czwartek, 10 listopada 2016

7 miesięcy do ślubu, czyli nic nie załatwiłam! [Jagoda]


Czas leci jak zwariowany, a ja nawet nie nadążam odliczać dni do ślubu. Nie mam aplikacji na telefonie, jakiś czas temu napisałam na tablicy w kuchni: "10 miesięcy do ślubu!" i nadal to hasło tkwi niezmienione. Tymczasem to już szczęśliwa siódemka!
Nadal nieprzekroczona granica pół roku, a my… Nic nie robimy. Nie wiem, czy to dobrze, czy wszyscy tak mają? Po prostu nadszedł moment, kiedy nie było nic do załatwienia. Październik był dla nas dziwnym miesiącem, ja byłam trochę na rozdrożu zawodowym, a przez ten deszcz i brzydką pogodę chęć do działania jakoś oklapła i po prostu czekamy.

Czekam, bo zamówiona na wymiary sukienka się szyje. Czekamy, bo nauki przedmałżeńskie dopiero za dwa tygodnie. Czekamy, bo w grudniu mamy dać drugą część zadatku za salę i za hotel, a przy okazji spotkamy się pewnie z DJ-em, żeby wstępnie pogadać o wizji wesela (rezerwowaliśmy termin na odległość, a znaliśmy go z wesela znajomych). Czekam, bo w grudniu umówiłam się na próbne czesanie do fryzjera (oby była trafiona, bo w zasadzie to jedyny salon, który polecają mi znajomi w rodzinnej mieścinie).

Oprócz czekania – zbieram słoiczki na wszelkiego rodzaju wazony i świeczniki (gdzie ja to wszystko pomieszczę, zrobiłam już magazyn na balkonie). Moja mama też się wkręciła w rękodzieło i chce zrobić świeczniki na tealighty z małych słoiczków :) Realizuję wytrwale swoje hobby, czyli haftuję małe upominki dla gości. To dla mnie najlepszy sposób na relaks i poleniuchowanie przy serialu bez wyrzutów sumienia ;) Już gotowe 80 sztuk! Czyli nawet z zapasem. Chociaż kto wie, bo słyszymy co chwilę to ze strony jednej rodziny, to drugiej - "powinniście zaprosić tego wujka i tamtą kuzynkę, skoro zapraszacie tego wujka, bo jego syn zaprosił was na swoje wesele"... Wstępna lista gości liczyła 70 osób (i na tyle gości zarezerwowaliśmy salę), a wygląda na to, że rozrosła się już do około 80 i koncert życzeń trwa. Przecież nie zakrzywimy w karczmie czasoprzestrzeni! Próbujemy odpierać ataki, ale niektóre argumenty są naprawdę słuszne i miękniemy… Daliśmy sobie czas do grudnia, żeby to dopracować i wtedy pewnie zajmiemy się drukiem zaproszeń. Motyw graficzny już czeka, zapisany na kilku dyskach i chmurze. Po komputerowych złych doświadczeniach z lipca nauczyłam się robić backupy, szczególnie rzeczy, nad którymi siedziałam całą noc ;)
Poza tym, mimo że do wesela tyle czasu, to już zaczynają się organizacyjne wpadki. Zamówiłam śliczny retro-stempel z motywem przewodnim takim jak na save the date i zaproszeniach. Pochwaliłam się nim kilku znajomym i rodzinie, wszyscy zachwyceni! Aż do momentu, kiedy jedna z koleżanek zapytała, czemu na pieczątce jest data z rokiem 2016… Klasyczna zeszytowa pomyłka. Miało być 2017. Z sercem w gardle otwierałam skoroszyt z umowami na salę, foto, video i dja… Całe szczęście błąd był tylko na stemplu. Trudno, zdrapiemy datę i będziemy odbijać tylko grafikę i  imiona :)

Z całych przygotowań to chyba najważniejsze są rozmowy. Większość tematów "przedślubnych" mamy bardziej lub mniej przegadanych – czego od siebie oczekujemy, jak wyobrażamy sobie przyszłość, gdzie chcielibyśmy mieszkać, jak dużą mieć rodzinę, powoli klaruje nam się obraz jak chcemy zarządzać małżeńskimi finansami… Tylko ze sprzątaniem jeszcze nic nie wymyśliliśmy ;) Pewnie i tak życie przyniesie sporo niespodzianek i kwestii, o których teraz nawet byśmy nie pomyśleli, ale mam nadzieję, że zawsze będziemy w stanie osiągnąć konsensus, jak zwykle do tej pory.

Ostatnio NPM napisała notatkę o "reżyserowaniu swojego ślubu", która dość mocno mnie poruszyła. Bo kiedyś naprawdę myślałam, że jestem odporna na ślubno-weselny przemysł i że jak przyjdzie do własnego wesela, to zrobię je po kosztach i bez stresu… Ale coraz więcej siedzę w tym temacie, przeglądam relacje z pięknych wesel, sesje zdjęciowe jak z okładki, kiecki od projektantów i cudowne dekoracje. I zastanawiam się, jak długo jeszcze będę broniła się przed potrzebą, żeby ten dzień był perfekcyjny i jak z obrazka.

3 komentarze:

  1. Nie martw się, jesteśmy na tym damym etapie, też 7 miesięcy do ślubu i też staneliśmy z przygotowaniami ;) to co najważniejsze załatwione a na inne jest jeszcze za wcześnie. Więc przegladam inspiracje i dopracowuje szczegóły bo czasami też mam wizję perfekcyjnych chwil w tym jedynym dniu! Anita :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, 10 miesięcy a ja na sukienkę nie mam pomysłu, o butach fryzurach makijażach garniturach diy i całej reszcie nie mam pojęcia. Czy to znaczy że za 3 miesiące będę mieć? Musimy iść też do kościoła załatwić nauki, ten temat mnie mierzi najbardziej. O matulu. Jedyne co mam to sala, Dj i nocleg dla gości. Kiedy ruszyła ślubna machina myślałam ze to będzie fajne, tak planować, załatwiać, im to wszystko jest bliżej tym częściej myślę ze trzeba było zabrać rodziców i świadków w góry i obyć się bez tłumu, sal i piętrowego tortu

    OdpowiedzUsuń
  3. Spokojnie, zawsze można się wyrobić ale stres to najgorszy sposób na poradzenie sobie z tym :]

    OdpowiedzUsuń