Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Koszty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Koszty. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 października 2017

Czy tradycyjne targi ślubne są złe?

Jazzment
Pamiętacie pisanie rozprawek? Argumenty na tak, na nie i próbę odnalezienia się miedzy nimi. Ten wpis to będzie trochę taka rozprawka, rozprawiająca się z myśleniem o wszystkich targach ślubnych.

Utarło się, już bardzo dawno temu, że tradycyjne aka masowe targi ślubne są złe. Bo wielkie, bo tłoczne, bo bezosobowe, bo kiepskie jakościowo... Sama, od tego roku, na liście targów mam same "alternatywne" wydarzenia. Czy to znaczy, że tak ewidentnie i pewnie stoję po jednej stronie? Raczej nie...

Czym, wg mnie, różnią się jedne od drugich?

Liczba wystawców
Targi tradycyjne: Dużo, najczęściej kilkaset. Większa ilość wystawców to także większa ilość rzeczy, które można zobaczyć i skreślić z listy "do zrobienia". 
Targi alternatywne: Ani mało, ani dużo, po środku, czyli około kilkudziesięciu. Komfortowo można wszystkich "obskoczyć" i przy niektórych zatrzymać się na dłużej. 

Jakość wystawców
Targi tradycyjne: Będzie kiepsko? Wcale nie. W zależności od targów około 50-75% wystawców prezentuje dobry poziom, z czego około 5% - bardzo dobry. Wyjątek stanowi tu kilka imprez w Warszawie, które procentowo są na poziomie targów alternatywnych.
Znam firmy, które robią świetne rzeczy i można je spotkać na jednych i drugich targów. A są i tacy, którzy bywają tylko na tradycyjnych :)
Targi alternatywne: Hm... tak sobie strzelając... jakieś 75% wystawców na alternatywnych targach ślubnych prezentuje bardzo dobry poziom. Kiepskich raczej tam nie znajdźcie, ale prewencyjnie dajmy im 1% ;)
"Alternatywa" ma jednak wg mnie jeden minus: często ograniczana jest do tego co modne, do rustykalnych, boho i industrialnych klimatów, czegoś spokojnego i mniej odważnego.

Koszty
Targi tradycyjne: Wejścia na nie zawsze są płatne, około 20-25zł za osobę, co za parę daje... dwa bilety do kina. Czy to dużo? Wg mnie tak, sama podczas swoich przygotowań napisałam na blogu (już w drugim wpisie!): "Dziś we Wrocławiu odbywają się Targi Ślubne, zdecydowanie obowiązkowa impreza dla Panien Młodych ;) Sama planowałam iść i nawet ten pomysł mi się podobał. Tylko... Za bilet niestety trzeba zapłacić 25 złotych - więc ja, ślubny skąpiec, wolę pójść do kina :)"
Targi alternatywne: Darmowe, maksymalnie w cenie mającej odstraszyć przypadkowy tłum i nie przekraczalnej 5 złotych. Z punktu widzenia chcących jak najwięcej zaoszczędzić Par Młodych - rewelacja.

Odwiedzający
Targi tradycyjne: tłumy, głośne tłumy. 
Targi alternatywne: tłumy, głośne tłumy.

Dodatkowe atrakcje
Targi tradycyjne: W zależności od targów: Pokazy... wszystkiego. Mody ślubnej damskiej i męskiej (dla Par Młodych, rodziców, świadków), barmańskie, fryzjerskie, makijażu, tańca. Czasem prelekcje.
Targi alternatywne: Prelekcje, warsztaty, czasem pokazy (nie mody). Często jednak atrakcji nie ma w programie. 

Inne różnice
Targi tradycyjne: Dużo ulotek, rozmów... tyle ile dacie radę wyciągnąć dla siebie.
Targi alternatywne: Mniej ulotek (i pojawiają się katalogi co jest świetnym rozwiązaniem!), rozmów... tyle ile dacie radę wyciągnąć dla siebie.

Wnioski ;)
Na które targi polecałabym Wam iść? To, że wszędzie jest tłoczno, że jedne są droższe (bo na targach nie wolno zarabiać skoro zarabiają wszyscy?), że 2 kg ulotek vs katalog (albo tylko 200 g), że tu tyle, a tam tyle %, to kwestie drugorzędne.
Idźcie na te, które mają lepszą listę wystawców, bardziej odpowiadającą Wam, dokładnie sprawdzoną (o tak). I nikogo nie skreślajcie, bo ktoś Wam coś powiedział ;)

A jaka jest Wasza opinia o tradycyjnych i alternatywnych targach?

wtorek, 19 stycznia 2016

W czym pomoże i w czym nie przeszkodzi Ci konsultant ślubny – wywiad z Kariną Ciosk z Perfect Moments

Wszystkie wywiady z konsultantami ślubnymi na które natrafiłam w sieci były... identyczne. W kółko te same pytania, na które nawet ja w nocy o północy mogłabym wyrecytować odpowiedzi, w kółko nudno i nijako... Nie mam pojęcia czy to co ja wymyśliłam jest lepsze, ale wiem, że to coś na co odpowiedzi są potrzebne. Przygotowując się do stworzenia listy pytań doszłam do wniosku, że ja - dziewczyna, która ostatnio ciągle powtarza, że bez konsultanta drugi raz w życiu nie wzięłaby ślubu, jestem ostatnią osobą, która powinna je zadawać. Przerzuciłam więc odpowiedzialność na przyszłe Panny Młode, zadając im dwa pytania: "O co zapytałyby konsultanta ślubnego?" i "Z jakiego powodu z jego usług nie korzystają?". Komentarze dziewczyn były świetną bazą do stworzenia pytań do wywiadu i zdobycia odpowiedzi, które miały nie tylko rozwiać mity, ale także trochę niejasności w pojmowaniu roli konsultanta wyjaśnić.

Na wszystkie pytania odpowiedzi udzieliła mi Karina Ciosk - specjalistka w zakresie savoir-vivre’u i konsultantka ślubna, która stworzyła i ukształtowała markę Perfect Moments, a obecnie jest odpowiedzialna za wszystkie najważniejsze sprawy firmy, zarządza jej siecią franczyzową i szkoli przyszłych konsultantów ślubnych (a ja miałam okazję być na jej szkoleniu).

Zdjęcia, które macie okazję obejrzeć w tym wpisie pochodzą ze ślubu Kai - konsultantki Perfect Moments, a więc organizowanego dla i przez konsultantkę (więcej zdjęć znajdziecie na fanpage'u PM - tu):)
Autorką zdjęć jest Joanna Nowak.

Pierwsze pytanie będzie na rozgrzewkę. Często słyszy się, że konsultant jest dla osób mieszkających za granicą, gdzieś daleko od miejsca ceremonii albo dla tych, którzy nie mają ochoty bawić się w organizację ślubu. Dla kogo, według Ciebie, jest konsultant ślubny?
Dla każdego! Dla osób mieszkających za granicą jesteśmy niezbędni. Z naszych usług korzystają pary, które dużo pracują i po prostu nie mają czasu na całą organizację, a także takie, które nie wiedzą od czego zacząć lub też nie mają zmysłu organizacyjnego. Wśród naszych klientów są pary, które chcą zorganizować coś oryginalnego, nietuzinkowego i mają świadomość, że nie uda im się tego zrobić samodzielnie. Obsługujemy także narzeczonych, którzy szukają oszczędności, bo mają wyznaczony budżet i nie mogą go przekroczyć.


Szukają oszczędności, ale zatrudniają konsultanta ślubnego? Czy to nie jest dodatkowy koszt?
To jest tak jak z budową domu czy urządzaniem mieszkania – jeśli nie masz doświadczenia w tej branży, nie znasz cen, nie potrafisz ocenić podwykonawców, to nie zrobisz tego dobrze na własną rękę. To jedyny taki dzień w życiu i kosztuje niemałe pieniądze. Trzeba wydać je rozsądnie, co jest możliwe dzięki zatrudnieniu profesjonalnego konsultanta ślubnego.

Przejdźmy do konkretów - ile kosztuje usługa konsultanta ślubnego? Czy konsultant nie jest towarem luksusowym?
To usługa stosunkowo nowa na polskim rynku i w dużej mierze nieznana, dlatego wiele osób postrzega ją jako nieosiągalną, luksusowa, co za tym idzie – zbędną. W praktyce każdą parę młodą stać na to, aby zatrudnić profesjonalistę. Konsultant ślubny musi się zmieścić w określonym przez
państwa młodych budżecie ze wszystkimi wydatkami, łącznie ze swoim wynagrodzeniem. Cena usługi zależy od tego, jaki zakres obowiązków został określony w umowie.

Z jakim budżetem organizowaliście najtańsze i najdroższe wesela? Jaki jest taki średni budżet z którym trafiają do Was pary?
Średni budżet naszych klientów (przy średnio 100 zaproszonych osobach) waha się od 50 tys. zł do 100 tys. zł w zależności od województwa. Najtańsze wesele jakie udało mi się zorganizować miało budżet około 5 tysięcy złotych, najdroższe – pół miniona. Ostatnio coraz częściej mamy do dyspozycji tak duże budżety. Dla nas to okazja do zorganizowania przyjęcia z większym rozmachem i pokazania naszych umiejętności i możliwości.
 

Średnie budżety, te o których ja słyszę najczęściej od par będących na początku przygotowań, wynoszą 30-40 tys. zł, przy chęci zaproszenia właśnie około 100 osób. Poradzicie sobie z takim budżetem?
Poradzimy sobie, bo na tym polega nasza praca. Wszystko zależy od rozwiązań, na które się zdecyduje para młoda - przy takich budżetach zamiast wystawnego przyjęcia proponujemy alternatywną formę świetnej imprezy, np. z ogniskiem, plenerowymi zabawami. Możemy się także skupić na ceremonii ślubnej i to na nią wydamy większość budżetu, natomiast uroczysty obiad zorganizujemy już tylko dla kilkunastu najbliższych osób.


Czy przy organizacji ślubu naprawdę pracy jest na tyle dużo, że potrzebna jest pomoc osoby trzeciej?
Oczywiście! Przecież wesele to przyjęcie – na 100, 150, 200 osób – tyle, że bardzo wyjątkowe, bo niepowtarzalne. A istnieją firmy, zajmujące się tylko organizacją imprez. My wyodbrębniliśmy z całej gamy przyjęć te najbardziej osobiste i emocjonujące - przyjęcia weselne.
Pracy przy organizacji przyjęcia weselnego jest mnóstwo! Sama codziennie odpisuję na dziesiątki maili z ustaleniami, szukam godzinami inspiracji i pomysłów, mnóstwo czasu zajmuje także przygotowanie ofert, porównanie ich. To ogromne przedsięwzięcie, które wymaga pomocy profesjonalisty.
W zasadzie nie wyobrażam sobie ślubu i wesela bez konsultanta ślubnego. W zeszłym roku sama wyszłam za mąż i przekonałam się o tym na własnej skórze. Co prawda sama wszystko organizowałam (dla mnie to była godzina pracy, bo wiedziałam kogo chcę zatrudnić na swoje wesele), ale dwie konsultantki koordynowały cały dzień. Dzięki temu ja i mój mąż mogliśmy się bawić, a nie przejmować sprawami organizacyjno-logistycznymi.
Zatrudnienie konsultanta ślubnego do pomocy w organizacji i przede wszystkim do koordynacji tego dnia to najlepszy prezent, jaki para młoda może sobie zrobić!
 

Na czym polega Twoja praca? Czy naprawdę odciąża parę młodą? Co takiego robi konsultant ślubny, do czego nie jest mu potrzebna para młoda?
Dajemy naszym klientom możliwości wyboru, różne alternatywy i pomysły. Przedstawiamy tylko gotowe oferty i propozycje - najlepsze z najlepszych, a na głowie państwa młodych pozostaje jedynie podejmowanie decyzji. Ich zadaniem jest pójście na kawę do wytypowanych przez nas cukierni, aby spróbować różnych smaków tortów lub do wybranych przez nas lokali na degustację potraw.


A jeśli para młoda chce i może wszystko zorganizować samodzielnie, obawia się jednak o stronę wizualną ślubu i wesela…  Może zamiast konsultanta ślubnego wystarczy zatrudnić dobrego dekoratora/florystę?
W moim odczuciu strona wizualna jest tą najprostszą i najłatwiejszą do zorganizowania. Z mojego doświadczenia wynika, że floryści raczej nie traktują klientów indywidualnie, bo sami nie mają czasu na wymyślanie, tworzenie i poszukiwanie inspiracji. Natomiast jeśli para młoda uważa, że poradzi sobie ze wszystkimi trudnymi elementami, a jedynym problemem jest wizualna strona ślubu – może przyjść do nas tylko po tę jedną, pojedynczą usługę.
 

