydaje mi się, że jestem strasznie mało kobieca, tak z psychologicznego punktu widzenia. Nie cieszą mnie typowo kobiece rzeczy. Nie interesują. Nie kręcą. A nawet więcej - czasem przerażają. Bo być biedną, delikatną, zależną, marzącą, uradowaną - to jakieś takie nie moje. Nie wyobrażam sobie ślubu ze skaczącymi i cieszącymi się wokół gośćmi, ja nawet nie wyobrażam sobie chwalenia się, komuś tak prosto w twarz, pierścionkiem zaręczynowym. Nie, nie mam go jeszcze, ale myślę, że dostanę." 

To email jaki niecały tydzień przed oświadczynami PM wysłałam do mojej Starszej Druhny. Bo wiedziałam, bo byłam pewna, bo mam duszę detektywa i jestem mistrzem w dostrzeganiu tego co niedostrzegalne ;)

Skąd wiedziałam? Pamiętacie wpis o Paryżu? PM z dwa razy w życiu (o dwa za dużo) powiedział, że fajne oświadczyny to oświadczyny w Paryżu. Na wakacje jechaliśmy do Paryża... Był dzień w którym wrócił z pracy ciut później (on nigdy nie wraca o tej samej porze, więc nie potrafię uzasadnić dlaczego uznałam to za "później") i przytulił mnie tak, że moje "A może" zamieniło się w "Kupił pierścionek" ;) Podczas pakowania torby na wakacje zabrał mi jedną, przypadkową torebkę. Miałam ją odłożoną w jakimś celu i chciałam, aby mi ją oddał, a on tak potajemnie wyciągał ją ze swojej teczki, że oddał mi ją w pięciu kawałkach ;)

Zanim dotarliśmy do Paryża zatrzymaliśmy się w Amsterdamie. Ale miałam ubaw (takie wewnętrzne turlanie się ze śmiechu), gdy w PM wjechał rower, a on w panice zaczął przeglądać teczkę i upewniać się, że z jej zawartością wszystko w porządku.

W Paryżu byłam najgrzeczniejszą wersją siebie w podróży. Nie marudziłam, nie chciałam decydować o trasach, nie miałam swojej wersji zwiedzania. Wręcz nie byłam sobą, aby mu nic nie utrudniać, a on i tak pamięta moje "idźmy wolniej", " o, zatrzymajmy się tu, zróbmy zdjęcie". Po jego zdenerwowaniu wiedziałam, że to to miejsce... I nagle, z całej mojej wewnętrznej frajdy, nie zostało nic poza rosnącym w zastraszającym tempie pozytywnym stresie :) 

Dziewczyny, domyślałyście się, a może miałyście niespodziankę?

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Jak wybrać pierścionek zaręczynowy?

Fot. GESELLE Jubiler
Wspominałam Wam kiedyś, że bloga założyłam tuż po podpisaniu umowy w sprawie wynajmu sali na wesele. To był moment w którym dotarło do mnie, że to wszystko jest poważne i wypada się z tym oswoić.. Dla mnie to był początek, a tak naprawdę przecież cała historia zaczęła się w momencie w którym PM postanowił kupić pierścionek.

Pierścionek, który widzicie na zdjęciu to sprawca całego zamieszania. To obiekt odpowiedzialny za to, że dziś piszę do Was, a z tyłu głowy kołaczą mi się myśli o tym ile w związku ze ślubem jest do zrobienia i jak dramatycznie lista tych rzeczy się wydłuża. Straszne... a jednocześnie kręcące ;)

Jak wybrać pierścionek zaręczynowy wg PM i NPM?

Kiedyś, podczas jednej z naszych wakacyjnych wypraw, postanowiłam dokładniej wypytać PM o to jak wyglądały jego poszukiwania pierścionka. I zdecydowanie, nie jest to wersja poprawna ;) Wypunktowując (słowa PM są przerobione na moje, bo nie pamiętam dokładnych cytatów):

1. [PM] Trzeba wyjść wcześniej z pracy, pochwalić się szefowi planami i liczyć na wyrozumiałość. Dziewczyna nie zauważy, że się później wróciło do domu, a czasu na poszukiwania nie zabraknie.
[NPM] W pierwszym punkcie najbardziej urzeka mnie fakt, że nie bierze się z powodu zakupu pierścionka całego dnia wolnego. Wolne zużywa się na wycieczki, wizyty w domu rodzinnym i jeszcze więcej wycieczek. Zdecydowanie tak!
2. [PM] Biega się po całym mieście, od salonu do salonu, robi pierścionkom zdjęcia (dziękujemy wszystkim wrocławskim salonom, które pozwalały robić zdjęcia), porównuje i rozpacza, że wszystkie są nie takie. Bo nudne, bo zwyczajne, bo z niewidocznymi, nijakimi kamieniami, bo ekspedientki zachwalają, a tak właściwie kompletnie nie potrafi się dostrzec tego co one.
[NPM] To zdecydowanie tak jak z sukniami ślubnymi. Ktoś zachwala, a Ty kompletnie tego nie czujesz ;)
3. [PM] Kiedyś jednak trafiasz. Nie kupujesz od razu, a kursujesz ze zdjęciem między dwoma salonami, aby upewnić się, że ten jest lepszy od tamtego. Ma kamień w ładnym kolorze, nie jest przesadnie skromny. Za ladą stoją ekspedientki, które się nim zachwycają, a Ty wreszcie jesteś w stanie im uwierzyć. Bo jest w nim to coś.
4. [PM] Skąd pewność, że to ten? Bo mi się podoba, bo... mnie ma się też podobać.
[NPM] Uwielbiam to zdanie PM. Na szczęście PM został odpowiednio wcześniej wyedukowany i miał świadomość tego co i mnie może się spodobać. Ja osobiście jestem zdania, że podobnie jak oświadczyny pierścionek powinien trafiać w gust obu osób.
5. [PM] Jak trafić w rozmiar? Ukraść jakiś stary pierścionek dziewczyny. Przeszukać jej cały pokój, poirytować się na maksa, mieć już w planach mierzyć jej palec nitką, ale w finale gdzieś, na dnie szkatułki, wygrzebać jakiś pierścionek. Hurra.
[NPM] Hurra? Nie mam zwyczaju noszenia pierścionków. W swojej szkatułce mam/miałam/nie wiem, bo nie używałam chyba 3. Jeden mój (kupiony z 15 lat temu), jeden, który dostałam od mamy/chrzestnej i jeden nie wiem skąd, ale również starszy ode mnie.
Dlaczego kradzież przypadkowego pierścionka nie jest dobrym pomysłem? Bo jeśli nie widziałeś go na palcu dziewczyny (na TYM palcu, bo każdy inny ma inny rozmiar) od dłuższego czasu, to pierścionek nic pewnego nie powie Ci o jej rozmiarze, a będzie jedynie błędną informacją.

Co jeszcze dodałabym od siebie?
1. Jak wybrać przybliżony rozmiar? Nie kradnij niepewnego pierścionka lub kradnij świadomie. Najlepiej ten, który wybranka nosi na palcu serdecznym (czwarty licząc od kciuka) prawej ręki. Jeśli znajdziesz inny, a noszony - przyjrzyj się na który palce go zakłada, to dobra, dodatkowa informacja.
2. Nie możesz ukraść?
Zmierz jej obecny pierścionek. Panowie prześcigają się w sposobach: od centymetrów, przez odbicia w mydle, po nakładanie pierścionka na swoje palce i zaznaczenie jak daleko się wsuwa.
Poproś o pomoc siostrę/przyjaciółkę dziewczyny. Babska wizyta u jubilera lub wieczorna zabawa w mierzenie przypadkowych pierścionków (z jakiegokolwiek powodu) nie powinna wzbudzić lawiny podejrzeń.
Mój kolega, wielki fan obrączek (nosił swoją od liceum), zaproponował dziewczynie, aby na rocznicę związku kupili sobie symboliczne obrączki. I kupili, a on poznał rozmiar.
3. Pierścionki, w większości, bez problemu można zmniejszyć (upewnij się w salonie) ,więc lepiej kupić odrobinę większy i... luuuuz ;)
4. Potrzebujesz pomocy w wyborze? Poprzeglądaj jakiego rodzaju (kolor złota, wielkość kamieni) pierścionki nosi dziewczyną. W razie potrzeby poproś o pomoc przyjaciółkę lub siostrę dziewczyny (Twoja też może być).
5. Wierz przede wszystkim sobie :)

