Na zdjęciu pięknie widać jak chętnie nosiłam bukiet ;) |
Na relację do GNPM będziecie musieli chwilę poczekać.
Czy miałaś dwie sukienki?
Tak i nie. Dwie były w szafie, na sobie ze względu na potłuczone kolano miałam tylko długą. Rozpaczałam dwa dni, a pocieszyłam się zgodnie z zasadą "it's never too late" i planuję debiut krótkiej sukienki 23 sierpnia na Panny Młode Akcja Charytatywna we Wrocławiu (więc zapraszam do udziału!) ;)
Ile par butów przewidziałaś na ten Wielki Dzień, a ile tak naprawdę wykorzystałaś?
Przewidziane były trzy pary butów. Jedna, płaska, odpadła przy rezygnacji z krótkiej sukienki. Zostały szpilki (wymienione dwa dni przed na inne, bo złamałam obcas ćwicząc taniec) do kościoła i koturny na całe wesele.
Tak nawiasem mówiąc... Kupiłam jeszcze dwie inne pary pod pretekstem "wesele", ale miałam świadomość, że ich nie założę ;)
Czy były łzy podczas przysięgi lub w innym momencie?
Nie. Przeczuwałam, że mogę płakać tylko w chwili, gdy spojrzę na moją zapłakaną mamę. Starałyśmy się wszystko (czyt. błogosławieństwo, patrzenie na siebie w kościele, podziękowanie) tak zorganizować, aby nie stworzyć sobie okazji do płaczu. I żadna nie płakała.
Ze stresu zawsze (sprawdza się w przypadku egzaminów) się śmieję. Tym razem nawet się nie śmiałam ;)
Edit. Przypomniałam sobie, który moment wzruszył mnie najbardziej. Podczas życzeń podszedł do mnie chłopak, który czytał czytanie w kościele (a wiecie ile kosztowało mnie znalezienie chętnego), ja chciałam mu podziękować i... w tym momencie głos mi pięknie drżał (ale się nie dałam :)).
Jak poradziłaś sobie ze stresem, o ile w ogóle był?
Stres, taki ponad normę, poczułam raz. Nie jak przewidywałam przed przysięgą, pierwszym tańcem czy w chwili, gdy zobaczyliśmy się z PM (zawaliliśmy to koncertowo :P). To był zwykły moment, gdy siedziałam w domu, Patrycja mnie malowała (dziwiąc się jaki tu w mieszkaniu panuje spokój), przyszli fotografowie i zaczęli robić zdjęcia. To już nie było nic co mogłabym nazwać normalnym wydarzeniem, takim, które kiedyś przeżyłam i chyba wtedy dotarło do mnie, że to ślub, a ja tu siedzę i nie mogę się nawet na sekundę ruszyć ;)
Przeszło mi po wykonaniu makijażu, gdy mogłam się rozruszać, wyprostować nogi, wyciągnąć ręce. Ruch, choćby minimalny, zawsze mi pomaga.
Coś o prezentach ślubnych?
Były. Nieliczne typu dwa komplety sztućców, talerze, kieliszki, komplet ręczników. Były też te z kategorii zamiast kwiatów: pieniądze do puszki "Kochani, będziemy mieli dziecko", podróżniki, herbaty, a także coś o co nie prosiliśmy: filiżanki do herbat, wina, czekoladki i nawet jeden kupon lotto ;) Dostaliśmy tylko jeden bukiet (tak mi się wydaje), od rodziców PM, bo moim zabroniłam kupować :)
Czy coś Cię rozczarowało?
Rozczarowało to duże i mocne słowo. Więc tak, jedna rzecz - sala weselna.
Tematu nie chcę rozwijać na blogu, ale gdyby ktoś był zainteresowany opinią o Świętokrzyskim Dworze, to chętnie w prywatnych wiadomościach się nią podzielę.
Czy sukienka sprostała oczekiwaniom?