To może ugryźmy temat z innej strony: czy konsultant ślubny nie odbiera pannie młodej przyjemności z przygotowań, nie zostawiając jej pola do działania?
Jest wręcz przeciwnie! Konsultant ślubny daje możliwości, inspiruje. Dzięki zatrudnieniu konsultanta ślubnego panna młoda ma ogromne pole do popisu!
 

Konsultant inspiruje, daje pole do popisu... Czy jednak pomysły konsultanta, jako specjalisty w branży, nie bywają zbyt oryginalne lub zbyt drogie?
To zależy, co uważamy za oryginalne czy drogie. Podkreślam - zawsze dostosowujemy się z naszymi pomysłami do budżetu i upodobań naszych klientów.


Co w takim razie panna młoda posiadająca konsultanta może zrobić samodzielnie?
Konsultant ślubny proponuje, podpowiada w co warto zainwestować, a na co lepiej nie wydawać pieniędzy. Do naszych zadań należy też dbałość o budżet, negocjowanie umów i warunków współpracy z podwykonawcami. Panna młoda podejmuje decyzje – my zajmujemy się resztą.

Jeśli jednak panna młoda chce bardziej zaangażować się w organizację, jest też pole dla niej. Rynek ślubny to kopalnia inspiracji i pomysłów. Nasze klientki często podpowiadają nam, co im się podoba, co chciałyby zastosować u siebie. Szukają prezentów dla rodziców albo, co także przyjemne, planują podróż poślubną.
 

Drążąc dalej. Czy konsultant ślubny może przydać się osobie, która potrafi i chce dużo rzeczy zrobić samodzielnie, a także posiada chętną do pomocy rodzinę?
Jak to mówią – 'z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu'. W przypadku ślubu to powiedzenie ma także zastosowanie. Zdjęcia ślubne będą piękną pamiątką; niedopracowane detale przyjęcia już nie. A na początku przygotowań wszyscy są chętni i obiecują pomoc, a potem niestety wszystko i tak zostaje na głowie panny młodej. Zwykle elementy, za które odpowiadała rodzina są po prostu niedograne - zorganizować to nie tylko zadzwonić i zarezerwować, ale wszystko jeszcze omówić, spisać ustalenia, przypomnieć się kilka razy, nawet w dniu ślubu.
Z kolei jeśli sama panna młoda ma chęci, aby robić coś samodzielnie – nie ma żadnego problemu, trzeba tylko wszystko z góry ustalić i kontrolować sytuację: czy panna młoda daje sobie rzeczywiście radę, czy nie przeceniła swoich możliwości. Niestety często spotykam się z tą drugą opcją, dlatego jesteśmy my, konsultanci ślubni - pomagamy nawet w ostatniej chwili, bo mamy wiedzę i doświadczenie. Panna młoda może w którymś momencie się pogubić lub stracić siły; pierwszy raz znajduje się w takiej sytuacji. Jednak ja zorganizowałam ponad 200 ślubów! To tak jakbyśmy chcieli się sami leczyć, zamiast słuchać lekarza.
 

Jakich podwykonawców poleca konsultant? Najlepszych, ulubionych czy też tych z którymi ma podpisane umowy?
Profesjonalny konsultant ślubny nie ma podpisanych umów z żadną z firm na stałe. Musi być obiektywny, dlatego nie może polecać firm, które dają mu jakieś korzyści. Proponujemy podwykonawców pod konkretne zlecenie, czyli pod budżet i upodobania naszych klientów. Oczywiście mamy swoje ulubione firmy, ale stają się takimi właśnie ze względu na rzetelność i zadowolenie naszych klientów. Wtedy z czystym sumieniem polecamy je kolejnym parom, a przecież o to chodzi - żeby firma była sprawdzona i pewna.
 

Jeśli konsultant współpracuje z najlepszymi podwykonawcami w branży, to czy nie są oni przypadkiem również najdrożsi?
Sięgamy po podwykonawców z różnych półek cenowych, ale nie zdarza się, abyśmy polecali najtańszych. Warto zaznaczyć, że najdroższy podwykonawca w Kielcach będzie równocześnie oferował przystępne ceny dla klientów z Warszawy. Znając branżę z całego kraju mamy możliwość sprowadzać podwykonawców z różnych jego części. To ogromny plus, bo przeciętna para młoda zatrudnia firmy tylko ze swojego regionu i zdarza się, że przepłaca. Nie ma świadomości jaka powinna być cena za jaką usługę, bo porównała 10 firm z okolicy, podczas gdy konsultant z ogólnopolskiej agencji ma porównanie dwustu firm z całej Polski. Umiem ocenić czy dany podwykonawca jest dobry, czy tylko drogi - parze młodej brakuje punktu odniesienia.
 

Czy konsultant narzuca swoje zdanie? Co w sytuacji, w której para młoda chce coś, co konsultant uważa za okropny pomysł?
Absolutnie nie narzucamy swojego zdania! Możemy tylko sugerować, podpowiadać, porównywać, dawać przykłady, nakierunkowywać - zawsze jednak ostateczne zdanie należy do państwa młodych, nawet jeśli nasz gust jest zupełnie inny. To nie nasz ślub, to dzień naszych klientów i to oni decydują o tym, jak ten dzień będzie wyglądał.


Panna młoda często chce się czuć ekspertem od swojego ślubu, chce aby to ją chwalono za finalny efekt. Czy konsultant jej tego nie odbiera?
Zawsze wszelkie pochwały zbiera panna młoda, my stoimy w cieniu. Przecież to ona uczestniczyła w organizacji, wybierała i odrzucała różne propozycje konsultanta oraz podejmowała ostateczne decyzje. Nawet jeśli podpowiadamy różne koncepcje, ostateczny kształt przyjęcia to dzieło panny młodej.


Na forach można spotkać osoby, które usługami konsultanta się rozczarowały.  Zakładam, że nie każdy konsultant jest apodyktycznym oszustem, ostatnie pytanie więc brzmi: Gdzie szukać tych, którzy nie rozczarowują i jak ich sprawdzać?
Jeśli szukamy profesjonalistów, to na pewno znajdziemy ich wśród firm, które są członkami Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych. Nie warto ryzykować i zatrudniać agencji spoza PSKŚ - przecież to najważniejszy dzień w życiu!
Oczywiście w samym Stowarzyszeniu też są firmy o większym i mniejszym doświadczeniu. Warto spytać o to, ile lat są na rynku, poprosić o referencje (także te telefoniczne), obejrzeć portfolio i przygotować sobie pakiet pytań. Porównanie ofert też wiele pomoże. Ostatecznie radzę wybrać tą osobę, z którą para młoda nadaje na tych samych falach.


Razem z Kariną dziękujemy wszystkim za uwagę i spędzenie z nami tych kilkunastu/kilkudziesięciu minut. Mamy nadzieję, że z lektury wywiadu wynieśliście dla siebie coś nowego i/lub wartościowego :) Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to zachęcamy do ich zadania w komentarzach na blogu.

wtorek, 29 lipca 2014

Najpiękniejszy dzień w życiu

blogpettycherrie
Ślubny balonik jest nadmuchany do granic możliwości... Pompuje go branża ślubna (im się nie dziwię), pompują go narzeczeni i rodzice. Balon rośnie, a ja uświadamiam sobie, że to właśnie zawsze drażniło i nadal drażni mnie w ślubach: presja najpiękniejszego, jedynego takiego, dnia w życiu.

Z założenia, ślub bierzesz tylko raz w życiu i jeśli bierzesz go z tą właściwą osobą, to chcesz, aby był przeżyciem, które zapamiętasz na całe dalsze "bezślubne" życie. Chcesz, aby wszyscy goście wyszli z imprezy z przekonaniem, że na lepszym weselu nigdy nie byli i nie będą. Że piękniejszej sukni nie miała żadna znana im Panna Młoda, tort był obłędnie pyszny, a zespół grał tak, że nikt nie miał ochoty zejść z parkietu nawet na sekundę. Chcesz za 10 lat obejrzeć ślubny album i stwierdzić, że w tej ceremonii nie zmieniłabyś nic. I dla doskonałości tych wspomnień czasem stajesz na głowie...

Czy jest w tym coś złego? Nie, sama czasem przyłapuję się na tym, że tak robię. Chcę, aby dzień ślubu był dniem doskonałym. Chcę mieć doskonały każdy szczególik (no prawie, są takie, które uważam za "mniej ważne"), ponieważ chcę mieć doskonałe wspomnienia. Nie łudzę się jedynie, że za 10 lat będę przekonana, że nic bym nie zmieniła (ja po miesiącu mogłabym wywrócić wszystko do góry nogami).

Tym czego nie lubię jest, wspomniana na początku, presja "jedynego dnia w życiu",  przynajmniej "jedynego tak idealnego". Presja, która powoduje, że ludzie zaciągają kredyty na kilkanaście lat ("Ślub ma się raz w życiu. I jak to tak bez wesela?"), w nieskończoność rozciągają ślubny budżet ("Może warto dopłacić, to pamiątka na całe życie."), niepewnie czują się w sukience z wypożyczalni ("Bo jak to tak, wypożyczyć, a nie kupić nowiutką od projektanta?!"), odmawiają przyjścia na czyjś ślub, bo ich nie stać na prezent.

A przecież nie o to chodzi... To tylko ślub. To tylko wesele. To tylko jeden dzień z wielu, który minie błyskawicznie. Nie mówię, że nie musi być doskonały. Wręcz przeciwnie: powinien być "najlepszą i najdoskonalszą wersją siebie", ale nie niedoścignionym ideałem, nie czymś do czego nie dajemy rady doskoczyć.

Mam ogromną nadzieję, że dzień ślubu nie będzie najpiękniejszych dniem w moim życiu. Będzie jedynym z pierwszych w kolejce do całej masy jedynych i najpiękniejszych dni w życiu!

P.S. Mam wrażenie, że przebijanie balonika pomaga. Mam wrażenie, że o wiele lepiej mi z myślą o doskonałym dniu, a nie tym "najpiękniejszym w życiu". Doskonałym, nie doskonalszym i najdoskonalszy. Stopień wyższy jest niezdrowy, a najwyższy zostawiam dla sportowców ;)

poniedziałek, 10 marca 2014

Kto zapłaci za Twoje wesele?

Key Te
W piątek napisałam tekst „Ktoza co płaci, czyli sprawiedliwość po mojemu”. O tym jak bywało zazwyczaj, o tym jak jest teraz, o plusach i minusach opcji „pół na pół”. O swoim ślubie wspomniałam w jednym, ostatnim zdaniu. Tym co mnie najbardziej poruszyło była ilość osób piszących w komentarzach o tym czy rodzice czy Para Młoda, w ich sytuacji, płaci za wesele. Ten tekst kompletnie nie było  o tym, a takiego nawet nie planowałam pisać. Do piątku.

Niejednokrotnie w sieci trafiałam na opinie Par Młodych o tym kto powinien płacić za wesele. Jedni są przekonani, że powinni płacić rodzice. Drudzy wręcz przeciwnie, sądzą że Para Młoda to dorośli ludzie i nie wyobrażają sobie, aby ktoś za ich wesele zapłacił. Każdy jest nieustępliwy i święcie przekonany o swojej racji.
A jak jest lepiej, poprawniej, właściwiej? Tak jak jesteście w stanie zrobić.

Opcja: Para Młoda płaci sama.
Najlepsza. Najwygodniejsza. Najbardziej komfortowa. Robisz co chcesz i jak chcesz. Opcja do której warto dążyć.  Jedyny minus pojawia się w sytuacji, gdy rodzice również mają swoje oczekiwania co do ceremonii – a mogą mieć je zawsze, nawet gdy nie płacą. Tu jednak najłatwiej pójść na „udawany” kompromis.
Opcja: Płacimy na pół.
Niewygodna. Jedni i drudzy chcą mieć coś do powiedzenia, a wypada wszystkich posłuchać. Często to rodzice chcąc zorganizować większe wesele lub nie wyobrażając sobie nie pomóc oferują wspólne pokrycie kosztów. Wymaga kompromisów, ale daje każdemu możliwość posiadania czegoś zgodnie z jego marzeniem.
Opcja: Płacą rodzice.
Nie każdy ma kilka lat doświadczenia zawodowego i stabilną pracę. Często ślub biorą ludzie dopiero kończący studia, będący w stanie jedynie się utrzymać. W takich sytuacjach zazwyczaj ślub jest organizowany i opłacany przez rodziców. Opcja i wygodna (nie musicie oszczędzać) i nie (rodzice płacą i mogą wymagać): zależy od podejścia obu stron.

Nie pytam Was jak wygląda sytuacja u Was (pytanie z tematu ma jedynie przyciągnąć uwagę), którą opcję uważacie za lepszą. Chciałabym tylko napisać, że warto uważać ze stwierdzeniami „Tak jest lepiej. Powinno się…” i zaglądaniem drugiemu do kieszeni. Bo Twoje lepsze nie zawsze jest lepsze w innej sytuacji. I mam tu na myśli jednych i drugich: „tych samowystarczalnych” i „tych, których bardziej kochają rodzice”.