I mały prezent ;) 
Na koniec, z podziękowaniem dla pań z salonu GESELLE Jubiler, chciałam napisać, że perfekcyjnie kiwałyście głowami mojemu PM. Strzał w 10. A potem... nie wystraszyłyście mnie, gdy zestresowana szłam u boku PM , aby zmniejszyć rozmiar. Nie usłyszałam nic krępującego poza uroczym "Gratuluję", nie zostałam poproszona o podesłanie naszego zdjęcia z pierścionkiem (PM mnie tym straszył, a ja byłam tą myślą przerażona), a PM został pocieszony tym, że panowie strzelają większe rozmiarowe gafy ;) Miałam za to przyjemność, już kilkakrotnie, robić u Was zakupy i za każdym razem wychodzę z salonu oczarowana mężczyznami, którzy Was odwiedzają w celu zakupu pierścionka zaręczynowego. Uwielbiam patrzeć jak kombinują, jak się zastanawiają, jak z niczego nie są wystarczająco zadowoleni, z jaką pewnością, że to ten i że usłyszą "tak" dokonują wyborów. Panowie, jestem Wami zafascynowana :)

Dziewczyny, a jak Wasi narzeczeni szukali pierścionków i celowali w rozmiar?

sobota, 23 sierpnia 2014

9 miesięcy do ślubu, czyli nie ma ślubu bez podróży

9dades
SD: Przyjadę do Wrocławia po Twoim ślubie.
NPM:  Po moim ślubie? To cała wieczność.
SD: Nie. 9 miesięcy? 8?
NPM: 9, cały rok akademicki.
SD: Ciąża.
NPM: Jak rożne mamy postrzeganie świata ;)

9 miesięcy to dużo i mało zarazem. Mało, bo zamiast przeglądać ślubne inspiracje, zbierać siły do pisania na blogu, to ja czytam 16 powodów, dla których powinieneś wyjechać w podróż dookoła świata. Dużo, bo ciągle mi się wydaje, że na wszystko mam czas.

Nadal leczę się z "depresji" po wakacjach i przyzwyczajam do codzienności, która w takim czasie mało mnie cieszy i kompletnie nie kręci. Sercem i praktycznie każdym zmysłem jestem daleko stąd. I wybaczcie, ale na 9 miesięcy do ślubu będę Wam pisała jedynie o podróżach-  nadal jednak w kontekście ślubu i wesela ;)

Podczas wakacji byłam w Chorwacji i we Włoszech. Dwie z odwiedzonych miejscowości wywarły na mnie duże wrażenie (jedna po raz kolejny) i o każdej jeszcze osobno powstanie wpis :) Pierwsza to Beli, miasteczko na wyspie Cres. Tak zachwycające, że z moim PM (tu zgadzamy się jak w niczym innym) nie mieliśmy sił podnosić opadających szczęk. Całe z kamienia, umiejscowione na skalistym wzniesieniu, z zachwycającym widokiem na morze. Stare, miejscami rozpadające się, jedno z najpiękniejszych jakie widzieliśmy w życiu. Miejsce idealne, tuż obok naszych Tatr, na ślub za granicą i w plenerze. Co tam plaże i złoty piasek - Beli to coś, co mnie zachwyca. Miejsce numer dwa: z opadającym tynkiem, z najpiękniejszymi balkonami świata, które wyglądają tak, jakby miały za chwilę urwać się i spaść, z doskonale kolorowymi kamieniczkami, z tysiącem mostów, najlepszą pizzą w Europie i wodą na placu św. Marka sprawiającą, że z daleka plac wygląda jak pokład Titanica (serio!), a mnie marzy się sesja ślubna tam - obowiązkowo w kaloszach (módlmy się o wodę!). Zapewne już każdy z Was domyślił się, że chodzi o Wenecję. Tak przereklamowaną i obfotografowaną przez fotografów ślubnych, że aż "wstyd" nie wymyślić czegoś oryginalniejszego, a jednocześnie kuszącą jak żadna inna wizja sesji zdjęciowej.

