Judit Klein |
Już na wstępie muszę zaznaczyć, że powinien to złe słowo.
Nic się nie powinno. Jedynie można, gdy się chce być wiernym tradycji/swoim przekonaniom i gdy kogoś na to stać.
Pewnie większość z Was zdaje sobie sprawę z tego jak było kiedyś.
Panna Młoda i jej rodzina płaciła niemal za wszystko (tzn. za to co najdroższe):
zaproszenia, suknie i dodatki, kamerzystę, fotografa, zespół, koszty ślubu
kościelnego i przyjęcia weselnego (bez alkoholu). Panny Młodemu zostawało to co
tańsze: jego strój, bukiet Panny Młodej i jego butonierka, obrączki, samochód,
opłata za ślub cywilny i jeśli był wspaniałomyślny: podróż poślubna. Czysta
niesprawiedliwość, nie sądzicie? Dziewczyny należało się z domu pozbyć, a więc
i przekupić wystawnym weselem Panna Młodego, aby zabrał ją jak najprędzej ;)
Dziś, pomimo tego, że podział, który przedstawiłam wyżej
jeszcze się gdzieniegdzie pojawia, koszty wesela dzielone są już dużo
elastyczniej. Najczęściej jest to: pół na pół. Czasem wesele finansuje jedna ze
stron, ta którą na to stać lub ma o wiele większe wymagania co do jakości
przyjęcia.
Ja dziś chciałabym skupić się na sposobie „pół na pół”,
który będzie obowiązywał na moim weselu. Brzmi sprawiedliwie, ale obiektywnie
patrząc nie zawsze tak jest. „Pół na pół” utrudnia bowiem kilka elementów:
Stroje Pary Młodej. Każdy kupuje je samodzielnie, więc naturalnym
jest, że po stronie Panny Młodej koszty są zazwyczaj większe. Cóż, za nowe i ekskluzywne
trzeba płacić.
Goście. Panuje zasada, że każda strona płaci za swoich gości
(jedzenie, alkohol, nocleg). Jest to bardzo wygodne w sytuacji w której za gości nie płaci Para Młoda, a ich rodzice. Wg mnie to sprawiedliwe. Ostatnio usłyszałam
jednak, że do
sprawiedliwości temu podziałowi bardzo daleko. Załóżmy, że każdy płaci
za
swoich gości: jedna rodzina za 100 osób, druga za 50. Jedni płacą
znacznie więcej
od drugich, a prezenty i zebrane w kopertach pieniądze wędrują i tak na
wspólne
konto, więc płacenie tylko za swoich, a zbieranie od wszystkich nie
brzmi fair. Jest to prawdą, z którą nie mogłabym się kłócić przy jednym
założeniu: zapraszam gości po to, aby zebrać kasę, a nie dlatego, że ich
lubię
i chcę, aby byli ze mną w tym dniu.
edit. 08.03.2014
Ten tekst nie był o tym kto powinien płacić na linii rodzice - Para Młoda, ale na linii rodzina Panny Młodej lub ona sama - rodzice Pana Młodego lub on sam. Chciałam zaznaczyć, że niezależnie od tego kto finansuje wesele (czy rodzice czy Para Młoda) to nie jest tak, że ich wkład w to jest taki sam (równo pół na pół). Zazwyczaj. Choćby w kwestii sukni: Panna Młoda kupuje ją sama (rzadko kiedy prosi o to przyszłego męża), Pan Młody zajmuje się swoim strojem. I już mamy pierwszą dysproporcje. Przynajmniej tak to wygląda w przypadku mi najlepiej znanym ;) i stąd temat o podziale :) Nie uważam, że to problem - zwyczajnie jedna strona może mieć większe potrzeby i sobie za nie dopłaci.
edit. 2
Wiem, że niektóre mieszkające pary mają wspólny budżet i u nich podział kosztów nie występuje. Są jednak takie osoby, którym pomimo wspólnego konta, honor nie pozwala na to, aby ta druga osoba płaciła za ich potrzeby/kaprysy i staną na głowie, aby mieć swój (często pół na pół) wkład.
edit. 08.03.2014
Ten tekst nie był o tym kto powinien płacić na linii rodzice - Para Młoda, ale na linii rodzina Panny Młodej lub ona sama - rodzice Pana Młodego lub on sam. Chciałam zaznaczyć, że niezależnie od tego kto finansuje wesele (czy rodzice czy Para Młoda) to nie jest tak, że ich wkład w to jest taki sam (równo pół na pół). Zazwyczaj. Choćby w kwestii sukni: Panna Młoda kupuje ją sama (rzadko kiedy prosi o to przyszłego męża), Pan Młody zajmuje się swoim strojem. I już mamy pierwszą dysproporcje. Przynajmniej tak to wygląda w przypadku mi najlepiej znanym ;) i stąd temat o podziale :) Nie uważam, że to problem - zwyczajnie jedna strona może mieć większe potrzeby i sobie za nie dopłaci.
edit. 2
Wiem, że niektóre mieszkające pary mają wspólny budżet i u nich podział kosztów nie występuje. Są jednak takie osoby, którym pomimo wspólnego konta, honor nie pozwala na to, aby ta druga osoba płaciła za ich potrzeby/kaprysy i staną na głowie, aby mieć swój (często pół na pół) wkład.
"Załóżmy, że każdy płaci za swoich gości: jedna rodzina za 100 osób, druga za 50. Jedni płacą znacznie więcej od drugich, a prezenty i zebrane w kopertach pieniądze wędrują i tak na wspólne konto (nie ma procentowego podziału wg tego ile i od ilu osób rodziny uzbierały), więc płacenie tylko za swoich, a zbieranie od wszystkich nie brzmi fair."
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem ten fragment - przecież jeśli młodzi sami sobie płacą za wesele, to i tak prędzej czy później ich konta się połączą (o czym zresztą piszesz), więc płacą de facto również ze wspólnego, więc mamy relację 1:1. Jeśli zaś płacą rodzice, to przecież i tak oni nie pobierają żadnej prowizji od prezentów i kopert, więc argument, że jedni dają za 50, drudzy za 100, a zbierają równo po 75 też do mnie nie dociera - rodzice nie zbierają nic, a młodzi zbierają za 150, bo to na wspólne konto.
Pozdrawiam!
MJ
Anonimowy, niektórzy są bardzo skrupulatni w wyliczeniach i taką różnicę we wkładzie zaproszonych gości w stan konta młodych widzą bardzo wyraźnie i kłuje ich to w bok ;) I maja prawo do tego zdania.
UsuńJa sobie tylko wywnioskowałam, że musi to boleć tych, którzy na liście gości mają osoby niechciane.
"zapraszam gości po to, aby zebrać kasę, a nie dlatego, że ich lubię i chcę" bez obrazy, ale po co ich wtedy w ogole zapraszac?! Czy nie lepiej zaprosic te osoby, ktore naprawde lubimy, mamy jakies wiezi, kochamy i po prostu chcemy (i oni rowniez!) zeby byli z nami w ten najpiaknieszy dzien, osoby, ktore beda pamietac o was, waszej rocznicy?! Nie wiedze absolutnie zadnego sensu zeby zaproszac 100 gosci, "bo wypada" albo "bo koperta" byle by tam tylko byli! Szkoda kasy, nerwow, przygotowan i skoro sama ich nie lubisz to jak sie bedziesz, bedziecie czuli w dniu waszego slubu, bo oczywiscie trzeba porozmawiac z kazdym , podziekowac, sztucznie sie usmiechnac...
OdpowiedzUsuńA co wydatkow- skoro para decyduje sie na slub, to w moim przekonaniu jest na tyle dojrzala, ze wie jakie koszty sie z tym wiaza i powinna sama za to zaplacic a nie prosic mamusie i tatusia tudziez przyszych tesciow. Rozumiem, ze rodzice chca sie dorzucic, ich prawo, ale znam przypadki, kiedy to para sie zareczyla i wrecz oczekiwala od rodziny zeby zaplacili za cale przyjecie. W przypadku kiedy przyszla para mloda sama placi za weslee to i sama sie wtedy piluje z wydatkami a nie rodzice!!!!
Stwierdzenie "bez obrazy" sugeruje, że nie rozumiałaś tego co napisałam.
UsuńJa zapraszam tych których lubię. Zwróciłam jednak uwagę na to, że nie każdy tak robi (bo czasem coś wypada, mama sugeruje itp.) i wtedy może boleć konieczność płacenia za niektóre osoby.
W tej części masz 100% racji. To jednak i tak nie ułatwia wszystkiego, gdyż każdy z dwójki może mieć swoją wizję wesela, jego wielkości i gości, których chce zaprosić (z dowolnych powodów).
My robimy sami- mieszkamy na "swoim" i było by nam po prostu głupio prosić rodziców o pomoc, którą zresztą ciągle proponują. Moim zdaniem to jest najlepsze wyjście- sami planujemy nasze wesele marzeń.
