poniedziałek, 23 maja 2016

Rok po tym dniu, czyli rocznicowy wpis ;)

Adene Photography
W ubiegłą niedzielę byliśmy na ślubie, który miał miejsce w tym samym kościele w którym odbył się nasz, a mszę celebrował ten sam ksiądz. Nawet więcej: używał tych samych, zapewne napisanych kilka lat temu, tekstów ;) Jestem mistrzem fantazji, wyobrażania sobie jak by to było cofnąć czas, przeżyć coś na nowo, więc... w myślach cofnęłam się do tego dnia. Na kilka sekund, bo po tych kilku sekundach przyszło mi do głowy, że ja kompletnie nie chciałbym tego dnia przeżywać po raz drugi. Jeden taki ślub i jedno takie wesele mi wystarczą, na całe życie ;)

To nie jest tak, że mam złe i traumatyczne wspomnienia :P Są bardzo dobre, a nawet z każdym dniem są coraz lepsze, pewnie dlatego, że sama decyduję o tym co i jak chcę zapamiętać i mam w głowie bardzo fajna wersję tego dnia. Nie jest też tak, że nie lubię ślubów... Bardzo chętnie wzięłabym takich jeszcze z 50, ale każdy w innym miejscu na świecie, chyba jako dodatek do podróży i po to, aby mieć ładne zdjęcia ;)

Czy po ślubie coś się zmienia? Można na nowo się zakochać, można na nowo mieć te motyle w brzuchu. I wcale niekoniecznie przed ołtarzem, a dzień, tydzień czy kilka miesięcy po ślubie. Na spokojnie i tylko we dwoje - niektórym (czyt. nam) tak łatwiej. Czy zmienia się relacja i czy po tych motylach będzie już tylko gorzej? To wszystko zależy od Was, to wy możecie wszystko psuć lub ciągle rozwijać, nie ślub. Czy on się zmieni? I tak i nie. Bo z pewnością nie stanie się nagle lepszym człowiekiem (tytuł męża nie wpływa na charakter), ale macie jak w banku, że za 10 lat nie będzie taki sam jak dziś ;) U nas... jest podobnie jak 3, 5 i 7 lat temu. Choć czasem mam wrażenie, że da się go kochać coraz bardziej :)
Nie staniecie się jednym, a przynajmniej nie polecam - wydaje mi się to niezdrowe. Bycie dwoma różnymi osobami i poznawanie świata przez pryzmat drugiej-innej osoby jest zbyt fascynujące!
Tak naprawdę może zmienić się wszystko i nic. Nic, jeśli mieszkaliście ze sobą od lat, nie zmieniacie miejsca zamieszkania, nie decydujecie się jeszcze na dzieci i inne wielkie zmiany. Wszystko, jeśli te zmiany sobie fundujecie :) My wszystko przechodzimy w żółwim tempie, tak żółwim, że mamy nawet zaległości i w ślubnym temacie ;)
Aaaa... no przecież, może zmienić się nazwisko, adres i w pakiecie z tym wszystkim dostaje się rodzinę męża ;) Jeśli akceptuje się nowe nazwisko (mnie fb pomógł je zapamiętać), nowe miejsce zamieszkania (najlepiej własne :))) ) i nową "rodzinę", to żadna z tych zmian nie rusza ;) Czasem coś wymaga kompromisu (czyt. zaplanowania wizyt w domach rodziców i teściów), czasem dyskusji, czasem umiejętności odmawiania. Ale wszystkiego da się, nawet bezboleśnie, nauczyć. Nam poszło gładko.
I ostatnie... ludzie dookoła myślą, że jest się bardziej dorosłym niż się jest ;) A to wcale tak nie działa i wcale nie trzeba :D

23.05.2016 - "świetny pretekst, aby zaplanować jakiś wspólny wyjazd, ewentualnie iść na pizze" ;) No to jedziemy za kilka dni, na długi weekend do miasta na literkę B :)

5 komentarzy:

  1. "Nie staniecie się jednym, a przynajmniej nie polecam - wydaje mi się to niezdrowe." - jak zwykle w sedno! :D
    Zastanawia mnie to miasto na literę B... Bo my na dniach wybieramy się na swoją rocznicę do Budapesztu :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie pozytywne wpisy.
    Przygotowywałam się do ślubu poniekąd z Twoim blogiem. Byłam sierpniową panną młodą. I zgadzam się z Tobą całkowicie. Ślub nie musi oznaczać wielkich zmian. Prawda, że jeden wystarczy. ;) I, po raz trzeci: to prawda, że można się na nowo zakochać. Wiesz co uwielbiam w małżeństwie? Nigdy nie jestem sama. Choćby nie wiem co się działo - najważniejsza osoba jest zawsze obok (choćby myślami) i nic nie jest dla niej ważniejsze. Oczywiście z wzajemnością. To dla mnie istotne, bo w moim życiu inni ludzie są najważniejsi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to czytam to juz chce nasz ślub !

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jeszcze 4 dni i też będę majową Panną Młodą:) tylko ten upał mnie przerażą:( Pozdrawiam i gratuluję Milenka:) Aga:)

    OdpowiedzUsuń