Jestem osobą, która uwielbia tysiąc rzeczy na raz, ma problemy z podjęciem decyzji (o ile się nie zakocha) i jest święcie przekonana, że za rok od ślubu swój idealny ślub wyobrażałaby sobie troszkę inaczej. Wiem też, że jeden raz w życiu będę miała okazję zorganizować jakieś wesele, że więcej takich okazji nie będzie i bardzo bym ich nie chciała (nic nigdy nikomu nie narzucać). Swoją szansę ma się raz w życiu i warto z niej skorzystać najlepiej. Dlatego mam świadomość, że kameralne wesele by mi nie wystarczyło, brakłoby na nim miejsca na tysiące moich innych pomysłów. Z drugiej strony... Szalenie kusi mnie wizja dwóch ślubów: większego kościelnego i mniejszego, z wyprzedzeniem, cywilnego. We dwoje lub w maks 10, w pięknym miejscu (jak Beli) i jak najdalej od świata. Kusi tak bardzo, że aż grzechem byłoby tego marzenia nie spełnić...

Jeszcze nie zanudziłam Was wątkiem podróży? No to czas na Meksyk - podróż poślubną. Podróż o której wszyscy wiedzieli, ale traktowali jak fanaberię i nierealne marzenie. Bo przecież jest masa ważniejszych rzeczy do zrobienia, a po ślubie trzeba być odpowiedzialnym i oszczędzać pieniądze na poważne życie. Serio? Dla mnie to brzmi jak największa ślubna bzdura :) Bo nie ma ślubu bez Meksyku i Meksyku bez ślubu, nigdy.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Paris is always a good idea

[NPM] Gdybyś mi się kiedyś chciał oświadczyć, to najlepiej w Zakopanem... może w Tatrach... ooo, albo na skoczni!
[PM] Nie, wolałbym jakieś fajniejsze miejsce, np. Paryż. 
[NPM] Oooo, albo z mariachi, jak w meksykańskich filmach. 
[PM] Nieee... Wolałbym w jakimś ładnym miejscu, może w Paryżu...

Jak możecie się łatwo domyślić PM był wyjątkowo stanowczy w odrzucaniu moich pomysłów i w finale postawił na swoim. Ja prawdopodobnie podejmując decyzję w tamtym momencie wybrałaby z dwa inne miasta z naszej wycieczkowej trasy, ale nie miałam tu wiele do gadania. I gdy tak już przestanę (bo przestaję) marudzić, to Paryż uznam za jedno z najlepszych miejsc na świecie za oświadczyny.

Ostatnie zdanie to jednak za mało. Paryż jest zawsze dobrym pomysłem. Na oświadczyny, na sesję narzeczeńską i poślubną, na podróż poślubną, na weekendowy wypad w ważną dla nas rocznicę. Wręcz nałogowo przeglądam sesję zdjęciowe z różnych europejskich miast, są takie, które "bardziej czuję", ale to te z Paryża mają najromantyczniejszy i najbardziej niezwykły klimat (zerknijcie: tu, tu, tu).
Paryż na zdjęciach oczarowuje tak bardzo, że dziś, gdybym była mężczyzną, to nie pozwoliłabym, aby moment oświadczyn nie został uwieczniony na fotografiach. Zbyt intymnie? No dobra, no to na drugi dzień. Spacer po Paryżu z profesjonalnym fotografem? Marzenie. A potem świetna pamiątka na lata, rewelacyjne zdjęcia do wykorzystania do Save the Date czy zaproszeń. Aż żałuję, coraz bardziej, że mój pierścionek nie ma nawet w Paryżu zdjęcia (kiedyś to nadrobię!).

