środa, 27 kwietnia 2016

Religia, czyli o czym rozmawiać przed ślubem

blog.twobrightlights
Wydawałoby się, że to jeden z prostszych tematów. Bo albo się wierzy albo nie i konsekwentnie tego trzyma. Bo większość wierzy tak "na pół gwizdka" i łatwo im się dogadywać. Bo jest tyle ważniejszych kwestii w których warto być zgodnym. A jednak nie… Bo odmienna religia i stosunek do niej mają wpływ na całe życie człowieka.

Ślub
Przed ślubem jest łatwo. O tolerancję, o kompromis, o robienie po swojemu… Jedna osoba może chodzić do kościoła i kompletnie nie wymagać tego od drugiej. Nawet więcej: obie mogą nie chodzić, bo nie czują takiej potrzeby i obowiązku, niezależnie od tego jaki jest ich stosunek do religii. Jeśli nie jest się kompletnie nietolerancyjnym dla innych postaw, chce się w obecnym związku być, to... daje się radę.
Kwestia wiary na światło dzienne wychodzi na etapie ślubnych przygotowań, gdy pada pytanie: „Jaki ślub weźmiemy?”. Cywilny? Kościelny? Zgodnie z czyją wiarą? Dla chcących zawsze znajdzie się tu kompromis, którego nie trzeba długo szukać. Mamy śluby jednostronne, mamy możliwość wzięcia ślubu w dwóch różnych religiach. Wystarczy chcieć i potrafić okazać szacunek religii partnera.

Życie po i święta
Jeśli na chwilę obecną nie przeszkadza Wam to, że partner jest ateistą, to czy nadal tak będzie po ślubie? Czy nie tkwi w Was głęboko zakorzenione przekonanie, że rodzina powinna chodzić do kościoła razem? Bo tak robili rodzice, dziadkowie, całe rodziny. Czy nie będzie Wam przykro iść do kościoła samotnie? Czy będziecie potrafiły nie wymuszać na partnerze towarzyszenia Wam?
Jak wyobrażacie sobie święta? Podwójne, zgodne z religią każdego z Was? Będziecie w stanie pomagać w przygotowaniu rodziny do świąt, które dla Was nie mają najmniejszego znaczenia? Albo odwrotnie… Z czego będziecie w stanie zrezygnować w ramach kompromisu? Czy święta bez choinki, prezentów i karpia na stole są dla Was do przyjęcia? Czy, choćby raz na dwa lata, będziecie świętować zgodnie z potrzebami drugiej strony: na stoku narciarskim w Alpach?

Dzieci
To chyba najważniejsza i najtrudniejsza kwestia do omówienia. Jeśli chcecie mieć dzieci, to jeszcze przed ich zaplanowaniem warto kwestie ich religijnego wychowania poruszyć.
Z jaka religią będziecie chcieli zaznajomić dzieci? Z jedną i drugą? Świętować każde z Waszych świąt, albo co roku je zmieniać?  A może tak bardzo tolerancyjnie… uczyć dzieci o wszystkich religiach i dać mu wybór? A może nie uczyć o żadnej i poczekać aż samo dorośnie i zdecyduje?
Czy będziecie w stanie słuchać jak ktoś opowiada Waszemu dziecku o Bogu w którego nie wierzycie? Jak uczy je modlitwy, zapisuje na religię w szkole, prowadzi do kościoła i sakramentów? Albo odwrotnie… Nie mówi o Bogu, nie uczy szacunku do religii, bo sam go nie ma?
Co powiecie Wy lub Wasz partner na udział dziecka w halloweenowej zabawie? Czy jesteście gotowi na krytyczne opinie ze strony rodziny drugiej osoby i ingerowanie w wychowanie dziecka? Na ile dziadkom i dalszej rodzinie będziecie chcieli pozwolić?

O czym jeszcze  rozmawiać?
Jak ważna jest wiara w Waszym życiu. Jak istotna była i jest w Waszych rodzinach pochodzenia?
Jak Wasza wiara wygląda w praktyce? Praktykujecie (jak? każda niedziela w kościele to dla Was obowiązek, a może pojawiacie się tam raz na miesiąc czy dwa razy w roku?), jesteście "wierzący niepraktykujący", a może tylko dla zasady/tradycji/spełniania czyichś oczekiwań?

Czy porozumienie jest możliwe?
Zawsze jest. Wymaga jednak dużo pracy własnej. Miłości. Tolerancji. Elastyczności. Otwartości. Zgody na kompromisy. Zrozumienia. Chęci! Świadomości, że zmiana drugiej osoby nie będzie pożądana i możliwa, a jej próby mogą jedynie wszystko zepsuć. Z obu stron. Nie jest to łatwe, ale jest możliwe.

3 komentarze:

  1. zgadzam się że to wszystko można pogodzić, sa to trudne rozmowy ale konieczne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. niezwykle istotny temat i dobrze, że o tym napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ważny temat, szczególnie wśród par, które decydują się na ślub kościelny. Mam wrażenie, że często dzieje się to z powodu zwykłego konformizmu - para zwyczajnie nie ma odwagi powiedzieć rodzicom, babciom i ciotkom, że nie będzie ślubu kościelnego. A później na każdym kroku podważanie są podstawowe wymagania ślubu sakramentalnego. Mnie i mojego wkrótce męża mocno to drażni. Dlaczego? Dlatego, że nasz związek od samego początku konstytuuje wiara w Trójjedynego Boga. Za 69 dni udzielimy sobie nawzajem sakramentu z dużą świadomością tego, co się między nami dokona.
    Osobiście mam ogromny szacunek do par, które są konsekwentne i potrafią powiedzieć "nie" kościelnym obrządkom, jeśli te dla nich nic nie nie znaczą. Szczerze gratuluję parom, które w zgodzie ze sobą decydują się na ślub cywilny lub humanistyczny a gdy pojawią się dzieci nie ubiegają się o chrzest czy inne sakramenty tylko po to, by zadowolić rodzinę - by tak się zachować trzeba mieć ogromne jaja.

    OdpowiedzUsuń