wtorek, 28 czerwca 2016

"Po ślubie będzie lepiej, po ślubie będziemy jednością..." Przykro mi, to bzdura!

Lara Hotz / She Designs / ruffledblog
"- Potem będziemy oboje jak jedno leśne zwierzę, tak blisko siebie, że ani ty, ani ja nie potrafimy rozróżnić, które jest które. Nie czujesz, że moje serce jest twoim sercem?
- Tak. Nie ma żadnej różnicy.
- Dotknij mnie. Ja jestem tobą, ty jesteś mną i każde z nas jest całe drugim. I kocham cię, och, tak cię kocham! Czyż nie jesteśmy naprawdę jednym? Nie czujesz tego?
- Czuję - odpowiedział. - Naprawdę.
- Dotknij mnie teraz. Nie masz już innego serca poza moim.
- Ani nóg, ani stóp, ani ciała.
- A jednak jesteśmy różni - powiedziała. - Chciałabym, żebyśmy byli zupełnie tacy sami. [...] A ponieważ już jesteśmy różni, cieszę się, że ty jesteś Roberto, a ja Maria. Ale gdybyś kiedyś chciał się zmienić, zgodzę się z radością. Chętnie stanę się tobą, bo tak cię kocham.
- Wcale nie chcę się zmieniać. Lepiej, żeby każde z nas było tym, czym jest.
- Ale teraz będziemy jednością i już nigdy więcej czymś osobnym. – Potem dodała:
- Chcę być tobą, kiedy cię przy mnie nie ma."
Ernest Hemingway, "Komu bije dzwon"

 
Jakie to ładne i... jakie to nieprawdziwe ;) Narzeczonym, kilka "kroków" przed ołtarzem, opowiada się rożne bajki, a oni je chłoną jak gąbki. Bo dlaczego nie chcieć słuchać o tym co pozytywne, dlaczego nie zakładać, że potem będzie tylko coraz lepiej i że nawet jeśli światu się nie udaje, to dlaczego miałoby się nie udać im?

Są bajki, z którymi nie ma co walczyć, bo wiara w nie może motywować do tego, aby te szalone marzenia spełniać. W "długo i szczęśliwie" zawsze warto wierzyć, zwłaszcza, gdy z tej wiary wynikają konkretne działania, aby ten cel osiągnąć. Ale są też bajki, które wyrządzają więcej szkody niż pożytku. I do takich bajek zaliczam słowa "po ślubie będziemy jednością". Słowa oderwane od jakiegokolwiek znaczenia religijnego, a rozumiane dość potocznie, jako... zostanie papużkami nierozłączkami/syjamskimi bliźniętami/czymkolwiek innym nie mogącym i nie mającym prawa bez siebie żyć.

Przykro mi, ale...

Nie musicie identycznie myśleć
On się z Tobą nie zgadza? Ma inne zdanie w sprawie wystroju Waszego mieszkania? Woli inaczej spędzać czas, wydawać pieniądze i ma zupełnie inny stosunek do kościoła? Bycie różnym jest naturalne, ale i trudne. Dlatego za tak uważne uważam rozmawianie przed ślubem, o wszystkim. To fajna lekcja tego w czym się różnimy, czy te różnice są dla nas do przeskoczenia i jak z nimi sobie radzimy. 

Nie musicie wszystkiego robić razem
Nie musicie razem chodzić do kina, na piwo i na zakupy, spędzać każdego weekendu ze sobą i nie wyobrażać sobie, że ona sama pojedzie na weekend do rodziców, a on pojedzie do kumpla w sąsiednim mieście.
To, że nasza druga połówka chce spędzić wieczór bez nas nie oznacza, że z nami czy ze związkiem jest coś nie tak. Oznacza jedynie, że nie zastąpimy jej sobą całego świata (i nawet nie ma się co starać) i nie zawsze jesteśmy potrzebne obok do jego okrywania (czasem lepiej sprawdzi się bliski facet). 
To naprawdę fajne... odpocząć od siebie i zatęsknić. Pozwólcie sobie na taką swobodę :)

Nie musicie się dla zwiazku poświęcać
Siebie, swoich pasji, całego swojego wolnego czasu. Czasem związek może się poświecić dla Was indywidualnie. Czasem możecie iść na ustępstwa i kompromisy. To co dobre dla Was prywatnie często jest też dobre dla zwiazku, bo szczęśliwy związek zawsze tworzy dwoje szczęśliwych ludzi. Tylko trzeba umieć tylko te dwa elementy ze sobą połączyć.
 
Nie będziecie magicznie i trwale sobie bliżsi
Nie, nie przeczę sama sobie. Wiem, że na blogu i fanpage'u napisałam dużo o tym jak fajnie żyć w małżeństwie. Ale małżeństwo nie da Wam więcej niż to co sami w nie włożycie. Małżeństwo samo w sobie niczego nie naprawi, nie zmieni, nie urozmaici. Mam wrażenie, że ono jedynie podsyci to co już istnieje, a i tak nadal będzie wymagało, aby o nie nieustannie dbać. Gorzej niż z dzieckiem ;)

Nie będziecie jednością...  Jesteście dwójką RÓŻNYCH osób. O równych cechach, charakterach, osobowości, potrzebach, marzeniach. Możecie być podobni i fajnie, gdy w wielu aspektach jesteście i coś wspólnego, poza miłością, Was łączy. Ale nie jesteście identyczni. Nie jesteście bliźniakami. Nikt magicznie w dniu ślub Was ze sobą nie zszył, a jeśli zszył... to pewnie któreś z Was, prędzej czy później, zacznie marzyć o odcięciu się od drugiego i wolności. Ja, po zszyciu, chyba bym marzyła.

Nie staniecie się jednym, a jeśli już bardzo chcecie, to wiedzcie, że Wam tego nie polecam - wydaje mi się to niezdrowe. Bycie dwoma różnymi osobami i poznawanie świata przez pryzmat drugiej-innej osoby jest zbyt fascynujące!

1 komentarz:

  1. Zgadzam się że wszystkim co napisałaś�� poza jedną rzeczą - po ślubie jest lepiej�� przynajmniej u nas. Po 10letnim życiu w narzeczeństwie, ślub był jak spa dla związku �� takim odświeżeniem relacji, a nawet jej wzmocnieniem ��
    Pozostale kwestie przez Ciebie poruszone są w 100% racjonalne i nieracjonalnym wydaje mi się myślenie o swoim związku jak o jednej osobie, nie ma dwóch takich samych charakterów​, a każdy z nich ma swoje potrzeby i upodobania. Czasami warto zrobić coś osobno i zatęsknić za sobą �� wydaje mi się, że tylko niedojrzałe związki wierzą w takie schematy (bo nie można tego nazwać ideałem ��)

    OdpowiedzUsuń