Dlaczego dziś bez wątpliwości poleciałabym Wam Paryż? Bo już nie jestem obiektywna. Bo w żadnym innym mieście nie znajdziecie tylu miejsc zasługujących na miarę najromantyczniejszych na świecie. Tylko Paryż zagwarantuje Wam cudne uliczki, knajpki i restauracje w Europie. Wieczór w Moulin Rouge. Spacer po wzgórzu Montmartre, odszukanie Le mur des je t’aime (ściany ze słowami "Kocham Cię") i wędrówkę pod Sacré-Coeur. Luwr i OgrodyTuileries - moje ulubione, moje miejsce oświadczyn :) Katedrę Notre-Dame i jej piękne otoczenie, Pont des Arts z kłódkami zakochanych (mamy/mieliśmy tam swoją - kłódka przebiła pierścionek, bo ma zdjęcia z dnia oświadczyn) i tą uwielbianą przez wszystkich, tą przy której stojąc wieczorem nie można nie zobaczyć oświadczyn - Wieżę Eiffla.

margoandme

enroute-blog

waideing

pinterest/pictoursparis

frenchweddingstyle

quoteko

unabodaoriginal

frenchweddingstyle

lalablu

lalablu

esem

frenchweddingstyle

Więcej Paryża znajdziecie na moim pinterescie.

środa, 20 sierpnia 2014

Jak przygotować się do oświadczyn?

timelessprep.tumblr
Jak przygotować zaręczyny*? To pytanie, na które najlepiej odpowiedzi szukać gdzieś pomiędzy opiniami i relacjami tych, którzy całe wydarzenie organizują i tych, które mają być tym momentem zauroczone. Zapewne perspektywa damska i męska odrobinę będzie się różnić. Z racji tego, że mój PM odwiedza rodzinę, dziś poznacie jedynie moją, niepoprawno-subiektywną opinię na ten temat.

Bądź pewny, że chcesz
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego się zaręczyliście? Odpowiedź jest oczywista: bo się kochacie. Ale za tą pierwszą idzie cały szereg kolejnych: bo to dobry czas, bo jesteśmy w odpowiednim wieku, bo chcę mieć ją/jego wreszcie za żonę/męża, bo nie chcę dłużej czekać, bo rodzina nalegała (bo może jesteśmy oporni i potrzebny nam kopniak w tyłek) ;) Różne odpowiedzi wskazują na różne motywacje i żadna nie jest gorsza, jeśli jesteśmy pewni uczucia i tego, że chcemy z tą osobą założyć rodzinę.
Czy warto o coś siebie zapytać przed podjęciem decyzji o zaręczynach? Jak zawsze - tak. Czy się kochacie, lubicie spędzać razem czas, potraficie pójść na kompromis, przeprosić, zrozumieć drugą osobę, czy wyobrażacie sobie życie u boku tej drugiej osoby za 30 lat? Tyle, w tym momencie, wystarczy :)

Odpowiedni czas
Drogi Mężczyzno, masz ochotę się oświadczyć, ale czy zastanawiałeś się nad tym czy to odpowiedni moment? Czy oboje sądzicie, że jesteście ze sobą wystarczająco długo i jesteście gotowi na kolejny krok, czy rozmawiacie o wspólnej przyszłości, czy Wasza sytuacja finansowa/zawodowa/każda inna na to wg Was pozwala?