OdpowiedzUsuńAle ciągle jest Was dwoje. I łatwo jest tylko wtedy, gdy myślicie o wszystkim identycznie.
UsuńMy także płacimy sami za swoje wesele ( 2 lata oszczędzania i jakoś daliśmy radę ), rodzice chcieli się nam dołożyć ale stwierdziliśmy że chcemy sami ( choć i tak postanowili że oddadzą nam za swoich gości)
OdpowiedzUsuńDla nas nie ma problemu z czyjej strony ile osób będzie i kto ile wkłada do budżetu. A uwierz mi że też jestem bardzo skrupulatna w obliczeniach.
W końcu zaczynamy wspólne życie, więc zacznijmy je na własny koszt a nie na koszt innych.
Pozdrawiam Sierpniowa Panna Młoda
A ja powiem tak ze gdybym miala zapraszac tych co mam z nimi kocne wiezi to byloby moze z 10 osob na naszym ślubie. Tymczasem zdecydowaliśmy sie ze zaprosimy najblizsza rodzine ciotki wujkow i kuzynostwo . Po wstepnych wyliczeniqch wyszło nam 192 jednak ukrucimy do 160 osob i tez okej. Kosztami chcemy dzielic sie tak jak tradycja mowi ale na takie decyzje jeszcze czas. I po wyliczeniach gosci ja mam ze swojej strony ok 110 a moj K. Reszte. Skoro decydujemy sie na ślub to i na sprawiedliwy podzial jestem z moim K w zwiazku 3, 5 roku i mamy wspolne konto od niedawna na rachunki i jedzenie. Na to konto trafi rowniez suma zebrana z kopert.
OdpowiedzUsuńJa jestem zdania, ze para mloda powinna sama finansowac swoje wesele. Uniknie sie dzieki temu wszelkich problemow z oczekiwaniami rodzicow i przyszlych tesciow. Gdy finanse sa dzielone na dwie rodziny to zawsze sa jakies potem fochy, bo wszystkim sie nie dogodzi i najczesciej najbardziej cierpi potem panna mloda bo dla niej kazdy szczegol ma znaczenie. Trzeba miec naprawde super relacje z kazda z rodzin zeby taka opcja przeszla bez zgrzytow. My sami placimy za swoje wesele bo jakby moja przyszla tesciowa zaczela sie wtracac to bym wyladowala zapewne w mdlym pudrowym rozu a moj luby odziany bylby we frak, zabot i czarne swiecace lakierki ;)
OdpowiedzUsuńMasz racje. Ale nawet mimo samodzielnego finansowania nie zawsze unikniesz sugestii ze strony rodziców. Przynajmniej nie wszyscy dają radę odpuścić ;)
UsuńMy robimy sami i rodzice się nie wtrącają. Na początku jasno powiedzieliśmy, ze to nasz dzień i zrobimy jak będziemy chcieli a oni swój ślub mieli i wtedy mogli decydować. Podziału też nie ma bo to twoi goście czy moi. Są nas goście i nie wyliczamy ja za to , ty za to. Większe udziały w finansowaniu wesela ma narzeczony bo zarabia o wiele więcej niż ja. Ot i tyle.
UsuńPewnie, że fajnie samemu finansować wesele od a do z - ale nas np. nie byłoby na to na razie (i chyba jeszcze przez kilka ładnych następnych lat) stać i myślę, że wielu młodych ludzi również - niestety perspektywy w naszym kraju obecnie są jakie są, ciężko o dobrze płatną pracę, a czasami po prostu o jakąkolwiek pracę... Więc nie widzę nic złego jeżeli rodzice sami z siebie proponują swoją finansową pomoc w organizacji ślubu i wesela - zwłaszcza, że to co ślubne od razu niestety kosztuje kilka razy więcej...
OdpowiedzUsuńNatomiast zapraszanie ludzi, których nie lubimy dla kopert to dla mnie w ogóle jakieś nieporozumienie! Dla nas oczywistym było, że zapraszamy ludzi bliskich, których chcemy widzieć. Niektórym początkowo ciężko było zrozumieć, że nie chcemy spraszać całej znanej nam rodziny, ale z czasem chyba zrozumieli o co chodzi. Źle bym się czuła na własnym weselu w tłumie osób, które nic dla mnie nie znaczą, nie o to chodzi...
