czwartek, 18 sierpnia 2016

Co dzieje się z wolnością po ślubie?

We wszystkich urzędowych rubryczkach i w głowach wielu ludzi istnieje twór, który nazywamy „stanem wolnym”. Co on oznacza? Formalnie: to, że nie jest się w związku małżeńskim. Można mieć chłopaka, narzeczonego, ale nadal w kwestiach formalnych jesteśmy „stanu wolnego”. Nieformalnie: tu jest miejsce na Waszą prywatną definicję. Niezależnie od tego jak sami ten stan definiujemy, to jedno jest pewne: społeczeństwo nam mówi, że po ślubie to się zmienia, że „wolny związek” (wolny = bez ślubu, bez innych różnic) dla psychiki jest lepszy niż małżeńskie kajdany.
Jak myślicie, co dzieje się z tą wolnością po ślubie? Tracimy ją, ograniczamy, a może jedynie wchodzimy na wyższy poziom wtajemniczenia? ;)

Wolność kontra MY
MY, to kolejny  twór, który powstaje (choć nie musi!) na pewnym etapie związku. Najczęściej nie ma nic wspólnego z zawarciem związku małżeńskiego i staniem się jednym ciałem. Przychodzi w momencie w którym dwie osoby zaczynają dzielić ze sobą życie (a konkretniej: czas, plany, wszystko).
Z pewnością zauważyliście, że kobiety będące w związku często mówią w pierwszej osobie liczby mnogiej. Nie ma „ja” myślę/planuję/chcę, jest „my”. Czy to dobrze? Przez całe życie starałam się unikać tej formy, bo… przecież ja odpowiadam tylko za siebie, nie mogę i nie chcę wypowiadać się w imieniu drugiej osoby. Bo przecież… ja nie wiem co on w tej sekundzie myśli i czego chce, nawet jeśli wiedziałam o tym wczoraj. Pisząc bloga, powoli oswajałam się z tym, że forma „my” czasem w zdaniu pasuje, bo czasem przecież nie mówię i nie decyduję za niego, a opowiadam o nas (i tak dużo prościej nie być oskarżoną o to, że wesele organizuje się bez udziału męża, bo się nie mówi wiecznie „my”).
Podobnej formy, tym razem w drugiej osobie, używa także otoczenie pary. Bardzo często ludzie pytają jedną osobę jako PARĘ/MAŁŻEŃSTWO: „Co myślicie o…?”, „Co robicie w weekend”,  „Gdzie masz męża?”. Tak jakby oczywistym było, że zawsze muszą być razem i identycznie myśleć ;)
Znam jednak osoby, którym forma MY/WY odbiera zdanie, a co za tym idzie… wolność.  Tylko... to problem, który tkwi w głowie i który można usunąć używając języka ;) A jak jest u Was… jesteście ja+ja czy my?

Wolność kontra TY
Najprawdopodobniej pierwszą osobą, która nałoży Wam na ręce niewidzialne kajdanki będziecie… Wy same. Z głupoty, z myślenia MY, z poczucia, że po ślubie nie będzie czasu dla Was indywidualnie („Nie wiem co będzie w przyszłym roku, bo przecież po ślubie nie będę mieć czasu"). I to Wy macie do nich kluczyk.

Wolność kontra… kolejne etapy
Wolność zmianie się razem ze związkiem. I nie, ślub nie jest w moim postrzeganiu momentem, który tę wolność ogranicza/zmienia. Zmieniają ją inne rzeczy: wspólne zamieszkanie, wspólne finanse, pojawienie się dziecka. Wszystkie te zmiany następują niezależnie od ślubu: przed nim, po nim lub bez niego.
A teraz się zastanówcie... Czy brakiem wolności jest dla Was fakt, że zamiast spędzić weekend ze znajomymi na grillu musicie pojechać do teściów na imieniny, pozmywać stos  talerzy po rodzinnym obiedzie zamiast posiedzieć na facebooku, zostać w domu z dzieckiem zamiast odpocząć po pracy, wspólnie planować (wydatki, wakacje, czas wolny) i  tłumaczyć się z tego co, kiedy i z kim robicie (tylko dlatego, że... ktoś się o Was martwi!)?

Wolność to decyzja
Czym jest dla mnie wolność w tym aspekcie?
To decyzja, którą podejmujecie samodzielnie i bez przymusu. Decyzja, której nie musicie podjąć,  ale to robicie - bo tego chcecie i jesteście gotowi wziąć za nią odpowiedzialność. Jesteście wolni, bo macie wybór. To Wy decydujecie o tym co będzie Waszym priorytetem, co zmieni się w Waszym życiu i za jakiego rodzaju zmianę to uznacie. To Wy jesteście odpowiedzialni za to, aby tej ilość wolności, jaka jest Wam potrzebna do swobodnego oddychania, nie utracić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz