wtorek, 10 maja 2016

Slow Wedding Day by K6 - relacja

Czasem, jakimś cudem, dziwnym trafem i nadzwyczajną chęcią, pewne rzeczy mi się udają ;) Tak jak to, że pomimo kilku "awarii" udało mi się dojechać w niedzielę na Slow Wedding Day w Kotulińskiego6 - kolejne alternatywne targi ślubne.

Tym co najbardziej mnie na targach interesowało było... miejsce wydarzenia - Kotulińskiego6. Stara gorzelnia w offowym wydaniu, miejsce ze zdjęć w internecie na których można obejrzeć klimatyczne przyjęcia :) Wrażenia? Wnętrza rewelacyjne, połowę rzeczy z nich chętnie przeniosłabym do swojego mieszkania. Otoczenie - fajne, choć o niewielkiej przestrzeni ;) 


Czy na targach odkryłam coś o czym nie wiedziałam? Chyba nie, ale była to kolejna okazja do upewnienia się, że niektórzy ludzie tworzą genialne rzeczy w branży slubnej :)

Suknie

Doskonale wiedziałam co mi się spodoba, bo to już widziałam przy okazji niejednych targów (a chyba nawet... to był trzeci raz, w każdym przypadku) i już o tym pisałam na blogu. Boso i Róża Lis, Boso w towarzystwie cudownych plecionek do dekoracji i z jedną suknią, która mi się marzy na tegoroczne wakacje (skądś taką, mniej ślubną, sobie wyczaruję) :) Róża Lis, bo mnie, kompletnej ignorantce co do materiałów, cudownie słuchało się o jedwabiu, niegotowaniu jedwabników i koronkach, które są niepowtarzalne, a ich wzory mogą być spełnieniem niemal każdego marzenia Panny Młodej :)

Zaproszenia

Doskonale wiedziałam, że tradycyjnie spodobają mi się prace Agaty z Love Prints Studio, bo są cu-do-wne i z taką samą przyjemnością mogłabym je oglądać na każdych targach, bez uczucia najmniejszego znudzenia :) Do tego od niedzieli zostałam fanką pisma Agaty - prawda, że też chcielibyście tak pisać, albo znać kogoś kto by tak pisał za Was? Bo ja bardzo :)
Moim targowym "zaskoczeniem" była pracowania Pan Bon Ton. To nie tak, że ich nie znałam. bo doskonale wiedziałam kim są, znałam ich projekty (kto nie zna tego z prawego dolnego rogu z pismem HELLO calligraphy?), ale w mojej wyobraźni były one... zwyklejsze, mniej rewelacyjne. Teraz jestem nimi dwa razy mocniej zachwycona.

Dodatki
FeinFein - uwielbiam(y) ich spinki. Ich cena nie jest przyjemna, ale taki zakup można uznać za inwestycję na lata (bez personalizacji, bo ta trochę... komplikuje sprawy). Najlepszą rekomendacją niech będzie to, że mój PM miał ich spinki na naszym ślubie i to jedna z tych rzeczy, które nawet po roku nas zachwycają i zdecydowanie się nie nudzą :)
JP BRIDES - mam całkiem długą listę linktów, które podsyłam dziewczynom pytającym o ozdobę ślubną do włosów. Sama nie wiem dlaczego do tej pory na niej nie było JP BRIDES, ale już to naprawiam :) I wskazówka dla tych, którzy przeglądają w internecie masę stron z ozdobami i nic im się nie podoba: na głowie to wygląda zupełnie inaczej!
Lunaby - bardzo lubię, gdy na targach pojawiają się marki mniej ślubne, nie związane ściśle z tą branżą, a przez to... z bardziej świeżym spojrzeniem i asortymentem. Mnie się wręcz marzą takie ślubno-nieślubne targi ;) A wracając  do Lunaby - piżamy, koszulki nocne i szlafroki świetnie sprawdzą się w trakcie przygotowań do ślubu (i co ważne - fajnie wyjdą na zdjęciach ;)).
Sama sypiam w jednej z piżam Lunaby, więc także na "po ślubie" mogę szczerze polecić.
Kubki :))) - cudowne kubki, które wykonuje mama świetnej fotografki Nikoli Baron :)

Coś słodkiego
Cremino Bakery - pięknie, smacznie, prosto i kolorowo. Mój ideal :)

Chcecie więcej? Prześledźcie listę wystawców, bo o jeszcze o kilku wartych uwagi nie wspomniałam :)

I... Dziękuję wszystkim za sympatyczne spotkania i rozmowy :) Do następnego razu.




















4 komentarze:

  1. baaaardzo żałujemy, że nie poznaliśmy Cię w K6 :( może innym razem się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się nie udało dojechać osobiście, ale cieszę się, że moja papeteria mogła zdobić Kotulińskie stoły :) Piękny klimat wydarzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Specyfika klimatu i mi się udzieliła :)

    OdpowiedzUsuń