poniedziałek, 30 listopada 2015

Targi Ślubne Wedding, czyli o kilku powodach dla których warto zawitać w Warszawie

Potrzebuje wyjątkowo solidnej motywacji, aby z własnej woli wsiąść w autobus do Warszawy i spędzić w nim kilka godzin. Ostatnio zmotywowana jestem coraz częściej, tym bardziej, gdy do stoicy wzywają mnie dwa powody. Pierwszym, o którym dziś napiszę, były Targi Ślubne Wedding i moja mała lista punktów do odhaczenia ;)

Wychodzę z założenia, że najlepiej wykorzystane Targi to te na których swój pobyt dokładnie się zaplanuje. Przemyśli który pokaz się obejrzy, której prelekcji wysłucha, do których wystawców podejdzie (ja ćwiczyłam tekst: "Cześć. Jestem Milena, z bloga NPM, "byliście" u mnie na weselu.") i które suknie ślubne wygłaska ;)

Moja prywatna lista powodów dla których dotarłam na Targi Wedding:

1) Stadion Narodowy. A nawet jeszcze lepiej: Zimowy Narodowy!

To był mój pierwszy raz na stadionie i tak jak się spodziewałam (po doświadczeniach z różnego rodzaju targami na stadionie we Wrocławiu), to co ma związek ze sportem robi na mnie największe wrażenie. W połączeniu ze świątecznym klimatem - no cudo!
Od soboty to moja ulubiona lokalizacja targowa. Taki widok w gratisie jest bezcenny!
I teraz... wyobraźcie sobie pokazy sukien ślubnych na lodzie, przemarzniętych odwiedzających targi kręcących się gdzieś między stoiskami ogrzewanymi kominkami z palącym się drewnem... Bardziej zachwycona nie mogłabym być, więc... może ktoś, kiedyś na taką realizacje się odważy :)


2) Poznanie osób, które "wirtualnie" znam i z których usług korzystałam na swoim weselu.

Robimy Śluby, odpowiedzialni za moje zaproszenia.
Kojarzycie pierwsze (najpierwszejsze :)) zaproszenie ślubne w formie biletu lotniczego? Albo moje ulubione retro-western? To dzieła perfekcjonisty Krzyśka :)
Asia i Krzysiek na targach mówili o drukach ślubnych i wszystkim co tworzą poza zaproszeniami. Ja niestety na ich wystąpienie się spóźniłam, ale biegłam na tyle szybko, że zdarzyłam na chwile przed jego zakończeniem i nie miałam problemu z ich rozpoznaniem ;) Opłacało się, bo byli świetnym towarzystwem do spędzenia części targów :)

Woodbe, gry plenerowe!
Jedyni w Polsce, tak totalnie subiektywnie: odpowiedzialni za najlepszą atrakcje weselną jaką można sobie wyobrazić. Gdzieś w styczniu tego roku wysyłałam na targi za nimi niezawodną Natalię, w ten weekend miałam przyjemność poznać Ewelinę i Bernarda osobiście :)

Weselny Drink Bar i Radek :)
Radek, czyli osoba z branży z którą najwięcej rozmawiałam przed jego, a potem przed moim ślubem (no i w wywiadzie). Zawsze wirtualnie, więc z przyjemnością skorzystałam z okazji do spotkania na żywo (i wypicia truskawkowego drinka, bo nikt nie robi lepszych i  piękniejszych drinków niż jego ekipa ;)).

3) Obejrzenia sukni ślubnych: na stoiskach i na pokazach.

Jak przystało na osobę, która mieszka w mieście z gwiazdami (:P), do stolicy mam daleko i rzadko miewam okazję do obejrzenia na żywo sukni ślubnych, które wirtualnie mnie zachwycają. A gdy pojawia się taka okazja, to nie wolno jej zmarnować:)

Śmiałam się, że do Warszawy pojadę dla tych sukni, tylko po to, aby móc zobaczyć je na żywo. I prawdopodobnie tak było :) To zdecydowanie najpiękniejsze suknie, które można było zobaczyć na targach. Jako jedyne (wyłączając Moons) wyróżniały się na tle pozostałych, które czasem ciężko bez dodatkowej wiedzy przyporządkować do konkretnego projektanta (bo wszystko jest do siebie przerażająco podobne) :)

To duet, który zrobił niesamowitą konkurencję stadionowi ;) Jeśli na początku wmówiłam Wam, że najbardziej zachwycił mnie stadion, to teraz muszę się przyznać, że w tym przypadku szczęka opadła mi z zachwytu jeszcze niżej.
Przenieść na Targi Ślubne kawałek swojego świata to prawdziwa sztuka. Nie wyrzucać na kilka metrów kwadratowych wszystkiego co ma się do zaoferowania, a pokazać coś więcej, coś co poza sukienką "kupuje" klient: detale, pomysł, atmosferę, klimat jaki marka tworzy. Zaprosić do swojego świata i pokazać, że jest w nim tak pięknie, że zechce się tam zostać - najchętniej nie tylko na całe Targi, nie tylko na swój ślub, ale na zawsze :)
Wręcz marzy mi się, aby wszystkie stoiska na targach wyglądały tak perfekcyjnie! A to dopiero początek komplementów, bo... pokaz Moons podobał mi się najbardziej ze wszystkich (cudowna muzyka, bose modelki, tylko pięć sukni - tyle, aby się zachwycić, nasycić, a mimo to nadal chcieć więcej) i już zabieram się za pisanie listu do Mikołaja z prośbą o cudną biżuterię, która powstała przy współpracy Moons z FROU- FROU by Jola Gazda (na fanpage'u zobaczycie więcej zdjęć ze świata Moons na Targach).


Inne salony sukien ślubnych
Na swojej liście do sprawdzenia miałam kilka salonów z sukniami m.in. Rina Cossack, Sylwia Kopczynska, atelier na Dolnej vie de chateau (mój numer dwa jeśli chodzi o aranżacje stoiska).
Wniosek: Wrocław ma czego w tej dziedzinie Warszawie zazdrościć, bo każdemu salonowi, na etapie poszukiwania swojej sukni, warto się przyjrzeć :)

4) Pozostałe :)

Paprocki i Brzozowski - nigdy nie byłam fanką ich sukien ślubnych i nie rozumiałam co ludzie w nich widzą. Obecnie za największy ich atut można uznać to, że w przeciwieństwie do innych nie toną jedynie w koronkach.
Śluby na Sycylii - przyznam, że tu najbardziej interesował mnie cennik. W niektórych przypadkach jest zaskakująco dobry, w innych... mogący lekko zaboleć ;) Ale kusi ogromnie (mam piękny plan polecanie do Włoch na którąś rocznicę ślubu w celu ponownego złożenia przysięgi)!
AromaCorp - przy organizacji wesela dba się o zmysły swoje i gosci: wzroku (jest tak ładnie ;)), słuchu (muzyka), dotyku (taniec, życzenia), smaku (jedzenie), węchu (kwiaty?)... I o ten ostatni można zadbać piękniej i bardziej wyraziście. To świetna opcja dla wszystkich, którzy zmysł węchu mają wyostrzony i kochają się w zapachach :)
Sucre - makaroniki i lody naturalne. Te drugie pyszne, próbowałam.
Tort Artystyczny - świetne kształty, stworzone na eleganckie śluby (w większości ;)). Polecam obejrzenie ich galerii, robi wrażenie.
Mały gratis:
Paula Romanowska Photography - chyba najmilsza osoba na targach, byłam pod wrażeniem jej rozmów z potencjalnymi klientami :)

czwartek, 26 listopada 2015

Bridelle Style - recenzja i konkurs

Na "Bridelle Style" czekałam od kilku miesięcy. Czekałam tym bardziej, że jej wydaniem ekscytowała się, niemal każdego dnia, cała branża ślubna i tej zbiorowej ekscytacji nie dało się uniknąć (to troszkę tak jak z własnym ślubem, nie da się uciec od rozemocjonowanej rodziny). Ekscytacji, która jednocześnie wiązała się z ogromnymi oczekiwaniami.
Wiedziałam, że to musi być dobra książka, że jest wydawana przez ludzi, który wiedzą co robią i robią to doskonale. Ale... i tak przez głowę przemknęło mi pytanie: "A co ja tu napiszę, jeśli mi się nie spodoba?". Uff, na szczęście mi się spodobała ;)

To nie będzie typowa recenzja, to będzie kilka luźnych myśli, które nasunęły mi się po lekturze.

O wiedzy: Często odnoszę wrażenie, że w polskim, ślubno-weselnym, internecie jest ciągle to samo, także w zakresie prezentowanej wiedzy. Ja od dawna nie dowiedziałam się nic nowego, nic ciekawego i czasem mam poczucie, że marnuję swój czas. A ja bardzo lubię, gdy ktoś mi pokazuje, że niewiele wiem i od niego mogę się czegoś nauczyć. Tak miałam z "Bridelle Style", bo niby wiem, że motyw przewodni ślubu i wesela można wybrać sobie najdowolniej w świecie, ale tu miałam okazję przekonać się, że o stylach zawsze można dowiadywać się więcej :)

O braku tekstu: Lubię czytać, do tego stopnia, że z dużo większą przyjemnością oglądam fotoreportaże ze ślubów, gdy są odpowiednio opisane. Byłam przygotowana na to, że "Bridelle Styl" to będę zdjęcia, że tekstu dostanę tu niewiele. Tym co mnie zaskoczyło to fakt, że zdjęcia w zupełności zastąpiły mi jego "brak". Chyba po raz pierwszy w życiu ;)

O zdjęciach: Pisałam o tym na fanpage'u Magdy, napiszę i tu, bo nie czuję potrzeby bycia obiektywną i sprawiedliwą :) Wiem, że trzeba docenić Karolinę i Anię (i bardzo doceniam), że bez nich nie byłoby takiego efektu (a nawet więcej: nie byłoby książki), ale to zdjęcia dla mnie grają tu pierwsze skrzypce. Jestem pod ogromnym ich wrażeniem. Książka jest niezwykła i w mojej prywatnej opinii to w bardzo dużej mierze ich zasługa. Brawo Magda, niech się po anglojęzycznej publikacji bije o Ciebie świat :)

O sesjach i drobiazgach: Wiedziałam, że gypsy spodoba mi się najbardziej i chyba nawet nie starałam się zobaczyć czegoś równie niezwykłego w pozostałych. Genialna stylizacja i aranżacja, fenomenalne zdjęcia, boska Eliza i najlepszy w całości: łapacz snów w roli żyrandola z Manekinowo (mam w planie zamówić sobie identyczny, co z tego, że do niczego mi nie będzie pasował!).
Mały detal: 1) Bardzo fajne i praktyczne DIY. 2) Będąc na etapie urządzania własnego mieszkania nie mogłam nie zachwycić się niemal wszystkimi obrusami! Boskie są!

O czepianiu się: Lubie się czepiać. I zastawiałam się czy znajdę tu jedno zdanie, którego bardzo nie lubię, zdanie o najważniejszym dniu w życiu. 1:0 dla Bridelle, bo zdanie brzmiało: "jeden z najważniejszych" dni w życiu ;)

O wydaniu: Książka jest świetnie wydana. Jest PIĘKNA i chyba żadne słowo nie opisze jej lepiej. Z cudnym stronami rozdziałów, rozłożeniem treści i zdjęć (zapomniałam jak się to nazywa) i doskonałą każdą stroną. Taka... stworzona do głaskania (tak, głaskam książki), wąchania i podziwiania, ukradkiem, na półce :)

Podsumowując: Staram się uważać pisząc, że coś powinna mieć każda Panna Młoda, która i tak tonie w ilości ślubno-weselnych wydatków. Muszę jedna stwierdzić, że każda Panna Młoda powinna "Bridelle Style" przynajmniej obejrzeć (nawet jeśli jej ślub miałby kompletnie odbiegać od tego co tu znajdzie). Nich to rodzina pomyśli o całkiem praktycznym prezencie dla niej, a Wy dziewczyny... im to delikatnie zasugerujcie ;)

KONKURS!
 
Co możecie wygrać?

Egzemplarz książki "Bridelle Style".

Zadanie konkursowe:
Napisz list, od Panny Młodej, do Świętego Mikołaja. Poproś o "Bridelle Style" i wszystko co uznasz za potrzebne Ci do pełnienia roli Panny Młodej :)

Uwaga: Nie trzeba być przyszłą Panną Młodą, aby wziąć udział w konkursie. Można sobie to wyobrazić ;)

Kilka zasad i informacji:
1. Konkurs trwa od 26.11.2015 do 05.12.2015.
2. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone (przez Św. Mikołaja :P) 6.12.2015 na fanpage'u i blogu NPM pod wpisem konkursowym.
3. Każdy uczestnik może zamieścić tylko jeden komentarz konkursowy z odpowiedzią. Powinien to zrobić w koment
arzu pod wpisem konkursowym na blogu Niepoprawna Panna Młoda i podpisać się pod nim imieniem i adresem e-mail.
4. Fundatorem nagrody jest Bridelle.
5. Nagroda nie podlega wymianie na ekwiwalent pieniężny.


P.S. Ci, którzy nie wierzą w Św. Mikołaja książkę mogą samodzielnie (ewentualnie pisząc list do narzeczonego/męża/mamy/itp.) zamówić na www.shop.bridellestyle.pl.

Wyniki:

Bardzo podobało mi się to zadanie konkursowe. Tak bardzo, że pomyślałam o tym, aby takie konkursy organizować co rok. I tak bardzo, że miałam ogormny problem z wyborem zwycięzcy (a Mikołaj nie pomagał). Mam nadzieję, że wszystkie Wasze życzenia się spełnią - te zaprezentowane tu i te gdzieś ukryte. Trzymam kciuki za Mikołaja i za Was samych! A "Bridelle Style" wędruje do Marii.

środa, 25 listopada 2015

Targi Ślubne w Jeleniej Górze - mini relacja

Miesiące od listopada do lutego to spokojniejszy czas dla branży ślubnej, która odpoczywa od intensywnej pracy, nabiera sił na nowy sezon, a Pary Młode szykujące się do ślubów i wesel mają okazję poszukania inspiracji i usługodawców na Targach Ślubnych. Jako osoba pisząca o ślubach zauważam, że to w tych zimnych miesiącach, w których nie chce wychodzić się z domu, mam więcej zajęć i więcej miejsc, które warto odwiedzić.

W sobotę miałam okazję być na drugiej edycji Targów Ślubnych w Jeleniej Górze zorganizowanych przez W&E "Wedding & Event". Po raz pierwszy w roli eksperta, który ma coś o ślubach i weselach, najlepiej sensownego, powiedzieć :)

Odważyłam się (dziękuję za zaproszenie!), bo robię się coraz odważniejsza ;) Przeżyłam. Nie zapadłam się po ziemię i miałam małą frajdę. Frajdę z tego, o czym wspominałam na fb. Zawsze zazdrościłam parom, które wspólnie pracowały. Wiedziałam, że mnie to nigdy nie czeka, ale... Od maja tego roku PM spędzał całe tygodnie w pracy przy Galerii Nowy Rynek w Jeleniej Górze (i to powód dla którego nie dojechaliśmy jeszcze na sesję poślubną :)), a w sobotę ja zawitałam w tym budynku ze ślubnymi tematami. To (było) prawie jak moje wymarzone razem ;)

Poza mną na Targach można było posłuchać ekspertów z branży ślubnej, odwiedzić stoiska kilkudziesięciu wystawców, posłuchać zespołu weselnego i kwartetu smyczkowego, obejrzeć pokazy tańca (m.in. występ pań tańczących w chustach z dziećmi - rewelacja!), obejrzeć pokazy mody ślubnej damskiej (zauroczyła mnie sukienka, która skojarzyła mi się z latami 20.) i męskiej oraz koktajlowej.

Filmową relację z targów możecie zobaczyć na fanpage'u chłopaków z Ślub w Karkonoszach.

piątek, 20 listopada 2015

Skandynawsko, naturalnie, normalnie!

Przeglądając ślubno-weselne reportaże za każdym razem zwracam uwagę na coś innego: ludzi, ich energię, ciekawe pomysły i rzeczy, które widzę gdzieś po raz pierwszy, piękne sale, itd. Tym razem zachwyciły mnie dekoracje. Jakie?

Proste, nietrudne do samodzielnego wykonania, prawdopodobnie niedrogie i potrzebujące jedynie klimatycznego wnętrza w tle. Złożone z lampek i lamp (im różniejszych, tym lepiej), słoików i butelek, świeczek i balonów z napisem LOVE, niedobranych "pod komplet" krzeseł. Z prosto ozdobionym stołem i roślinami, których nikt nie stara się oswoić i narzucić im swojej definicji "ładnych kwiatków" (bo naturalne są najładniejsze). Z drewnem i cegłą, które są tłem doskonałym, bo surowym i też naturalnym ;)

Zwróćcie uwagę na salę. Na jej stronie można przeczytać: "Lubimy normalność, naturę, skandynawską prostotę. Lubimy miejsca z duszą, historią, klimatem.". Dokładnie to o czym czytamy widać na zdjęciach, które doskonale pokazują to co w tym weselu najpiękniejsze. 

Trzy zdania o Parze Młodej? Panna Młoda ma cudowną sukienkę, piękne druhny, trampki na sesji, maszyna do pisania (księga gości?) i tort - pomysłowy i wyglądający tak apetycznie, że od patrzenia na niego mam ogromną ochotę na coś słodkiego.

Zdjęcia: Dorota Koperska Photography
Sala: Kotulińskiego6
































czwartek, 19 listopada 2015

Dla tych przed, w trakcie i po, czyli profesjonalnie o seksie [+ konkurs z Sex & Love School]

Niejednokrotnie wspominacie, że poza tematem ślubów i wesel interesuje Was także to co jest po nich. To troszkę wykracza poza tematykę bloga, ale dziś mam dla Was coś co jest ważne dla wszystkich: tych przed, tych w trakcie i tych po :) Co takiego? Pojawiający się coraz częściej na blogu: temat seksu i edukacji seksualnej, z wyjątkowym prezentem do wygrania :) Zainteresowane?

Jakiś czas temu dostałam propozycję uczestnictwa w kursie Sex & Love School, dla mnie i jednej z moich czytelniczek. Nastąpiły trzy sekundy wahania i zastawienia się czy mnie to nie przeraża. Cóż, lekko przeraża, ale jednocześnie kręci i intryguje, podobnie jak jazda na nartach :) Więc próbujemy!

W czyje ręce oddałybyście się decydując się na udział w konkursie z kursem
Sex & Love School do wygrania? Kim jest Karo Akabal, osoba, która go stworzyła? 
Licencjonowanym sex coachem, edukatorką seksualną dla dorosłych, trenerką komunikacji intymnej. Wydawcą Sex & Love TV i założycielką Sex & Love School. Więcej o Karo znajdziecie tu.
Ja pierwszy raz z Karo Akabal "spotkałam" się przy lekturze książki „Seks. Pozycja dla praktykujących" Joanny Mielewczyk (tu znajdziecie wpis na niej oparty), gdzie Karo była jednym z wypowiadających się ekspertów. Później, przeglądając program Wedding Show, zobaczyłam, że Karo prowadzi warsztat i wystąpi w panelu eksperckim.  Błyskawicznie zapisałam się na ten pierwszy, którym byłam zachwycona (jak widać tu) i żałowałam, że na drugi zabraknie mi czasu. Te dwa pierwsze spotkania sprawiły, że Karo w moich oczach jest ekspertem z fachową wiedzą.

Rozjaśniając dalej. Co to takiego Sex & Love School?
Sex & Love School to pierwsza w Polsce Szkoła Seksu i Miłości dla kobiet. Kobiet, które chcą odkryć siłę swojej kobiecości, zgłębić tajniki Ars Amandi, żyć pełnią życia, zgodnie z mottem promującym Szkołę - #ChceMiSię. To miejsce w którym kobiety mogą poczuć się bezpiecznie, otworzyć, popracować nad sobą swoimi relacjami intymnymi, zwiększyć pewność siebie, świadomość swojego ciała i swojej seksualnej energii. To szansa na rozwój osobisty, który jest ważny, a o którym zapomina się goniąc za tym co zawodowe i biznesowe, a także na trochę inne przygotowanie się do nocy poślubnej.
Tym co mnie bardzo spodobało się w założeniach szkoły jest fakt, że nauka w niej zaczyna się od podstaw, pozwala przechodzić na kolejne etapy. Każda kobieta sama decyduje o swojej aktywności na zajęciach online, w których może uczestniczyć także anonimowo.
Więcej o Szkole możecie przeczytać na jej stronie internetowej: www.school.karoakabal.pl

I najważniejszy element wpisu - KONKURS!

 
Co możecie wygrać?
Trzymiesięczny kurs w Sex & Love School, który potrwa od 24 listopada do 14 lutego :)
Zajęcia obejmują:
- webinary z Karo i ze społecznością Szkoły,
- ćwiczenia indywidualne,
- ćwiczenia w dedykowanych grupach na specjalnie stworzonej platformie interaktywnej,
- cykl tematycznych lekcji video.
Wszystko odbędzie się w trybie online, więc to gdzie mieszkacie nie ma najmniejszego znaczenia.

Pytanie konkursowe:
Krótko i na temat: Jak dbacie o intymne relacje w swoim związku?

Kilka zasad i informacji:
1. Konkurs trwa od 19.11.2015 do 22.11.2015.
2. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone najpóźniej w poniedziałek z samego rana na blogu i na fanpage'u NPM pod wpisem konkursowym.
Proszę o sprawdzenie wyników zaraz po przebudzeniu, bo zależy nam na tym, aby jak najszybciej poinformować zwycięzcę o wygranej i dostać od niego dane niezbędne do zapisu na kurs (imię, nazwisko, adres emailowy).
3. Każdy uczestnik może zamieścić tylko jeden komentarz konkursowy z odpowiedzią. Powinien to zrobić w komentarzu pod wpisem konkursowym na blogu Niepoprawna Panna Młoda i podpisać się pod nim imieniem i adresem e-mail.
4. Fundatorem nagrody jest Sex & Love School.
5. Kurs Sex & Love School skierowany jest do dorosłych kobiet w każdym wieku. Całość kursu odbywa się przez Internet.
6. Nagroda nie podlega wymianie na ekwiwalent pieniężny.


WYNIKI:
Serdecznie dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Nagroda wędruje do Magdy :)

wtorek, 17 listopada 2015

2 lata NPM, zaskakując siebie... nadal tu jestem :)

Jade Walker
Zacznę na opak. Kilka tygodni po ślubie odczułam potworne zmęczenie tematem ślubów i wesel. Miałam serdecznie dość bloga (nawet z myślą: „ja to wszystko kasuję, będę miała spokój”), ale po jakichś dwóch tygodniach ograniczonego pisania polepszyło mi się :) Czasem to zmęczenie powraca, czasem ktoś mi psuje humor, czasem mam wrażenie, że zabieram miejsce osobie, która mogłaby lepiej-więcej-piękniej, czasem coś nie idzie po mojej myśli, irytuje, smuci i najchętniej rzuciłbym to wszystko w (brzydkie słowo), ale... no nie da się.

Nie da się, bo od dwóch lat prowadzę bloga i nie przestaję się zachwycać...

Ludźmi: Pauliną broniącą pracę magisterską w dniu ślubu, Agatą uczestniczącą w biegu noc przed ślubem (Agata, jeśli tu zerkniesz, to naprostuj co to za bieg, bo zapomniałam dopytać.).
Czegoś się nie da? Da się wszystko!

Waszymi prywatnymi wiadomościami, pytaniami, relacjami. Tym, że dostaje (ja i tylko ja - wyobraźcie sobie jak wyjątkowo się wtedy czuję) od Was filmy z Waszych ślubów, które oglądam na śniadanie, obiad i kolację. Z chusteczką w ręku, bo ja, anty-płaczka, siedzę i wylewam strumienie łez.

Słowami "czekałam na Twoją opinię", "nie mam w zwyczaju opowiadać o sobie, ale poczułam, że powinnam... dziękując Ci za to, że tego bloga poradzisz", "Chciałabym osobiście podziękować za to, że stworzyłaś takie miejsce jak NPM".

Dziewczynami samodzielnie organizującymi śluby, którymi się zachwycam.

Osobami, na których śluby czekam, bo choć wirtualnie, to jednak dość dobrze je znam. Osobami, które robią mi cudowne niespodzianki (bo jak nazwać to, że Panna Młoda, której ślubem się zachwycam pisze mi, że ona bloga czytała i teraz chętnie się podzieli relacją.) Osobami, które chcą mnie poznać, bo wydaje im się warta uwagi :)

Osobami, które znają mnie prywatnie i kompletnie nie wiedząc, że ja to ja, tu trafiają i zostają :)

Jest mi miło, gdy pomyśli o mnie branża ślubna. Gdy już się przyznam kim jestem, a reakcja jest "aaaa... to Ty!!!", gdy trafiam na fanapge'a jednego z najlepszych projektantów sukni ślubnych w Europie, gdy dostaje dedykacje w PMP, propozycje wywiadu w radiu czy telewizji (jak przystało na cykora... jeszcze odmawiam). Gdy odkrywam, że zna i czyta mojego bloga ktoś o kim myślę "O masakra, jaki on jest genialny, czapki z głów i budujemy mu pomnik.".

Gdy mogę podejść (anonimowo, jak ja lubię anonimowo) i powiedzieć "Hej, robisz jedne z najlepszych zdjęć w Polsce." i sprawić komuś tym radość :)

Dziękuje, że dzięki Wam mogę poczuć się wyjątkowo :)

Rok temu wymyśliłam sobie, że każdy 17 listopada będzie świętem każdej Niepoprawnej Panny Młodej. Waszym świętem! Więc ponownie: Odwagi dziewczyny! Wytrwałości! Siły! Poczucia, że wiecie co robicie, że warto przez największe W. I przynajmniej jednej osoby, która Was doskonale zrozumie i poprze. A na samym końcu, w tym dniu, całej zachwyconej Waszym dniem sali, albo przynajmniej... zachwytu w oczach Waszej dwójki. Wiem, że nie będzie łatwo, ale ciągle myślę (poprawka: jestem pewna!), że warto i szalenie mocno trzymam kciuki!

