samm blake via style me pretty |
Dlaczego rodzice chcą Wam "pomagać"?
Szczera chęć pomocy i wsparcie.
Każdej pomocy jakiej są w stanie Wam udzielić: finansowej, organizacyjnej, logistycznej, doradczej, fizycznej, emocjonalnej.
Bardzo często rodzice są wręcz zaprogramowani na pomoc i wsparcie dzieci. Dla nich to całkowicie naturalne, że mogą i chcą pomóc.
Odciążenie.
Bardzo często rodzice są wręcz zaprogramowani na pomoc i wsparcie dzieci. Dla nich to całkowicie naturalne, że mogą i chcą pomóc.
Odciążenie.
Teraz przypomnijcie sobie ile razy dzwoniliście do rodziców i opowiadaliście im o swoim ciężkim dniu. O tym jak wymęczyli Was na uczelni, ile godzin spędziliście w pracy, o tym, że brakuje Wam sił na to, aby iść do biblioteki oddać książkę albo zrobić sobie kolację. A gdy rodzice pytają o ślub, to Wasza odpowiedź brzmi: "Jeszcze tego nie mam, nie ma czasu, poszukam w weekend.", "Nie wiem, nie umiem się zdecydować", "Jeszcze o tym nie myślałam, teraz mam ochotę jedynie spać."
Jeśli sprawiacie wrażenie zmęczonych, zagubionych i nie radzących sobie, to dlaczego tak bardzo dziwi Was to, że ktoś chce Wam pomóc? Jeśli tej pomocy nie chcecie, to... róbcie lepsze wrażenie :)
Jeśli sprawiacie wrażenie zmęczonych, zagubionych i nie radzących sobie, to dlaczego tak bardzo dziwi Was to, że ktoś chce Wam pomóc? Jeśli tej pomocy nie chcecie, to... róbcie lepsze wrażenie :)
Nie chcą, żeby dzieci pomyślały, że się nimi nie interesują.
Wiem, to takie "głupie", ale... to właśnie działania są formą zainteresowania drugą osobą i zakomunikowania jej, że się nią interesuje. I rodzice to robią, pokazują, że się interesują i że im zależy.
Wiem, to takie "głupie", ale... to właśnie działania są formą zainteresowania drugą osobą i zakomunikowania jej, że się nią interesuje. I rodzice to robią, pokazują, że się interesują i że im zależy.
Dla nich to też ważny dzień i go przeżywają.
Pary Młode bardzo często są przekonane o wyjątkowości tego dnia dla nich. Oczekują też, że ten dzień będzie ważny/wzruszający/piękny także dla innych, ale... bez przesady, wszystko z umiarem. Umiarem, który sprawi, że nikt nie będzie Wam przeszkadzał. Jednak o umiar możecie posądzić każdego, ale bardzo często nie rodziców. Im zależy bardziej niż Wam się wydaje. Dla nich to też wyjątkowo ważny dzień.
Przekonanie o swoim doświadczeniu
Moi też tak myśleli! Bo więcej wesel widzieli, bo organizowali swoje, bo pomagali przy organizacji najbliższej rodzinie.
Myślą w trzech kategoriach
Moi też tak myśleli! Bo więcej wesel widzieli, bo organizowali swoje, bo pomagali przy organizacji najbliższej rodzinie.
Myślą w trzech kategoriach
O wszystkich, o tym, że wesela ma być: dla nich, dla ich dziecka i, co najważniejsze, dla gości!
To myślenie, podobnie jak punkt wyżej, które zawsze warto wziąć pod uwagę, bo często pokaże Wam świat z zupełnie innej perspektywy. I tak, zawsze róbcie wesele dla siebie (im więcej o organizacji ślubów czytam, tym bardziej jestem przekonana, że goście stają się coraz bardziej roszczeniowi i zadowolenie siebie to podstawa, bo innym nigdy się nie dogodzi), ale uwag rodziców wysłuchajcie.
To myślenie, podobnie jak punkt wyżej, które zawsze warto wziąć pod uwagę, bo często pokaże Wam świat z zupełnie innej perspektywy. I tak, zawsze róbcie wesele dla siebie (im więcej o organizacji ślubów czytam, tym bardziej jestem przekonana, że goście stają się coraz bardziej roszczeniowi i zadowolenie siebie to podstawa, bo innym nigdy się nie dogodzi), ale uwag rodziców wysłuchajcie.
Chcą dobrze wypaść w oczach pozostałych członków rodziny i znajomych.
Jako pomocni i interesujący się dziećmi rodzice, jako osoby organizujące i po części zbierające pochwały za finalny efekt. Dla niektórych to nie tyle obowiązek, norma w postępowaniu (bo wszyscy w rodzinie tak robili), co wręcz tradycja!
Czują, że coś się zmienia.
Coś istotnego. Pewien rozdział w ich życiu się zamknie, zmienią się ich podstawowe role, będą musieli przygotować się do życia bez dziecka-dziecka. Tak, wiem, że większość decydujących się na ślub osób nie mieszka z rodzicami od X lat, jest niezależna finansowo, ale... co z tego? Przygotowania do ślubu to moment poprzedzający, czasem drugi, etap pustego gniazda. Dla części rodziców nadal jesteście dzieckiem, dla którego to oni są numerem jeden. Najbliższymi osobami, takimi z którymi jako pierwszymi podzielicie się informacją o sukcesie i na ramieniu których się wypłaczecie. Nadal czują się tymi najbardziej do tego wysłuchania zobowiązanymi i uprzywilejowanymi, bo nie ma oficjalnie (na 100%, na papierku, aż do śmierci) obok Was nikogo kto te obowiązki by przejął. A potem ten ktoś ma się pojawić.
Rodzice czują, że po raz ostatni mogą odegrać rolę pierwszoplanową w życiu swojego dziecka i trochę nieudolnie starają się temu dziecku (i sobie!) udowodnić, że nadal są mu potrzebni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz