We wrześniu mi się
oświadczył, w lutym zaczęliśmy planować, a w czerwcu byliśmy już po ślubie.
Ten dzień miał być dla nas wyjątkowy i tak też się stało. Na co dzień oboje
zajmujemy się fotografią. Byliśmy na wielu ślubach i dzięki temu byliśmy pewni,
że typowe polskie wesele to nie nasza bajka. Nie chcieliśmy, by nasz ślub
wyglądał jak te wszystkie, których byliśmy uczestnikami. Nie potrzebowaliśmy
150 gości ani przepychu. Zaciągnięcie kredytu na kilka lat to pomysł
najgłupszy z możliwych. Mnóstwo nerwów i przygotowań, a po ślubie - dziura w
portfelu. Wiele razy spotkaliśmy się z sytuacją, gdy pan młody pyta swoją żonę:
"A ten gość to od Ciebie czy ode mnie?". Nie chcieliśmy zapraszać rodziny z którą nie mamy kontaktu, tylko dlatego, że wypada. Rodziny
i znajomych, którzy nawet raz w roku nie potrafią sięgnąć po telefon komórkowy
i wykręcić numeru, tak po prostu, żeby zapytać co słychać.
Zorganizowaliśmy ślub na 15 osób: rodzice, świadkowie, rodzeństwo, najbliżsi przyjaciele. To była najlepsza decyzja jaką podjęliśmy! Koniecznie chcieliśmy ślub pod drzewami, w magicznym miejscu z widokiem na góry. Udało nam się takie znaleźć. Trafiło na Amiszówkę - cudowne miejsce w Mszanie Dolnej pod Krakowem. Oczarowało nas równie mocno, co przewspaniała właścicielka Pani Ania. Ta kobieta jest aniołem i powtarzam to każdej osobie, której opowiadam o naszym ślubie. Pomagała mi tak, jakby to był ślub jej córki. Kochamy ją. Amiszówka to trzy domki z drewna, z widokiem na góry. Idealne miejsce na wypad z przyjaciółmi na weekend.
Pogoda nie zapowiadała się dobrze. Dzień przed ślubem, gdy przyjechaliśmy wszystko powoli przygotowywać, deszcz sączył się z nieba okrutnie. Podejście do naszych domków było strome. Ślizgaliśmy się po błocie, a ja byłam zrozpaczona. Wszystko zaplanowane, ślub miał być w plenerze i co teraz? Trudno, najwyżej będzie pod parasolami. Ku naszemu zdziwieniu, następnego dnia rano obudziły nas promienie słońca. Temperatura wzrosła o 15 stopni i było prze-pię-knie!
Założenie naszego ślubu było konkretne: wszystko robimy sami.
Zorganizowaliśmy ślub na 15 osób: rodzice, świadkowie, rodzeństwo, najbliżsi przyjaciele. To była najlepsza decyzja jaką podjęliśmy! Koniecznie chcieliśmy ślub pod drzewami, w magicznym miejscu z widokiem na góry. Udało nam się takie znaleźć. Trafiło na Amiszówkę - cudowne miejsce w Mszanie Dolnej pod Krakowem. Oczarowało nas równie mocno, co przewspaniała właścicielka Pani Ania. Ta kobieta jest aniołem i powtarzam to każdej osobie, której opowiadam o naszym ślubie. Pomagała mi tak, jakby to był ślub jej córki. Kochamy ją. Amiszówka to trzy domki z drewna, z widokiem na góry. Idealne miejsce na wypad z przyjaciółmi na weekend.
Pogoda nie zapowiadała się dobrze. Dzień przed ślubem, gdy przyjechaliśmy wszystko powoli przygotowywać, deszcz sączył się z nieba okrutnie. Podejście do naszych domków było strome. Ślizgaliśmy się po błocie, a ja byłam zrozpaczona. Wszystko zaplanowane, ślub miał być w plenerze i co teraz? Trudno, najwyżej będzie pod parasolami. Ku naszemu zdziwieniu, następnego dnia rano obudziły nas promienie słońca. Temperatura wzrosła o 15 stopni i było prze-pię-knie!
Założenie naszego ślubu było konkretne: wszystko robimy sami.
Dekoracje robiłam sama,
jedzenie również przygotowywaliśmy sami, oczywiście z pomocą naszych
wspaniałych przyjaciół. Ugotowaliśmy wielki gar kremu z pomidorów, który
podaliśmy z mozarellą i bazylią. Sałatki, przekąski, a po zupie wielki grill i
ognisko z kilogramami mięsa na ruszcie. Wszyscy zgodnie koło godziny 22
przebraliśmy się w dresy, z głośników leciała klasyka rocka, a nad ogniskiem
siedzieliśmy do białego rana.
Czy bym coś zmieniła?
Nie.
Czy wolałabym ślub na większą ilość osób?
Nie.
Czy rodzina się obraziła?
