Esther Haase / bridesmagazine |
Po powrocie - szara rzeczywistość uderzyła z podwójną mocą, bo połowę kwietnia spędzamy w rozjazdach - i to niestety w większości osobno. Nawet ten wpis powstaje w pociągu. Przez te rozjazdy i ściśle upakowane plany na maj, czas nam się kurczy przeokropnie i sama już nie wiem, jak na przykład uda nam się spotkać z wodzirejem czy zrobić zakupy alkoholowo-napojowe. Organizowanie wesela na odległość jest strasznie... Upierdliwe. Poproszę o przedłużenie doby na tyle, żeby po pracy móc na przykład pojechać do sali weselnej i wrócić na noc do domu o rozsądnej porze.
Ale poczyniliśmy kolejne małe kroczki do celu. Wiecie, jak to mówią - metoda małych kroczków. Wyznaczamy sobie zadania i je wykonujemy, jakoś się kula, w nagrodę dwa odcinki "Przyjaciół" i jedziemy dalej. Przy takim systemie działania po ślubie chyba będziemy zasługiwać na maraton Gwiezdnych Wojen :)
Na liście "to do" odhaczyliśmy
na przykład już prawie cały strój pana młodego. Szczęście to naprawdę wielkie
być facetem - można ubrać się w jednym sklepie od stóp do głów. W sumie
odwiedziliśmy trzy salony mody męskiej, mój przystojniak według mnie wyglądał
zabójczo we wszystkim, ale efekt "wow" na jego twarzy, który wywołał
ostatni garnitur, przesądził sprawę. Udało się nam ogarnąć sprawę w sensownej
cenie, w kwocie którą sobie założyliśmy i w ten sposób G. stał się właścicielem
jednorzędowego, granatowego garniaka ze stuprocentowej wełny, butów, dwóch
koszul w odcieniu ecru (tutaj narażamy się pewnie częściowo na krytykę znawców
modowego savoir-vivre, ale moja suknia przy śnieżnobiałej koszuli PM
wyglądałaby na brudną) i wszelkich innych męskich eleganckich duperelków.
Jeszcze czekają go tylko drobne poprawki krawieckie, żeby lepiej dopasować
wszystko i może startować do ołtarza :) Wszystko byłoby dość nudno, a my nie
lubimy nudy, więc wymyśliliśmy do tego wszystkiego kraciastą kamizelkę.
Oczywiście znalezienie gotowej graniczy z cudem, ale znaleźliśmy krawca
szyjącego garnitury na miarę (jak się okazało, w tymże salonie stałym klientem
jest były prezydent, ale cóż poradzić na tą naszą świeżo odkrytą luksusowość).
Tam zamówiliśmy kraciaste cudeńko, po świętach ma być gotowe :)
Zgodnie z rozkładem jazdy ślubnej odebraliśmy też obrączki - wyszły super, żadnych problemów, grawer się zmieścił, cud miód orzeszki :) Kolejny sukces świętowaliśmy pizzą, bo uświadomiliśmy sobie, że jubiler, u którego dokonaliśmy zakupu, jest tuż obok pizzerii, w której pierwszy raz zjedliśmy razem obiad. Nic innego, tylko przeznaczenie! ;) Tym samym przyznaję się bez bicia, że perspektywa ośmiu tygodni do wesela nadal nie motywuje mnie do trzymania diety...
Udało nam się też załatwić formalności w urzędzie stanu cywilnego - przyklepaliśmy nazwisko PM jako nasze rodzinne :) Wszystko idzie jak z płatka, czekam kiedy wystąpią te problemy z organizacją, o których mówią znajome pary i nic nie nadchodzi... Póki co.
Tańczyć jeszcze nie próbowaliśmy. Jakoś to będzie, byle robić dobrą minę do złej gry i ładną buzię do fotografa i kamerzysty ;)
W ogóle jakoś to wszystko będzie, no nie? Tak sobie tłumaczymy wciąż i wciąż. Spotkamy się ze znajomymi, przysięgniemy sobie miłość i wierność, zjemy dobre jedzenie, potańczymy, popijemy i będzie można wracać do normalnego życia, które tak bardzo lubimy :)
I zrobić maraton Gwiezdnych Wojen!
Zgodnie z rozkładem jazdy ślubnej odebraliśmy też obrączki - wyszły super, żadnych problemów, grawer się zmieścił, cud miód orzeszki :) Kolejny sukces świętowaliśmy pizzą, bo uświadomiliśmy sobie, że jubiler, u którego dokonaliśmy zakupu, jest tuż obok pizzerii, w której pierwszy raz zjedliśmy razem obiad. Nic innego, tylko przeznaczenie! ;) Tym samym przyznaję się bez bicia, że perspektywa ośmiu tygodni do wesela nadal nie motywuje mnie do trzymania diety...
Udało nam się też załatwić formalności w urzędzie stanu cywilnego - przyklepaliśmy nazwisko PM jako nasze rodzinne :) Wszystko idzie jak z płatka, czekam kiedy wystąpią te problemy z organizacją, o których mówią znajome pary i nic nie nadchodzi... Póki co.
Tańczyć jeszcze nie próbowaliśmy. Jakoś to będzie, byle robić dobrą minę do złej gry i ładną buzię do fotografa i kamerzysty ;)
W ogóle jakoś to wszystko będzie, no nie? Tak sobie tłumaczymy wciąż i wciąż. Spotkamy się ze znajomymi, przysięgniemy sobie miłość i wierność, zjemy dobre jedzenie, potańczymy, popijemy i będzie można wracać do normalnego życia, które tak bardzo lubimy :)
I zrobić maraton Gwiezdnych Wojen!
Tylko pogratulować zorganizowania. Na pewno chociaż jedna część Gwiezdnych Wojen jest zasłużona już dzisiaj ;) Oby tak dalej i życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńA mnie bardzo ciekawi skąd jest ten wymarzony garnitur?;) Sami akurat jesteśmy na etapie poszukiwania takowego.
OdpowiedzUsuńOrganizacja ślubu to niezłe wyzwanie, ale spokojne podejście (przynajmniej takie się wydaje po notkach :D ) jest pewnie kluczem do sukcesu. ;) maraton Gwiezdnych Wojen będziecie mieć jak najbardziej zasłużony.
OdpowiedzUsuńJaką będziesz miała sukienkę? :) Spokojnie zdążycie ze wszystkim! To wasz dzień!
OdpowiedzUsuń