niedziela, 26 listopada 2017

Fryzjer w lesie, James Bond w spódnicy i kakao jako recepta na wszystko - sześć miesięcy do ślubu! [Ula]

Priscila ValentinaInstagram
Ach... Kocham weekendy. Po szalonym pędzie tygodnia, nauczyłam się już niemal czuć na języku słodki smak piątku i tych rozpościerających się przede mną dziesiątek możliwości. A jeszcze bardziej kocham jesienne weekendy, bo chociaż stworzenie ze mnie raczej spacerowe, to nie mogę nie docenić tej cudownej przytulności domu, w którego ramiona wpycha mnie każdy październik i listopad. Nigdy gorąca czekolada nie smakuje tak cudownie, jak teraz!

W domu pachnie chlebem – jeśli nie piekliście nigdy własnego, to koniecznie spróbujcie, to naprawdę proste, wymaga tylko trochę czasu, sprawnego piekarnika, i …. miłości. :) Chętnych zapraszam po przepis i zakwas na Pragę! :) I cóż, myślę, że czas już opowiedzieć Wam trochę o naszych świadkach.

Druhna. Anioł stróż, Leon Zawodowiec, James Bond w spódnicy (zazwyczaj bladoróżowej). Trzyma nas za rękę, kiedy za gardło łapie nas wzruszenie, a zdarza się, że trzyma nasze włosy, kiedy garmażerka nie dopisze. ;) Planuje panieński, pamięta o kosmetyczce, koordynuje makijaże, zabawia gości, biega po wódkę, pilnuje, aby klimatyzacja działała... Lista rzeczy, które robi druhna, nie ma końca. Ciekawa jestem, kim są dla Was Wasze druhny – siostrami, przyjaciółkami od piaskownicy, bratnimi duszami, przyszłymi szwagierkami? Czy po prostu – znajomymi, które cenicie z uwagi na praktyczne podejście i zdolności organizacyjne? A może wybrałyście na świadka brata, serdecznego przyjaciela, ciocię, córkę chrzestną?

Jaka powinna być druhna idealna? W zasadzie widzę tylko jeden warunek – musi Ci dobrze życzyć. :) Reszta to bardzo indywidualna sprawa – czy ma to być wulkan energii, który zaleczy Twoją skłonność do "przymułek", cichutki, dobry duszek, który poda chusteczkę w odpowiednim momencie, a może petarda, która da do słuchu osobnikowi sprawiającemu problemy na weselu? W tym przypadku doskonale jest się zdać na kobiecą intuicję, jak widać sprawdza się ona nieźle, nigdy bowiem nie słyszałam od znanych mi panien młodych, żeby były zawiedzione swoim wyborem.

Dla mnie z kolei wybór druhny nie był taki oczywisty, i chociaż są dziewczyny, za którymi poszłabym w ogień, to nie wiedziałam, którą należy poprosić o pełnienie tej funkcji. Dlatego właśnie zrezygnowałam z druhny, i... wybrałam trzy! :) Kiedy decyzja zapadła, poczułam ogromną ulgę, tak jakby coś nagle wskoczyło na swoje miejsce. Przecież to było takie oczywiste, naturalne... Co trzy głowy, to nie jedna! A zatem: druhny: moja młodsza siostra - P. Siostra Pawła - A. Przyjaciółka - P. Zupełnie inne, ale wszystkie niezawodne, kochane, dziewczyny, które znają mnie na wylot (niestety... ;) ) i akceptują taką, jaką jestem. Razem tworzymy jedyny w swoim rodzaju PUPA squad. ;) One są jednym z powodów, dla których nie mogę się tego dnia doczekać...! Na ślub i wesele nie zamierzam moich druhen ubierać w identyczne sukienki. Tak, zapewne świetnie to wygląda na zdjęciach. Tak samo, jak świetnie wyglądam na zdjęciach w wieku pięciu lat przebrana w kwiecistą różową sukieneczkę z Reichu... Nigdy więcej. ;) Przy odmienności ich temperamentów i typów urody byłoby to przebieranie ze szkodą dla naturalnego uroku. Na razie stoi tylko na podobnej kolorystyce, ale co z tego wyjdzie, nie mam pojęcia! ;)

Pierwsze spotkanie organizacyjne sztabu generalnego miałyśmy 21 października i powiedziałabym, że to był wieczór, który zapamiętam na długo... ale bym skłamała. :D Nie zmienia to faktu, że było wspaniale i cieszę się, że tak wybrałam – zanosi się na to, że wieczór panieński odbędzie się przynajmniej trzy razy, a jednocześnie – nie będę miała żadnego tradycyjnego panieńskiego.

Osobom, które rozważają kilka druhen od razu mówię, że to rozwiązanie nie jest pozbawione pewnych wyzwań. Jednym z największych jest konieczność wejścia na wyższy poziom logistyki. Mówię to po tym, jak biegnąc w deszczu na zajęcia trzymałam w zębach komórkę na głośnomówiącym, a ołówkiem rozpaczliwie notowałam na jakimś luźnym karteluchu godziny zaproponowane przez fryzjerkę, próbując to w głowie zestawić z grafikiem makijażystki. Ale wystarczy, że wyobrażam sobie spędzenie przygotowań do ślubu w towarzystwie kilku bardzo bliskich mi kobiet, a wiem, że jest to warte wszelkich szpagatów grafikowych. ;)

Jeśli chodzi o Pawła, to mogę ten temat streścić w kilku krótkich żołnierskich słowach, bo nie miał on żadnych rozterek i wątpliwości w kwestii świadka. Pawłowi drużbuje brat. Chociaż ma kilku bliższych i dalszych kumpli, to jednak najbardziej polega na K. Co tu kryć, grunt to rodzinka. :) Natomiast kawalerski sprowadzi się najprawdopodobniej do zabrania ziomów, wędek i piwa nad jezioro. Czego można chcieć więcej? ;)

My tu gadu gadu, a ja zapomniałam się Wam pochwalić – mamy zaproszenia! W realizacji pomogła nam bardzo ekipa ze Ślub i papier muszę przyznać, że działają ekspresowo, a ceny mają bardzo konkurencyjne. Ostatnia korekta i przelew był w czwartek, a zaproszenia przyszły w poniedziałek! Bardzo podobała mi się możliwość przejrzenia w pdfie gotowego projektu zaproszeń dla wszystkich gości. Dzięki temu wyłapaliśmy... nie, nie chcecie nawet wiedzieć, ile literówek może kryć się w stu zaproszeniach... W jednym przypadku z rozpędu omal nie użyłam ksywy znajomego jako nazwiska, tak dobrze do niego przylgnęła! :D Wzór zaproszenia wybraliśmy wspólnie, a P. zaproponował cytat na okładkę (ten oryginalny, o ruinie serca, jakoś średnio przypadł nam do gustu ;).

Konieczność zamówienia zaproszeń wiązała się również z rozmową z rodzicami na temat listy gości. Pamiętam, jak pisałam Milenie w moim pierwszym mailu, że obawiam się, że to będzie najbardziej problematyczny element wesela. Tymczasem wszystko odbyło się tak gładko, że jestem niemal zawiedziona! ;) Lista gotowa, a my zaczęliśmy już nawet zapraszać gości (i bardzo dobrze, bo to zajmuje dużo, patrzcie mi na usta: D U Ż O czasu – i jest świetne, ale przy dwustu gościach nierealne do wykonania w mniej niż dwa miesiące, co oznacza, że tak naprawdę właśnie teraz, pół roku przed ślubem, jest najlepszy czas, żeby to ogarnąć).

Kolejna rzecz, o której pisałam w mailach do Mileny to moja wielka ekscytacja pomysłem, że przygotowania do ślubu odbyłyby się całkowicie w domkach umiejscowionych w środku lasu, dzięki temu, że przyjechałaby do nas zarówno makijażystka jak i fryzjerka. To uda się wykonać tylko w części. Miałam tyle przygód z szukaniem dobrego fryzjera, który zgodzi się na przyjazd i zmieści się w budżecie, że w końcu dałam sobie spokój i wybrałam dobry salon 15 minut od naszej bazy i załatwiłam kierowcę, który będzie nas transportował tam i z powrotem. Trudno, czasem nie warto się szarpać, szczególnie jeśli mogą na tym ucierpieć włosy.

Z dziedziny sacrum: zaczęliśmy właśnie uczęszczać na nauki do Dominikanów na Freta w Warszawie, mogę je serdecznie polecić, w ślad za dziesiątkami innych zadowolonych par. Nauki dobywają się w trybie weekendowym, w ciepłej, przystępnej atmosferze, odczarowują stereotyp zaściankowego, wstydliwego katolickiego małżeństwa. ;) Pozostawiły też uczucie, że nad kilkoma sprawami trzeba jeszcze popracować... Ojciec Pilśniak potrafi zmienić perspektywę. Chociaż jest wielu chętnych, a mało miejsc, to naprawdę zachęcam do starań o udział w tych naukach, szczególnie jeśli jesteście zapracowani i nie macie czasu na większą ilość spotkań.

Z dziedziny pesymistyczne: nadal nie ćwiczę, nadal jem majonez, nadal nie uczę się do egzaminu i nadal nie mam na nic czasu. Na szczęście bezpieczniki przepaliły mi się już dawno, więc z mojej twarzy nie schodzi szeroki uśmiech, a w razie zakłóceń mam w odwodzie kakao. :>

Na grudzień zostaje nam maraton zaproszeniowy, dalsza część nauk i wizyta w poradni, ostatnie panieńsko-kawalerskie święta i dekoratorzy (nadal czekamy na detale realizacji). I pewnie milion innych rzeczy, o których teraz nie pamiętam, a które przypomną mi się pewnie w najmniej odpowiednim momencie. To dobry moment na zacytowanie Scarlett: I can't think about that right now. If I do, I'll go crazy. I'll think about that tomorrow. 

1 komentarz:

  1. My mamy jeszcze ponad rok do ślubu i już zaczynam schizować, że czegoś nie dopilnujemy:-)Nawet nie chcę myśleć,co będzie później:P

    OdpowiedzUsuń