O
sobie
Mieszkamy w Warszawie, Kuba jest typowym korposzczurem, lubi cyferki i
doskonale sobie z nimi radzi, gorzej idzie mu z kolorami czy kontaktami międzyludzkimi.
Ja lubię wszystko poza cyferkami, hobbystycznie piszę i czytam fantastykę,
zawodowo jestem fotografem ślubnym (moje prace znajdziecie pod adresem www.karolinacisowska.pl). Razem
lubimy fantastykę, motocykle, podróże i tatuaże ♥
O
pierwszym spotkaniu
Nie umiem wytłumaczyć co podobało mi się w nim tak bardzo. Miał niesamowitą mimikę,
która kazała wątpić w jego poczytalność i coś z młodzieńczej, męskiej energii,
co sprawiało, że miałam ochotę wziąć go za rękę i wsiąść na jakikolwiek statek
na drugi koniec świata. Pojawił się w gronie moich homoseksualnych znajomych,
miał zadbane włosy i obcisłe spodnie, więc
ze smutkiem westchnęłam: "Jaka szkoda, że jesteś gejem, tak strasznie mi się
podobasz". Zamurowało go, a nasze towarzystwo zaczęło pękać ze śmiechu. Chłopcy
po cichu uświadomili mi, że Kuba nie jest gejem, ale nie zmienia to faktu, że
jest zajęty i nieosiągalny. Trzeba przyznać, że sporo zrobiliśmy żeby unikać się
wzajemnie, ale wspólni znajomi i wspólne zainteresowania sprawiły, że cały czas
na siebie wpadaliśmy. Ludzie z fandomu bardzo często są nerdami ze znajomością
norm społecznych na poziomie "asperger", wręcz czuli się w obowiązku powiedzieć
nam, że na siebie lecimy, na wypadek gdybyśmy jeszcze nie zdążyli sobie z tego
zdać sprawy. Oboje mieliśmy w sobie za dużo przyzwoitości lub naiwności, żeby
rozbijać związek Kuby. Zaczęłam się spotykać z z kimś innym poznanym na tym
samym konwencie i całkowicie zerwaliśmy kontakt.
O
związku
Po
trzech latach, gdy założyłam firmę fotograficzną i potrzebowałam księgowej,
przyjaciel przypomniał mi, że przecież jedną znam. "Chyba nie chcesz powiedzieć,
że ten typek, który zsiada z motocykla tylko po to, by imprezować faktycznie
jest księgowym?". Gdy zadzwoniłam byłam zwyczajnie ciekawa jaki
teraz jest. Po raz pierwszy żadne z nas nie było związane, ale też żadne z nas
nie chciało się już wiązać, ja dopiero co zakończyłam kilkuletni związek.
Brzmiał dojrzalej, pewnie i rzeczowo i dużo bardziej onieśmielająco. W zamian
za pomoc chciał tylko spotkania. Miał w
mieszkaniu książkę z moim opowiadaniem z ozdobioną serduszkami dedykacją z dnia
naszego poznania, chował je przez cały ten czas. Znacie tę taktykę: nie golić
nóg żeby uchronić się od pójścia do łóżka na pierwszej randce z gościem, na
którego ma się ochotę? Najlepsza taktyka, tylko ona działa. Ale gdy zaczął
przyjeżdżać nocą pod balkon na czarnym motocyklu wiedziałam, że opór nie będzie
trwał długo. Zrozumiałam,
że coś jest nie tak, gdy fotografowane śluby zaczęły mnie wzruszać. Zawsze uważałam,
że są bardzo estetyczne, ale nagle zaczęłam patrzeć na nie zupełnie inaczej.
O
oświadczynach
Nie minęły trzy miesiące odkąd zaczęliśmy się
spotykać, gdy zapytał "Zrobimy coś szalonego?". Myślałam, że mówi o czymś w
stylu obejrzenie Deadpoola, więc zgodziłam się bez wahania. Nasz ślub miał
pozostać sekretem aż do pierwszego kwietnia, kiedy to wstawimy pierwsze zdjęcie
i pozwolimy myśleć wszystkim, że to żart. Na dzień Kuba wybrał 30 marca, mieliśmy
kilka miesięcy na organizację. Zaproszonymi mieli być wyłącznie najbliżsi,
rodzice, rodzeństwo i świadkowie. Naszą fotografką zgodziła się zostać moja
zaprzyjaźniona i ulubiona fotograf, której styl absolutnie wpasowywał się w
nasz gust, a która zdradziła nam, że lubi takich pomylonych zakochańców jak my.
