czwartek, 23 lutego 2017

Blogerka w wielkim świecie - WedCamp w kilku punktach

Pierwsze wrażenie z Hotelu Turówka?
Aaa!!! Toż to małe muzeum dla sportowych freaków.
I Gigi Buffon!!!
Od wtorku siedzę przed komputerem i zastanawiam się co napisać... Szkopuł tkwi w tym, że ciężko napisać tekst o imprezie branży ślubnej chcąc zawrzeć tu także coś co przyda się Pannom Młodym. Mam kilka małych i wielkich odkryć, ale o nich w większości usłyszycie gdzieś miedzy wierszami w innych wpisach. Dziś będzie przede wszystkim o imprezie, docenianiu... i gapieniu się na ludzi :) 

WedCamp - kolonia dla branży ślubnej
Tak sobie wyobraziłam to wydarzenie. Dużo ludzi, dużo zamieszania, kilka z góry zaplanowanych zajęć i impreza. Kolonia jak nic ;)

Sesje stylizowane
Mega szacunek moi drodzy. Dla Kasi za ogarnie kilku sesji naraz, dla wszystkich uczestników z Sali Kominkowej za... pracę w trudnych warunkach, dla wędrujących w plenerze - za historie o cmentarzu i straży miejskiej (gdyby ktoś się zastanawiał jak się bawi.. cofnij, pracuje branża ślubna, o tak ;)).
Nie pokażę Wam tego co okiem szpiega wyśledziłam obserwując sesje w hotelu, bo... moje zdjęcia były robione na Snapchata i Instagram Stories i kompletnie nie nadają się do publikacji na blogu (kilka zdjęć znajdziecie na instagramie). Wspólnie cierpliwie poczekamy i za jakiś czas wrzucę Wam tu profesjonalne efekty pracy genialnych ludzi :)

Ludzie 
Teraz będzie o gapieniu. Ilość osób na wydarzeniu była... duża i już po pierwszych kilku godzinach miałam poczucie, że nie mam szans na rozmowę choćby z połową z nich. Miałam jednak okazję do gapienia się. Do obserwowania i uśmiechania na samą myśl, że ktoś jest dokładnie tak dziwnie-pozytywny jak w internecie, ten drugi ktoś jest tak magiczny jak mówi internet - wchodzi do pomieszczenia i przynosi ze sobą słońce, a ten kolejny... tajemnica ;)
Miło było móc Was spotkać po raz pierwszy, drugi, trzeci. Powiedzieć "Cześć" z poczuciem, że to nie pierwszy raz. Poznać, a jak nie poznać, to porozmawiać o czymś w biegu wgapiając się w swoje identyfikatory ;) Szukać z Wami hotelu, zjeść  obiad, śniadanie i kolację, wypić colę, jedną, drugą, trzecią, czwartą ;) Szukać Was przez 24h i wreszcie znajdować (w tym zrealizować moje trzy pozycje z listy pt. "Jak nie znajdę i nie podejdę, to się zapadam pod ziemię"), być poznawaną przez Was i Wam przedstawianą. Pomyśleć, trochę narcystycznie, że Wrocław ma rewelacyjne osoby w branży ślubnej. Móc powiedzieć "Uwielbiam to co tworzysz (i moi czytelnicy też!)" i samej usłyszeć coś wyjątkowo miłego. Wracać pociągiem do Krakowa, słuchać o Waszej pracy, rodzinie, pasji i usłyszeć "o, a na targach do nas nie podeszłaś (albo podeszłaś niewłaściwie)" ;)
Bardzo nie chce nikogo tu wymieniać z imienia i nazwy firmy, ale mam cichą nadzieję, że każdy gdzieś w tym co napisałam odnajdzie siebie.

