No dobrze, zmobilizowałam się i przedstawię Wam moją/naszą
historię! Nareszcie! Długo zastanawiałam się od którego momentu historii
zacząć...Padło na pewną obiecankę jeszcze z czasów kumpelskich. Otóż Rafał,
który ma paniczny lęk wysokości, obiecał mi, że kieeeeeedyś pomoże spełnić moje
marzenie- skok na spadochronie (2010 rok). Po obietnicy była jeszcze chwila
przyjaźni, a potem już my :). Zajęliśmy się już w swoim wspólnym życiu dużym
projektem podróżniczym- Sypialny w podróży (fb) - pozyskiwanie sponsorów było w
dużej mierze moim zadaniem, dlatego bardzo się zdziwiłam kiedy w 2014 roku
oznajmił, że 'załatwiłem świetnego sponsora, wyjazd jutro o 6 rano!'. Nie
cierpię takich 'niedopowiedzianych niespodzianek' :). Albo nie mówi się w
ogóle, albo mówi się wszystko. Jedziemy, jedziemy, już prawie z awanturą o to,
że może w końcu by mi powiedział! Nie powiedział, aż zobaczyłam na polu
samolociki i szybowce, i zaczęłam węszyć dobitniej! Tak, jechaliśmy skoczyć ze
spadochronem! Rafał wziął DWA formularze...i tu zaczęło robić się podejrzanie -
Rafał skacze?! Jedyny komentarz jaki przyszedł mi do głowy brzmiał: 'do
dopełnienia marzenia i niespodzianek brakuje żebyś się oświadczył.' Mistrz
pokerface i tu nic nie zdradził. Potem milion historyjek, że on musi pierwszy skoczyć,
bo jest najcięższy, a ja ostatnia, bo najlżejsza. Człowiek łyka to wszystko, bo
nie wie, że nie ma to ŻADNEGO znaczenia :). Wylądowałam ostatnia, a on
pierwszy... przybiegł z pierścionkiem, uśmiechem i na jednym kolanie (a zawsze
mówił, że nie sądzi, że uklęknie :)). Za to ja się rozpłakałam, a też w żadnych
wyobrażeniach łzy się nie pojawiały. Człowiek sobie, a życie sobie :).
Był maj.
Data ślubu i wesela ustawiona na 13.06.2015, bo 09.06 moi rodzice wzięli ślub,
a 11.06 Rafała- więc co 'dwa dni' (nienarodzone dzieci już są zobligowane do
podtrzymania tradycji :)). W grę nie wchodziły żadne 'sale z kolumnami i
organzą'. Trudno było o tyle, że wesele chcieliśmy zrobić na Podlasiu, u mnie,
bo mam mniej mobilną rodzinę i, co tu dużo mówić, jest taniej, ale wybór sal
żaden, wszystkie takie same. Chcieliśmy stodołę. Miało być łatwo, bo to wieś i
dziadkowie mają. Nic z tych rzeczy - nie nadawała się. W ostatnim etapie dużego
zwątpienia znaleźliśmy idealne miejsce! Gospodarstwo agroturystyczne, które
stodoły jeszcze nie wykorzystywało do takich celów, ale wspólnymi siłami
przekonaliśmy Panie, że to świetny pomysł i z pewnością wszystkim razem nam się
uda! Cena była śmieszna, a po drodze okazało się, że Panie bosko gotują, więc
zaczęliśmy przekonywać je kolejny raz, że dadzą radę! Udało się! Potem
zaczęliśmy odwiedzać targi i czerpać inspiracje - leśne, vintage, wiejskie,
staropolskie, bez tej kiczowatej pompy i przepychu. Szło nieźle :).
Postanowiliśmy też uszyć stroje w górach - kroje na miarę naszych czasów z
folkowymi elementami :). Projekty wyszły świetne, rodzina się zaraziła i od
listopada szyliśmy! Potem było trochę schodów, bo garnitur Rafała nie miał
szans na prezentację i tydzień przed trzeba było szukać nowego i sukienka mamy
też do zmiany... Dużo emocji to wniosło, niepotrzebnych, ale poradziliśmy sobie
:). Jak tak sobie myślę, to w ogóle było dużo emocji, ale będzie co dzieciom
opowiadać. I pamiętajcie - jeśli jesteście czegoś pewni, to zróbcie to! My się
uparliśmy i zrobiliśmy wszystko po swojemu, wyszło idealnie!! Włożyliśmy
ogromną pracę w przygotowanie stodoły, ale dzięki temu poznaliśmy wspaniałych
ludzi - Panie z gospodarstwa, z cukierni, Panią Zosię od kwiatów... Udało nam
się w niektórych z nich przełamać pewne bariery wyobrażeniowe - np. tort! Sto
'umów' podpisaliśmy, że jak nie wyjdzie, to jesteśmy tego świadomi i reklamacji
nie ma :). Sami szukaliśmy tartaku do podstawek pod talerze, kostek siana żeby
zastawić ścianę, folkowych akcentów, kwiatów, obrusów lnianych (w rezultacie
porozcinaliśmy worki :)), wazony zrobiła Ciocia z huty szkła, słoiki dała
Babcia, samochód wzięliśmy swój, bo jak na Ślub bez Sypialnego (?!), wierszyki
do zaproszeń pisał Tata, projektował też etykiety na butelki, sami zrobiliśmy
film w podziękowaniu... Pot lał się litrami, ale za nic bym tego 'biegania' nie
zamieniła! Wszystko było już piękne i prawie gotowe. Pojechaliśmy tylko do
księdza (z nie mojej parafii - ze ślubnej parafii moich rodziców) i tam
pospadaliśmy z krzeseł - trzeba było zmienić kościół na dzień przed ślubem, bo
(w dużym i kulturalnym skrócie) daliśmy księdzu za mało pieniędzy. Na szczęście
na wsi łatwiej jest złapać termin na już :). Ale niesmak pozostał. Kiedy już
wszystko było dopięte i położyliśmy się spać, to... zaczęła się burza! Wszystko
tylko nie deszcz!
Na szczęście o 8 rano się skończyło, a powietrze stało się
lżejsze :). Powoli zaczął się harmider - makijażystka, fryzjerka, kwiaty w
drodze, zestresowana Starsza :). Na szczęście stresu nie było, tylko harmider.
Wszędzie było słychać śmiech i luz, nawet przy pierwszym spotkaniu tego dnia
nie rozpłakaliśmy się, było pięknie, po naszemu! Rafał poszedł po wszystkich
gości do hotelu i cała gromada szła do mojego domu z Jankiem akordeonistą na
czele :). Okazało się, że Rafał całą tą drogę płakał jak zobaczył wszystkich,
że są tutaj dla nas... Wszedł do domu już porządnie zapłakany i tym samym
rozpłakał wszystkich dookoła :). Błogosławieństwo brzmiało jak jeden wielki
chlip i rozmowy też :). W drodze do kościoła wszyscy się trochę uspokoili,
jechaliśmy w bagażniku, więc to grało pierwsze skrzypce :). Oczywiście podczas
przysięgi mój głos postanowił drżeć, oczy płakać, a dłonie trząść się :).
Tym razem ja zobligowałam wszystkich do wzruszenia i cała kaplica zaczęła
płakać. W tej kwestii byliśmy z Rafałem kwita :). Później wszystko potoczyło
się tak naturalnie i szybko, że nie zdążyliśmy poczuć zmęczenia. Wesele miało
być stresujące, bo odpowiedzialność za dobrą zabawę gości, za rozmowę z każdym,
taniec (omg!!) nie tylko z samym sobą :). I wiecie co? Stodoła i brak 'ą i ę' w
organizacji zrobiło całą robotę! Ludzie odpłynęli, wszystko ich fascynowało,
nie musieli się spinać, zastanawiać, korzystali z chwili razem z nami! Zespół
zrobił taką biesiadę, że tańczyliśmy na stołach :). Noc w hotelu okazała się mini
koloniami i na poprawinowym śniadaniu usłyszeliśmy kilka anegdot nie do
powtórzenia :). Mam wrażenie, że zrobiłam wielki chaos z opowieści, ale nigdy
nie wiem na czym się skupić. Mogłabym napisać jeszcze o wybieraniu butów,
kwiatów, fryzury, zaproszeń, ale to są szczegóły, o które możecie mnie zapytać
jeśli tylko Wam się coś spodoba albo zaciekawi!
Ps. Nigdy nie rezygnujecie z siebie i ze swoich wizji czegokolwiek. Nasze wesele w stodole miało się nie udać i być kiczem, a podróżując camperem mieli nas zabić w pierwszym obcym kraju...
Ps. Nigdy nie rezygnujecie z siebie i ze swoich wizji czegokolwiek. Nasze wesele w stodole miało się nie udać i być kiczem, a podróżując camperem mieli nas zabić w pierwszym obcym kraju...
Zdjęcia: Sebastian Fiedorek Studio Foto FX
Kilka słów od NPM:
Ale mnie kusi, aby pisać nie na temat. I pisać tylko o tym, że bloga Honoraty i jej męża znałam już zanim sama zaczęłam pisać, że tak bardzo (pozytywnie) zazdroszczę im wszystkich wypraw, że tym bardziej SUPER ich tu mieć, że... sami widzicie :)
A ślub i wesele? Są trampki, są kolory, są folkowe motywy, są samochody (nie przypadkowe), są tematycznie ubrani goście (tacy-idealni, których można by wypożyczać na inne wesela :)), są łzy i najszersze uśmiechy... Jest koszula PM, której zazdroszczę wszystkim mężczyznom, jest kolorowa i dwuczęściowa! suknia ślubna, jest świetna ścianka za Parą Młodą (a ja zazwyczaj nie lubię nawet ładnych ścianek!), jest stodoła - odkryta przez nich! Wszystko tak bardzo po mojemu i z taką radością życia, że nie da się nimi i tym dniem nie zachwycać!
To było najpiękniejsze wesele na jakim byłam! I nie mam pojęcia, kiedy oni wszyscy tak się wzruszali, ja cały czas widziałam Honi i Rafała uśmiechniętych od ucha do ucha.
OdpowiedzUsuńhej! skąd mieliście neon? :) jest świetny!
OdpowiedzUsuńHej :) http://www.neonyreklama.pl stąd. Pan jest cudownym człowiekiem i można z nim wymyślić wszystko! Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńna Podlasiu wszystkie sale są takie same? a ja znalazłam taką bez kolumn i organzy choć stodołą nie jest i wcale długo nie szukałam :) tylko w okolicach Białegostoku jest przekrój sal od marmurowych "pałaców" przez nowoczesną elegancje i taką w stylu vintage, aż po typowo wiejskie sale z drewnianymi stołami i ławami
OdpowiedzUsuńTe kolumny i organza to taka przenośnia. Według nas te marmurowe, eleganckie, wiejskie sale dalej wpisują się do jednego weselnego i dobrze wszystkim znanego, żeby nie powiedzieć oklepanego, wora :) My szukaliśmy czegoś (wg nas) wyjątkowego i niespotykanego. Prawda też jest taka, że nie tylko wystrój, a może nawet w mniejszej mierze decyduje o sukcesie, miłej atmosferze, klimacie tego najważniejszego dnia :)
UsuńNie ingeruje w Wasz gust i w to czego szukaliście, ale nie mogę się zgodzić, że wszystkie sale na Podlasiu są takie same, bo przekrój jest na prawdę różny, jest też i stodoła w której organizowane są imprezy, ale również sale typowo wiejskie, drewniane, przypominające stodołę. Dla jednych oklepane są obrusy satynowe, a dla innych balony na weselu, być może niedługo oklepane będą też wesela rustykalne albo te w stodołach, bo są coraz częściej spotykane.
UsuńMissJustinkie,
Usuńjaka stodoła? Bo zbieram namiary na takie miejsca :)
Z weselnymi poszukiwaniami jest tak, że każdy wszystko widzi inaczej. Mnie zawsze dziwiło, gdy w salonach sukien ślubnych dizewczyny narzecały, że wszystkie suknie są takie same i brzydkie, a w finale wybierały "wyjątkową", która dla mnie nie róniła się od reszty. I jak widać ,tak jest we wszystkim. Każdy element ślubu i wesela przez każdego jest widiany inaczej, przez własne wewnętrzne filtry ;) Reszcie pozostaje to tylko uszanować.
Stodoła u Ani w Białymstoku, powozownia w Lipowym Moście w Supraślu, a poza tym Majątek Howieny w Pomigaczach i Folwark Nadawki w Wasilkowie, które poza salami mają też coś na kształt stodoły, wiaty.
UsuńA czy można poprosić o "namiary" na to gospodarstwo agroturystyczne? :-)
OdpowiedzUsuńMścichowianka w Mścichach- mają www, ale lepiej dzwonić do P. Janiny- nr na stronie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
UsuńTak poza tematyką ślubów to waga ma znaczenie przy kolejności skoków :)
OdpowiedzUsuń