wtorek, 26 sierpnia 2014

Narzeczona od roku!

Rysunek mojego autorstwa ;)
"Wiesz, wydaje mi się, że jestem strasznie mało kobieca, tak z psychologicznego punktu widzenia. Nie cieszą mnie typowo kobiece rzeczy. Nie interesują. Nie kręcą. A nawet więcej - czasem przerażają. Bo być biedną, delikatną, zależną, marzącą, uradowaną - to jakieś takie nie moje. Nie wyobrażam sobie ślubu ze skaczącymi i cieszącymi się wokół gośćmi, ja nawet nie wyobrażam sobie chwalenia się, komuś tak prosto w twarz, pierścionkiem zaręczynowym. Nie, nie mam go jeszcze, ale myślę, że dostanę." 

To email jaki niecały tydzień przed oświadczynami PM wysłałam do mojej Starszej Druhny. Bo wiedziałam, bo byłam pewna, bo mam duszę detektywa i jestem mistrzem w dostrzeganiu tego co niedostrzegalne ;)

Skąd wiedziałam? Pamiętacie wpis o Paryżu? PM z dwa razy w życiu (o dwa za dużo) powiedział, że fajne oświadczyny to oświadczyny w Paryżu. Na wakacje jechaliśmy do Paryża... Był dzień w którym wrócił z pracy ciut później (on nigdy nie wraca o tej samej porze, więc nie potrafię uzasadnić dlaczego uznałam to za "później") i przytulił mnie tak, że moje "A może" zamieniło się w "Kupił pierścionek" ;) Podczas pakowania torby na wakacje zabrał mi jedną, przypadkową torebkę. Miałam ją odłożoną w jakimś celu i chciałam, aby mi ją oddał, a on tak potajemnie wyciągał ją ze swojej teczki, że oddał mi ją w pięciu kawałkach ;)

Zanim dotarliśmy do Paryża zatrzymaliśmy się w Amsterdamie. Ale miałam ubaw (takie wewnętrzne turlanie się ze śmiechu), gdy w PM wjechał rower, a on w panice zaczął przeglądać teczkę i upewniać się, że z jej zawartością wszystko w porządku.

W Paryżu byłam najgrzeczniejszą wersją siebie w podróży. Nie marudziłam, nie chciałam decydować o trasach, nie miałam swojej wersji zwiedzania. Wręcz nie byłam sobą, aby mu nic nie utrudniać, a on i tak pamięta moje "idźmy wolniej", " o, zatrzymajmy się tu, zróbmy zdjęcie". Po jego zdenerwowaniu wiedziałam, że to to miejsce... I nagle, z całej mojej wewnętrznej frajdy, nie zostało nic poza rosnącym w zastraszającym tempie pozytywnym stresie :) 

Dziewczyny, domyślałyście się, a może miałyście niespodziankę?

26 komentarzy:

  1. PÓŁ NA PÓŁ :) czułam w kościach a i tak byłam zaskoczona. Wyprzedził moje myślenie o jakieś 2,3 miesiące ;) / PS. oświadczyny w Paryżu->super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ zbieg okoliczności!! Ja też dziś z moim Narzeczonym obchodzę rocznicę zaręczyn, z tym że u nas to jest już druga rocznica ;)) Ślub za dwa miesiące. Stres?? Nie! odliczam jak głupia, chciałabym żeby to było już już już już!
    Ps. Udanej rocznicy! Ja właśnie biorę się za kolację i będę czekać aż M wróci z pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rok nas wyprzedziliście :) I wzajemnie, pięknego wieczoru :)

