wtorek, 15 marca 2016

Ślub i wesele w polskiej telewizji

Mam, chyba prawdziwe, wrażenie, że w ostatnim czasie stacje telewizyjne postawiły sobie za cel... spopularyzowanie ślubów i wesel. Był czas na śpiewanie, tańczenie, gotowanie... Teraz czas na śluby, w bardzo polskim wydaniu.

Ja, "zaglądająca do telewizora" głównie na transmisje sportowe, miałam okazję obejrzeć trzy nowo powstałe polskie programy. Głównie z myślą; "piszę o ślubach, nie wypada nie orientować się w temacie i może się nie dokształcić". Jak wrażenia? Mniej więcej... średnio? ;)

Salon sukien ślubnych Polska
O Salonie sukien ślubnych pisałam już kiedyś na blogu. Wspominałam o tym, że poziom jest dobry (i nie ma co porównywać do wersji z USA, bo tej nie dorównamy nigdy, choćby osobowościowo), że Stefano pomimo lekkiego skrępowania wypada dobrze jako sojusznik Panien Młodych, że najbardziej irytująca jest ilość gwiazd na metr kwadratowy i ilość łzawych historii. O tym wszystkim przeczytacie pod tym linkiem.
Dziś, pisząc o kolejnym programie i serialu inspirowanym ślubami, muszę stwierdzić, że Salon sukien ślubnych wypada na ich tle najlepiej: najciekawiej, najbardziej merytorycznie i najmniej irytująco.

I nie opuszczę Cię aż to ślubu
Przewrotna nazwa, w mojej głowie jawiąca się jako coś co Parom Młodym może poplątać język przed ołtarzem ;) Nie do śmierci, a do ślubu - przecież to tak łatwo pomylić!
Jeśli nie czujecie na sobie presji związanej ze ślubem, to musicie ten program obejrzeć. Jeśli nie czujecie jej nadal, zaproście do siebie Izabelę Janachowską, która udzieli Wam kilku praktycznych rad, ale i wywróci oczami na informację, że nie wiecie dokładnie jakie macie kwiaty i jak będą wyglądały Wasze dekoracje, nie umiecie tańczyć i nie do końca się tym przejmujecie (przecież jakoś to będzie), a bezpośrednio przed ślubem lecicie na wakacje (to zdrowo, polecam!). Można tak? Można! Czy to złe? Jeśli nie jesteście osobami, które nie czują potrzeby bycia perfekcjonistami, które nie rozpłaczą się na widok niewymarzonego bukietu, którym nie popsuje dnia pomyłka (albo i pięć) w pierwszym tańcu, to... nie pozwólcie nikomu tego w sobie zabić. Możecie o perfekcjonizmie słuchać, nawet ja napiszę Wam także o wersji idealnej, ale tylko po to, abyście Wy świadomie i ze swoją wewnętrzną radością mogli wszystko zrobić z dystansem, bez spiny, po swojemu, na opak i bez sensu - jeśli tylko tak chcecie :)
Wylewająca się z programu presja "doskonałego dnia, którym trzeba się przejmować" mnie przytłoczyła. Bo gdyby nie to, to nie było tak źle ;)

Powiedz TAK
Tym razem... serial, realizowany przy wsparciu/doradztwie prawdziwych konsultantek ślubnych.
Serial przeciętny. Z baaaardzo irytującą (tak odrzucająco, nie intrygująco) główną bohaterką, która prawdopodobnie zostanie konsultantką ślubną, bo wszyscy ja do tego namówią, a ona musi mieć się z czego utrzymać. Kiepska motywacja do zostania konsultantką? Nawet nie, każda jest dobra. Też mnie kiedyś dziwiło, ze można po poważnych studiach chcieć "rozwieszać balony". Tym co jest poza moim tolerancyjnym zasięgiem jest jej nastawienie i nieszczęśliwe miny, non stop.
Jak w serialu prezentują się śluby i wesela? Zwyczajnie. Nijako. Bez pomysłu. Bardzo nie chciałabym mieć takiego obrazu ślubów, wesel i konsultantek ślubnych jak ten przedstawiony w serialu, bo... dla mnie jest antyreklamą wszystkiego co ślubne i wpisuje się w moje myślenie o tym sprzed 3 lat. Hm... To ja już wole perfekcyjnie irytującą bohaterkę filmu o tym samym tytule :)

Z tego tekstu prawdopodobnie nie wynika to, że bardzo się cieszę, że takie programy są w telewizji, że popularyzują śluby i wesela, że jest ich coraz więcej, a dzięki temu ktoś z konkurencyjnej stacji podstawia im poprzeczkę i muszą (a przynajmniej wypadałoby) podnosić poziom. Ja na to liczę i nieustannie w to wierzę :)

A Wy oglądacie jakieś polskie ślubne seriale/programy? Jak Wam się podobają?

2 komentarze:

  1. Salonu sukien ślubnych Polska nie lubię, za dużo gwiazd za mało sukien i ogólnie jakoś tak nudnawo, bez porównania do wersji amerykańskiej, którą uwielbiam. Zdecydowanie wolę I nie opuszczę Cię aż to ślubu, bo tam przynajmniej się coś dzieje i nie mam wrażenia że ten program kreuje ślub jako perfekcyjnie zaplanowany dzień, bo dla mnie zamawianie kwiatów dzień przed ślubem to lekkie przegięcie. Natomiast o ostatnim serialu nigdy nawet nie słyszałam, więc pewnie leci na Polsacie, a tam nie zaglądam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Janachowska jest nieco irytująca, ale wg mnie warto obejrzeć te 5 odcinków, które wiszą na playerze, żeby przez ich pryzmat przyjrzeć się swojemu ślubowi, czy ubiorowi, by nie kuło w oczy tuż po odebraniu zdjęć (panna młoda ze złotymi butami i resztą srebrnych dodatków - pierdoła, ale uwiera ;-) ).


    Na serial nie patrzę przez pryzmat organizacji wesel, wg mnie pomijając ten wątek, jest dość ciekawie napisany, ma dobre zdjęcia, fajni bohaterowie, którzy są jacyś, nie mdli (poza główną, ale taki urok rodzimych produkcji - zabłąkane szare myszki łamią serca połowie Warszawy - to się chyba od Magdy M ciągnie), i jak ma polecieć przekleństwo to leci.

    OdpowiedzUsuń