Miejsce i ogólna wizja
Myślę, że to coś od czego najłatwiej zacząć. To ten moment w którym należy zaplanować ogólny scenariusz całego dnia/wieczoru/wydarzenia. Musisz wiedzieć jak i gdzie chcesz to zrobić. Na osobności, tylko we dwoje? W restauracji, a może w publicznym miejscu pod Wieżą Eiffla (znacie bardziej publiczne miejsce dla zwykłego śmiertelnika)? W otoczeniu obcych czy bliskich dla Was ludzi? W nowym, a może mającym znaczenie, ważnym dla Waszej wspólnej historii miejscu?
Każdy myślący o oświadczynach mężczyzna powinien na tyle znać swoją kobietę, że doskonale wie co jej (i jemu, jemu też!) sprawi radość i nie odbierze poczucia komfortu. Są kobiety, które przy publicznych oświadczynach zastanawiałyby się gdzie uciec lub jakim sposobem zapaść się pod ziemię. Są takie dla których obecność innych będzie dodatkową presją i naciskiem na wypowiedzenie "Tak" ( bo przecież w obecności klaszczącego tłumu jeszcze trudniej odmówić). Są te wolące intymną atmosferę, spojrzenia jedynie dwóch par oczu i nawet restauracja to dla nich za dużo. Są takie, którym marzy się elegancja i najlepsza restauracja w mieście, ale i takie, które wolą pierścionek dostać na najwyższym szczycie Tatr (albo na skoczni - Asiu zazdroszczę :D). W wyborze odpowiedniego miejsca nic Was nie ogranicza...
Tym na co niewiele osób zwraca uwagę (a mój PM uznał za jeden z priorytetów) jest fakt, że mężczyzna również ma w tej sytuacji czuć się dobrze i wybrane miejsce ma być również w jego stylu. To ma być wspólny moment, a nie jedynie przedstawienie dla wybranki.

Coś więcej
Masz konkretny pomysł, zależy Ci na bardziej spektakularnym efekcie? Nie myśl o miejscu, wymyśl sposób przekazu. Kinowy ekran? Bilbord? Przebranie za policjanta? Zaangażowanie najbliższych przyjaciół i rodziny? Przed meczem na stadionie? Menu w restauracji? Książka z niespodzianka, która będzie później świetną pamiątką?
A może inaczej... Są chwile, które same aż sprzyjają takim wydarzeniom. Są przypływy uczuć, które aż proszą się o pytanie: "Czy zostaniesz moją żoną?". Czy można tak nagle, spontanicznie, bez planu? Niepoprawna powie Wam (bo nie wiem co powie normalna kobieta), że tak też jest zachwycająco!

Co chcesz powiedzieć
Teraz czas na najtrudniejsze. To co w tym momencie powiesz ma olbrzymie znacznie. Kobiety są przyzwyczajone, że w filmach, serialach i książkach poza całą zachwycającą otoczką, to romantyczne do granic możliwości słowa mężczyzny wbijają je w fotele. Nie jest to łatwe, ale masz coś co daje Ci możliwość sprostaniu temu zadaniu: siebie. Masz swoje ciało, swój uśmiech, swój charakter i wszystko to co kobieta w Tobie kocha.
Jak dobrać słowa? Masz dwa wyjścia: 1) Mów prosto z serca, to sprawdzi się zawsze. Musisz jednak mieć poczucie, że w takich sytuacjach dajesz radę. 2) Zaplanuj sobie jedną, dwie rzeczy, które chcesz powiedzieć. Jak? Znajdź jakąś wspólną/osobistą historię, przypomnij sobie jakieś jej, swoje, a nawet kogoś ważnego słowa, wróć pamięcią to pewnych chwil i uczuć, które w Tobie wywoływały (pierwsze spotkanie, pierwsza myśl: ona zostanie moją żoną). To pomaga i wg mnie jest dobrym początkiem romantycznego monologu (tak, straszę Was tym monologiem) :D

Strój pasujący do sytuacji
Oczywiste, ale to co oczywiste też czasem warto podkreślić. Strój musi pasować nie tyle do wydarzenia, ale do okoliczności w których planujesz sie oświadczyć. Innego stroju wymaga plaża, a innego elegancka restauracja. Ważne, aby również strój Twojej wybranki pasował do miejsca (więc uprzędź ją jakie plany macie na ten dzień/wieczór).

Pierścionek
O tym jak wybrać pierścionek przeczytacie w poniedziałek :)

 *zaręczyny rozumiane jako oświadczyny, moment wyrażenia chęci bycia małżeństwem ;)