      Usuń
    2. Z tego wszystkiego nie odpowiedziałam na pytanie zadane w poście ;)
      Czy się domyślałam? Coś czułam, ale w życiu bym nie pomyślała, że to ten dzień. A... może.. jednak coś w kościach czułam.. Bo jak wytłumaczyć to, ze normalnie w niedziele po pracy przyjeżdżałam autobusem w którym tłukłam się godzinę po ciężkim weekendzie w pracy w dresach, kucyku na głowie i z niezadowoloną, zmęczoną miną. Jak wytłumaczyć to, że tego dnia jechałam wystrojona, pachnąca i z uśmiechem takim, ze mogłabym reklamować pasę do zębów?? Nie wiem!! Ale na prawdę nie myślałam, że to może być ten dzień! Co najlepsze? Jak to u nas wszystko zawsze do góry nogami! Mój obecny narzeczony wymarzył sobie zupełnie inny dzień, ale przez problemy rodzinne nie wyszło mu. Przed głównym punktem zaręczył chciał abyśmy coś zjedli.. przelataliśmy wszystkie miejsca w naszej małej miejscowości- wszystko zamknięte! (było już grubo po 22). Głodna, zmęczona, po uśmiechu ani śladu.. chciałam tylko do domu i spać! A on ? Wiezie mnie jakimiś polnymi drogami, samochód cały się trzęście, brzuch boli a ja głośno i wyraźnie manifestuję swoje niezadowolenie i natychmiast chcę do domu! Aż tu nagle.. zajeżdżamy nad rzekę.. po prostu nad rzekę. Widok śliczny, mi złość opadła... stoję sobie, patrzę.. a uwielbiam patrzeć na wodę.. M stanął z tyłu, przytulił i... grzebie czegoś w kieszeni.. odwracam się a tu bęc: "Zostaniesz moją żoną?" TAK!!!!!! Strzeliliśmy szampana nad wodą wypiliśmy po łyku i szczęśliwi wróciliśmy do domu;) A następnego dnia pojechaliśmy do naszych rodziców i o wszystkim im powiedzieliśmy.
      Ps. Z tego wrażenia głód odszedł i pojawił się dopiero nast. dnia po południu ;)):))

      Usuń
  3. Pierwsze oświadczyny - Aqua Park i była z tego tlyko kupa śmiechu, bez pierścionka i po niepełnym roku znajomości.. Więc uznałam to za wygłupy, następnie było oświadczenie na fejsie hah więc to też było jakąś hmm pomyłką i śmieszną głupotą.. Aż w końcu gdy odbierał mnie z pracy i zobnaczyłam go z wielkim bukietem, zdenerwowanego, wiedziałam że to nie jest kolejny zwykły bukiet no i stało się ;) Dla mnie spontanicznie bez zbędnej jak dla mnie romantycznej otoczki tlyko był taki efekt wow i wielkiego zaskoczenia.. :) I tak po roku i kilku dniach stało się i byłam bardzoooooo szczęśliwa :) A za 10 miesięcy będę najszczęśliwszą żoną ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Domyślałam się, że będzie, nie wiedziałam gdzie i kiedy, jak..
    Mój wtedy-Narzeczony oświadczył się za pomocą kapsla Tymbarka, na którym było napisane "wyjdziesz za mnie?". Poznałam moment, w którym coś kombinował (jak się potem okazało, to była chwila, w której przekładał nakrętki..)
    Nieświadomie przyspieszyłam (jak się okazało, na szczęście) sam moment oświadczyn, rosnącym na lubelskim rynku pragnieniem. Było pięknie. Nigdy nie podobały mi się te wielgachne oświadczyny z zaangażowanymi w oświadczyny dziesiątkami ludzi, takie we dwoje są piękniejsze, bardziej intymne i romantyczne. Chociaż, jak się okazało, w szukanie naszego kapsla było wtajemniczone mnóstwo naszych znajomych. Nikt nie puścił pary z ust :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tymbark teraz już wyręcza, nie trzeba szukać i zmieniać zakrętek ;)
      www.sklep.tymbark.com/kreator

      Usuń
  5. Mnie zaskoczył... Spodziewałam się, wręcz byłam pewna, że będę wiedziała...
    Przyjechał do mnie Pierwszego Dnia Świąt, bo po Wigilii spędzonej w gronie swoich rodzin, chciałam, żeby spędził kolejny dzień z moją i z bliskimi.
    Bardzo czekałam na prezent od jego rodizny, który zaoferował, że przywiezie mi żebym nie musiała czekac, aż ja Drugiego Dnia Świąt (:P) pojadę do niego. Z siostrami bardzo chciałyśmy sprawdzić ten prezent (wiedziałam, że to perfumy ;)) i wręcz wyjąć je z jego bagażu, ale bardzo chciał mi je wręczyć osobiście... to trochę mnie dziwiło, bo zazwyczaj lubi jak się go wyręcza:P
    no i w końcu, po posiłku zawołał mnie, żebym przyszła to mi da na boku. Jak wstaliśmy od stołu i poszedł po rzeczy i odwrócił się i spojrzał mi w oczy to wiedziałam, że to to... i serce mi stanęło i się popłakałam i schowałam za ścianą przed całą rodziną, która miała być świadkiem zaręczyn. Dopiero po tym wszystkim (trwało to ułamek sekundy) wyjał pierścionek i mi się oświadczył oznajmiając to całej zgromadzonej rodzinie.
    Byłam totalnie zaskoczona i szczęśliwa i jeszcze trochę sobie popłakałam zanim mogłam patrzeć na ten pierścionek w ogóle :D nie mówiąc już o "tak" na które powietrza mi już nie starczyło :P