Arya White - tak. Wygodna, lekka, choć udało mi się ją porwać (dół obcasem, który miałam na nogach jakieś 2h) i porządnie ubrudzić ;)
Jak w końcu wyglądało błogosławieństwo?
Hahaha, niestety nie wtajemniczyliśmy wszystkich obecnych w jego wygląd i ktoś palnął coś o klękaniu i nie było wyjścia (pozdrawiam!) ;) Z PM uzgodniliśmy jednak, że chyba nam to klękanie-stanie jest obojętne i z zaistniałej sytuacji się śmiejemy.
Było bez zbędnych gapiów w domu, ograniczone do słów "Błogosławimy Wam na nowej drodze życia", jednego pocałowania pasyjki i krzyżyków na czole od reszty rodziców.
Czy żadne z Was się nie pomyliło z przysięgą?
Nie, mówiliśmy z pamięci, ale ksiądz miał przyszykowaną dla nas książkę ze ściągawką na wszelki wypadek, więc czuliśmy się pewnie. Ja tylko mówiłam za cicho ;)
Jak wygląda robienie zdjęcia w deszczu?
Fotografowie mokną, ustawiają sprzęt i potrzebne dekoracje. Potem my mokniemy, staramy się ładnie wyglądać i udajemy, że nie jest nam zimno ;) Jeśli dekoracje i sprzęt się nie buntują, to chwilowo "cierpią" jedynie ludzie ;)
Jak poszedł pierwszy taniec Twojemu (już) mężowi i jak poradził sobie ze stresem?
Taniec musiał pójść naszej dwójce, bo oboje jesteśmy wyjątkowo mało uzdolnieni pod tym względem. I wyszedł. Tańczyliśmy zgodnie z planem tylko 2 minuty, z czego 15 sekund było na wejście. Dwa razy się pomyliliśmy (takie miałam wrażenie), ale pamiętam tylko jeden z nich (tylko z krokami, więc zgodnie z umową, to ja dorównywałam do PM i udało mi się to wyjątkowo szybko).
Mój PM dużo mniej stresował się przed tym tańcem niż przed samymi lekcjami. Uspokoiło go to, że zaczęliśmy sprawnie na ćwiczeniach poprawiać swoje błędy, więc nie było tragedii + dwa kieliszki wódki. I nie był to stres, który by mnie u niego przeraził :)
Ja stwierdziłam, że nic wielkiego się nie stanie, jeśli nam nie wyjdzie (nie miałam potrzeby zrobić tego perfekcyjnie).
Jak w końcu wyszło z tą pomocą od osób, które pomóc nie chciały?
Na czytanie zdecydował się mój 13-letni brat cioteczny. Wszystkich tym zaskoczył, bo nie należy do wybitnie śmiałych i odważnych, a sam to, po początkowej odmowie, zaproponował. I awansował na mojego ulubionego członka rodziny ;)
Siostra cioteczna trzymała trzeci bukiet.
Poza tym... Kiepsko ;)
Jak wyglądało podziękowanie rodzicom?
Dokładnie tak jak chcieli rodzice. Publicznie, na weselu. Z tym czego otwarcie oczekiwali: piosenką dla nich (choć bez pierwotnie planowanych zimnych ogni), kwiatami (które pakujący prezenty do auta pod kościołem zagnietli :P) i tym czego się nie spodziewali: listami i prezentami w formie weekendu w spa.
Długo zastanawialiśmy się nad nakręceniem filmiku. Zrezygnowaliśmy z niego z dwóch powodów: ta sama treść byłaby w listach i... nie cierpimy siebie przed kamerą, więc to byłoby kompletnie nie nasze (i teraz zupełnie nie rozumiem jak mogłam to planować, chyba miałam nadzieję, że nagle z PM okażemy się tak fajni i zabawni jak ludzie na tych filmikach :D).
Jak zareagował PM jak Cię zobaczył?
