środa, 4 lutego 2015

O błogosławieństwie rodziców

chuansong
Macie rzeczy, które w trakcie przygotowań do ślubu Was przerażają? Ja mam sukienkę, kurs tańca... I wyjątkową umiejętność straszenia innych. W chwili obecnej najlepiej wyszło mi przestraszenie pewnej osoby wizją błogosławieństwa ;)

Co takiego strasznego jest w błogosławieństwie? Wejdźcie na YouTube i wpiszcie w wyszukiwarkę dwa słowa: "błogosławieństwo" i "ślub". Co Wam wyskoczy? Rzewne filmiki przedstawiające wejście Pana Młodego do domu, tłum gapiącej się na niego rodziny Panny Młodej, pierwsze spotkanie przy komentarzach innych "Co się tak czaisz?" (przykład z mojej rodziny!), pocałunek w policzek i na kolana. Teraz do akcji wkraczają rodzice: kropiąc wodą święconą, dając krucyfiks do ucałowania, całując i wciskając jakieś pieniądze do buta i wypowiadając słowa, które mają za zadanie wycisnąć ze wszystkich łzy... Wzniosło, poruszająco... Coś co kiedyś miało i powinno mieć sens, często wygląda jak odegrany teatrzyk.

Skąd błogosławieństwo się wzięło? Było to pożegnanie córki (w niektórych domach - syna), a także zabezpieczenie, na nowej drodze życia, przez złymi mocami. Dziś coraz więcej par próbuje odejść od tego symbolicznego aktu... Czy słusznie?

Czy organizować błogosławieństwo?
Proponuję poszukać odpowiedzi na dwa pytania:
1) Czy biorę ślub kościelny? Tak? Przez wielu błogosławieństwo traktowane jest jako jeden z elementów ślubu.
Bierzesz ślub kościelny, ale nie jesteś wierząca i nie chcesz "dodatkowej szopki"? Cóż, "szopkę" przyjmuje się w całym pakiecie ;) Zawsze masz wybór i zawsze możesz ślubu kościelnego nie wziąć...
2) Czy chcesz pozwolić rodzicom się pożegnać i życzyć Ci dobrze?
To współczesna wersja błogosławieństwa. Czasem połączona z religią kościoła, ale jego sedno tkwi w pytaniu z punktu. To tylko pożegnanie i życzenia na nową drogę życia.
3) Co nie podoba Ci się w błogosławieństwie? Jeśli nie sama idea, to proste - zmień to!

Kiedy zorganizować błogosławieństwo?
Sprawdźcie harmonogram dnia ślubu, zestawcie go z Waszymi oczekiwaniami co do wyjścia z domu i momentu w którym chcecie się po raz pierwszy zobaczyć. Tradycyjnie błogosławieństwo organizowane jest w domu Panny Młodej (czasem wcześniej w swoim rodzinnym domu błogosławiony jest Pan Młody) bezpośrednio przed udaniem się do kościoła na mszę ślubną, ale nie ma problemu, abyście zorganizowali je np. dzień przed, a w kościele spotkali się dopiero przed ołtarzem.

Jak wygląda błogosławieństwo?
Duży pokój, rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, chrzestni, fotograf, kamerzysta... Młoda Para klęka, prosi o błogosławieństwo i... jazda, jak na początku mojego tekstu ;)
Zdecydowanie nie jest to forma błogosławieństwa, która mi i PM odpowiada, ale mam świadomość, że możemy ją zmodyfikować (choć rodzice są oporni). Będzie bez gapiów w pokoju (gapiów, czyli każdego kto nie jest nami i rodzicami), bez klęczenia (PM na tym najbardziej zależy), bez fotografa i kamerzysty (coś czego nie odpuszczę)... Ma być intymnie, ważnie, po naszemu i... zapewne, niechcący, wzruszająco (a ja będę beczeć).

10 komentarzy:

