czwartek, 5 czerwca 2014

Mamo! Tato! Babciu! Dziadku!

amorologyweddings
To nie będzie tekst do mojej rodziny. To będzie tekst do każdej mamy i babci, każdego taty i dziadka, których dzieci i wnuki w najbliższej przyszłości biorą ślub. I do Was moje ulubione Pary Młode, do Was za 20-30 lat.

Mam tyle lat, że przy każdym z Was brzmię i wyglądam jak gówniara. Taka co niewiele wie, niewiele przeżyła i nic nie rozumie. Fakt, za 30 lat pewnie spojrzę na świat z perspektywy bliższej Wam, ale dziś moje "dwadzieścia sporo" lat dają mi prawo do myślenia tak jak chcę. Do myślenia w sposób niepoprawny, a jednak tak... popularny. Do myślenia po swojemu.

Zgadnijcie drodzy rodzice i dziadkowie o czym najczęściej (to tak 90% rozmów!), pośród setek innych tematów, rozmawiam z Parami Młodymi? O Was. O tym ile przykrości potraficie sprawić jednym z najważniejszych w Waszym życiu osób. I to z jakiegoś ważnego powodu? Dlatego, że finansujecie lub współfinansujecie ślub swoich dzieci i chcecie mieć decydujące zdanie? O tym jak ma wyglądać suknia Panny Młodej, jak ma być uczesana i umalowana? Serio? Dlatego, że nawet jeśli nie dokładacie się złotówką (bo niezależność  od Was jest komfortowa i wiele osób może sobie ją cenić), to macie swoje zdanie na każdy temat. Bo zespół nie ten, ślub tylko cywilny, widziana 20 lat temu ciotka nie zaproszona... I gdy nie pozostaje Wam w ręku żadna inna broń, to potraficie wyciągnąć słowne armaty: "No to nie przyjdziemy na wasz ślub", "Taki ślub to nie ślub". Serio?!

Drodzy Rodzice i Dziadkowie! To jest moment Waszych dzieci! To oni mają być w tym dniu i na tym ślubie najszczęśliwsi. Wy swój dzień już mieliście i nie pozwólcie, aby Wasze córki musiały o organizacje ślubu walczyć dopiero ze swoimi dziećmi i to im odbierać możliwość decydowania (i radości!) o ich dniu! Nie pozwólcie, aby przez kilkadziesiąt lat, przy oglądaniu każdego innego wesela, musiały żałować, że się Wam nie postawiły, że tak łatwo i szybko odpuściły.

Na blogu Cudowny ślub znalazłam cytat z filmu "Ślubne wojny", scenę gdy jedna z bohaterek postanawia na ślub założyć suknię swojej mamy, a koleżanka jej to odradza mówiąc: "Sukienka Twojej mamy jest piękna, ale to jest Twój dzień, wyślij jej wielkie pudełko czekoladek na dzień matki, a Ty kup sobie sukienkę swoich marzeń..." Czy nie ma w tym racji drogie mamy? Rodzicom i dziadkom należy się szacunek i wdzięczność. I jestem pierwszą z osób, która przed wszystkimi rodzicami i dziadkami kłaniałaby się w pas, bo nie znam wspaniałych i ważniejszych ról w życiu. Za poświęcenie, za czas, za pokłady miłości i cierpliwości, za oddanie gigantycznego kawałka swojego życia dzieciom. Ale nigdy nie dostaniecie prawa do decydowania o życiu innych ludzi. Prawa do stawiania pod ścianą, szantażowania, traktowania dzieci jak swoją własność, zgodnie ze swoim planem i pomysłem na życie.

Czasem trzeba odpuścić. I czasem musicie to zrobić również Wy. Czasem nie macie racji. Czasem nawet jeśli ją macie, to nie ona jest najważniejsza. Czasem najlepszym jest to co wymaga pracy i odpuszczania, co kryje się w moich ulubionych trzech ślubnych słowach: Wspieraj. Kochaj. Zaufaj.
Tyle wystarczy.

P.S. Doskonale wiem, że mogłam napisać ładniej, grzeczniej i w bardziej neutralnej formie. Wiem, że nawet bym potrafiła. Ale tu nie chodziło o mądry dobór ładnych słów, a o wywołanie wrażenia i zwrócenie uwagi na problem w bardziej wyrazisty sposób.

32 komentarze:

  1. Brawo! Brawo! Brawo!!!!!!!
    Moja mama uprzykrzyła mi życie z jedną rzeczą, którą do tej pory żałuję. A tak po za tym nie wtrącała się do niczego.
    NPM - gratuluję odwagi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja lubię czytać Twojego bloga! Kolejny świetny tekst!
    Nam niestety życie uprzykrzała moja teściowa - przed samym ślubem mieliśmy dosłownie piekło. A to goście źle usadzeni (to nic,że usadzaliśmy w miarę możliwości wg preferencji gości - przecież to nie im, a jej miało się podobać,tak?), a jak to bez grajków, akordeonów - jak my tego nie załatwimy to ona sama to załatwi. Przykłady można by mnożyć, nie daliśmy się i w końcu wyszło na nasze i to był naprawdę nasz idealny dzień, ale ile przykrości i nerwów mieliśmy przez swoje nietradycyjne podejście do tematu ślubu to tylko my wiemy... Najgorsze jest to, że niektórym naprawdę nie da się wytłumaczyć, że są pewne granice, których nie powinno się przekraczać, nie można czynić z pary młodej niewolników na własnym ślubie i weselu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się nie zgadzam tylko z jednym w tym teście - kiedy rodzice placa za slub to para mloda nie ma prawa wymagac zeby die nie wtracali. Ich kasa, ich warunki. Jak człowiek uwaza siebie za na tyle samodzielnego zeby zaczynac dorosle zycie, zakladac rodzine i w pelni sam o sobie decydowac to powinien byc tez calkowicir niezalezny finansowo = powinien sam placic za swoje imprezy i widzimisie. Jesli rodzice placa za slub to jest tylko ich dobra wola jesli pozostawiaja decyzje mlodym i mlodzi powinni byc im wdzięczni ze nie musza brac kredytu czy skladac latami na wesele. A jeśli koncepcje co do tego jak ma wygladac wesele mlodych i rodziców die rozmijaja nikt nie kaze nikomu przyjmowac pieniędzy - mozna sobie przecież urządzić wszystko po swojemu i za swoje a rodzicow po prostu zaprosić jako gości.
    Z cala resztą posta natomiast się zgadzam - rodzice czesto nie dostrzegają punktu w ktorym człowiek zaczyna decydować sam o sobie, sam toczy własne walki i sam podejmuje decyzje o swoim życiu, za które sam potem odpowiada i nawet jeśli popelni blad, to na bledach przecież die uczymy. Moja teściowa w ogole nie przyjęła do wiadomości samodzielności swojego syna i kiedy okazało sie ze nie moze za niego podejmowac decyzji przestala sie do nas odzywac. Moja mama natomiast caly czas sie uczy nie wtracania sie - na początku bylo z tym bardzo ciężko, teraz całe szczęście jest juz to tylko sporadycznie, a od 8 lat jesteśmy samodzielni, mieszkamy 200km od niej i od 5 lat jesteśmy małżeństwem (btw o slubie doeiedziala sie miesiac wczesnirj, kiedy juz wszystko bylo gotowe a my zjawilismy sie z zaproszeniami, wiec tu problemow nie bylo ;) ) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy rodzice płacą całość mają prawo wiedzieć co i jak i mieć własne zdanie. Ale nie decydować, nie zaplanować wszystko po swojemu i ze swoich dzieci zrobić marionetki do ozdoby "swojego" wesela.

      Usuń
    2. Ale czy ktoś tych rodziców zmusza do "dawania" ? Dają bo chcą. Jeżeli wykładają kwotę X tysięcy i mówią - zróbcie sobie za to dzieci wesele to uważam, że może mieć zdanie w temacie ilości gości ale powinien dać wolną rękę w kwestii wyboru kwiatów, sukni, zespołu/dj. Jest dyskretna różnica pomiędzy pomocą w organizacji a wykorzystywaniem sytuacji do stworzenia "własnej" imprezy.

      Usuń
    3. Zgodzę sie. Szanowalam zdanie rodziców którzy finansowali moj ślub ale pewne kwestie pozostaly po mojej stronie. Oni zapraszali sobie nie widziana od paru lat rodzine i zapragnęli poprawin, bo na co dzień mieszkają za granica i to dla nich okazja aby spotkać sie z rodzina. O reszcie decydowalam ja. Wiem ze mamie nie podobała sie moja suknia, bk nie bylo koronki czy tiulu i byla jak na jej gust za skromna, ale nie mam o to żalu. Po prostu o gustach sie nie dyskutuje. Mysle ze jesli ma się rodziców z którymi można rozmawiać i komunikować sie ze zrozumieniem wszystko jest do zorganizowania

      Usuń
  5. Dziękuję za cytowanie z mojego bloga:):)
    Oj jak ja wiem jak to dziadkowie i rodzice lubią się wtrącać. U mnie do tego stopnia, że odwołaliśmy ślub i ... się rozstaliśmy. Tak tak! :( Jego rodzina musiała O WSZYSTKIM decydować. Nawet o tym kiedy zajdę w ciążę! Dziś walczymy o naszą miłość, którą zabrała nam rodzina, ale już nigdy nie będzie tak samo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem jest bardzo trudno, my też mieliśmy perturbacje i zwroty akcji :P, ale wytrwaliśmy. Zgodziliśmy się na kilka kompromisów, ale gdy i to nie zadowoliło rodziców/dziadków to uznaliśmy, że trudno, widocznie nie da się ich zadowolić i robimy po naszemu. Dziadkowie poczuli i zrozumieli, jedni rodzice nie. Ale nam się podobało i usłyszeliśmy od wielu gości, że było przepięknie i super zabawa. I jesteśmy szczęśliwi, choć trochę smutno, że nie wszyscy szczególnie najbliżsi podzielali nasze szczęście. D.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam rodziców i teściów idealnych ! Pomagają nam trochę finansowo ale do TOTALNIE NICZEGO się nie wtrącają! Sami pytamy ich momentami o rady bo jednak mają większe doświadczenie. Pomagają nam przy załatwianiu niektórych spraw, ale nigdy, przenigdy nie usłyszałam, że skoro oni również dają trochę pieniędzy to chcą zdecydować o tym czy tamtym. Jestem szczęściarą ! :) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w klubie :-) Chociaż i tak od jednej babci usłyszeliśmy, że nasz ślub "to żaden ślub".

      Usuń
  8. Amen za ten tekst. Moja mama próbuje zorganizować Nasz ślub jakby to był jej dzień i wszystko musi być po jej... ok, rozumiem, że brali ślub w czasach kiedy nie było takiego wyboru wszystkiego. Ok, rozumiem, że organizowali go na szybko z pewnych względów, ale fakt, że wykładają pieniądze za ślub i wesele nie oznacza, że to ich impreza i nasze zdanie jest mniej ważne... zresztą co tu dużo mówić... już od zaręczyn było nie tak, bo ukochany nie zachował się jak należy - tzn że nie przyszedł najpierw do rodziców poinformować że ma taki plan wobec mnie. Zamiast tego zaręczyliśmy się we dwoje, a dopiero potem poinformowaliśmy o zaręczynach... ehh... oby po ślubie było lepiej i oby na ślubie mama nie zrobiła jakiejś dziwnej akcji, bo coś jest nie tak jak ona sobie wymyśliła

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże, skąd ja to znam:/Moja teściowa właśnie teraz, gdy do ślubu zostało 13dni, zaczyna robić piękło. Jak yo mówi mój Narzeczony- miesza głową bigos- ona rodzin nie pomiesza, wybiera te cztery pierwsze stoliki-sto tysięcy razy zastanawia się czy, aby przypadkiem nikomu nie będzie tam wiało, szuka wierszyków na powitanie na necie, sprawdza w internecie czy, aby napewno może tak być. Do tej pory nie interesowało jej nic, bo w sumie ja z moją mamaą większość rzeczy ogarnęłam. A nagle teraz- ona musi mieć plan wesela, wiedzieć dokładnie, co po czym będzie.
    Kończy mnie nerwowo, i zamiast cieszyć się z tych przedslubnych ostatnich dni, (fakt stresie jest, ale moze byc mobilizujący) wprowadza nerwową atmosferę i doprowadza mnie do szału.
    Ją najzwyczajniej w świecie "krew zalewa" że tak naprawdę o niczym nie zdecydowała i teraz chce nagle to nadrobić:/ale nie tędy droga.... Ale niestety do niej takie słowa nie trafiają....
    Nikomu nie życzę takiej teściowej....

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam po raz pierwszy! Co tu dużo pisac, podzielam większość zdań drogich Pań..ja mam 2 miesiące do ślubu a moi rodzice zaraz wyjdą z siebie..to nic, że każdy mi mówił, że tak będzie bo i oni tak mieli ze swoimi rodzinami. Próbuję to zwalczyć,ale zaraz mi ktoś powie, że jestem niegrzeczna, nie mam szacunku do rodziców, końca nie widać. Zaczeło się od biało czarnych dodatków na sali..jak to! Przecież to nie pogrzeb! Nie może tak być itd..koszmar,ale dodatki takie będą jakie my chcemy. Wkurza mnie to najbardziej, że teraz są kłótnie a przyjdzie co do czego, kamerzysta rodzina znajomi a rodzice będa jak z obrazka..błogosławieństwo, cuda i dziwy...jak w przykładnej rodzinie:/ Help..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz wpływu na postawę rodziców (i ich poczucie posiadania racji). Jedyne co zależy od Ciebie to Twoje samopoczucie. Rozumiem, że jest Ci przykro. Oddychaj głęboko i nie bierz wszystkiego do siebie. Więcej w tym wszystkim stresu i negatywnych emocji, niż rzeczywistych postaw.
      Rozmawiałaś, najspokojniej jak potrafisz, o tej sytuacji z rodzicami?

      Usuń
  11. Myślicie że Nie Zależność Funansowa W Organizacji ślubu I Wesela Uratuje Was Od '' Dobrych '' Rad Ze Strony RodzonyJesteście W Błędzie. W Naszym Orzypadku Taką Radą Sluzy Przysz Teściowa.Od Po Co Ci Chleb Na Weselu Do Znalezienia Nam Nowej Lepszek Sali. Nie Pozistaje Nic Innego Jak Uzbroić Się W Cierpliwość , Niestety Zawsze Znajda,Sie życzliwi, Ktorzy Wiedza Lepiej . Gorzej Jak ICierpliwość Się Mam Wyczerpie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy, niezależność finansowa nie musi uratować, ale może sprawić, że będzie się miało po swojej stronie główny argument: "My płacimy, kupimy co zechcemy.". I nikt nie powie: "Nie dam Ci na tą suknię, ten zespół czy taki tort.".