    Potem okazało się, że zaręczyny były totalnym spontanem. mój przyszły zastanawiał się od mięsiecy jak to zrobić,żeby mnie zaskoczyć i zawsze wspominał, że zrobi to takiegodnia, że nie będę się spodziewała i kiedy się śmiałam, że pewnie w jakieś święto czy coś ( i tylko węszyłam podstęp..) to mówił, że na penwo nie i mnie zaskoczy, a ja jak widać łatwo w to uwierzyłam ;p
    Pierścionek został zakupiony podobno w Wigilię o godzinie 15ej, kiedy zamykano sklep. Oczywiście ten upatrzony ;)

    Wiem, że post bardzo długi, ale muszę jeszcze dodać jak wcześniej (dłuuuugo wcześniej) gdy umówiliśmy się do kina, dostrzegłam go w sklepie z biżuterią mimo, że wciąż twierdził, że jeszcze nie dotarł do centrum handlowego. Zdenerowałam się i na pięcie odechciało mi się chodzenia po sklepach i speszona poszłam czekać pod kinem :P

    Ślub 4go lipca :)

    Angela

    OdpowiedzUsuń
  6. <3 piękne,a zarazem romantyczne, dla mnie nie było niespodzianki, było wejście do jubilera i kupienie sobie takiego pierścionka jakiego zamarzyłam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie było tak, że zmieniałam pracę przed samymi wakacjami i od miesięcy mi powtarzał, że muszę mieć urlop dwutygodniowy choćby nie wiem co, z wielką ściemą, że dlatego, bo się nie wyśpi, gdy ja będę wstawać do pracy :) I wielka złość, gdy okazało się, że urlopu dostałam tylko tydzień.... niezrozumiała dla mnie. No nie(stety)... pewnego dnia po kilku piwach i ciężkich rozmowach i gdy wyjechałam na weekend powiedział mi przez telefon... że jest taki zły, bo mój skrócony urlop zepsuł mu wielką niespodziankę zaręczynową i teraz ma zepsuty cały plan. Później wygadał się, że to miały być moje wymarzone Włochy, ale z wielu powodów nie dało się tego zorganizować w tak krótkim terminie. ( wesele znajomych w górach + konieczność odwiedzenia jego rodziców których odwiedza raz do roku, bo mieszkają aż nad morzem). Rozczarowana, że wiem, że się wygadał i szczęśliwa, bo wiedziałam, że skoro tak to pewnie się oświadczy na urlopie... czekałam w niecierpliwości... i czekałam... i czekałam.... aż do końca urlopu. Aż do wyjazdu w stronę Warszawy, kiedy byłam już przybita, bo myślałam, że się rozmyślił.... tylko trasa powrotna była jakaś dziwna... nie było znaków na Warszawę, ale był kocyk i " zdrzemnij się kochanie" i tłumaczenie, że to inna trasa, dłuższa, ale szybsza.... wtedy już czułam, że jednak coś się święci.... na stacjach benzynowych, w toalecie... sprawdzałam, że jedziemy wzdłuż linii morza, i kiedy zobaczyłam, że mijamy Wejcherowo, Redę i Rumię, byłam już na 100% pewna, że niespodzianką będzie Trójmiasto(którego nigdy wcześniej nie widziałam, a chciałabym).... aż w końcu wjechaliśmy do Gdyni, w pozytywnym stresie patrzyłam gdzie mnie wiezie.... stanęliśmy pod jakimś hotelem i strasznie się spieszył... okazało się, że zabrał mnie do portu... o północy, gdzie z każdej strony woda i światła, gdzie było tak intymnie.... dopiero mijaliśmy ludzi, miasto żyło a tutaj... tylko morze i my..... i tutaj klęknął i nawet nie pamiętam o co zapytał... i wiecie... z tego wszystkiemu mu nie odpowiedziałam... ale i tak było jasne.... :) A pierścionek jest śliczny... i z brylantami :) Ja właściwie na świeżo, bo nie minął jeszcze miesiąc.. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Domyślałam się. K. do dzisiaj nic o tym nie wie, ale przez cały tydzień, kiedy się nie widzieliśmy, od niedzieli do następnego piątku się domyślałam i byłam pewna, że w weekend mi się oświadczy. Kiedy mówił, że po zajęciach idzie do galerii handlowej z kolegami z roku, dokładnie wiedziałam, że tak naprawdę idzie po pierścionek. Przez cały ten tydzień był taki trochę zmieniony. W piątek kiedy przyjechał, wieczorem wybraliśmy się na spacer. Przedłużałam jak mogłam czas, byśmy tylko nie zostali sami, ale nie dlatego, że nie chciałam żeby mi się oświadczył, ale dlatego, że lubię się z nim drażnić (jestem okropna, wiem). Aż w końcu to zrobił. Choć zaczął nieco niefortunnie, zupełnie jakby chciał ze mną zerwać, to jednak miałam dobre przeczucie. W czerwcu 2016 bierzemy ślub. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm ja chyba na szczęście(dla mnie) nie domysliłam się nic a nic. Wydaje mi się że narzeczony tez podjął decyzje spontanicznie. Oświadczył mi się w moim miejscu pracy, na schodach w centrum handlowym w walentynki.Śmiejemy się, że to dal tego że zapomniał o roacznicy.
    PS. Cieszę się że to tak wyszło taka niespodzianka

