czwartek, 23 kwietnia 2015

Miesiąc do ślubu, czyli o kurczaczek*, będę Panną Młodą!

blogof.francescomugnai
Na co dzień nie przeklinam. Nawet więcej: nigdy nie przeklinam. Ale to myśl tak dziwna, nierzeczywista i nie moja, że bez przekleństwa się nie da (kurczaczek to słodko ocenzurowane przekleństwo) ;)

Co, po prawie 1,5 roku przygotowań uważam za najtrudniejsze i najbardziej nie moje? Wizerunek Panny Młodej. Kupienie sukni? TRAUMA. Szycie sukni? Trauma. Kupienie butów? Z trampkami i innymi "normalnymi" nie było problemu (kolekcjonuje buty pod pretekstem "założę na weselu na 5 min.", jest to bzdurą, jednak miło się tak wkręcać ;)), ale z głównymi na ceremonię już tak. Trauma. Ozdoba do włosów? TRAUMA. Biżuteria? Musi być mała, więc mała trauma. Bielizna? Może choć w połowie jej nie będzie, bo też szykuje się kolejna trauma. Pończochy, bo jednak mam stopy, które obcierają nawet adidasy... Trauma. Chciałam mieć torebkę, chciałam.... ale chyba sobie zaoszczędzę kolejnej traumy...Zdecydowanie większą frajdę sprawia mi myśl o sierpniowym weselu, na którym będę tylko gościem (a zamierzam być wzorowym) :)

Jeszcze do wczoraj miałam wybitnie dobry humor. Co tam ślub, co tam stres... Potem znów zebrałam się w sobie, założyłam ochraniacz na "ego" i postanowiłam zapytać swoje nastoletnie, bliskie i udzielające się okazjonalnie w kościele, kuzynki o to czy mogłyby przeczytać na mszy dwa czytania. Nie mogłyby... I koszmarnie mi przykro... Należę do osób, które dużo robią dla innych, mają z tego ogromną frajdę i (ostatnio, częściej czegoś od innych oczekując) mam problem ze zrozumieniem tego jak można nie mieć frajdy robiąc coś dla mnie?
To jedna z tych sytuacji, gdy mam wszystkiego dość i żałuję, że nie uciekłam na cichy ślub za granicę.

I pozytywniej :)
Mam nowe, "ślubne", marzenie. Takie z nagłego olśnienia, takie... że nawet nie spodziewałam się, że można tak marzyć. I... wow, ono jest realne! Jak się uda, to dowiecie się o co chodzi ;)

Zerkając na mój harmonogram:

1 miesiąc przed ślubem warto:
- ustalić przebieg ceremonii w kościele/USC oraz przyjęcia weselnego,
- dokupić ostatnie dodatki do strojów, 
- udać się na próbną fryzurę i makijaż,
- odebrać obrączki,
- zaplanować wieczór panieński i kawalerski,
- zamówić bukiety dla panny młodej i świadkowej, butonierki dla pana młodego i świadka, kwiaty dla rodziców,
- zweryfikować potwierdzenia obecności od gości,
- zamknąć listę gości.

Nie jest źle. Pomijając to, że brakuje mi 3/4 dodatków i mam kilka zaległości, to do pełnej realizacji brak mi jedynie ustalenia przebiegu ceremonii w kościele i planu wieczoru panieńskiego :)

25 komentarzy:

  1. Ale Ci zazdroszczę! U mnie to jeszcze 2,5 roku :(
    Ja zdecydowanie jestem Przyszłą Panną Młodą, która najchętniej wszystkie sprawy organizacyjne załatwiłaby za jednym zamachem. Te wszystkie sprawy organizacyjne, wybieranie ciast, tortów,dekoratorów itd mnie przytłacza, więc wybrałam miejsce, gdzie załatwią za mnie 3/4 spraw. Deal życia! :D
    Marzę tylko o ubraniu się w piękną białą suknię, o pięknych kwiatach i o przysiędze, którą będę składać patrząc Ukochanemu prosto w oczy. Reszty mogłoby nie być :)

    Trzymam kciuki za Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ten tok myślenia, dla mnie też mogłoby nie być wszystkiego co z weselem związane. Ale skoro już jest, to traktuje to jak projekt w pracy i... wyzwanie :)

      Usuń
  2. zazdroooooooo, też bym chciała być już miesiąc przed :D
    u mnie jeszcze ponad 3 miesiące... <- pisząc te słowa właśnie zdałam sobie sprawę, że już tylko ponad trzy miesiące, o jej!
    Gratuluję załatwionych spraw! czytając Twojego bloga zawsze miałam wrażenie, że jesteś daleko w tyle za mną, a tu proszę, wszystko bardzo ładnie ogarnięte :D powodzenia, będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ty jesteś aż tak do przodu? :) Ja po prostu mam z niektórymi sprawami wewnętrzny problem (czyt. np. suknia).

      Usuń
  3. a jeszcze przeoczyła - jak tam fryzura i makijaż próbny? byłaś? jak było?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam. Na makijażu połowicznie, bo mam problem z jedną powieką i nie mogę jej malować :/ A fryzura - hm, jak na moją małą ilość włosów, średnią długość i ograniczone możliwości, to wyszło nawet fajnie (czyt. to komplement, bo w życiu nie byłam zadowolona z uczesania).

      Usuń
  4. O kurczę, ciężko mi sobie wyobrazić, że kuzynki mogły Ci odmówić czegoś tak drobnego jak czytanie... :( Rozumiem gdybyś im śpiewać kazała czy coś... Przykro, ale nie przejmuj się - może poproś jakiegoś ulubionego wujka albo (najlepiej!) przyjaciół?
    U nas było tak, że cały ślub "obstawili" znajomi i przyjaciele - udzielał nam go znajomy ksiądz, znajomy diakon czytał Ewangelię, znajomi służyli za ministrantów, przyjaciele zajęli się oprawą muzyczną, kumple czytali czytania i modlitwę wiernych, a psalm śpiewała przyjaciółka :) Owszem, akurat jesteśmy w środowisku gdzie wielu ludzi udziela się w kościele, więc nie był to dla nich problem, ale jeśli nie znajdziesz nikogo kto umie śpiewać psalmy albo w ogóle ma muzyczny talent no to już taki drobiazg jak czytanie czytań lub modlitwy wiernych może zrobić każdy, nawet niebywający często w kościele ;) możecie wcześniej wybrać sobie teksty i dać je osobom czytającym, dokładnie poinstruować w którym momencie... żeby się nie stresowali :) Jestem pewna, że przyjaciele to dla Was zrobią bez problemu i nie odmówią, a zapewniam, że to jest niesamowite, piękne, wzruszające i w ogóle najlepsze kiedy wokół ołtarza też są z Wami tylko bliscy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rodzeństwem i przyjaciółmi jest ten problem, że są albo totalnie dzicy :D, albo niewierzący. I nie chciałam ich ani wybitnie stresować, ani zmuszać do czegoś niezgodnego z ich światopoglądem. Wolałam wybrać osoby, które bywają w kościele i mają doświadczenia z publicznymi wystąpieniami, ale cóż... nie wyszło.
      Jedynymi zainteresowanymi takimi wystąpieniami mogą być jedynie dzieciaki, ale... 1) nie są to dla mnie wyjątkowo bliskie dzieci, 2) wolałbym starszych (tak od 13 roku życia w górę, aby to nie wyglądało jak na komunii).

      Usuń
    2. Hmm zapytać zawsze warto ;) Według mnie nie ma znaczenia czy są wierzący czy nie... - może będą chcieli po prostu zrobić to dla Ciebie i nie będą widzieli problemu w przeczytaniu czytania? Ostatecznie to tylko czytanie tekstu, nikt nie mówi, że trzeba się z nim utożsamiać albo wierzyć - hymn o miłości czy jakiś inny tekst może być potraktowany po prostu jako piękny tekst o miłości - jest wiele osób niewierzących, a zafascynowanych Biblią jako dziełem literackim ;)

      Usuń
  5. A tak przy okazji, nie mogę się doczekać już relacji z Twojego ślubu :) na pewno będzie super, ja przed samym ślubem się stresowałam i miałam wszystkiego serdecznie dość oby tylko było już po, a teraz wspominam do tej pory i żałuję, że ten dzień już się tylko oddala... ;)
    A z drugiej strony w tym roku w sierpniu ślub przyjaciółki! I bardzo się na niego cieszę i chyba jeszcze bardziej, że będę właśnie jako gość i jedna z druhen ;) a sama nie muszę już przechodzić przez przygotowania, uff.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że masz być niepoprawna, ale czytałam, że pannie młodej nie wypada mieć torebki. Niech ma ją Twoja druhna.
    Najbardziej obawiam się tego miesiąca przed. Ja do dnia 0 mam 3,5 miesiaca. Boję się najbardziej ustalania przebiegu mszy z księdzem, bo już robi problemy z oprawą muzyczną i tym, że chcielibyśmy mieć własnego organistę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie planuje jej mieć w kościele (bo nie będzie pasowała do reszty, gryzłaby się z bukietem), ale po wejściu na salę weselną już tak. Tak dla własnego komfortu :) Nie chciałabym grzebać w torebce świadkowej i ganiać ją za każdym razem, gdy będę czegoś potrzebowała.
      Księża to ciężki orzech do zgryzienia. bo chcąc nie chcąc wchodzi się na ich teren i oni mogą się wyjątkowo mocno rządzić. U mnie z mniejszymi sprawami zawsze można się porozumieć z wikariuszami, za plecami proboszcza ;)

      Usuń
    2. Ja torebkę miałam - również na sali, na czas mszy dałam ją komuś na przechowanie ;) I nie rozumiem dlaczego niby nie wypada mieć torebki?
      Oj wkraczasz w bardzo nerwowy okres i przykro, że inni Ci tego nie ułatwiają... Wyobrażam sobie jak musiałaś się poczuć w kwestii tych czytań. Zwłaszcza, że jeśli ktoś na co dzień udziela się w kościele to co to niby za problem przeczytać czytanie na ślubie?