      Usuń
  12. Dziekuje moim rodzicom, że są zdania, że dają pieniądze bo chcą, a nie żeby sami wszystko mieli prawo organizowac. Moja mama powiedziala nawet, ze jesli chce wszystkie pieniadze przeznaczyc na sukienke to jest moja decyzja i ona sie nie bedzie wtracala bo to moj wybor i to ja wtedy bede myslec skad wziac pieniadze na inne potrzeby. Rodzice dali tyle ile mieli i chcieli dac, a reszta nalezy do nas! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Otóż to swój moment mieli i nie będę tolerować jak ktoś mi będzie narzucal swoje zdanie jak powinien wyglądać nasz ślub. Juz pierwsze starcia były ale na szczęście wyznaczylismy granicę. Moja mama to zaakceptowala i się nie wtrąca, tylko tesciowej trzeba ciągle to samo powtarzać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cóż Racja Nie Wytrąca Nam Argumentu TO Nasze Pieniądze I Będzie Jak Chcemy.Wydaję Mi Się że Jednak Nie O To Chodzi ,Czy Wtedy Będzie Mi Lzej. Niech życzliwi Gadają Co Chcą. Tak Po Za Tym Wol Wierzyć że Osoby'' Dobra Rada'' Robią ToNaprawdę Z Tych Właściwych Pobudek I Chęci Pomocy. Szczerze Współczuje Tym Z,Waa Które Usłyszały Taki ślub To Nie ślub ItpMoim Zdaniem Jest Tu Poważny Problem Z Relacjami Coś W NiCh Szwankuje

    OdpowiedzUsuń
  15. My sami za wesele płacimy ale problemów tyle, ze juz sama się zastanawiam czy w ogóle ślub kościelny brac bo już cywilny mamy...
    Mama cały czas komentuje co ja znowu wymyślam. ..bo chcę mieć stół ze słodyczami zamiast z kiełbasą. A o sukniach dla przyjaciółek za które sama chce zapłacić, miałam już gadane: a po co a na co?!
    A najgorsze jest to żeby wszyscy byli szczęśliwi. ..bo wesele nie tylko dla Polaków ale Niemców czy Anglików, więc muszę mieć pewne rzeczy które może nie będą polskim goscia zawsze odpowiadały (lista piosenek w 3ch językach) ...
    Znalezienie sali to już koszmar, bo to musi być pałac albo zamek. No bo po co goście z zagranicy mieli by przyjechać? ! (Założenie małżonka) znalezienie pałacu z 40 wolnymi pokojami i w odległości 40 km od domu to już trochę za dużo. Bo polscy goście nie powinni więcej niż 30 min jechać a jak już jadą to musisz za hotel I'm zapłacić!- opinia mamy. Tylko ze mnie nie stać za 100 noclegów zapłacić! A gdyby mnie stać było to już wolę te pieniądze na coś innego wydać!
    zawsze marzyłam o weselu a teraz to się przemienilo w jeden międzynarodowy projekt:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. {Projekt brzmi jak wyzwanie. Wyzwania nie są złe ;)
      Trzymaj się i nie daj się, na tyle na ile się da :)

      Usuń
    2. Ja również jestem na etapie organizowania ślubu pol-ang.. I co mogę Ci doradzić, to że zagraniczni goście są przyzwyczajeni do płacenia za nocleg :) Nasi angielscy goście płacą sami za hotel, tylko w tym wypadku nie oczekujemy od nich prezentów (tak to u nich wygląda). Co do repertuaru, to powiem tak, że polsko-angielski sprawdzi się nawet przy niemieckich gościach ;) każdy zna angielskie piosenki i u nas będzie ich większość.Także nie stresuj się za bardzo :)

      Usuń
  16. cóż... w moim przypadku nie było jeszcze zaręczyn, jest ogólny plan: zaręczyć się, wziąć ślub miesiąc - dwa po zaręczynach, a po ślubie malutkie przyjęcie na powietrzu, Bez wystawnych potraw, raczej dobre wino i ryba z grilla :)
    No ale! tak pięknie niestety raczej nie będzie. Mimo, że jeszcze zaręczyn nie było, moja mama już ZNALAZŁA nam salę, zespół, wszystko! tylko podobno data do dogadania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z mojego malutkiego doświadczenia: nie daj się. Bardzo ciężko się przyzwyczaić i polubić coś czego się nie chce.