O
stylu
Miało
być po naszemu i miało być pięknie, bez względu na panujące zwyczaje i na to, co
pomyśli rodzina. Wiedzieliśmy, że z powodu mojego rozmiaru nie będę mogła kupić
w salonie ani ubrań ani butów ani biżuterii, więc wszystko miało być robione na
zamówienie. Myśl o ślubie i sukni ślubnej w końcu zainspirowała mnie do tego żeby
spełnić swoje marzenie i zrobić tatuaż, którego wzór miałam gotowy od ośmiu
lat. Każda minuta bólu z tych dwudziestu godzin warta była efektu. Olaliśmy
tradycję, że pierścionek zaręczynowy ma być ze złota i diamentu i zamówiliśmy ręcznie
wykonany, srebrny majstersztyk ze zwykłymi apatytami. Na temat roślinny wybraliśmy
same rośliny pospolite i chwasty, bo dokładnie takie mam na tatuażu: oset,
gipsówkę, bluszcz, paproć, żeby całość zachowała klimat boho.
O
sukni i garniturze
Moja
suknia była przygotowana już jesienią. Artystka, którą sobie wypatrzyłam uszyła
ją na mnie ręcznie. Dobierała pode mnie każdy kolejny kwiatek i koralik, o
maszynie do szycia i miarce zupełnie zapomniałyśmy. Była dopasowana tak bardzo,
że tuż przed ślubem musiałam wciągnąć powietrze, żeby wciągnąć ją na pupę, a
przybrałam jakieś trzy kilo. Marta bardzo się ucieszyła, gdy powiedziałam, że
projekt może być na tyle odważny, by było widać tatuaż, ucieszyła się jeszcze
bardziej, gdy Kuba zawyrokował, że obie jesteśmy zbyt zachowawcze, przecież
dekolt można pogłębić, tył zacząć niżej, oszczędzić koronki na tułowiu i odsłonić
go więcej. Moje protesty i wstyd przed odsłanianiem płaskiego dekoltu zdały się
nic. Tych dwoje tak się zawzięło w rozbieraniu mnie, że ostatecznie suknia,
która po ślubie miała służyć na plażę nadawała się co najwyżej na noc poślubną.
Jako, że
w Polsce ciężko o lniany garnitur w wyluzowanym, nieoficjalnym stylu zamówiliśmy
jeden z Holandii, ze sklepu Suitsupply. Odsyłaliśmy je kilka razy z powodu
niedopasowanego rozmiaru, zawsze na koszt sklepu aż dostaliśmy idealnie
dopasowany. Szelki, mankiety, szal, buty zamówiliśmy przez Internet.
Syrenka
jest trudnym rodzajem sukienki, a mnie brakowało wzrostu, żeby wyglądać w niej
dobrze, więc każdy centymetr był ważny. Buty o tak wysokim słupku (13 cm)
znalazłam dopiero na stronie z fetysz obuwiem.
O
miejscu
Na
jednej z grup dla filmowców zobaczyłam filmik ze Stodoły Wszystkich Świętych
zwanej Oczyszczalnią i zakochałam się z miejsca. Nie było łatwo się do nich
dostać, miejsce było daleko za miastem, z dala od cywilizacji, ale jak już tam
dojechaliśmy, zrozumiałam, że jest jak stworzone dla nas. Po pierwsze baliśmy
się, że tego dnia będzie padało, a lokal miał coś w rodzaju przeszklonej
werandy. Po drugie chcieliśmy kolorystykę podporządkować naszym tatuażom, a więc
dość nietypowo jak na ślub: żadnych ciepłych kolorów, różu, złota, beżu, brązu,
tylko błękit, zieleń, biel i czerń, a tam ściany były wytapetowane w biało-czarne
brzozy, reszta to szarości idealne żeby dostosować je do każdej kolorystyki.
Okazało się też, że główne rośliny trzymane tam w doniczkach to paproć i
bluszcz.
O
przygotowaniach
Nie
wydaliśmy więc fortuny ani na pałacową salę, ani na złoto, ani diamenty, ani na
sprowadzenie egzotycznych roślin, ani na suknię z najdroższych salonów, ani –
przede wszystkim – na wesele. Oczywiście, że rodzice byli na nas początkowo źli
za brak wesela i za tak nagłą decyzję. Moi dość szybko przeszli w tryb "Dobrze,
że nasze niereformowalne dziecko w końcu się zakochało". Rodzice Kuby nie
bardzo rozumieli co nam uderzyło do głowy, bali się, że jestem w ciąży, albo
chcę naciągnąć biednego chłopaka na wspólny kredyt. Wyrażali taki sprzeciw, że
przez pewien czas nie byliśmy pewni czy będą obecni. W końcu zaczęli chyba
rozumieć, że to nie żart, że to się stanie z nimi czy bez nich i stali się dla
nas wsparciem. Ostatecznie każdy miał swój udział i w czymś nam pomagał. Chciałam
by rozwieszone nad sufitem białe światełka stanowiły urozmaicenie na zdjęciach,
dawały flary i efekt, którzy fotografowie nazywają "bokeh". Poprosiłam tatę o
rozplątanie dwudziestu metrów światełek, które mamy w domu, ale kurtyna światełek,
która zrobiła większość roboty była nam pożyczona od Ewy.
Pisanie do siebie
listów, które mieliśmy sobie wręczyć w dniu ślubu pozwoliło nam pozbierać myśli.
Pomyślałam też, że warto do naszej ceremonii cywilnej dodać element
humanistyczny i powiedzieć kilka słów, tak, żeby chociaż najbliżsi zrozumieli
co nam uderzyło do głów. Zaproszenia dałam im tuż po ślubie, malowałam je do
ostatniej chwili. Napisałam tam "Dziękujemy, że byliście z nami tego jednego
dnia, gdy postanowiliśmy być romantyczni".
O
szalonym pierwszym dniu naszego małżeństwa
Ten
dzień był pracowity i w ostatniej chwili walił się świat. Kuba nie zdążył
wyprasować garnituru i poszedł do ślubu w pogniecionym; przez noc umarła część
roślin; korki opóźniały dojazd do Teresina; okazało się, że na miejscu nie ma
pergoli, której się spodziewaliśmy i moja florystka Aneta musiała przejść samą
siebie, żeby przystroić kwiatami stojak pod rzutnik; moja świadkowa i jej chłopak
nie wzięli ubrań, a specjalnie kupili dopasowane kolorystycznie; nasz tort miał
być gładko-biały i przystrojony kwiatami, a przywieziono mi zdobione żółtymi i
brązowymi wiórkami paskudztwo; moi
rodzice zgubili się w lesie po drodze, drudzy rodzice źle obliczyli trasę i się
spóźniali; padał denerwujący deszcz. Baliśmy się, że urzędniczka znów wyrazi
niezadowolenie, że ja chcę zostać przy swoim nazwisku, a dzieci mają dostać
nazwisko łączone. Nic
nie było w stanie mnie wyprowadzić w równowagi, weszłam w dziwny tryb zawzięcia,
że wszystko i tak się uda. Rozdzieliłam zadania, zagoniłam każdego, kto tam był
do przystrajania. Pomogli nam właściciele lokalu, florystka, makijażystka,
nasza Ewa. W ostatniej chwili zdecydowałam się wziąć jeden z bukiecików na wiązankę,
żeby rzucić nim w partnera mojego świadka, bo był najbardziej szczerze zaangażowaną
i pełną entuzjazmu osobą, jaką tam mieliśmy. I było
cudownie. Gdy stanęliśmy naprzeciwko siebie dopiero co przebrani, lekko
zmachani, dopiero co skończywszy bawić się ze światełkami i zamiataniem zaczęło
do nas docierać, co się właśnie dzieje. I było właśnie tak, jak opisywały to
panny młode. W trakcie nie myślałam o tym torcie, gościach, nawet o zdjęciach.
Jedyne co miałam w głowie, to że teraz mogę już otwarcie i zdecydowanie
powiedzieć "tak" i od teraz jesteśmy razem bardziej niż kiedykolwiek.
Zdjęcia: Ewa Lena Brzozowska
Miejsce: Stodoła Wszystkich Świętych Zwana Oczyszczalnią
Miejsce: Stodoła Wszystkich Świętych Zwana Oczyszczalnią
Florystyka: Florystyka ślubna i okolicznościowa Aneta Syta
Suknia: Marta Trojanowska
Tatuaż: DancInk Needles
Suknia: Marta Trojanowska
Tatuaż: DancInk Needles
Fryzura: SekretFryzjera
Make up: Marta Podbielska
Make up: Marta Podbielska
Kilka słów od NPM:
Jak podoba się Wam taka formuła postów z relacjami? Mnie przeogromnie. Cudowne jest to, że nie poznajemy pary na etapie przygotowań, ale dużo wcześniej. Możemy przeczytać o nich, ich pierwszym spotkaniu, rozwoju relacji (u Karoliny to historia, z pierwszym i kolejny spotkaniem, która mnie bawi i zachwyca jednocześnie i… ciii, jest moją ulubioną w całym wpisie). Coś więcej = coś piękniej (i trochę jak z dobrej książki)!
Miałam przeczucie, że u Karoliny zachwyci mnie nie tylko strona wizualna (co tradycyjnie potwierdza moja teorię, że osoby z branży ślubnej organizują sobie przepiękne śluby i trochę inaczej patrzą na swój). Nie tylko ilość lampek i klimat, który one tworzą, nie tylko dopracowane detale i jedna z najpiękniejszych sal w Polsce, nie tylko ślub we wnętrzu (co z tego, że przez pogodę - przy zatrzęsieniu leśno-łąkowych plenerów wnętrza baaardzo mi się podobają), nie tylko odważna suknia i tatuaż, który był fenomenalną biżuterią. Ale także cała otoczka: historia ich znajomości, wybranie daty ślubnej z myślą o żarcie, zakupy ślubnych strojów (te buty!), wspólne przygotowania (łącznie z ubieraniem – dla mnie to rewelacyjny pomysł, jeśli tylko nie marzycie o wzruszającym first looku), zamieszanie w dniu ślubu i magiczne zapominanie o całym świecie w najwłaściwszym momencie. Tak pięknie i tak bardzo ich.
Na koniec mam jeszcze jedną myśl. Oglądajcie zdjęcia jak obrazy w muzeum. Te, bo przy ich oglądaniu to wymyśliłam, a potem wszystkie inne. To zdecydowanie pozwoli Wam wybrać świetnego fotografa.
Miałam przeczucie, że u Karoliny zachwyci mnie nie tylko strona wizualna (co tradycyjnie potwierdza moja teorię, że osoby z branży ślubnej organizują sobie przepiękne śluby i trochę inaczej patrzą na swój). Nie tylko ilość lampek i klimat, który one tworzą, nie tylko dopracowane detale i jedna z najpiękniejszych sal w Polsce, nie tylko ślub we wnętrzu (co z tego, że przez pogodę - przy zatrzęsieniu leśno-łąkowych plenerów wnętrza baaardzo mi się podobają), nie tylko odważna suknia i tatuaż, który był fenomenalną biżuterią. Ale także cała otoczka: historia ich znajomości, wybranie daty ślubnej z myślą o żarcie, zakupy ślubnych strojów (te buty!), wspólne przygotowania (łącznie z ubieraniem – dla mnie to rewelacyjny pomysł, jeśli tylko nie marzycie o wzruszającym first looku), zamieszanie w dniu ślubu i magiczne zapominanie o całym świecie w najwłaściwszym momencie. Tak pięknie i tak bardzo ich.
Na koniec mam jeszcze jedną myśl. Oglądajcie zdjęcia jak obrazy w muzeum. Te, bo przy ich oglądaniu to wymyśliłam, a potem wszystkie inne. To zdecydowanie pozwoli Wam wybrać świetnego fotografa.
Karolina popłakałam się :) pewnie tego nie wiesz ale w czasie Waszej przysięgi łzy mi stawały w oczach - tak jak i teraz. Kochajcie się do końca świata, niech przygoda nie będzie Wam obca - ważne byście zawsze trzymali się za rękę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wiesz, jaka będziesz zawsze ważna w naszych wspomnieniach ^^
UsuńAle jaka piekna, zwariowana historia!!
OdpowiedzUsuńTydzien przed slubem byl mega szalony! Mnostwo przygotowan, miliony rozmow aby kazdy szczegol byl dopracowany. Kilka nieprzespanych nocy.. Ale wysilek sie oplacil. Karolina wygladala slicznie, magicznie, wrecz nieziemsko ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Wspomnienie będzie super.
Usuńno suknia baaardzo odważna :D ale chyba taka zadziorna jak i wasza para :)
OdpowiedzUsuńZadziorna niczym Kuba :D Ja chciałam trochę więcej materiału żeby było cieplej, przez koronki i tak widać ten jego ukochany tatuaż.
UsuńWspaniała para
OdpowiedzUsuńDzięki ^^
UsuńPiękny ślub, a sukienka może i odważna, ale zarazem cudowna! :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego! :)
Genialna sukienka! Mega odważna, ale koronki świetnie skomponowały się z tatuażami. Coś niesamowitego! :) No i nawet na zdjęciach czuć chemię między młodymi.
OdpowiedzUsuńCudowny slub. O czymś takim marze. Kameralnie z mała ilością osób. Czy była może jakaś muzyka u Was?
OdpowiedzUsuńDzięki <3 były nasze stare, rockowe składanki. Na szczęście grono nakblizszej rodziny nie podpada pod ZAiKS.
UsuńFajna historia, przyjemnie się czyta. Taki ślub to coś wspaniałego. :)
OdpowiedzUsuńSuknią po prostu wygrałaś wszystko, jest genialna!