Niesamowicie mi się ta stylizacja podoba / Laure de Sagazan |
No bo po co?
"Byłam na wielu weselach i nie przypominam sobie sytuacji, w której Panna Młoda oblałaby się czerwonym winem albo rozerwała sobie pół sukni."
Oczywiście, że takie sytuacje należą do rzadkości. Gdyby było inaczej, to uwierzcie, że połowa salonów z sukniami ślubnymi zwęszyłaby w tym interes i sprzedawałaby Wam klony sukni albo podniosła ceny za te "niezniszczalne" ;) Naturalnym jest, że najczęściej spotykanymi katastrofami jest oblanie się czymś co da się sprać i po zapraniu nosić albo rozerwanie, często niewidoczne dla niezainteresowanego oka lub łatwe do zszycia przy pomocy igły i nitki. I o tym raczej się nie mówi.
"Czy jak idziesz na bal sylwestrowy, to również zabierasz ze sobą drugą suknię?"
Nie. Z kilku prostych powodów. Z niemal każdej innej imprezy bez problemu można wyjść wcześniej. Z własnego wesela... niekoniecznie się może/chce. Czas spędzony w sukni ślubnej jest znacznie dłuższy niż ten spędzony w jakiejkolwiek innej imprezowej kreacji. Istnieją suknie, które nie są niewygodne i w których łatwiej o wypadek.
Historia, którą musiałyście usłyszeć?
"Suwak po prostu rozszedł się po 15 minutach ceremonii na wysokości żeber. Już w trakcie przymiarek zgłaszałam, że jest mi za ciasno i ciężko oddycham, ale ekspedientki twierdziły, że tak ma być i już. No i tuż przed ceremonią ślubną, w kościele teatralnie na oczach wszystkich gości rozwalił się zamek. Widać było całe plecy, łącznie z bielizną!!! W tym momencie skończył się urok całej ceremonii: Pan Młody w popłochu, świadkowa w panice, płacz mamy, szepty gości i oczywiście zażenowanie księdza… Nie mogłam wyjść z ławki ani na przysięgę, ani na znak pokoju do rodziców. Suknia zepsuła mi ten najpiękniejszy dzień życia. A najgorsze, że salon do niczego się nie przyznaje, nie przeprosił i tylko skwitował (dosłownie) "raz na sezon suwak się psuje, akurat to był ten"!"
Pomyślicie, że Wasza suknia jest lepiej wykonana, że przecież to się zdarza raz na milion (czy raz na sezon?!), że Wy do tego podejdziecie z dystansem i na luzie (to tylko kiecka!), że przecież... zawsze możecie improwizować (i tańczyć w sweterku?). Ja sugeruję, że kobiety obdarzone naturą panikarki i perfekcjonistki powinny o takich sytuacjach pomyśleć przed czasem :)
Na jaką zapasową suknię się zdecydować?
Poprawinową
Jeśli organizujecie poprawiny, to opcja dla Was. To najczęściej wykorzystywane rozwiazanie o którym słyszałam.
Weselną/imprezową
Jeśli nie uśmiecha Wam się zakup nowej sukienki, albo zakup białej, którą założycie raz (bo to nie Wasz kolor), to pogrzebcie w szafie lub na wyprzedażach. Znajdźcie sukienkę w której czujecie się dobrze i która sprawdzi się w roli planu B.
Białą
Jeśli w grę wchodzi tylko biała, to... Przeszukajcie szafę? Ja sama w swojej znalazłabym kilka takich sukienek (białe/szare/ecru). Idźcie na zakupy? Mamy lato, więc białych, niemal ślubnych, sukienek w asortymencie sklepów nie brakuje.
Coś innego
Bluzkę i spódnicę? Elegancki kombinezon lub garnitur? Ja do swojej walizki wrzuciłam szarą spódnicę i jakąś pasującą do niej białą bluzkę :)
Mężczyzna
Pakując swoją walizkę koniecznie pomyślcie o Waszym mężczyźnie, bo niestety, ale to panom cześciej brudzą się koszule i pękają spodnie (serio serio). I nie, nie musicie pakować mu drugiego garnituru. Wystarczy druga koszula i eleganckie spodnie, ewentualnie marynarka i mniej formalne spodnie.
Ja mialam przygotowana biala, krotka sukienke na poprawiny. Jednak w trakcie caly czas wchodzilam obcassami w suknie, a po polnocy oderwal mi sie guziczek utrzymujacy tren w gorze. Od razu pobieglam sie przebrac i to byla moja najlepsza decyzja 😊
OdpowiedzUsuńMasz rację, sukienka zapasowa to konieczność. Moja główna sukienka z http://michalina.com.pl/ miała tren i była rozłożysta. Troche bałam się, jak będzie się poruszać w tańcu, ale dała radę. Sukienkę zapasową założyłam więc na poprawiny.
OdpowiedzUsuń