piątek, 16 lutego 2018

"Kto nigdy nie wyjechał z Lizbony..." - sesja w mieście idealnym :)

Lizbona - jedno z moich ulubionych europejskich miast (mam pojemne serce), pomarańczowe, nostalgiczne, z cudownymi ludźmi, z moimi ukochanymi pastéis de nata i jedynym alkoholem (ginjinha), który jestem w stanie wypić. Miasto w którym można słuchać muzyki, jeść, słuchać muzyki, jeść, tak w kółko, spacerować nocą z myślą, że tu jest piękniej niż w Rzymie, Barcelonie, gdziekolwiek i nawet sobie wkręcić, że ta i tamta uliczka, to wygląda jak ukradziona z Ameryki Południowej :)

Mam ogromną słabość do Lizbony i chyba dlatego tak wyjątkowo spodobała mi się ta sesja, która świetnie oddaje klimat miasta. Ale jest też coś jeszcze...
Lubię patrzeć na zdjęcie dłużej niż sekundkę, lubię "czegoś" szukać i to coś lub coś zupełnie innego znajdować. Lubię fotografię streetową i lubię zdjęcia z podróży, w każdym wydaniu (te na telefonie też). Tu mam to wszystko!
Czasem miewam też dość Pary Młodej na zdjęciach ;) Bo ileż można? Z prawej, z lewej, od dołu i z drona. Z uśmiechem, z bukietem, z kolczykiem. A w tym zestawieniu oni nie są na pierwszym i jedynym planie. Idealnie pasują, gdy są częścią miasta. Gdy widać innych LUDZI, zwierzęta, graffiti, kafelki, balkony, tramwaje, muzykę, jedzenie, światło... Gdy uwagę przykuwa coś więcej.

I tak sobie myślę, że gdybym była tą parą ze zdjęć i tą sobą z długą, pustą ścianą na przedpokoju, to miałabym w domu prywatna galerię ze wszystkich tych zdjęć :)

Zdjęcia: LMFOTO























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz