W ostatnim wpisie z Najpiękniejszymi
polskimi ślubami napisałam: "Mam jednak nadzieję, że te wpisy nie
wpędzają nikogo w kompleksy, a jedynie rozwijają wyobraźnie i uczą cieszyć się
szczęściem innych.". Tak po prostu, mając z tyłu głowy, że ludziom czasem
jest niewygodnie z myślą, że u nich perfekcyjnie nie było lub nie będzie. Tak
będąc miłą i starając się być empatyczną. A dziś myślę, że znam wielu
zazdrosnych i ludzi, ale kobiety przygotowujące się do ślubu biją na głowę
wszystkich innych razem wziętych ;) Zazdrość jest naturalna...
Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma lepiej od Ciebie. Taka ONA... Ma lepszą
figurę, nawet opychając się czekoladkami przed ślubem nie będzie musiała
trzymać diety, aby wejść w wymarzony rozmiar sukni. Ma narzeczonego, który
oświadczył się jej w weneckiej gondoli, a dziś razem z nią dopracowuje każdy
element ICH ślubu i wesela. Ma rodzinę i przyjaciół chętnych do pomocy i
podekscytowanych faktem zbliżającego się wydarzenia. Ma zawsze dobry humor,
najszerszy uśmiech (tak, białe zęby też!) i swój gruby portfel, który pozwala
zapłacić za większość jej ślubnych kaprysów. I miała odwagę zrobić to o czym Ty
po cichu marzysz. Dokładnie, to dziewczyna, której zdjęcia będą udostępniać
sobie ludzie na fb i publikować najlepsze ślubne portale. To dziewczyna, która
ma ślub i wesele z Twoich marzeń. To co, zazdrościsz? Irytuje
Cię, że komuś jak z płatka wychodzi to na co Ty ciężko pracujesz? Większość
będzie zazdrościć (i to normalne!), znaczna część się do tego, choćby przed
sobą przyzna (i potraktuje to jak motywację), publicznie udając, że jest ok,
ale zostanie też kilka osób, które zareagują inaczej...
Przeanalizują dokładnie każde z jej zdjęć i zauważą, że... "makijaż nie
taki,", "brwi za grube", "suknia za skromna, kompletnie nie
do kościoła", "o, a tu trochę niedopasowana", "ale jak to w
kościele? przecież ona ma dziecko!", "narzeczony jakoś tak... za mało
uśmiechnięty... pewnie nieszczęśliwy", "i po co tyle atrakcji? pewnie
goście nie mogli sobie nawet spokojnie potańczyć", "i tyle kasy
wyrzuconej w błoto"... I bardzo toksyczna ;)
Mnie czasem opadają ręce, gdy czytam takie komentarze. Bo po co to robić? Po co
usilnie doszukiwać się wad u innych? Po co zakładać, że jak wesele komuś
wyszło, to pewnie ma parszywy związek? Po co bronić się tym, że tamci urodzili
się pod szczęśliwą gwiazdą, a Ty zawsze masz pod górę? Po co ranić i wywoływać
negatywne emocje? I swoje krytyczne uwagi
tłumaczyć "ja nie zazdroszczę, ja jestem obiektywna, ja nam taki
gust...". Gust, światopogląd i zdolności wróżbiarskie ;) Dlaczego nie warto zazdrościć i nie warto niekulturalnie krytykować?
Bo to źle działa na...
Ciebie. Fakt,
prawdopodobnie uda Ci się zranić lub choćby wbić lekką szpilę w poczucie
zadowolenia i satysfakcji osoby, którą skrytykujesz. Ale ona o tym prędzej czy
później zapomni, nie wywrócisz jej swoim stwierdzeniem życia do góry nogami. To
Ty będziesz odkładać w sobie negatywne emocje i budować przekonanie, że inni
mają lepiej, a Tobie nic nigdy się nie udaje. W żaden sposób nie uda Ci się
takim zachowaniem poprawić swojej sytuacji. Nie zmienisz nastawienia, nie
poprawisz swojej samooceny, nie rozwiniesz się i będziesz tkwiła w miejscu. Zajmij się realizacja swoich
celów: ślubnych, rodzinnych, zawodowych. Szkoda Twojego czasu na życie życiem
innych. Bo dla fajnych ludzi inni
są fajni :) Jeśli Ty
komuś pomożesz, on pomoże Tobie. Jeśli jesteś pozytywnie nastawiona, to ludzie
będą mieli ochotę z Tobą przebywać. I musicie mi na słowo uwierzyć, że
niejednokrotnie słyszałam o przypadkach w których Panny Młode od swoich
usługodawców dostawały coś więcej, bo... były fajne :)
No dobra, a czy ja-mądrala nie zazdroszczę?
Oczywiście, że zazdroszczę. W
temacie ślubów i wesel mniej, bo ślub i wesele nigdy nie były moim celem numer
jeden. Ani gdy byłam Panną Młoda, ani teraz - gdy piszę. Pewnie, że chciałbym
mieć wyższe od innych statystyki, zarabiać tyle co najwięksi, dostawać
reportaże do publikacji jako pierwsza z kolejki. Ale... ja to jeszcze będę
miała, wszystko to co można osiągnąć mając słowo "niepoprawna" w
nazwie ;) Moja recepta na zazdrość? Poznaj człowieka, któremu zazdrościsz.
Ja nigdy nie zazdroszczę ludziom, których lubię. Im umiem życzyć tylko dobrze i
jeszcze lepiej. I już nie powinno Was dziwić, że poznałam większość
prowadzących polskie blogi/portale i Panien Młodych, które wg mnie
zorganizowały najpiękniejsze śluby w Polsce ;)
Dlaczego nie wyciągać z tego niewygodnego uczucia czegoś dla siebie? Dlaczego
nie pozwolić zazdrości na motywowanie siebie, na stały rozwój zamiast stałe
podkopywanie? Dlatego nie wyjść z założenia, że czyjś sukces, nie jest Twoją
porażką, że nic Ci nie da to, że komuś będzie gorzej? Dlaczego nie uwierzyć, że
nic nie traci się na życzeniu innym dobrze? Dlaczego nie cieszyć się tym, że
innym się udaje? Że w Polsce mamy piękne śluby, że coraz łatwiej jest dostać
dekoracje i usługi na najwyższym poziomie (takie kiedyś widziane tylko na
pinterescie), że jeśli innym się udaje, to i Tobie może!
Prawda, że internet non stop bombarduje Was pięknymi rzeczami? Zdjeciami, filmami, sukniami, kwiatami, miejscami, ludźmi... I ja wiem, że to piękno nie tylko inspiruje, ale może także męczyć i irytować, gdy człowiek stara się mu dorównać, a nie zawsze mu wychodzi. Mam jednak nadzieję, że te wpisy nie wpędzają nikogo w kompleksy, a jedynie rozwijają wyobraźnie i uczą cieszyć się szczęściem innych :))) Pod ostatnim wpisem otrzymałam pytanie czy nie lepiej byłoby publikować tu, tak jak wskazuje nazwa, tylko śluby? Zastanawiałam się nad tym kilkukrotnie i za każdym razem odpowiedź brzmiała: "lepiej nie". Lepiej nie, bo ślub to dla mnie nie tylko ślub i wesele, lepiej nie, bo lubię różnorodność. Lubię to, że znajdują się tu śluby i wesela, wieczory panieńskie, sesje narzeczeńskie, poślubne i małżeńskie, zdjęcia dekoracji, sal i sesje stylizowane. Że to nie tylko pokazanie tego jak wyglądają najpiękniejsze śluby w Polsce, ale i tego, jak taki ślub można zrobić. A potem szukać kolejnych okazji, aby wszystkie pomysły wykorzystać w życiu bez ślubu. Właśnie, lubię to, że jest tu życie, przed i po "wielkim dniu". Tej różnorodności staram się szukać nie tylko w całych reportażach, ale i na pojedynczych zdjęciach. Tak, aby nie zawsze uśmiechała się do Was zakochana para, ale czasem i sala, detale na sukni czy huśtawka (bo jak się do mnie ze zdjęcia uśmiecha huśtawka, to nie mogę wybrać żadnego
innego zdjęcia jako głównego) ;)
Coś mojego "najulubieńszego" w tym zestawieniu? Jeden z dwóch ślubów w 2016 roku (nie podaję numerka, to oczywiste!), jedno z ulubionych zdjęć (ostatnie, za miejsce, suknie, pozę, charakter) i chyba wszystkie śluby PieczkoPietras (kto ma najpiekniejsze śluby w Polsce? oni!). Przechodząc do tematu. Tak wyglądają polskie śluby :)