Anne Edgar |
Zaproś trzysta osób, a zarzucą Ci rozrzutność i wywróżą rozwód (jeszcze nie słyszałaś o tej zależności? im więcej wydasz, tym szybciej się rozwiedziesz, to oczywiste). Nie zaproś nikogo? Phi, hipsterka.
Makijaż i fryzura. Obowiązkowo. Nawet jeśli pierwszy i ostatni raz w życiu. Bo goście lubią, bo kamera i aparat jeszcze bardziej, a jak masz raz w życiu udawać księżniczkę, to nie ma zmiłuj. Twarz jak z okładki musi być, nieważne, że nie Twoja!
Powinnaś się gdzieś przed tą całą imprezą ubrać. Tylko gdzie? Przecież ktoś w tym momencie będzie robił Ci zdjęcia, ktoś Cię odwiedzi, więc wydawałoby, aby to pomieszczanie przyzwoicie się prezentowało. Możesz posprzątać, możesz powynosić te stare pudełka po butach, możesz... Ale to nadal nic nie da, to nadal nie zmieni koloru ścian w pomieszczeniu i mebli modnych 10 lat temu (trochę głupio jest je wymieniać z powodu ślubu, co nie?). Niestety, Twój dom jest brzydki. TWÓJ DOM jest brzydki... Więc może ubrać się w hotelu obok? Czemu nie, w końcu cały dzień polega na udawaniu piękniejszej i bogatszej niż to jest w rzeczywistości ;)
Idziesz o kościoła... Ale czy TY wiesz jak?! Po której stronie iść, po której usiąść, jak PM ma Cię trzymać pod rękę i obchodzić, w jakim tempie się ruszać i mówić, jak nie zasłaniać obrączki, wyprostować plecy i pokazać zęby. W drodze powrotnej to samo! Goście mają podziwiać Cię wychodzącą z kościoła i mają obsypać Cię konfetti, najlepiej naraz, więc Ty pomiędzy jednym i drugim, aby dać im możliwość przemieszczenia się, gdzieś się ulotnij (czyt. w jakimś kącie się schowaj).
Najgorsze przed Tobą. Tańcz, nawet jeśli nie umiesz i palisz się ze wstydu na myśl o wlepionych w Ciebie spojrzeniach. Około 3 minuty, bo tyle ani gości nie zanudzi, ani ekipie foto-video nie uniemożliwi złapanie dobrych ujęć. Najlepiej... i tu miej dylemat, bo masz do wyboru perfekcyjnie wyuczony taniec, albo neutralność, czyli tulenie i całowanie przez 2/3 utworu (przez resztę możesz spokojnie oddychać, swoje wypozowałaś).
Pamiętaj! Spontaniczność - tak, ale pod kontrolą, aby do zdjęć i muzyki na filmie pasowała.
Brzydkie są te zawalone jedzeniem stoły? Ano brzydkie, nie ma się co tym kłócić. Wywal więc z nich wszelkie jedzenie i napoje (zostaw tylko te w szklanych karafkach), ozdób kwiatami i papeterią (najlepiej z menu-mapką - tędy do słodkiego stołu, tamtędy do barmanów, do koszyczka ratunkowego w WC niech trafią sami). Krzesła i gości zostaw, a niech sobie od czasu do czasu po zejściu z parkietu posiedzą!
Jest wesele, więc tańcz i pij. Z wujkiem Tadkiem się nie napijesz? Tańcz zapominając o jedzeniu, abyś potem w internecie mogła pisać "fakt, nie miałam czasu nic zjeść, całe wesele chodziłam głodna". Tańcz nie korzystając z toalety, bo przecież w takiej sukni nie dasz rady. Tańcz ciągnąc za sobą tłumy gości, bo przecież stoły lepiej wyglądają bez "nie ubranych pod kolor" gości, a pusty parkiet to największy koszmar Panny Młodej.
Przedstawienie twa, więc trzeba grać. Tańczyć, całować, być wszędzie na czas (a niektórzy naiwnie pytają po co Panu Młodemu zegarek ;) no po to!). Tort pokroić o 20, rodzicom podziękować o 22, oczepiny zacząć o 24... Bo gdy przypadkiem zniknie taka para na godzinę, aby się sobą i dniem nacieszyć, to przecież rozwali całą prace: kelnerowi, który nie wyniesie tortu na czas, fotografowi, który nie zrobi im zdjęć na parkiecie, konsultantce, której cały plan się posypie... Parodia? E tam, życie. I niektórzy chyba zapominają, kto w tym dniu jest dla kogo ;) Wy nie zapomnijcie.
Oczepiny. Co te panny takie dzikie? Wszystkie zwiewają przed rzucanym welonem, a Ty wchodząc w nowa role w życiu zapominasz, że pół roku temu sama zwiewałaś. Bo przecież jak złapią, to je rodzina weźmie na języki: że stare i samotne, że niezdecydowane, że wybredne, że co jak co, ale na pewno coś nimi nie tak.
Ścigaj się. Ze sobą, z innymi, z połową internetu.
Wszystko o czym tu i w każdym inny miejscu przeczytacie jest potrzebne, jest mniej lub bardziej ważne, jest warte czasu i wiedzy (i śmiechu!), ale... wszystko ma swoje granice i normy normalności, których nie powinno się przekraczać. Dla własnego dobra.
Dla niewtajemniczonych: tekst jest lekko ironiczny. Śmieję się Was i śmieje się z siebie. Ha!
Niestety, ale coraz częściej tak to wygląda... Patrzę jak rozwinął się "przemysł ślubny" i aż czasami robi się przykro, że ślub zamienia się w przedstawienie...
OdpowiedzUsuńPrzemysł ślubny niestety tak działa i jeśli nie zaczniemy odpowiednio wcześniej to mina może nam zrzednąć :D Sama zaczynam organizować swoje wesele które będzie dopiero w 2018 roku, więc po przeczytaniu pierwszych 2 zdań się uśmiechnęłam :D
OdpowiedzUsuńTekst świetny, ale myślę ze coś w tym prawdy jest. Panny młode same się nakręcają i niejedną z nas zapewne dopadnie przedślubna gorączka :D pozdrawiam :)
Chociaż uśmiałam się czytając Twój wpis, to trochę mnie on zdołował. Boję się że wpadnę w ten wir. Że ja się taka stanę - tandetna, a ironia z tego wpisu będzie moją normalnością... A nie chce tego ;)
OdpowiedzUsuń:) czytajac ten wpis mialam w glowie migawki z tej nocy sprzed miesiaca, troche zjadlam, prawie nie pilam i tanczylam sporo ale to juz z wyboru :) Ale fakt, zaluje ze to nie ja decydowalam o tempie tej nocy tylko w duzej mierze wodzirej i fotograf
OdpowiedzUsuńDziwnie tez otrzasnac sie po organizacji wesela bo ilosc wolnego czasu nagle sie podwoila i trzeba znalezc jakies hobby ( lub dzieci wg standardow).
pozdrawiam serdecznie