środa, 6 września 2017

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Ewelina

Historia Eweliny: 

Mieszkamy w Anglii w urokliwym miasteczku Rugby. Oboje pracujemy jako Warehouse Operative w tym samym zakładzie. Piotr kocha fotografię, gry komputerowe. Ja dzielę z nim pasję fotograficzną, interesuję się zoologią i wszystkim związanym z szeroko określoną subkulturą gotycką. Mamy piątkę wspaniałych dzieci: trzy króliki i dwa pytony królewskie. :)

Kiedy poznałam Piotra byłam w dość poważnym związku, byłam zaręczona. Dlatego w pierwsze chwili pomyślałam: chcę się z nim przyjaźnić. Po tym jak mój związek nie przetrwał kolejnych różniących nas zdań, postanowiłam wrócić do Polski. Spakowałam się, wzięłam królika pod pachę i poszłam tak naprawdę... sama nie wiedziałam wtedy gdzie. Siedziałam w parku, zmarznięta i zapłakana. Wtedy zadzwonił Piotrek, chciałam go spławić, ale chyba wyczuł, że jest coś nie tak. I odszukał mnie. Znalazł mnie taką, zapłakaną, z rozmazanym make-upem i roztrzęsioną. Zaproponował mi żebym wprowadziła się do niego i ludzi którzy wynajmują w tym domu pokoje. Nie miałam większego wyboru. I tak zamieszkaliśmy razem!

Nasz związek. Po trzech wspólnych dniach pod jednym dachem wiedziałam, że chce już zostać przy Piotrku. On też musiał to poczuć, bo po 5 dniach - oświadczył mi się!!! A ja się zgodziłam. Świat zaczął wirować! Więc rzuciłam hasło: weźmy ślub. Kiedy? - zapytał. Może w sierpniu? I tak zaczęliśmy przygotowania do naszego wielkiego dnia. Mieliśmy końcówkę lutego, a ślub zaplanowaliśmy na 20 sierpnia. Mało czasu. :) Od słowa do słowa, stwierdziliśmy zgodnie, że nie chcemy ślubu kościelnego. To nie dla nas, nie jesteśmy wierzącymi ludźmi, więc do szczęścia nam to nie jest potrzebne. No to USC, ale gdzie? U mnie w Płocku, czy u Piotrka w Krotoszynie? Wpadliśmy na genialny pomysł, wykorzystując możliwość (za dodatkową opłatą 1000 zł) zawarcia związku małżeńskiego w dowolnym miejscu, poza urzędem. Wybraliśmy piękny, gotycki zamek w Gołuchowie. Chcieliśmy powiedzieć sobie "tak", w Sali tronowej. Polecieliśmy więc w czerwcu do Polski, aby spotkać się z Urzędniczką USC w Gołuchowie i Panią Kustosz zamku Gołuchów. Wszystko poszło jak po maśle, zamek zaklepany i zapłacony, Pani w USC opłacona.

Wybór naszej garderoby ślubnej nie był łatwy. Wszystko musiało pasować do stylu gotyckiego. Dlatego też nie byliśmy na standardowych zakupach ślubnych z mierzeniem tysiąca sukni i sprawdzania tkanin garniturów. My usiedliśmy do komputera i zaczęliśmy poszukiwania. Ja swoją suknie znalazłam na stronie z odzieżą gotycką i alternatywną. Był tylko jedna rozmiar, więc nie miałam wyboru, bo zakochałam się w niej. Suknia czarna, góra z grubego weluru, a dół rozkloszowany, koronkowy, do tego czarny welon i biżuteria z brytyjskiej firmy Alhemy Gothic. Mąż wybrał sobie marynarkę z tej samej gotyckiej firmy Punk Rave. Do tego koszula z żabotem, koronkowymi rękawami, spodnie rurki, cylinder i laska z głowicą w kształcie kruka siedzącego na czaszce. Co do obuwia byliśmy zgodni, wybraliśmy firmę New Rock. Nasze buty były chyba droższe niż całe nasze stroje.

Wykończenie naszego wielkiego dnia stanowiło wybranie czarnych kwiatów sprowadzanych specjalnie dla nas z Holandii. Wybór auta, złotego pięknego Cadillacka. Wybór restauracji - postawiliśmy na kolację, nie wielkie huczne wesele. Wybraliśmy restauracje, zlokalizowaną na starówce rodzinnego miasta Piotrka. Wybór kosmetyczki, która zrobiłaby mi odpowiedni do naszego ślubu make up, fryzjera, kamerzysty i fotografa. I w końcu wysłanie/rozdanie zaproszeń. Mieliśmy jednostronne zaproszenia, na papierze czerpanym, które ręcznie wypisywaliśmy.

W dni naszego ślubu, słyszeliśmy głosy typu: patrz, szataniści się hajtają. Ale dla nas był to znak, że faktycznie pojechaliśmy po bandzie i rzucamy się w oczy, z czego byliśmy w sumie zadowoleni. :) Całe przygotowania w dniu ślubu poszły zgodnie z planem. Na miejscu, w zamku, gdy już wszyscy goście zajęli miejsca w Sali, a my skończyliśmy sesje zdjęciową czekało na nas wypowiedzenie magicznego "tak". Piotr wszedł pierwszy, a mnie do przyszłego męża prowadził szczęśliwy dziadek. Wejście odbyło się do muzyki z musicalu "Taniec Wampirów" do utworu "Sala Balowa". Po ceremonii, przyszedł czas na wspólne zdjęcia i biesiadowanie. Zajechaliśmy złotym rumakiem na Starówkę i baliśmy się w najlepsze!

Teraz jesteśmy po pierwszej rocznicy ślubu. Nasza szalona historia, błyskawiczne oświadczyny, szybki ślub uświadomiły mi, że warto przejść czasami przez gorsze dni, bo później los nam to wynagrodzi. No i najważniejsze: że istnieje miłość od pierwszego wejrzenia. Jesteśmy zgodnym, kochającym się małżeństwem i pewnie jeszcze nie raz zaskoczymy naszych bliskich czymś szalonym! 


Zdjęcia: STUDIO 47 Andrzej Staszok 

Ewelinę i Piotra znajdziecie także w tworzonych przez nich miejscach w sieci (podlinkowanych przy ich imionach) :)









Kilka słów od NPM:
Czasem na widok jakiegoś ślubnego zdjęcia czy całego reportażu moja potrzeba zobaczenia czegoś wyjątkowego podskakuje z ekscytacji do góry. Teraz wyobraźcie sobie jak wysoko podskoczyła, gdy zobaczyłam jedno ze zdjęć Eweliny. Wyobraziliście sobie? No, to było jeszcze wyżej ;)
Lubię śluby inne, lubię śluby po swojemu - zgodne ze swoim charakterem, stylem, marzeniem. Idealnie dla moich oczu, gdy jedno z drugim się łączy.
Wiem, że zdjęcia przykuwają uwagę, ale... przeczytaliście historię? Bo jest równie ciekawa, taka... wręcz filmowa :)
Podsumowując: mam ogromną nadzieję, że będę miała okazję pokazywać Wam takich ślubów tu coraz więcej i więcej.
Ewelino, Piotrze, jest wybornie! :)))

2 komentarze:

  1. I to jest właśnie niepoprawna pana młoda! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło wiedzieć, że w Polsce też są gotyckie pary młode. Cieszy mnie, że wszystko było urządzone zgodnie z codziennymi zainteresowaniami i nie trzeba było z niczego rezygnować. Szczęścia!

    OdpowiedzUsuń