Haha, czyli znowu nam nie wyszło. PM przyjechał z rodzicami do mnie błyskawicznie, więc gdy ja się szykowałam, to on się kręcił po mieszkaniu. On wychodził z toalety, ja wyszłam na przedpokój założyć kolczyki... I voilà, zobaczyliśmy się ;)
Czy już możesz zdradzić swoje "ślubne" marzenie o którym pisałaś miesiąc przed ślubem, udało się?
Co tam, mogę. Marzenie czeka na realizację, bo dotyczy upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu: zrobienia dodatkowej sesji ślubnej podczas podroży poślubnej :)
Jak określiłabyś emocje, które towarzyszyły Ci od rana po samą noc, od wstania rano, przez przygotowania, ceremonię ślubną aż po wesele?
Czy udało Ci się spokojnie przespać noc poprzedzającą ślub?
Wyjątkowo niespodziewanie się wyspałam. Dwie noce z rzędu nie mogłam zasnąć i przed ślubem byłam wyjątkowo zmęczona, więc spałam jak zabita :)
Emocje? Do mnie nie docierało, że biorę tego dnia ślub! Wizyta u fryzjerki? Norma, jak na każde inne wesele. Makijaż? Cóż, też nic nadzwyczajnego, kiedyś już mnie malowano. Stres poczułam dopiero, gdy zaczęto robić mi zdjęcia ;)
PM zobaczyłam przypadkiem i myślę, że to też rozładowało atmosferę. Nikt nas nie zestresował żadną bramą po drodze, ksiądz był spokojny, błogosławieństwo nie było ckliwe.
Największą ulgę poczułam po przysiędze. I chyba wtedy po raz pierwszy się uśmiechnęłam (może stres objawiał się tym, że siedzieliśmy jak kołki, bez mimiki, z powagą i przerażaniem w oczach). Bo mamy co chcieliśmy, bo się nie pomyliliśmy, bo całą resztę możemy zawalić, a to i tak nie będzie miało znaczenia :)
Najlepszy moment dnia? Jazda na salę, takie 25 minut, aby ochłonąć w doborowym towarzystwie :) Szkoda tylko, że nie chcieli ze mną uciec z imprezy (poważnie!)!
Jakie rozrywki były przewidziane dla gości? Jak na nie zareagowali?
Z jedzenia: słodki stół, wiejski stół, drink bar. Wszędzie było tłoczno.
Z "zajmowaczy czasu": piñata, gry plenerowe (niestety na sali, bo pogoda była wstrętna), tańce grupowe. Zainteresowane nimi były dzieci i młodsi ludzie (tak max do 40).
Czy jest coś, z czym wiązałaś duże nadzieje, a nie wyszło lub okazało się, że to jednak nie był trafiony pomysł?
Pogoda trochę popsuła mi idealną wizję grania w gry w plenerze (marzył mi się taki efekt). Musiały stać na sali, więc wzięcie miały tylko te nie wymagające dużej ilości ruchu i nie grożące wybiciem szyb w sali (np. duże karty, duże bierki).
Miałaś tort babeczkowy czy jakiś inny?
Inny. Z babeczek szybko zrezygnowałam i zdecydowałam się na naked cake. Był obłędnie pyszny, obłędnie piękny i z niczego innego nie byłam tak zadowolona. Aż było nam przykro, że z PM musimy jeść jeden kawałek na pół :P
Czy zdarzyło się coś niespodziewanego?
Totalnie niespodziewanego - nie. Kilka rzeczy wyszło spontanicznie, kilka niezgodnie z planem idealnym (np. doczepiono mi do auta wstrętne baloniki zamiast tych właściwych) ;)
Czy coś Cię zaskoczyło? Pozytywnie czy negatywnie?
Troszkę ja zaskoczyłam samą siebie. Nie nudziłam się, nie usypiałam, nie byłam zmuszana do tańca/picia/typowo weselnych zabaw ;) I nawet dobrze się bawiłam.
Zaskoczył mnie PM, który stwierdził, że 1) dla niego wesele mogłoby trwać 10h dłużej - bo ani się nie napił wystarczającej ilości drinków, ani nie najadł kiełbasą z wiejskiego stołu ;), 2) ludzie z branży ślubnej są zaskakująco sympatyczni (a PM jest typem, który niezwykle ceni sobie swoja pracę z maszynami, z dala od ludzi).
Czy dziś już ostatecznie możesz powiedzieć, że było warto?
Nie wiem... Wiem, że po raz drugi nie wpakowałabym się w taką imprezę (w znacznie inną pewnie tak). Wiem też, że mam listę trzech powodów dla których to zdobiłam. Dziś mogę ocenić 1 z 3 i... tu było zdecydowanie warto (bo dłoń PM tak męsko wygląda w obrączce, bo nawet, gdy jest totalnie normalnie i ja zapominam o tym, że kilka dni temu brałam ślub, to jest... inaczej :D) :)
Co było dla Ciebie najtrudniejsze w całym tym dniu/nocy?
Starałam się nie robić tego co uważałam za trudne (i kompletnie niezgodne ze mną) i nie mieć tego w swoim planie dnia. Z rzeczy, których nie mogłam uniknąć? Obecność panikujących ludzi. Tych zestresowanych i przekonanych, że ja też powinnam panikować, bo przecież "to takie niezwykłe, emocjonujące wydarzenie". Najprościej byłoby mi tylko z PM ;)
Do czego posłużyły stemple oraz buteleczki, których poszukiwałaś przed ślubem?
Stemple nie były dla mnie. Mam swój, z ogólnym "dziękujemy", ale jakoś nigdzie mi nie pasował.
Buteleczki były potrzebne do kwiatów na parapety.
Jakie prezenty sprawiłaś rodzicom oraz gościom?
O rodzicach było wyżej. Kwiaty, listy, vouchery do spa.
Goście dostali ciastka z wróżbą, a na wyjście, ci którzy się ze mną pożegnali, po małym "rodzinnym" sukulencie/kaktusie :) Torby powitalne były tylko w pokojach gości nocujących.
Czy coś (jeśli tak, to co?) zrobiłabyś/zaplanowałabyś inaczej?
Wszystko? Jestem najbardziej zmienną osobą jaką znam i po trzech miesiącach nudzę się każdym swoim pomysłem. Są rzeczy, z których jestem bardzo zadowolona, ale... gdybym organizowała wesele po raz drugi, to wolałabym zrobić wszystko inaczej. To już miałam, nie chciałabym się powtarzać. Choć pewnie w niektórych sprawach zaufałabym tym samym ekipom, bo sprawdzili się świetnie :)
W świecie idealnym wymarzyłabym sobie... piękną pogodę i brak siniaków :)
Jakie są Twoje dobre rady na dzień ślubu dla przyszłych panien młodych?
Jedynie na dzień ślubu?
Hm... Zmęczcie się solidnie dzień przed, a to ułatwi Wam spokojny sen.
Starajcie się nie być koordynatorkami tego dnia. Znajdźcie jak najwięcej osób, które Wam w tym dniu pomogą.
Unikajcie ślubno-weselnych panikarzy. To złe towarzystwo.
Znajdźcie sobie sojusznika i wsparcie w stresie. I nikt nie sprawdzi się tu tak rewelacyjnie jak Wasz narzeczony :)
Pamiętajcie, że jeśli coś nie wyjdzie, to... trudno ;) Z perspektywy, już godziny po, to wpadki wspomina się najdłużej i najlepiej (odrobina dystansu do siebie jest potrzebna).
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Także pogodę i inne rzeczy na które nie macie wpływu. Podstawa to wmówienie sobie, że jest rewelacyjnie i uwierzenie w to. U mnie to działa na każdej imprezie, która nie jest w moim typie ;)
Róbcie to co lubicie, do niczego się nie zmuszajcie - ja np. bardzo mało tańczyłam i było mi z tym rewelacyjnie :D