środa, 8 marca 2017

Off Wedding i Miś Uszatek, czyli ślubnie o wizycie w Łodzi ;)

Jak grzyby po deszczu?  ;) No tak. I słusznie, bo w moim prywatnym odczuciu każde większe miasto powinno mieć swoje "alternatywne" targi ślubne. Targi z odgraniczoną liczbą wystawców, z selekcją, z klimatem, otwierające oczy nie tylko na to co modne, ale i na to co można zrobić po swojemu, odrobinę inaczej.

W tym momencie przyszło mi do głowy, że troszkę jestem taką…  testerką alternatywnych targów ślubnych (o ile można być testerem na co czwartym stoisku mówiąc "Cześć, fajnie Cię znów widzieć", ale niech będzie, bo brzmi fajnie, a nadal czasem udaje mi się ściemniać i udawać pannę młodą). Nie mogłam więc nie sprawdzić jak na tle moich dotychczasowych doświadczeń wypadnie Łódź i targi Off Wedding. I wypadła na 5 :)

A teraz, dla tych którzy nie mogli być, którzy lubią relacje i małe smaczki z pomysłami i inspiracjami: Co ciekawego znalazłam na Off Wedding i na co ciekawego wpadłam? ;)

Suknie ślubne
Prawda, że po  targach w Łodzi, tak stereotypowo, trzeba się spodziewać stoisk z sukniami ślubnymi? Z innymi niż wszędzie, z dobrze uszytymi, w większej ilości. I tak było, bo znalazłam tam kilka marek o których a gdzieś słyszałam, ale Wy może jeszcze nie, a… warto na nie zwrócić uwagę. M.in. Karolinę Tomczak (piękne suknie, cudowne stoisko), Szyjemy Sukienki (ten kolor!), Pannę na wydaniu (tak, dopiero tu odkryłam, że Anita ma też swoją kolekcję), Po Prostu i Agatę Wojtkiewicz (minimalizm i cudownie miejskie kolekcje w internetowym gąszczu rustykalnego siana ;)).

Najładniejsze stoiska
Podoba mi się to, że klimat targów z typowo rustykalnych przesuwa się w kierunku boho i odrobinę miejskich. Podoba mi się, że pośród tego co modne, można znaleźć coś kontrowersyjnego (serio, trzy lata temu dla ludzi było to mniej kontrowersyjne, dziś trochę naturalność zabija wszystko inne), ale wyróżniającego się na tle reszty (np. Bukiety z broszek).
Zawsze zwracam uwagę na wygląd stoisk. Jest to dla mnie oznaka nie tylko tego, że ktoś się przygotował i chce przyciągnąć uwagę, ale także traktuję to jako formę… zaproszenia uczestników targów do swojego świata. Pokazania kawała siebie, swojej głowy i swojej pracy.
Co tym razem mi się spodobało? Wielki łapacz snów (nie wiem czyj!), stoisko Floral Deco (połączenie drewnianej ściany, wyglądającej trochę jak boazeria :D, z wielkimi zielonymi liśćmi i złoto-czarną dekoracją stołu, hm… Łódź jest bardzo miejska, a to bardzo komplement ;)) i wypieki Cake Stores Bakery. I o tych ostatnich będzie dłużej. Nadal spora ilość par wybiera naked cake. Smaczny, piękny, ale… nudny? Gdybym w ubiegłym lub tym roku brała ślub (jako ciekawostkę powiem Wam, że ostatnio sobie uświadomiłam, że dawno, dawno temu wyliczyłam sobie, że to miał być ten rok, tylko… wtedy jakoś strasznie odległy mi się wydawał ;)), to postawiłabym na tort bezowy. Te i inne wypieki Cake Stores Bakery wyglądają obłędnie apetycznie – zerknijcie na ich fb. Ja przez ich zdjęcia, w trakcie pisania tego wpisu, musiałam wyjść z domu po czekoladę (wiem, czekolada do ich wypieków się nie umywa, ale… lepsze to niż nic). I tak sobie myślę, że jeden z talentów o których marze to... dekorowanie wypieków (i cierpliwość do tego!).

Nie pokazuj, nie opowiadaj, pozwól mi to zrobić
Targi w większości polegają na gadaniu, pokazywaniu, zapraszaniu… To fajne, ale to trochę mało. Rewelacyjną jest możliwość zrobienia czegoś samodzielnie, z instrukcją lub pod okiem eksperta. Dokładnie to można było zrobić u Soap Opera – posłuchać instrukcji, skorzystać z rad, wybrać składniki i stworzyć swoje własne mydło. Potem się nim zachwycić, kupić potrzebne składniki i samemu zacząć produkcję – na wesele i na długie lata po ;) Jeśli mydła to dla Was pikuś, to wyzwaniem może okazać się samodzielne stworzenie obrączek – np. pod okiem Magdaleny Paszkiewicz. Podobno dadzą sobie z tym radę nawet bardzo niezdolni ludzie (tak sobie gdybam… pewnie i pierścionki zaręczynowe też da się zrobić, więc… do roboty panowie!) :)

Drobiazgi
Lubię chodzić po targach i wypatrywać… czegoś nieślubnego ;) Czegoś do wykorzystania w codziennym życiu, domu, na kolejnej fajniejszej imprezie. Tak też znalazłam pierścionek z jeleniem (u Ślub w dechę) i przypomniało mi się, że kiedyś planowałam mieć kwiaty bawełny (jak te od Kwiaty Bawełny) jako dekorację domu zimą  ;)

Fajne usługi
Coś… nowego. Coś, co gdybym miała magazyn, mogłabym robić sama, bo zbieranie sprawia mi frajdę i nawet nieźle mi idzie (a tylko przestrzeń mnie ogranicza) ;) Garden party (a raczej Siedzę na palecie) – firma zajmująca się wynajmem sprzętów tworzących strefy chilloutu i rekreacji ;) Od mebli wykonanych z palet, szpuli, skrzynek, przez gry i zabawy rekreacyjne, po altanki ślubny, namioty, foto ścianki i litery przestrzenne.

Inni
Alternatywne targi to miejsca na których najczęściej znajdziecie wystawców z wyższej (najwyższej?) pułki. Takich, którzy w innych miejscach nie mają po co się pojawiać. W Łodzi można było spotkać, a to rzadki widok na targach, trio świetnych fotografów (Kamila Piech, Kasia Pyrchała, Jacek i Kasia Siwko), Agatę z Love Prints (jest Agata, są świetne targi i ja zaczynam już w to wierzyć), Anię - konsultantkę z A nuż nie róż, Kasię z Jeżki (i ogromnie się cieszę, że wreszcie udało mi się Kasie poznać osobiście), Wasze Obrączki (to mój numer 2 w Polsce, bo wiecie… lepszych niż moje nie ma nigdzie).
I... to tyle, bo zabraknie mi miejsca we wpisie :P 











Więcej zdjęć, tradycyjnie, do zobaczenia na instagramie (a najwięcej zawsze na bieżąco na instastories i snapchacie - milenanpm).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz