Poznaliśmy się w 2009 roku i
niemalże mam pewność, że wtedy żadne z nas nie sądziło, że to się TAK skończy.
Ja, ledwo co skończone 18 lat, On, student pierwszego roku i to wszystko w
małym, podwarszawskim pubie. Kojarzyliśmy się z gimnazjum, a kolejnym elementem,
który nas łączył, było to, że Jego tata był w tamtym momencie moim nauczycielem
języka angielskiego. Trzy spotkania później zostaliśmy parą, 7 lat później
zaręczyliśmy się, minęło 8 lat i jesteśmy małżeństwem.
Teraz, z perspektywy czasu wiem,
że tylko z Nim, 18 sierpnia, mogłam stanąć na tej scenie. Ale najpierw trzeba
było to wszystko zorganizować... :)
Zaręczyny
Tydzień po ślubie najlepszego
przyjaciela, Paweł zabrał mnie do naszego ulubionego hotelu pod Warszawą i nie
zdradzając wcześniej ABSOLUTNIE żadnego stresu, zaskakując mnie całkowicie,
oświadczył się. Idealny pierścionek, idealne miejsce i okoliczności (oj były to
nietypowe zaręczyny, ale tę historię pozostawiamy dla siebie.. ;) ) – szczęśliwi to za
mało aby określić stan, w jakim wtedy byliśmy. Następnego dnia pojechaliśmy do
naszego ukochanego Torunia, aby tam wzorowo celebrować ten moment :)
Planowanie ślubu
Wakacje roku 2016 były dla nas
intensywnym czasem, dlatego planowanie wszystkiego odłożyliśmy do września. Od
samego początku ślub i wesele chcieliśmy zorganizować w piątek, dlatego
wybraliśmy trzy daty: lipcową, sierpniową i wrześniową. Wśród tysiąca spraw do
załatwienia i kolejnego tysiąca wizji i pomysłów, od momentu zaręczyn
wiedzieliśmy dwie rzeczy – gdzie odbędzie się nasze wesele (a w początkowej wizji również ślub) oraz kto będzie robił zdjęcia i nagrywał
film. Wiedzieliśmy, że to z Nimi musimy ustalić termin, bo dzięki Nim ten dzień
będzie NAJLEPSZY :)
Mając potwierdzenie ze strony
sali, fotografa i DJ, datę Naszego ślubu wyznaczyliśmy na 18 sierpnia 2017
roku.
Pomysł na "to wszystko"
Co do jednego, od samego
początku, mieliśmy pewność – nie chcemy typowego, jak na ten moment ocenialiśmy
to co widzieliśmy, ślubu i wesela. Nie dla nas style boho, rustykalne czy
glamour. Nie dla nas zaproszenia z motywem kwiatowym, a pod niego dobieranie
dekoracji na sali. Nie dla mnie koronkowa sukienka, nie dla Pawła czarny
garnitur. No i nie dla nas "zwykły" ślub. To wiedzieliśmy od początku, ale
spotkanie się ze ślubnym rynkiem pokazało, że jeżeli nie chcemy typowych
motywów, musimy zrobić wszystko sami. Dla dwójki perfekcjonistów to z jednej
strony przyjemność, z drugiej – spore wyzwanie ;)
Dziś jesteśmy bardzo zadowoleni,
że zrobiliśmy wszystko sami, po swojemu. Wykonaliśmy dużą pracę, aby każdy
element był taki, jaki chcieliśmy. I do tego zachęcam wszystkie Pary Młode – da
to Wam niesamowitą satysfakcję!
Co, między innymi, zrobiliśmy
sami?
Zaproszenia – wykorzystaliśmy
nasze zdjęcie z sesji walentynkowej, w
środku zamiast wielkich słów, cytat z piosenki Kultu, własny tekst zaproszenia,
a całość samodzielnie wyzłocona - tak,
dla takiego efektu warto było wziąć urlop i spędzić półtora dnia nad
laminatorem :)
Pozostała papeteria – zrobiliśmy
tak, jak chcieliśmy. Ja uwielbiam projektować takie rzeczy, Paweł drukował,
wycinał – układ idealny.
Prezent dla gości – domowa
nalewka świadka Pana Młodego, własnoręcznie zaprojektowana etykieta, samodzielne
rozlewanie 3 dni przed ślubem i nieplanowane dekorowanie, bo Mama Panny Młodej
oceniła efekt na "za ciemne" – kiedy za dwa dni masz swój ślub i zrobione
piękne paznokcie, wiązanie 140 kokardek potraktuj jako sposób na relaks ;)
Ślub w kinie
Wspominałam wcześniej, że od
początku chcieliśmy konkretną salę. Wybór nasz był związany z tym, że
właścicielem restauracji jest przyjaciel rodziny, fantastyczny człowiek, który
stworzył piękne miejsce. Wiedzieliśmy, że jego wsparcie i doświadczenie będzie
dla nas bezcenną pomocą. To również Krzysztof jako pierwszy zaświecił w naszych
głowach pomysł ślubu w kinie. Na pierwszym wspólnym spotkaniu, siedząc i
rozmawiając o naszych planach na Ten dzień, zapytał nas jak widzimy całą
uroczystość, a następnie zaskoczył nas pytaniem "A może zrobilibyście ten ślub
w kinie"? Skąd pomysł Krzysztofa? Małe, klasyczne kino znajduje się
naprzeciwko sali weselnej. Wyszliśmy ze spotkania mocno podekscytowani i chętni
do podjęcia takiego tematu. Z nieznanych nam powodów, pomysł w pewnym momencie
umarł, nikt z nas nie podjął próby organizacji, nawet o tym nie rozmawialiśmy.
Jednak w maju, kiedy okazało się, że ilość zaproszonych gości przekracza
możliwości zmieszczenia się nas wszystkich w sali wyznaczonej na uroczystość –
temat ślubu w kinie wrócił ze wzmożoną siłą.
W ciągu kilku dni
zorganizowaliśmy wszystko. Dużym wsparciem byli dla nas właściciele kina –
zgodzili się na wszystko (na co jeszcze – o tym później :)). Mieliśmy salę kinową,
mieliśmy scenę, na której 18 sierpnia mieliśmy wziąć ślub. Myślę, że nasza
ekscytacja była kilkukrotnie wyższa niż przy pierwszym podejściu do tego
tematu. Dlaczego? Rozdaliśmy już wszystkie zaproszenia, nasi Goście byli
zaproszeni na ślub, który miał odbyć się w sali weselnej. Postanowiliśmy to wykorzystać
– o tym, że ślub będzie w kinie, nie wiedział nikt oprócz Rodziców i Świadków :) To był właśnie dla nas motor napędowy, to sprawiało, że nie mogliśmy doczekać
się tego dnia, wiedzieliśmy, że robimy coś wyjątkowego, niesamowitego!
Myślę, że to jest idealny moment
na pierwsze wspomnienie o KP Multimedia,
o Kasi i Piotrze, małżeństwie, które na początku było dla nas tylko parą od
zdjęć i filmu ślubnego, a w trakcie roku planowania, nasze losy splotły się
tak, że dziś jesteśmy przyjaciółmi. Ich energia, pomysły i umiejętność
organizacji TAKIEGO wydarzenia sprawiły, że był to zdecydowanie NAJLEPSZY
pomysł i NAJLEPSZY dzień. Bez nich nie udałoby nam się wykorzystać całego
potencjału miejsca i koncepcji.
Był to
zdecydowanie NASZ projekt życia, którym cudownie się bawiliśmy i cieszyliśmy, a
przy okazji poznaliśmy wiele wartościowych i wyjątkowych osób.
Ceremonia
Zadbaliśmy o szczegóły, które
wiążą się z kinem. Do sali kinowej prowadził czerwony dywan, otoczony typowo
filmowymi słupkami. Przed wejściem stanął banner z plakatem filmowym,
zapraszający na film "Cztery pory miłości". Dużą rolę na scenie oraz sali
odegrało oświetlenie, również typowe dla wielkich gal filmowych.