      Usuń
  7. Mi zostały niecałe 4 miesiące i juz zaczynam się stresować! :)
    Boje się o takie drobne rzeczy, o których z pozoru się nie myśli, a które wyjdą pewnie na ostatnią chwilę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisz co to za marzenie, ja mam dwa miesiące do ślubu i może znowu się czymś zainspiruje :p W ogóle brakuje mi w tych wpisach takiego podsumowania co planujesz na SWOIM ślubie i weselu (jakie atrakcje, dekoracje, fajne pomysły itp), wydaje mi się, że wszystko jest opisane tak ogólnie... Z drugiej strony pewnie nie zdradzisz wszystkiego, żeby później relacja była zaskoczeniem. Chociaż ja jestem ciekawa, bo przez relacje co ktoś miał/będzie mieć na swoim weselu mam więcej odwagi do realizowania własnych pomysłów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To marzenie dotyczące fajnego miejsca na sesję poślubną :)
      O tym co będzie u mnie prawie zawsze gdzieś w dłuższym tekście pojawia się jakieś jedno zdanie. Nie pisze o tym, bo mam wrażenie, że po, w połączeniu ze zdjęciami, da to lepszy efekt. A pisanie o tym samym dwa razy mija się z celem.

      Usuń
  9. Mi został tydzień... Spanikowany Śląsk cieszyński pozdrawia ;-D
    Ps. Ma dzień dzisiejszy sama sobie czytam jedno z czytań, choć ponoć nie wypada ;-) na jedno zgodziła się starościna, ale ja koniecznie chcę dwa! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia! I tylko pozytywnego stresu :)
      Też o tym myślałam, najlepiej liczyć na siebie :D Słyszałam o Pannach Młodych, które czytają, więc nie jest to aż tak nietypowe i wbrew temu co wypada :) Dla mnie minusem tego jest to, że mnie i tak goście się naoglądają w innych wystąpieniach, więc nie chcę z prezentacją swojej osoby przesadzać (i to mówi Panna Młoda) :P

      Usuń
  10. Mi zostało 5 miesięcy. I im bliżej tym bardziej chcę mieć ślub i wesele “na luzie”... Bolerko? Po co, lepszy sweterek. Spodnie od garnituru? A po co mój N ma sie czuć jak w zbroi. Niech założy dzinsy do koszuli i marynarki... itd itp. Tylko jakoś prócz N nikt nie podziela mojego podejścia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale rozumiem potrzebę "na luzie", mam podobnie od początku :)
      A z niepodzielaniem podejścia - cóż, tak bywa. Polecam jak najmniej rozmawiać o tym z osobami o innym guście.

      Usuń
  11. Po bieliznę idź do sklepu z brafittingiem - trauma zminimalizowana, a dodatkowo będziesz szczęśliwsza na co dzień, nie tylko na ślubie :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. planowanie wieczoru panieńskiego/kawalerskiego nie jest przypadkiem zadaniem świadków?;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hmmm czytam Twoje wpisy i stwierdzam,że trochę jest w tym przesady. Ja mam swój ślub za pół roku i ani trochę się tym nie przejmuje. O jakiej traumie piszesz?? Kupowanie sukni ślubnej - to trauma? To czysta przyjemność, ją szyć,przymierzać, poprawiać! Bielizna, buty, biżuteria? To też trauma? Współczuje Ci bardzo....Każda kobieta kocha kupować buty, biżuterię, bieliznę! I torebka..... trauma! Jeśli Twój ślub będzie traumatycznym przeżyciem bardzo Ci współczuje ;p Bo moje przygotowania to sama przyjemność i cud! Dałaś się absolutnie wciągnąć w ślubny szał! Współczuję ;p naprawdę! Jakąż traumą w takim razie będzie Twój pierwszy taniec?:P Cóż ja mam dokładnie 6 miesięcy do ślubu i w zasadzie wszystko gotowe! Żyje spokojnie, suknia się szyje, buty się robią, wszystko po rezerwowane,zaproszenia zrobione,bielizna kupiona, dodatki się robią, ksiądz się cieszy,zespół trenuje, kursy porobione, kwiaty wybrane,obrączki również! O co tyle szumu? Żyję spokojnie, oddycham, spędzam czas z narzeczonym i spokojnie czekam! NIE PANIKUJĘ, NIE HISTERYZUJE! Powodzenia! Fajnie, że będziesz mieć to już za sobą, może po wydarzeniu stwierdzisz jednak, że to wszystko nie było warte TEJ TRAUMY I HISTERII ŚLUBNEJ, a po prostu spokojnej i przemyślanej strategii działania ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie każda kobieta kocha kupować buty, biżuterię, suknię ślubną itp.
      Tu nie ma histerii i paniki. To tylko stwierdzenie (przerysowane, ale inaczej byłoby bez wyrazu), że nie wszystko w przygotowaniach jest dla mnie fajne i daje mi frajdę. I wbrew pozorom, poza blogiem, ja bardzo mało czasu poświęcam temu tematowi (powiedziała pisząc z majówki :P) :)

      Usuń