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój Pan obiecywał mi zaręczyny. Obiecywał już na ponad rok przed tymi "oficjalnymi". Na obietnicach się kończyło. Dwa razy się rozczarowałam, więc postanowiłam się już nie nastawiać.

    Ale... Pewien ciąg wydarzeń jednak "zapowiedział" mi całe wydarzenie. Najpierw tata, na pytanie: "Co ja mam kupić Mojemu pod choinkę?", odpowiedział: "A ja wiem, jaki prezent Ci kupił!" i uśmiechnął się znacząco. Podczas jednej imprez ze znajomymi, gdy wracałam z łazienki do pokoju, gdzie wszyscy siedzieli, usłyszałam: "Ładny?" i dźwięk zatrzaskującego się pudełeczka... W końcu, gdy wróciłam ze studiów do domu na przerwę świąteczną, zobaczyłam w salonie ogromny bukiet czerwonych róż... Na pytanie skąd się wziął, usłyszałam, że mama dostała go w prezencie od pacjenta, któremu pomogła w załatwieniu wizyty u lekarza specjalisty i zabiegu w prywatnej klinice, w której pracuje. Nie było to dla mnie nic dziwnego, bo zdarzało się już, że mama dostawała podarki, ale nigdy tak okazałe... Wciąż jednak wmawiałam sobie, że to nie to, nie chciałam się po raz kolejny rozczarować...

    Mój Pan wiedział, co mi się podoba, bo już od jakiegoś czasu rozpływałam się nad kolekcją z tanzanitami w katalogu Apart... Nie musiał mnie wypytywać o gusta, wszystko miał podane na tacy :)

    W końcu, gdy nadeszła Wigilia Bożego Narodzenia zeszłego roku, jedyne co podpowiadało mi, co się święci, to gorąca prośba Mojego, żebym ustroiła w swoim pokoju chociaż prowizoryczną choinkę, bo koniecznie musi tam zostawić prezent dla mnie :) Okazało się, że to tylko miało odwrócić moją uwagę... U mnie w pokoju otrzymałam prezent- perfumy, Mój wyszedł na chwilę, po czym zawołał mnie do salonu. Tam, gdy tylko wyciągnął zza pleców kwiaty, ja od razu się rozpłakałam. Nawet jeszcze nie uklęknął na kolano, ja już go przytulałam i wypłakiwałam mu się w rękaw marynarki... Mimo że przeczuwałam, co się święci, aż sama byłam zaskoczona swoją reakcją :) Tak zanosiłam się płaczem, że Mój w końcu spytał: " To tak czy nie?", a ja na to wybełkotałam niewyraźne "Mhm...", kiwając twierdząco głową ;)

    W końcu po 4 i prawie pół roku związku się doczekałam, a od większości znajomych i rodzinki, na wiadomość o zaręczynach, słyszałam: "Nareszcie!" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też masz w sobie coś z (oka i ucha) detektywa ;)
      Ja po 7 i też słyszałam "Nareszcie" :)

      Usuń
    2. haha jak to czytałam to widziałam moją historię ;) różniącą się, ale jednak... też były święta, prezent z perfum i zaręczyny ;)
      właśnie takie spodziewanie się niespodziewanie a potem płacz i brak tchu ;) mój też nie zdążył uklęknąc bo go wcześniej złapałam wyjąc jak bóbr;p

      (tak jak pisałam kilka postów wyżej)

      Angela

      Usuń
    3. My będziemy po 7 latach związku na naszym ślubie (wrzesień 2016) ;)

      A jak później się dowiedziałam, to i tak niewiele udało mi się usłyszeć i wywnioskować- okazało się, że nasi wspólni znajomi (z którymi spotykaliśmy się, co jakiś czas, a ja żaliłam się kumpelom, że już tyle ze sobą jesteśmy, a tu żadnych deklaracji, że to na zawsze... :P) i cała moja najbliższa rodzinka wiedzieli o wszystkim.
      Ba, gdy dzwoniłam 4 grudnia z Miasta Królów do mojej mamy (z okazji imienin), rodzinka ze strony taty i Mój zrobili sobie małą imprezkę z okazji tych imienin i Dnia Górnika (Mój, mój tata, przyszły teść, wszyscy bracia rodziców i szwagrowie oraz dziadkowie są górnikami :D). Potem dowiedziałam się, że wtedy oficjalnie został dokonany i zaprezentowany TEN zakup Mojego Pana... :)
      Zaś znajomi o wszystkim wiedzieli już od, uwaga, listopada (!), gdy na weselu pary ze wspólnych znajomych, Mój zapowiedział to swojemu najlepszemu przyjacielowi i jego siostrze... :P

      Angela, widocznie my, Angele, już tak mamy! :D

      Usuń
  11. Miałam niespodziankę i niczego nie podejrzewałam, bo byliśmy tego dnia na rocznicowej randce (6 lat od poznania się), więc kwiaty były w pakiecie. Bez stresu, bez klękania, nawet pytanie było zupełnie inne niż standardowo. Wszystko niepoprawnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w komentarzach się przyznam - u mnie też bez klękania :)
      Zaciekawiłaś mnie tym jak brzmiało pytanie. Zdradzisz?

      Usuń
    2. Było w liczbie mnogiej zamiast standardowo, w pojedynczej, więcej nie powiem :-)

      Usuń
  12. U mnie zaręczyn ani ślubu miało nie być w ogóle, bo mój obecny narzeczony nie był zwolennikiem małżeństwa. Więc zaskoczenie było MEGA:)

    Takie są układy rodzinne, że zazwyczaj spędzam wigilię w dwóch miejscach - z mamą oddzielnie i z tatą oddzielnie. Ponieważ w tym roku zostałam zaproszona również do przyszłych teściów do taty miałam nie iść. Ale że wigilie u teściów i mamy skończyły się szybko, postanowiłam jeszcze jechać do taty (i nie żałuję, bo to była ostatnia wigilia z moim pradziadkiem). Narzeczony pojechał do domu. Odkąd mieszkamy razem mamy zwyczaj, że prezenty gwiazdkowe wręczamy sobie już na koniec tego wieczoru, zazwyczaj leżąc już w łóżku z lampką wina. Tak było też tym razem. Ja dostałam dwie pary pięknych rękawiczek - jedne cieńsze, a drugie dodatkowo ocieplane. Zmierzyłam lewą z każdej z par, i podziękowałam za prezent. Mój obecny narzeczony uparł się jednak, żebym zmierzyła jeszcze prawą z tych cieplejszych. Trochę marudziłam, bo w sumie po co (zresztą, czy ja mu kazałam od razu mierzyć strój piłkarski, który mu sprezentowałam?:P), ale jakoś się uparł. No więc ja - cały czas niczego nie podejrzewając - mierzę tę rękawiczkę, żeby było mu przyjemnie. Okazało się, że w środku była wizytówka - taka z pomocą której "podpisuje się" prezenty - a w środku zawieszony na wstążce pierścionek. Nie było żadnych pytań i odpowiedzi, tylko moje łzy, jego pytające spojrzenie i długi pocałunek.

    Ślub za 2,5 tygodnia!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój (już :) ) mąż oświadczył mi się w ruinach zamku... A zaczęło się od odwiedzin u jego ojca na bazie harcerskiej w górach... Pojechaliśmy na kilka dni i w zasadzie każdego ranka wyciągał mnie w góry - traf chciał, że zachorowałam i czułam się fatalnie... Ostatniego dnia na szczęście było już mi trochę lepiej, więc wybraliśmy się. Mieliśmy iść we dwoje (bardzo chciałam tak sam na sam z nim pochodzić), ale uparł się, że bierzemy ze sobą paru harcerzy - miało to odwrócić moją uwagę, bo zaczynałam już coś podejrzewać... Oczywiście strasznie się na niego wkurzyłam, że zamiast iść romantycznie tylko z nim, będę wędrować z bandą bachorów i prawie wróciłam do obozu... Na szczęście mi przeszło i dalej było już tylko z górki ;) Tzn psychicznie, bo fizycznie to musiałam się trochę nachodzić i powspinać, żeby w końcu do owych ruin dojść... No, łatwe zadanie to nie było ;) Już w ruinach zabrał mnie na samą górę, na punkt widokowy... Podczas gdy ja zachwycałam się widokami, on uklęknął i z pierścionkiem w dłoniach czekał, aż się odwrócę w jego kierunku... Nie pamiętam co dokładnie powiedział, wiem tylko, że było to strasznie wzruszające i takie bardzo nasze... Po prostu piękne... Po powrocie do obozu okazało się, że oczywiście wszyscy wiedzieli jaki miał plan, więc gratulacjom nie było końca :) A teraz jesteśmy już dwa miesiące po ślubie i za niedługo wyruszamy w podróż poślubną do Meksyku :)