Fot. Super Suppliers – Headpieces & Statement Necklaces: Curious Fair & The Wedding Edit// Photography: Jade Walker @ Studio Norwich// MUA: Lanoi Hansakada// Model: Lilly Bridger// Clothes: Aluna J / via Bespoke Bride

piątek, 13 listopada 2015

Po pierwsze: nie porównuj - przydługi prolog do tekstu o zazdrości


trouw-fotograaf
[Ona] Chciało mi się płakać wczoraj pół nocy. Z zazdrości, bo widziałam cudny ślub i piękne wesele, których nie będę mieć.
[On] No, też mnie tymi zdjęciami denerwują.

Oglądacie cudowne śluby na filmach? Słyszycie o nich od znajomych, widzicie je na zagranicznych reportażach ślubnych, a nawet coraz częściej na tych pochodzących z Polski? Oczy wychodzą Wam z orbit i nie możecie pozbyć się głosu zazdrości gdzieś z tyłu głowy, bo u Was tak nie będzie. Przykre, ale...

To normalne. Dla mnie najnormalniejsze na świecie jest to, że można ludziom czegoś zazdrościć i przyznam się Wam, że ja zazdroszczę 99% rzeczy o których marzę, wszystkim :) Wyjątkiem jest tu tylko zmieniająca się grupa ludzi, których szczęście mnie szalenie cieszy. Tak bardzo, że nie mam czasu na zazdrość, bo puchnę z dumy, że ich znam! Ze ślubami i weselami... hm... miewam podobnie. Miewam, bo nigdy ślubu i wesela nie uważałam za życiowy priorytet. Ale nawet pomimo tego mam dni w których zazdroszczę wszystkim i wszystkiego, ale... tylko do momentu w którym ktoś mi napisze "ej, czytałam Twojego bloga przed swoim ślubem", bo tym jednym zdaniem jestem kupiona i dumna ;)

Nie porównuj, bo...

Ty to nie ona, a Twój PM to nie on.

Zwróciłaś kiedyś uwagę na to ile zdjęć z pełnych reportaży ląduje na stronach fotografów? Teraz usiądź na chwilę z kartką i ołówkiem w ręce i przelicz sobie ile jest weekendów od maja do października i ile reportaży z tego okresu ląduje na stronach fotografów w ciągu roku. Trochę mało, co nie? To oczywiste, że na ich stronach lądują najlepsi i ci których śluby/wesela/sesje różnią się od pozostałych (zwróć uwagę na to, że fotografowie bardzo rzadko publikują na blogu dwie sesje w tym samym miejscu, nawet jeśli jest to obłędnie piękna Wenecja).

Jak wyglądają Panny Młode na zdjęciach, które serwuje Ci internet? Myślisz, że są piękniejsze od Ciebie? Mają gęste włosy, cudne makijaże, 50 kg i niebotycznie długie nogi, suknie od Anny Kary lub inne, byle "nie bezy" (znam jeden wyjątek: Bajkowe Śluby mają farta i trafiają na same ładne pary :P albo och... robią fenomenalne zdjęcia :)). Do tego obowiązkowo mają u swojego boku przystojnego mężczyznę. Trochę jak banda klonów, co? ;)

Ty tak nie wyglądasz? Nie masz twarzy anioła, Twój PM ma piwny brzuszek i krzywicie się do zdjęć zamiast uśmiechać (to ostatnie to my). Nie nadajecie się na okładkę "ślubnego Vogue'a", ale... czy Wy na pewno chcecie tam trafić? Ja np. wolałabym "Przegląd Sportowy" ;)

To nie Twój kawałek podłogi.

Idziemy dalej... Oglądasz zdjęcia z przygotowań. Jedni szykują się w pięknych wnętrzach hotelu, drudzy w swoich wielkich domach. Ty za plecami masz żółte, nie skandynawsko białe, ściany, stare meble i dwie niepasujące do siebie szafy w mieszkaniu rodziców (to ostatnie to ja! ukłony dla Fabryki Kreatywnej za zamaskowanie tego). Nie wygląda to najpiękniej, ale... zamieniłabyś żółty pokój pełen wspomnień na hotelowe wnętrza? Jeśli tak, to stań na głowie, aby przygotować się w hotelu. Jeśli nie, to... dostrzeż wartość w tym co masz. To ma być Twoja historia. To ma mieć większe znaczenie, nie tylko dziś, ale i za 15 lat.

Wszystko to co Ty możesz mieć.

Lubisz filmy romantyczne? Pamiętasz swój ulubiony? Nie ważne czy był w nim motyw ślubu, czy dotyczył jedynie rodzącego się uczucia. Co z niego pamiętasz najbardziej? To jaki on był przystojny i jaka ona była piękna? To w jak eleganckiej restauracji jadali? To... Nie, pamiętasz uczucia. To jak on na nią patrzył, jak ona się uśmiechała, pamiętasz gesty i słowa. Uwierz mi, że za 40 lat będziesz swój dzień ślubu pamiętała tak jak te filmy, ewentualnie z elementami komedii ;)

Zazdrościsz, bo nie będziesz miała pokazu sztucznych ogni, sukni Rue De Seine, papeterie zrobisz sama, bo przerażają Cię koszty jej zakupu. Zazdrościsz innym pomocy i wsparcia ze strony najbliższych, albo odwrotnie: zazdrościsz im świętego spokoju, bo Ty masz dość tego, że wszyscy chcą decydować za Ciebie i nic nie będzie wyglądało tak jak sobie wymarzyłaś?

Jak się nie ma co się lubi... ;) Nie wszystko musi dać się racjonalnie i/lub nieracjonalnie wytłumaczyć. A zazdrość niszczy, zazdrość odbiera radość i przyjemność z tego co powinno być piękne.


Jesteś wzorową zazdrośnicą i chcesz sobie pomóc? Zwróć uwagę na kilka rzeczy:

1) Emocje są naturalne. Zazdrość jest naturalna. Masz do niej prawo. Potraktuj ją jak sygnał i przyjrzyj się temu co Ci mówi (bo może to nie chodzi o dekoracje, a o relacje, partnera czy coś innego). Naucz się na tyle dobrze z nią żyć, aby Cię motywowała, a nie kopała pod Tobą dołki.

2) Zaakceptuj to, że zawsze znajdzie się ktoś lepszy, mądrzejszy, bogatszy itd. od Ciebie. 
I pamiętaj: zazdrość to brak szacunku do samej siebie. To jak policzek w twarz, prawda?

3) Inni wcale nie mają lepiej. Inni wcale nie muszą być szczęśliwsi. To Ty tak to widzisz, oni nie muszą.
Czy wszystko o czym marzysz do Ciebie pasuje? Mnie bardzo często podobają się śluby, które do mnie nie pasują, takie na których nie czułabym się dobrze, bo... są za pozytywne, za energiczne, za perfekcyjne. Bo ja, z moją osobowością, czułabym się na nich zagubiona i przytłoczona. Zastanów się czy nie masz podobnie. Może ślub, który widzisz w internecie, pomimo tego, że Cię zachwyca, nie jest dla Ciebie, bo... Ty jednak wolisz te 200, a nie 15 osób i zabawę do 10 rano,  a nie obiad jedynie dla najbliższej rodziny? Tak zupełnie na przekór temu o czym tu piszę i Ci wmawiam ;)

4) Przeczytaj mój wpis: Królowa własnego wesela, czyli o tym dlaczego powinnaś spełniać swoje "kaprysy". Zrób wszystko, aby mieć wesela takie, jakie Ty chcesz i takie, aby to Tobie najbardziej się podobało (nie rodzicom, nie gościom, nie obcym ludziom).
Z obserwacji wiem, że najczęściej to nie budżet jest powodem zazdrości, a możliwość (umiejętność/odwaga) podejmowania samodzielnych decyzji.

5) Wartość ma to czemu Ty sama ją nadasz! Ten pokój w którym dorastałaś, ta suknia z historią, ten mężczyzna - bo jest tym jedynym, lepszym nawet od Martina Schmitta (wstawcie sobie w to miejsce kogo chcecie) ;)

6) Ślub nie musi być priorytetem, ślub nie musi być najwalniejszych wydarzeniem w życiu - bo to ono: wspólne, długie i szczęśliwe ma być od niego doskonalsze. I chyba łatwiej o to, gdy ślub nie prześcignął wszystkich Waszych wyśnionych ideałów ;) Bo rzeczywistość jest piękna, bo rzeczywistość jest Wasza. Nie wirtualna, nie cudza!

7) Nic nie działa? Wyłącz komputer. Serio.
I wyobraź sobie jak fajne wesela robiliby ludzie, gdyby nie wiedzieli nic i nie musieli nikomu niczego zazdrościć ;)

Kiedyś ktoś napisał mi bardzo mądre zdanie: Nikt nie jest świetniejszy od Ciebie! Ja dodam: Tylko Ty musisz w to uwierzyć. I ze ślubami/weselami jest tak samo.