  1. Ja miałam takie błogosławieństwo - my na stojąco, bez wody święconej, całowania krzyża itd. Podchodzili do nas rodzice, rodzice chrzestni i dziadkowie - niektórzy robili znak krzyża na czole inni tylko całowali - nasi rodzice tylko powiedzieli nam kilka zdań. Było tak jak chcieliśmy.
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja myślę o zorganizowaniu Błogosławieństwa w ogrodzie. Czekam teraz tylko aż mój PM zbuduje mamie drewniany taras w ogrodzie. Rodzice, Dziadkowie i My. O dyskretne zdjęcie poproszę chyba świadkową (jest także fotografem), bo będzie to mniej "inwazyjne", a Rodzice będą chcieli mieć wszystko obfotografowane skoro nie ma kamerzysty. Może posadzę więcej kwiatów w ogrodzie na wiosnę, żeby latem wyglądało jak z zaczarowanego ogrodu? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dżizas, naprawdę mnie przestraszyłaś tym błogosławieństwem! Do ślubu jeszcze kupa czasu więc się tym nie przejmowałam, ale po przeczytaniu pierwszych akapitów zamarłam - tak to bedzie właśnie wyglądało i... TO JEST STRASZNE! Na szczęście alternatywa jaką przedstawiłaś na końcu, wydaje się sensowna i myślę że spodoba się rodzicom narzeczonego którzy chyba najbardziej krępują się kamery. No bo po co stresować nie tylko młodych ale i również rodziców? Wtedy też można pobeczeć spokojnie jak wiadomo że nikt nie patrzy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas byli rodzice, rodzeństwo, świadkowie i fotografowie (kamerzysty w ogóle nie było). Całość miała miejsce w domu panny młodej w domu - klęczeliśmy, tata przeczytał bardzo krótką modlitwę i rodzice nas wyściskali. Bez wody święconej, całowania krzyża, pieniędzy w butach (serio, jestem już po ślubie a dalej nie ogarniam o co w tym wszystkim chodzi? Jakie pieniądze? W jakich butach? Ale po co? O całowaniu krzyża słyszałam, ale kropienie wodą święconą? Dla mnie też nowość) i wzruszających tekstów czy też ogólnego pociągania nosem przez kogokolwiek. Czas trwania: 3 minuty, poziom podniosłości: 0. zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcia i było po wszystkim :) Spodziewałam się że będzie gorzej, będziemy się wszyscy głupio śmiać itp, ale obeszło się bez większych akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas błogosławieństwo było "na stojąco", bez wody święconej i bez całowania krzyża. My podchodziliśmy do rodziców (którzy stali w rzędzie) i rodzice mówili do nas krótkie życzenia i robili nam znak krzyża na czole. Nie było podniosłych słów ani wzruszeń. Obecny był i fotograf i kamerzysta. Błogosławieństwo było proste, bez zbędnego patetyzmu. Tak jak chcieliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  6. My też mieliśmy nieco inną wizję błogosławieństwa. Było bez klęczenia, bez wody święconej, bez modlitwy - rodzice po prostu powiedzieli coś co chcieli, od serca i wyszło tak naturalnie, a nie z nadęciem i sztucznie. Zaraz po błogosławieństwie zrobiliśmy podziękowania, więc te dwa ważne dla nas i rodziców momenty fajnie ze sobą współgrały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten temat poruszyła ostatnio moja przyszła teściowa (ślub za 4 miesiące, ale przeżywa jakby miał być jutro). Mówiła, że to będzie w moim domu w dniu ślubu, ale ale! To nasze zasady. :) W moim domu w dniu ślubu będzie zbyt tłoczno. O błogosławieństwo poprosimy dzień albo dwa dni przed. Symbolicznie. I bez spiny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie to nie jest ani teatrzyk, ani nic strasznego. Błogosławieństwo, to błogosławieństwo, nie doszukuję się pierwotnej symboliki. Traktuje to raczej jako przychylność rodziców co do związku.
    Błogosławieństwo może się odbyć tylko w towarzystwie rodziców. Wcale nie musi być dziadków, chrzestnych i Bóg wie kogo jeszcze. Ja np. nie mam warunków na to, by w moim małym mieszkanku pomieścić wielu ludzi.
    Będziemy oboje klęczeć, a nie tylko ja.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja się dowiwdzialam o blogoslawienstwie jeden dzien przed ślubem w obecności rodziców ☺ przypadkowo w oczekiwaniu na papiery do ślubu zgadalam się z jedną z par. I opowiadalam im ze chce żeby mój Młody widział mnie dopiero przy ołtarzu Ale to cholerne błogosławieństwo. I oni mają taki sam pomysł na siebie co ja ☺ okazało się ze robią sobie jeden dzien wcześniej w kaplicy 😉 No i też tak chce 😁

    OdpowiedzUsuń
  10. błogosławieństwo jest zwyczajem POGAN SŁOWIAŃSKICH, a że na ziemiach Polskich "siłą" zamieniali wiarę pogańską na chrześcijańską to zamiast odpędzania złych duchów i mocy kropi się wodą święconą i całuje krzyżyk :). Warto o tym poczytać, w "oryginale" ślubu chrześcijańskiego, ojciec panny młodej oddaje w ręce pana młodego swoją córkę przy ołtarzu, w obecności świadków i Boga :)

    OdpowiedzUsuń