Warsztaty
Sama na co dzień prowadzę, organizuję lub uczestniczę w warsztatach/prelekcjach. I to uwielbiam, od każdej strony. Chyba też dlatego byłam wyjątkowo ciekawa tego co usłyszę na WedCampie.
Tej części nie polecam wszystkim nietolerującym cukru, bo będzie obrzydliwie słodko. Na swoje usprawiedliwienie mam Tłusty Czwartek.
Od początku wiedziałam, że jeśli mam uczestniczyć w jednym warsztacie, to idę do Rafała Bojara (tak, tu już będą nazwiska). Wybór był strzałem w 10, bo... mam problem z doborem słów, aby nie przesadzić ;) Rewelacyjnie patrzyło się na pracę fotografa oczami Rafała, na jego podejście (i takie "nie ma, że się nie da, nawet żyjąc w Polsce"), z myślą, że cudownie być sobą i robić wszystko po swojemu w sposób w jaki robi to Rafał. I aż się chce tak samemu, bardziej. Tak subiektywnie, dla tego jednego warsztatu warto było na WedCampie być.
Potem byłam posłuchać Bajkowych Ślubów. Śmiałam się już kiedyś do Karoliny, że są jedynymi fotografami na których nikt nigdy mi jeszcze nie narzekał. I słuchając ich wystąpienia coraz szerzej uśmiechałam się wewnętrznie z myślą "to ja już wiem dlaczego". Bo wiem, bo mnie to ich cudownie ludzkie podejście do każdego klienta zachwyca. Kiedyś ktoś spytał mnie kogo z listy polecanych fotografów poleciłabym z największą pewnością, że nie rozczaruje? Wiedziałam kogo. I wiem jeszcze bardziej :)
Na koniec wydarzenia Marta Kowalska (Martę musicie znać, bo stale zachwycam się jej zdjęciami) opowiadała o swoim wolontariacie w fundacji Window of Life (klikajcie i sprawdźcie jak i Wy możecie pomóc), która wspiera lokalną organizację prowadzącą Dom Dziecka w Ugandzie. I choć Marta była przekonana, że na koniec "popsuła atmosferę" wywołując morze łez, to chyba nie dało się zakończyć WedCampu lepiej niż z poczuciem, że to niesamowite/budujące/zachwycające, że po świecie chodzą tacy ludzie jak Marta. I niech ich, i potem nas, będzie więcej.

Zakończenie
Przeogromnie miło było mi znaleźć się wśród zaproszonych. Nawet nie wyobrażacie sobie jak miło, bo patrząc na listę uczestników widziałam wręcz elitę polskie branży ślubnej. I małą, przerażoną siebie, która  po cichu zastanawiała się czy sama siebie też by zaprosiła ;) Dla mnie to wyjątkowe i solidnie motywujące wyróżnienie. Dziękuję Kasiu.
Na koniec zachwytów - zachwyćmy się Kasią (obiecywałam ten cukier, pamiętacie?) :) Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie Kasia z KM Wedding Planner & Event Designer. Kasia, która wpadła na rewelacyjny (i trochę szalony ;)) pomysł i go zrealizowała. Po prostu, dla nas. Od teraz będę się też zachwycać Kasią, nie tylko za organizacje najpiękniejszych zimowych sesji stylizowanych w Polsce, ale i ogarnianie ślubno-weselno-branżowej rzeczywistości na poziomie mistrzowskim.

P.S. Ma ktoś ochotę zorganizować podobny event dla branży ślubnej z Wrocławia/dolnośląskiego? ;) Ja chętnie pomogę, trochę wyćwiczyłam cierpliwość i grzeczność ;)

3 komentarze:

  1. Super było Cię poznać i spędzić z Tobą kilka (kilkanaście) chwil! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mila, fajnie było Cię spotkać na żywo. Pamiętasz, stałyśmy na schodach i patrzyłyśmy na ten szał sesji w dole :) Niepozorna dziewczyneczka pisząca takiego bloga, szacun! Ja czytam chętnie i czekam na kolejne wpisy. Mocne, dowcipne, nawet te lukrowane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie - tłum ludzi i szansa na poznanie bliżej ledwie garstki. Garsteczki. Ale już to wystarczyło, by twierdzić, że to wspaniali, twórczy, otwarci ludzie. Dzięki za podsumownie, które w dużej części pokrywa się z moimi odczuciami. Tylko warsztaty wybrałam inne - ale również twórcze i pełne piękna ;-)

    OdpowiedzUsuń