Diana McGregor Photography / greenweddingshoes |
Maj już naprawdę jest blisko, w powietrzu czuć już wiosnę, a
długoterminowa prognoza pokazuje nawet 17 stopni na koniec marca. Czyli dzieję
się, dzieję się to na co tak długo czekałam. To już nie tylko jest ten rok, ale
to jest ta wiosna i już za momencik ten miesiąc.
Co się działo przez ostatni czas?
- rozdawanie zaproszeń –
ostatecznie i definitywnie zakończone ;)
- wieczór panieński – wybrałyśmy
wraz z moją przyjaciółką (i najlepszą świadkową) najbardziej dogodny termin -
dwa tygodnie przed ślubem. Ja zajęłam się też sporządzeniem listy osób, które
chciałabym żeby ze mną świętowały. Reszta już się dzieje poza mną ;)
- próbna fryzura i próbny
makijaż – przyszła pora żeby zająć się i tym tematem. Na próbną fryzurę idę
w tym tygodniu, a próbny makijaż postanowiłam zrobić dość późno, bo dopiero dwa
tygodnie przed ślubem, ale dzięki temu będę miała okazję go sprawdzić w
warunkach imprezowych, czyli na wieczorze panieńskim. Gorzej jak nie wypali i na
chwilę przed ślubem zostanę bez makijażystki, ale jestem dobrej myśli. ;)
- protokół przedślubny –
jeszcze w lutym udało nam się spisać protokół. Utwierdziłam się przy okazji w
tym, że wybraliśmy najlepszy możliwy kościół i najlepszego księdza. Tyle się
zdążyłam nasłuchać różnych historii związanych z tym tematem, że aż ciężko mi
uwierzyć, że trafiliśmy na takiego człowieka. Wiem, że dzięki niemu ten ślub
będzie jeszcze bardziej niezapomnianym przeżyciem.
- zapowiedzi – kilka dni
temu byłam w swojej parafii (jako, że ślub bierzemy w innej) zanieść
zapowiedzi. Na początku kwietnia będą do odebrania. Teraz jeszcze musimy tylko zająć
się zapowiedziami PM.
- pierwszy taniec – za nami
pierwsza indywidualna lekcja tańca i przyznam szczerze, że naprawdę dawno się
tak nie uśmiałam. ;) Tancerze z nas marni, a PM bardzo zależało żebyśmy poszli
na kurs i jednak nauczyli się jakiegoś bardzo prostego układu. Ja co prawda
zaraz po wejściu do szkoły tańca już chciałam uciekać, ale czego się nie robi z
miłości. ;) Trafiliśmy na bardzo sympatycznego instruktora i mam cichą
nadzieję, że po kilku lekcjach jednak coś z tego sensownego wyjdzie, a ja
nauczę się opanowywać śmiech. ;)
- soczewki kontaktowe – zastanawiałam
się czy w ogóle o tym tu pisać, bo nie jest to ślubny temat, który dotyczy
każdej panny młodej, ale może komuś się przyda. ;) Ja na co dzień chodzę w
okularach choć na szczęście moja wada nie jest zbyt wielka. Do tej pory
myślałam, że na ślub po prostu te okulary zdejmę, może będę widzieć trochę
mniej wyraźnie, ale tragedii nie będzie. Ostatnio jednak zaczęłam łapać się na
tym, że naprawdę kiepsko widzę bez okularów, nie poznaje ludzi z daleka itd. A
przecież na własnym ślubie chcę zobaczyć jak najwięcej i z całych sił nacieszyć
się tym dniem i otaczającymi nas ludźmi. Zdecydowałam się w związku z tym
spróbować soczewek kontaktowych i była to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć.
Okazało się, że nie mam z używaniem ich najmniejszego problemu, a moje oczy też
dobrze znoszą nawet kilkanaście godzin. Ogółem lubię swoje okulary i
podejrzewam, że zakończę przygodę z soczewkami zaraz po ślubie, ale bardzo cieszę
się, że zdecydowałam się spróbować.
- obrączki – odebraliśmy
nasze obrączki i są dokładnie takie jakie nam się marzyły. Okazało się, że
obrączkę PM jednak będziemy musieli odrobinę powiększyć, ale udało nam się to
załatwić bez żadnych problemów. Leżą w szufladzie i czekają na maj. :)
- tablice rejestracyjne –
zamówiliśmy tablice z naszymi imionami i datą. Poza tym nie planujemy w ogóle
zdobić samochodu.
- sesja narzeczeńska –
ustaliliśmy termin i prawdopodobne miejsce, kupiliśmy balony, a ja powoli
kompletuje swój strój. Sesję będziemy robić dopiero pod koniec kwietnia, ale
już się nie mogę jej doczekać.
- drobiazgi – kupiliśmy
zimne ognie na wesele (marzą nam się z nimi zdjęcia), muchę dla PM (choć nie ma
jeszcze całej reszty ubioru), drewniane pudełko na ankiety, a ja skompletowałam
do końca swoją ślubną biżuterię i bieliznę.
Nie wiedziałam, że tego aż tyle. ;)
Podsumowując – to już naprawdę, naprawdę blisko! Coraz częściej słyszę
pytanie czy się stresuje. Nie stresuje się ani odrobinę tylko mocno, mocno się
cieszę i odliczam poszczególne dni. Nie wiem czy ten stres jeszcze przyjdzie
czy nie. Póki co wychodzę z założenia, że czym mam się stresować? Przecież
nawet jeśli coś pójdzie nie tak, nawet jeśli zapomnimy o jakimś drobiazgu albo
będzie tego dnia lał deszcz, to i tak to będzie piękny, wymarzony i przede
wszystkim nasz ślub.
Co jeszcze przed nami? Ustalenie menu, dogranie wszystkich szczegółów
z usługodawcami, nauka pierwszego tańca, ubranie PM, moje przymiarki sukni,
próbny makijaż, próbna fryzura, sesja narzeczeńska, podziękowania dla gości,
podziękowania dla rodziców, dokupienie i zrobienie paru rzeczy typu pudełko na
koperty, zapowiedzi i pewnie jeszcze parę innych mniej istotnych rzeczy.
Zdążymy ze wszystkim. ;)
Gdzie nabyłaś biżuterię i bieliznę?
OdpowiedzUsuńChyba nie pomogę, bo zdecydowałam się na zupełnie nieślubną biżuterię (drobne kolczyki wkrętki, bransoletka na sznurku i brak naszyjnika ;)), a z bielizny potrzebowałam tylko majtki, stanika nie zakładam.
UsuńPrzygotowania nabierają tempa :) To bardzo fajny czas, zazdroszczę i życzę wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńOkulary to ważny temat:) Nie polecam chodzenia bez:) Ja sama nie mogę się przekonać do soczewek więc czasem zdejmuję (np. do tańczenia), ale poczucie wyobcowania jest bardzo duże:)Po za tym okularnicy mają tendencję do mrużenia oczu bez okularów.
OdpowiedzUsuń