Po części tak, ale po wytłumaczeniu całego pomysłu oraz przedstawieniu kalkulacji ślubu za ponad 50 tys. zł, pogratulowali odwagi i życzyli wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Czy znajomi chcieliby taki ślub?
Tak, ale się boją. Rozmawiałam z wieloma przyszłymi pannami młodymi. Wszystkie na opowieść o moim ślubie zgodnie stwierdzały "O boże, jak pięknie! Też chcę by tak wyglądał mój ślub!" Ale nie... jednak nie... rodzina przecież się obrazi. Co sąsiedzi pomyślą? Co znajomi powiedzą? Musi być wielkie wesele z wjeżdżającym prosiakiem i z tortem z fajerwerkami.
Kilka słów od nas.
Ślub to WASZ dzień. To nie dzień dla rodziny z siódmej wody po kisielu. Ślub nie jest po to, żeby się zwrócił, a zawartość w kopercie nie jest meritum dnia. To WASZE piękne przeżycie, WASZA miłość i to WY jesteście w tym dniu najważniejsi, więc zróbcie go tak jak chcecie, bez względu na to co powiedzą inni.
Zdjęcia: Bartłomiej Senkowski
Sukienka: Anna Kara
Kwiaty i wianek: BelloMatrimonio
Mucha pana młodego: Bowtieswala
Agata & Maciej
Czy bym coś zmieniła?
Nie.
Czy wolałabym ślub na większą ilość osób?
Nie.
Czy rodzina się obraziła?
Po części tak, ale po wytłumaczeniu całego pomysłu oraz przedstawieniu kalkulacji ślubu za ponad 50 tys. zł, pogratulowali odwagi i życzyli wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Czy znajomi chcieliby taki ślub?
Tak, ale się boją. Rozmawiałam z wieloma przyszłymi pannami młodymi. Wszystkie na opowieść o moim ślubie zgodnie stwierdzały "O boże, jak pięknie! Też chcę by tak wyglądał mój ślub!" Ale nie... jednak nie... rodzina przecież się obrazi. Co sąsiedzi pomyślą? Co znajomi powiedzą? Musi być wielkie wesele z wjeżdżającym prosiakiem i z tortem z fajerwerkami.
Kilka słów od nas.
Ślub to WASZ dzień. To nie dzień dla rodziny z siódmej wody po kisielu. Ślub nie jest po to, żeby się zwrócił, a zawartość w kopercie nie jest meritum dnia. To WASZE piękne przeżycie, WASZA miłość i to WY jesteście w tym dniu najważniejsi, więc zróbcie go tak jak chcecie, bez względu na to co powiedzą inni.
Zdjęcia: Bartłomiej Senkowski
Sukienka: Anna Kara
Kwiaty i wianek: BelloMatrimonio
Mucha pana młodego: Bowtieswala
Agata & Maciej
Kilka słów od NPM:
Pamiętacie, że niedawno pisałam o tym co co tak właściwie jest niezbędne do wyjątkowego ślubu, poza uczuciem, dokumentami i obrączkami? Pisząc to miałam przed oczami ślub Agaty - ich stroje, jej bukiet, ich zdjęcia. Zapomniałam o miejscu, a przecież miejsce również czyni ślub wyjątkowym. Tu znajdziecie to wszystko w najlepszym wydaniu. Z cudnym kolorem włosów (i ust) Agaty, z samodzielnym przygotowaniem wielu elementów tego dnia, z poczuciem, że tak jest najpiękniej. Bo jest.
Pamiętacie, że niedawno pisałam o tym co co tak właściwie jest niezbędne do wyjątkowego ślubu, poza uczuciem, dokumentami i obrączkami? Pisząc to miałam przed oczami ślub Agaty - ich stroje, jej bukiet, ich zdjęcia. Zapomniałam o miejscu, a przecież miejsce również czyni ślub wyjątkowym. Tu znajdziecie to wszystko w najlepszym wydaniu. Z cudnym kolorem włosów (i ust) Agaty, z samodzielnym przygotowaniem wielu elementów tego dnia, z poczuciem, że tak jest najpiękniej. Bo jest.
Piękne zdjęcia i bardzo oryginalna para ;) Fajnie zachowany klimat zdjęć i kolorystyka. Mega!!
OdpowiedzUsuńPierwsze co się rzuca w oczy to włosy <3
OdpowiedzUsuńZaręczyny we wrześniu a planowanie dopiero od lutego? A ja się denerwuje, że mój po miesiącu nie chce rozmawiać jeszcze na ten temat :) haha :D
To chyba moja ulubiona polska panna młoda <3
OdpowiedzUsuńAle piękna panna młoda! :)
OdpowiedzUsuńPodczas organizowania wesela zdecydowanie najważniejsze jest zadowolenie młodej pary. Według nas pomysł ze ślubem na świeżym powietrzu to strzał w dziesiątkę.
OdpowiedzUsuńOby więcej takich przyjęć!
Piękne zdjęcia, nic tylko pozazdrościć :-)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam! <3
OdpowiedzUsuń