      Usuń
  17. świetnie, ze to napisałaś<3

    OdpowiedzUsuń
  18. Do moje ślubu zostały 3 miesiące. Początkowo postanowiliśmy zorganizować imprezę za własne pieniądze. Ostatecznie zgodziłam się przyjąć niewielką kwotę od mojej mamy bo bardzo jej na tym zależało (jestem jedynaczką). Od rodziców narzeczonego nie weźmiemy nic bo byłoby takie horror story o jakim tu piszecie. Moja mama nie wtrąca się, wyraża własne zdanie ale akceptuje moje, jeśli jest odmienne. Ja słucham jej zdania bo wiem, że życzy nam jak najlepiej. Cieszę się z takiej relacji. Wiele moich koleżanek odkryło w rodzicach potwora właśnie przed ślubem. Myślę że o szaleństwa przedślubne mojej mamy mogłam być spokojna ponieważ nawet gdy byłam głupim podlotkiem potrafiła skrytykować lub pochwalić moje wybory i dawała podejmować własne decyzje. To że i tak zrobimy jak nam się wydaje słusznie obydwoje wywalczyliśmy w swoich rodzinach już dawno. Skąd się w niej wzięła ta mądrość? Mogę Wam tylko życzyć tak radosnych przygotowań jakie są u mnie, ale cały czas pamiętam, że jest to również zasługą niezależności finansowej i decyzyjnej oraz odcięciem od tej decyzyjności niektórych osób.
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam, pięknie napisany tekst. Na moje wesele nie przyszedł mój ojciec właśnie z wyżej wymienionych powodów. ( nigdy nie byliśmy jakoś szczególnie blisko, rodzice sa po rozwodzie ) każdy z rodziców zaproponował podobna kwotę, która dołoży do wesela i sie zaczęło: nie zgodziłam sie na listę gości zaproponowana przez mojego ojca bo jako jedyny z rodziców chciał stworzyć stół z własnym kółkiem wzajemnej adoracji i zaprosić swoich kolegów i sąsiadów. Dodam, że przekazaliśmy rodziców że zapraszamy tylko ich rodzeństwo, ich dzieci (rodzeństwa;p)i naszych znajomych( żadnych stryjecznych ciotek od strony babci itp) kiedy zawetowałem listę gości z której tylko cześć widziałam realnie na zaproszenie usłyszałam od ojca że on płaci za swoich gości wiec może sobie ich zaprosić ( tak, tak stwierdził, że jak on bedzie sie prezentował i czuł na moim weselu bez swoich kolegów??) szybko i krótko ucięłam temat i powiedziałam, że grosza nie wezmę i tak było. On nie chciał iść na kompromis ( jeśli nie zaprosisz X a zaprosisz Z to ja i tak nie przyjdę) koniec końców nie przyszedł on i ani jedna osoba z jego rodziny. Zdaje sobie sprawę z tego, że gdybym wtedy uległa to zrobiłby cyrk z mojego wesela ( mimo wszystko zaprosiłam go na ukłon i dowiedziałam sie jaką miał wizje również na ukłon a skoro odbiegała od jego wizji ukłonu to również nie pojawił sie na nim) nery przed weselem zszarpane najmocniej jak sie da. Koniec końców rodzice byli świadomi, że płacimy za siebie. Mieliśmy pieniądze również na jedzenie ale dopiero po weselu uzgodniliśmy, że jednak koszty poniosą oni( rodzice mojego męża chcieli w ten sposób dać nam prezent na nowa drogę) teściowe i moja mama zapłacili za jedzenie. Tak było uczciwie. Decydowaliśmy sami o wszystkim bo nie musieliśmy polegać na nikim, nie oznacza to jednak,że nie słuchaliśmy rodziców. Wszystkie ich sugestie były brane pod uwagę i omawiane ale na spokojnie bez jakiegokolwiek narzucania. Byli bardzo pomocni i wyrozumiali. Zdaje sobie jednak sprawę, że bez argumentu finansowego bylibyśmy na innej pozycji wyjściowej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń