środa, 23 września 2015

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Aleksandra

Historia Oli: 

Ola i Piotr – 14.08.2015r.

Od początku mieliśmy wizję tego dnia, a przynajmniej wiedzieliśmy w jakim stylu chcemy wszystko przygotować. Miało być lekko, rustykalnie, bez przesady. Nie dlatego, że to teraz takie modne, po prostu w takiej scenerii potrafiliśmy sobie siebie wyobrazić. Możliwe też, że za dużo przeglądaliśmy pinteresta i tumblra, bo wiejskie klimaty wciągnęły nas na dobre ;)

Salę znaleźliśmy szybko (z polecenia jednej cioci) i jak to mówią, była to „miłość od pierwszego wejrzenia”. Kościół, dzięki sugestii znajomych, w lesie na uboczu, z przeszklonym ołtarzem – kolejne szybsze bicie serca na sam widok miejsca. Tort wykonany przez ogromnie zdolną Panią Agnieszkę, która nie wyśmiała nas, gdy przyszliśmy ze zdjęciem ciasta znalezionym w Internecie, przedstawiającym prosty, biały tort z namalowaną kolorową łąką i własnoręcznie nam taką łąkę namalowała (namiary otrzymaliśmy znowu od cioci;)). Kwiatki wykonała dla nas zaprzyjaźniona Pani Ania (dzięki teściowej;)), która zrozumiała w 100% nasze niesprecyzowane wymagania, ograniczające się do stwierdzeń: „kwiaty polne w słoikach”, „kolorowe”, „nie za duże”. Fotografem została Alicja, koleżanka szwagierki. DJ (zespołu nie chcieliśmy), a jakżeby inaczej, także z polecenia!

Generalnie przed samym ślubem razem z narzeczonym śmialiśmy się, że nie mieliśmy zbytnio szansy samemu męczyć się z poszukiwaniami, bo wszystko, co podpowiadali nam znajomi i rodzina  wpisywało się w naszą wizję idealnie. Nie oznacza to, że wszyscy zachwycali się naszymi pomysłami, raczej z lekkim dystansem i przymrużeniem oka słuchali o polnych kwiatach w słoikach, braku konkursów weselnych i muzyki disco polo, braku welonu, szelkach i brązowych butach Pana Młodego („Brązowe takie mało eleganckie…”), braku kamerzysty itp. itd.

To, co tkwi w mojej głowie, to pierwsza myśl, która pojawiła się po przebudzeniu pierwszego ranka po weselu– „Szkoda, że już po…” Pamiętam to tak dobrze, bo pierwszą myślą w dniu ślubu było dla kontrastu– „Niech już będzie po…”.

Ta mroczna poranna myśl opuściła mnie bardzo szybko w salonie, w którym przemiłe Panie czesały mnie i malowały. Jedna z Pań fryzjerek miała tego dnia urodziny i z tej okazji zaznajomiona z nią orkiestra (taka z akordeonem i całym innym sprzętem) zrobiła jej niespodziankę i złożyła wizytę, wykonując mini koncert w drzwiach salonu :D Polała się pierwsza wódka, pokroił się pierwszy tort i na chwilę zapomniałam, że przecież miałam się stresować ;)
Tego dnia nie wszystko szło zgodnie z planem, ale na dobrą sprawę żadnego planu nie mieliśmy. Po mszy np. okazało się, że część gości nie dotarła na czas do Kościoła – jego leśna lokalizacja okazała się trudna do zidentyfikowania. Jednak jako, że największy stres towarzyszył nam właśnie w Kościele, nie zwróciliśmy uwagi, że w tłumie gości brakuje paru twarzy :) Patrząc na zdjęcia, na których ciągle się uśmiechamy, ciężko w te nerwy jednak uwierzyć ;)

W drodze na salę weselną jeden z samochodów stojących na światłach obok nas, gdy zauważył, że jesteśmy autem ‘ślubnym’, zajechał nam drogę, a pasażerowie stanęli przed naszą maską, robiąc tzw. bramę i czekając na wódkę! Świadek zachował zimną krew i pomimo blokowania pasa na zielonym świetle, wysiadł elegancko z samochodu, wyjął wódkę z bagażnika i przekazał ‘bramowiczom’. Śmialiśmy się potem z całej sytuacji resztę drogi na salę :)
Nasz plan odnośnie wesela sprawdził się - wszyscy bawili się świetnie od samego początku, mimo, że z Panem Młodym zrezygnowaliśmy z konkursów, pozostawiając jedynie oczepinowe zabawy (i to wybrane). Zamiast sztywnego pozowania do zdjęć grupowych wymyśliliśmy zdjęcia z wielką ramą, wykonaną specjalnie na tę okazję przez mojego tatę stolarza. Okazało się to strzałem w dziesiątkę! Dla gości przygotowaliśmy specjalne koszyczki wypełnione dezodorantami, chusteczkami, lakierami, plastrami, tabletkami na ból głowy itp., które umieściliśmy w łazienkach. Pomysł był bardzo chwalony i z widoku opróżnionych koszyków wywnioskowaliśmy, że się przydały ;) W ramach podziękowań dla rodziców przygotowaliśmy filmik – 100% sami, bez profesjonalnej pomocy, zmontowany przez Pana Młodego, który wcześniej w ogóle się tym nie zajmował. Ale nie tylko my zaskoczyliśmy tego dnia gości. Rodzina Pana Młodego przygotowała dla nas niespodziankę w postaci wymyślonej przez nich piosenki, wykonanej z dedykacją dla nas. Artyści posiadali nawet namalowane własnoręcznie transparenty :) Największą gwiazdą wieczoru (zaraz po nas, oczywiście;)) okazała się babcia Pana Młodego, która brylowała na parkiecie do samego rana, pomimo stłuczonej kostki! Na dodatek na ślubie pojawiła się w wysokich szpilkach, bo jak stwierdziła ‘inaczej jej pupa będzie za blisko podłogi’ :D  Ah, co to był za dzień!

Rada dla przyszłych Par Młodych: nie rezygnujcie ze swoich planów i wizji, nawet jeśli rodzina sugeruje inaczej. Przed ślubem słyszałam, że trzeba brać pod uwagę gusta gości, bo jak muzyka nie będzie odpowiadała czy atrakcje, to nie będą się bawić. Nieprawda ;) Fajni goście na pewno docenią starania Młodych, a Wy będziecie czuli ogromną radość i satysfakcję, że się udało. A jak się nie udało to i tak nie należy się przejmować - goście nie są aż tak spostrzegawczy :)

Sukienka: Anna Kara – „Corriander” (Salon Arttrend w Gdańsku)
Sala: Folwark Dajak w Koleczkowie koło Gdyni



























Kilka słów od NPM: 
Kto zgadnie co najbardziej przykuło moją uwagę po przeczytaniu wpisu Oli i obejrzeniu zdjęć? To co najbardziej do mnie trafia: jedna z moich ulubionych sukni od Anny Kary (do urody Oli jest wręcz stworzona!) i mój (w niektórych przypadkach i Wasz) ulubiony kościół w Polsce! Prawdopodobnie nie ma drugiego tak idealnie wpisującego się w klimaty rustykalne w wersji bardziej eleganckiej (tej bez akcentów góralskich i stodolnych).
Jestem mile zaskoczona tym ile rzeczy z polecanie mieli Ola i Piotr i tym, że rodzina potrafi polecać świetne rzeczy (dla mnie do niedawna to się wykluczało). Malowany tort jest fajną odskocznią od wszechobecnych naked cakces, samodzielnie zmontowany film prezentem bardziej od serca i z pewnością wyróżniającym się pośród innych teledysków (namawiam Was, kręcicie samodzielnie filmy :D).
Aaa… Jak  jest recepta na zmniejszenie stresu w dniu ślubu? Zainteresowanie się innymi ludźmi, którzy ze ślubem mają niewiele wspólnego ;)
Pozwolę sobie przekopiować tu jedno zdanie z emaila Oli. „Piszę, bo czuję się już częścią tej świetnej ekipy byłych Panien Młodych i mam potrzebę podzielenia się wrażeniami z innymi.”. Gdy dawno temu wpadłam na pomysł utworzenia na blogu GNPM, to w głowie myśl, że to musi być miejsce dla innych dziewczyn. Dla dziewczyn, które w jakimś stopniu poczują się częścią tego miejsca. I nawet nie macie pojęcia jak mi miło czytać, że się udaje :) Dziękuję Olu!

6 komentarzy:

  1. W tym kościele moja Sis brała ślub, a Folwark Dajak - no cóż, zakochana jestem w nim :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czy wiadomo skąd taki piękny bukiet? zakochałam się, a biorę ślub w tym samym kościele więc podejrzewam, że kwiaciarnia również z Trójmiasta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bukiet był wykonywany przez znajomą teściowej, która prowadziła kiedyś kwiaciarnię, a teraz okazyjnie tworzy różne kompozycje :) Myślę, że nie będzie problemu z porozmawianiem i umówieniem się, bo po slubie kilka osób już od nas brało namiary. Jest to Pani Ania Stenzel z Gdyni, e-mail:aniastenzel@wp.pl
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  3. gdzie mieści się ten piękny kościół?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół znajduje się w Sopocie :) Link do strony: http://www.bernard.sopot.pl/

      Usuń
  4. Czesc Ola,
    planuje slub w Dajaku, ale mam troche watpliwosci i mysle, ze moglabys je rozwiac! ( np. czy kolumny bardzo przeszkadzaja:D) :) Bardzo prosze, odezwij sie na mojego maila : aaatorod@gmail.com
    Dzieki!

    OdpowiedzUsuń