Goście, którzy przybywali na
miejsce uroczystości (którym dla nich nadal była sala weselna), dostawali na
miejscu przygotowany przez nas bilet i byli zapraszani do znajdującego się
naprzeciwko kina. Tak, z relacji gości wiemy, że było to duże zaskoczenie :)
Nasze pierwsze spotkanie
nastąpiło na scenie. Paweł czekał na mnie, w towarzystwie udzielającego nam
ślubu urzędnika oraz Świadków. Kiedy usłyszałam "All you need is love" Beatlesów, weszłam na scenę, zza kulis, pod rękę z Tatą, odprowadzana przez nakierowane
na nas światło. Nasze spotkanie sprawiło, że od tego momentu byliśmy tylko my,
poza Pawłem nie widziałam nikogo. Piękna, wzruszająca ceremonia, zakończona
brawami z widowni. Wykonaliśmy również selfie naszego życia, a kiedy wszyscy
myśleli, że to już koniec, mieliśmy dla wszystkich, a przede wszystkim dla
Rodziców, niespodziankę.
Podziękowania dla Rodziców
Kolejne wydarzanie, które miało
miejsce dzięki Kasi i Piotrowi, KP Multimedia. Biorąc ślub w kinie, dlaczego
nie wykorzystać wielkiego ekranu do prezentacji czegoś, co tworzyliśmy cały
rok? :)
Dlatego zaraz po ceremonii, po
podziękowaniu Gościom, a przede wszystkim Rodzicom, zaprosiliśmy wszystkich do
obejrzenia na srebrnym ekranie naszego filmu "Cztery pory miłości".
Mamy wspaniałych Rodziców i
dzięki pomysłowi i zaangażowaniu Kasi i Piotra, stworzyliśmy wspólnie film,
poprzez który mogliśmy wyrazić naszą wdzięczność za wszystko, co dla nas
zrobili. Tytuł jest nieprzypadkowy – nasze podziękowania kręciliśmy przez
cztery pory roku, każda z nich symbolizowała inny etap naszego życia. Wiosna to lata dziecięce, nagrywane na polanie. Lato i okres dojrzewania to
sceny nad polskim morzem. Nasza młoda dorosłość pokazana została w jesiennym
parku, a zima, nakręcona na środku zamarzniętego Morskiego Oka, to
podziękowanie za to jakimi ludźmi się staliśmy.
Wzruszenie Rodziców i pozostałych
Gości było dla nas największym prezentem – jesteśmy z siebie dumni, że wspólnie
udało nam się stworzyć tak niesamowity projekt :)
Wesele
Idealne. Nasze. Wszystko wyszło tak,
jak chcieliśmy. Od wejścia do "Thundestruck" AC/DC, przez pierwszy taniec do "Kołysanki dla Nieznajomej" Perfectu aż po ostatni taniec do "My way" Franka
Sinatry.
Głównym elementem tanecznej części sali weselnej była
mata gwiezdna, która stworzyła niepowtarzalny, elektryzujący klimat. Sufit
ozdobiony był światłem tworzącym efekt rozgwieżdżonego, pływającego nieba.
Sala jadalna oraz okna oświetlone były w kolorze niebieskim, który wydobył
i podkreślił elegancję i styl całego wnętrza. Stoły zostały oświetlone przez
pin-spoty, które skierowane zostały na kompozycje kwiatowe, umieszczone w
centralnej części okrągłych stołów.
Drink bar był najlepszym wyborem,
genialnie wpasował się w ten wyjątkowo gorący wieczór.
Od początku planowania wesela wiedzieliśmy, że chcemy mieć u siebie DJ i
wodzireja. Dzięki pomocy i poleceniu ze strony KP Multimedia, wybraliśmy
najlepszy duet, który doskonale poprowadził całą imprezę, bardziej niż do
samego rana, ponieważ zabawę z Gośćmi skończył o godzinie 8 rano. Fajny DJ,
Adam, główny prowadzący, to nie tylko człowiek, który puszcza muzykę idealnie
dopasowaną do każdej grupy wiekowej, ale również wspaniały wodzirej, który w
każdej sytuacji potrafi rozkręcić zabawę weselną. Przeprowadzane przez Adama
wspólne, grupowe tańce angażowały wszystkich gości. Zabawy również były dobierane
do naszych gości i przeprowadzane w trakcie całego wesela, a nie tylko w czasie
oczepin. A jeżeli chodzi o oczepiny – nie chcieliśmy typowego tańca nowej Pary
Młodej. Fajny DJ doskonale poradził sobie z tematem, a zaproponowana
alternatywa w postaci śpiewu z wykorzystaniem zmieniacza głosu Nowej Panny
Młodej i Nowego Pana Młodego, wszystkich gości doprowadziła do łez :)
Nasze wesele było tak bardzo nasze, że zakończyliśmy je o godzinie 10 –
dzięki czemu mamy jedno z lepszych zdjęć, Śpiącej Królewny w osobie Panny
Młodej :)
Nasz ślub był inny. Nasz ślub był
Nasz. Nasz ślub będziemy wspominać do końca życia. Zrobiliśmy wszystko aby ten
dzień był wyjątkowy, wymarzony, jedyny w swoim rodzaju.
Przyszła Panno Młoda, jeżeli o
czymś marzysz, nie bój się realizacji swoich pomysłów – jeżeli masz obok Tego
Jedynego, możesz wszystko! Pamiętaj, że oprócz obrączek i zdjęć, pozostaną Wam
tylko wspomnienia, warto sprawić aby były niezapomniane :)
My mieliśmy siebie, największą możliwą
siłę. Ale również Rodziców i grupę najlepszych osób, która zrobiła wszystko,
aby to się udało. Dziękujemy im za wszystko, daliście z siebie 101%, lepszej
ekipy mieć nie mogliśmy!
PS. Nasze marzenia spełniliśmy
również po ślubie – zdjęcia w Italii oraz w towarzystwie alpak, jaramy się do
tej pory ;)
Zdjęcie, film ślubny,
podziękowania dla Rodziców - KP Multimedia
Nasze
podziękowanie dla Rodziców – Cztery Pory Miłości
Sala weselna - Falcon&Friends
DJ - Fajny
DJ
Oświetlenie sali kinowej i Sali
weselnej - Weselny Blask
Pomoc logistyczna - Tumiwieź
Dekoracje kwiatowe - La Rose
Drink Bar - LW Master Team
Kilka słów od NPM:
Ślub w kinie. Dla mnie to pomysł zasługujący na wyjątkowe ochy, achy i inne zachwyty, bo wyjątkowy, wyróżniający się w gąszczu zielonych plenerów pod gołym niebem. Jeśli ślub ma być jednym z dni, w których się błyszczy, w których stoi się na piedestale, jeśli nie ma się w duszy nieśmiałego uciekiniera, to warto zrobić to tak. Na scenie, w blasku fleszy, z najlepszą z możliwych widowni w postaci najbliższych ludzi. Gdy tak prywatnie i po cichu (choć na blogi i do Was) myślę sobie o tym, jakie miejsce na ślub jest idealne – to właśnie takie.
Druga w kolejności rzecz do zachwytów? Sesje! We Włoszech, w Weronie (da się romantyczniej?) w Wenecji (da się piękniej?), w... małym maratonie, który jest jednocześnie jedną z podroży poślubnych. Z bieganiem w okularach przeciwsłonecznych (to chwilowo mój ideał panny młodej!), jedzeniem pizzy w sukni ślubnej i przytulaniem się pod rozgrzanymi murami. No... bajka.
A w gratisie – alpaki. Alpaki, obok których można stać i liczyć na ich urok osobisty, albo alpaki, z którymi można szaleć i zachwycić zdjęciami. Chyba żadne inne zdjęcia na tym blogu nie są tak pocieszno-rozczulajace :)
Bardzo mi się spodobał pomysł na organizację ślubu. A te ostatnie zdjęcia z lamami są prześliczne!
OdpowiedzUsuńCzytając opis przygotowań, nie mogłam doczekać się zdjęć, wiedziałam że będą przepiękne. Nie wytrzymałam i przewinelam do zdjęć. Ale ślubu w kinie się nie spodziewałam! Coś niesamowitego, innego, chwytające za serce chwile. Gratulacje. Przepiękny ślub! A na widok zdjęć z Verony uśmiecham się sama, też takie mamy :)
OdpowiedzUsuń