    OdpowiedzUsuń
  14. niespodzianka była i to ogromna :) wybieraliśmy się na wakacje w góry. pewnego razu przy piwie Mój D pochwalił się koledze o swoim zamiarze, ja niestety usłyszałam tylko "w Zakopanem będzie miała niespodziankę". od razu w mojej głowie milion scenariuszy. przez myśl przeszły zaręczyny ale rozsądek mówił: jesteście razem ponad rok, całe życie przed Wami. sprawa odeszła w zapomnienie bo nadeszły upragnione wakacje. drugiego dnia umordowani chodzeniem po górach wybraliśmy się na Kasprowy Wierch (po drodze oczywiście byłam kapryśna, marudna, zmęczona i niewyspana) po 4 godzinach byliśmy na szczycie. chwila przerwy, kilka zdjęcia, sms do rodziców i trzeba schodzić na nogach bo kolejka nieczynna ;p ale nie, Mój D chce jeszcze robić zdjęcia, wyczułam, że się denerwuje, przycupnęłam przy kamieniu i w ciszy wpatrywałam się w otaczające Nas góry. ni stąd ni zowąd, klęknął przede mną z pierścionkiem :) wtulona w Jego ramiona, zalana łzami szczęścia powiedziałam tak ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. wiedzialam, ze mi sie oswiadczy, bo planowalismu to. nawet razem wybieralismy pierscionek. gdyby nie to to dostalabym pierwszy lepszy rozmiar i znajac go o niebo za duzy :D pierscionek jest srebrny z cyrkoniami. nie lubie zlota ;) kosztowal az 89 zl. nie zalezalo mi na drogim pierscionku. jest ladny - czego wiecej chciec ;)
    ze sie oswiadczy wiedzialam, ale nie wiedzialam kiedy. zrobil to po 5 miesiacach od naszego pierwszego spotkania. byl deszczowy dzien i spotkalismy sie w kawiarni. mial ze soba plecak a w nim kurtke. nagle siegnal do plecaka, myslalam ze zrobilo mu sie zimno i chce zalozyc kurtke a tu nagle kleka przedemna z pierscionkiem w pudeleczku i czy wyjde za niego. nie powiem, zaskoczyl mnie ;) od tamtej pory minelo 5 lat, nadal jestesmy narzeczenstwem, ale planujemy cywila ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja czekałam 5 lat. domyślałam się bo rano przy śniadaniu podczas wakacji poprosił bym mu zaufała i że cały dzień by był jak on zaplanuje. gdy dobrneliśmy do hotelu mieliśmy iść na basen...już mi się nie chciało ze zmęczenia ale uparł się. powiedziałam ze się przebiorę i dołączę. basen był czynny do 21. my dopiero tam szliśmy...było ciemno...już idąc tam miałam taką retrospekcję wszystkich wydarzeń które wskazywały że to już...i co? szampan, jackuzzi, kwiaty, i pierścionek...jak wróciliśmy do pokoju na pościelonym łóżku i podłodze były róże i płatki..nawet w zlewie w łazience ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja, domyslałam się, przekonana byłam że jeżeli już to bedzie dzień moich urodzin ! a jednak nie moj M. aby mnie zaskoczyć zrobił to tydzień wcześniej. Kiedyś opowiadałam mu o mich wyśnionych zaręczynach na początku znajomości kiedy o to zapytał. Mój M. oświadczył mi sie przyjeżdzjąc pod mój dom konno (dodam że nie potrafił jezdzić i zanim to zrobił wziął kilka lekcji) i różą w zębach i zawieszonym pierścionkiem zaręczynowym na swojej szyji. Był cały sztab osob zaangazowanych w to, w zatoczce nieopodal mojego rodzinnego domu , zaparkowało auto z koniowozem, konia wypakowali on wsiadł na oklep i ruszył, dookoła niego ze 4 osoby, mama, siostra,i 2 opiekunów konia, ! Zaangazowani byli też w to moi rodzice ktorzy wczesniej o wszystkim wiedzieli i w wielkiej konspiracji przygotowywali mnie na wyjście z domu do restauracji. Zadbał o to abym była ładnie ubrana i nie wzięta z calkowitego zaskoczenia (np. w pidzamie). Mama kazała mi w pewnym momencie wyjsc na balkon i oczom nie mogłam uwierzyć...szok, niedowierzanie, mysl ze to jest sen..niewiarygodne. zeskoczył z konia, zeszłam do niego, ukleknał i zapytał ... potem oboje wsiedliśmy na konia i przejechaliśmy się po Osiedlu, zdumieniu sąsiadów nie było końca! Potem oboje wsiedliśmy do przystrojonego auta gdzie w jego domu czekała droga ze świec (ilość świec była taka jaka ilosć dni się znaliśmy) nio i potem Kolacja! Niewiarygodne...do czego był zdolny ! najpieknieszy dzień! Wszystko było dopracowane w najmniejszym szczególe

    OdpowiedzUsuń
  18. Niespodzianka ;) Chociaż przez jakiś czas marudziłam mojemu,że już by się mógł mi oświadczyć ale odpuściłam sobie,bo zespół mu się laptop i musiał kupić nowy. Uznałam,że nie będzie miał kasy i powiedziałam sobie może kiedyś do tego dojdzie. Oświadczyl mi się 2 lata temu w Krakowie ,bo tam studiowaliśmy. To była nasza kolejna rocznica więc postanowiłam,że zrobię kolację ,usiądziemy, pogadamy, zjemy i wypijemy po lampce wina;) Ale wyszło inaczej. Wrócił z zajęć, wyjął kłódkę i wypisał na nich nasze inicjały i porwał mnie na spacer. Przez całą drogę był jakiś taki nieswój, cichy mało co mówił i jakis taki zdenerwowany. Myslałam,że to moze przez uczelnie. Poszliśmy na most "miłości" aby zawiesić naszą kłódkę. To byla bodajże nasza 6 rocznica. Zawiesiliśmy ją i już się zbierałam aby wracać na mieszkanie aby dokończyć kolację,a tu nagle odwracam się, a Mój klęczy ! Było to bardzo miłe zaskoczenie. Od zaręczyn minęły 2 lata, a za rok ślub :)
    W drodze powrotnej do mieszkania przyznał mi się,że powiedział i pokazał pierścionek tylko naszemu współlokatorowi. Wieść o zaręczynach trzymaliśmy przez tydzień w tajemnicy ;p

    OdpowiedzUsuń