My również sami finansowaliśmy swoje wesele. Przez kilka lat uzbieraliśmy 9 tys. złotych, a bieżące rzeczy, takie jak zaproszenia, suknia czy garnitur kupowaliśmy z wypłat. Organizacja też była w 100% samodzielna, nikt nam się nie wtrącał ani niczego nie wyliczał. Rodzice byli na weselu miłymi gośćmi, ale nie współorganizatorami :)
OdpowiedzUsuńNie o to chodziło mi w tym temacie. Chciałam zaznaczyć, że niezależnie kto finansuje wesele (czy rodzice czy Para Młoda) to nie jest tak, że ich wkład w to jest taki sam (równo pół na pół). Choćby w kwestii sukni: Panna Młoda kupuje ją sama, Pan Młody zajmuje się swoim strojem. Przynajmniej tak to wygląda w przypadku mi najlepiej znanym ;) i stąd temat o podziale :)
UsuńPewnie każdy mierzy temat budżetu swoją miarą ;) Co do strojów... w moim przypadku suknia była tańsza od garnituru, może dlatego mam inne spojrzenie ;)
UsuńCo do gości... wszystkich traktowaliśmy jako wspólnych. Było kilka cioć zaproszonych po grzeczności i z mojej strony i ze strony męża, więc sprawiedliwie. A cała reszta to nasi najbliżsi i przyjaciele. Po prostu mam wrażenie, że wszystko było pół na pół, albo raczej wspólnie.
Ja troszkę inaczej: dostrzegam dysproporcje, ale wiem, że wynika ona z moich dodatkowych oczekiwań.
UsuńDzięki za opinie i podwójną odpowiedź :)
Podobnie do Ciebie sami płacimy sobie za wesele, więc koszty wesela dzielimy równie po połowie. Mamy trochę oszczędności i chcemy mieć wolną rękę w kwestii jego organizacji. A jeśli ma się sponsora to wiadomo, że trzeba liczyć się z jego zdaniem. Poza tym nie chcieliśmy stawiać rodziców w sytuacji, że chcemy wesele i mają nam je zrobić. Jako goście mają wolną rękę w kwestii prezentu, więc dadzą tyle ile będą chcieli. Co do liczby gości nie dzielimy ich na moich-twoich, gdyż tak jak było to wcześniej powiedziane prezentów też nie będziemy rozdzielać!
UsuńJedyne co każdy płaci w swoim zakresie to ubranie. Suknia ślubna + dodatki oczywiście wyjda 2 razy więcej niż strój Pana Młodego, aczkolwiek jest to mój wybór. Gdybym chciała mogłabym znaleźć tańszą suknie, a Pan Młody również mógłby kupić ubranie szyte na miarę w cenie niejednej sukni ślubnej. Dlatego uważam, że kwestia ubioru powinna być oddzielona od ogólnego budżetu i każdy powinien kupić to na co go stać.
Tak sobie jeszcze myślę, że może niezrozumienie tematu wynika z tego, że wiele par już przed ślubem ma wspólny budżet ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację. A ja chyba jestem z tych nielicznych, którzy mają budżet dzielony na 3 (moje, twoje, nasze) i uważam to za najwygodniejsze (bo każdy ma czym się zajmować i o co dbać).
Usuń:-) my jesteśmy półtora roku po ślubie;ale z prawdziwą przyjemnością tu wpadłem i zacząłem czytać posty; dotykasz ważnej kwestii; którą my rozstrzygnęliśmy tak:
OdpowiedzUsuń-stroje-wiadomo;każdy za swoje;
-bukiet panny młodej i druhny-mąż;
-obrączki-mąż;
alkohol-żona;
-podróż poślubna; opłata w parafii i usc-wspólne.
my robimy tak, ze staramy się samodzielnie pokryć jak największa cześć kosztów wesela. od rodziców weźmiemy trochę kasy dla św spokoju, bo dotknęło by ich to do żywego i potraktujemy to jako prezent (kupimy wycieczkę albo coś). nawet przez chwile nie myśleliśmy o tym kto za co płaci, bo oczywistym jest ze wspólnie na to odkładamy i organizujemy. rodzicom nic do tego. oczywiście mimo to ciągle się wtrącają i krytykują, bo maja zupełnie inna wizje ślubu i wesela niż my. dzięki temu ze go nie fundują możemy im z czystym sumieniem powiedzieć, ze maja się odczepić i nie wtrącać, bo to nasz ślub nie ich i będzie tak jak my sobie wymyślimy, bo nam ma się podobać, a nie im.
OdpowiedzUsuńmy robimy tak, ze staramy się samodzielnie pokryć jak największa cześć kosztów wesela. od rodziców weźmiemy trochę kasy dla św spokoju, bo dotknęło by ich to do żywego i potraktujemy to jako prezent (kupimy wycieczkę albo coś). nawet przez chwile nie myśleliśmy o tym kto za co płaci, bo oczywistym jest ze wspólnie na to odkładamy i organizujemy. rodzicom nic do tego. oczywiście mimo to ciągle się wtrącają i krytykują, bo maja zupełnie inna wizje ślubu i wesela niż my. dzięki temu ze go nie fundują możemy im z czystym sumieniem powiedzieć, ze maja się odczepić i nie wtrącać, bo to nasz ślub nie ich i będzie tak jak my sobie wymyślimy, bo nam ma się podobać, a nie im.
OdpowiedzUsuńWitam :) postanowilam i ja zabrac glos jako ze zaczelam wlasnie przygotowania do slubu i pierwszym pytaniem bylo : ile przeznaczymy na slub i wesele? z calym tym 'kasowym' zamieszaniem moze roznie byc w zaleznosci czy Mlodzi maja juz cos odlozone czy dopiero beda zbierac i jak wyglada sytuacja z rodzicami. My rodzicow o slubie poinformowalismy ale nie prosilismy o nic i nawet nie spodziewalismy sie od Nich pomocy finasowej, chcielismy byc takie samosie. Jednak moi rodzice wyszli naprzeciw i powiedzieli ze chetnie sie doloza lub pozniej dadza nam to w kopercie wiec mielismy wybor. Zdecydowalismy sie przyjac pomoc szczegolnie, ze wiem ze wtracac sie nie beda mimo ze zaplaca za czesc, za to sluza cennymi radami, lub uwagami z ktorych jesli chcemy mozemy korzystac. Z czego sie bardzo ciesze :) Co do przyszlych tesciow.. a raczej tesciowej.. nie wiem czy to szkocko angielska kultura tak wplynela ale jestem przerazona poniewaz nie zaproponowali pomocy ale lista rzeczy ktore ona widzi na slubie juz jest zrobiona lacznie z tym jakie zaproszenia powinny byc, oczywiscie dla Jego rodziny bo polska czesc gosci ja nie interesuje. Takze zderzylam sie z dwoma totalnie oddmiennymi podejsciami. Na szczescie moj przyszly maz wybil swojej matce wszelkie pomysly z glowy i ze takie decyzje naleza do nas a ona jesli ma zyczenie moze tylko sugerowac. Kiedy sie dowiedziala ze moi rodzice pomoga nam finansowo schowala dume w kieszen i powiedziala ze zaplaci za kilt ze wszystkimi dodatkami dla syna. My mieszkamy juz razem wiec i finanse mamy wspolne dlatego wszystkie pieniadze jakie zostana przeznaczone nie beda dzielone na moja i jego czesc, bez wyliczen od kogo ile jest gosci.. Zloty srodek trzeba znalezc obojetnie jak do tego podchodzimy, zeby ten dzien byl wyjatkowy bez pozniejszych wyliczen kto dal wiecej.. Pozdrawiam i zycze powodzenia :)
OdpowiedzUsuńNiby niepoprawna panna młoda a wszystko u Ciebie takie poprawne :)
OdpowiedzUsuńMnie ogromnie cieszy, że w temacie finansów może być tak poprawnie :)
UsuńMy razem mieszkamy i mamy wspólne konto z którego opłacamy wesele. Tak moja suknie jak i jego garnitur ;)
OdpowiedzUsuńTo trochę dziwne, że w dzisiejszych czasach ktoś jeszcze bierze pieniądze od rodziców... Praktycznie wszyscy moi znajomi robili sobie wesele sami. No chyba, że rodzice śpią na pieniądzach. Ja osobiście nie miałabym serca i odwagi wziąć pieniędzy od rodziców. I to niezależnie od tego czy każdy płaciłby za swoich gosci, czy za gosci wspólnych. Na moim weselu (rzecz jasna płaciliśmy za wszystko sami), bylo 60 osób. Nie bylo rodzeństwa rodziców, z wyjątkiem kilku osób, z którymi utrzymujemy kontakt. Byli na nim nasi przyjaciele, znajomi. I patrząc Twoim tokiem myślenia, kto mialby za nich zaplacic jak sa wspolni? Poza tym nie rozumiem tego okreslania, ze kasa laduje na konto i co jest kogo... To po co Ci rodzice robia wesele, aby potem rozliczac? Kurcze, jakoś zawiódł mnie Twój wpis... Przeciez wesele jest wspolne i koszty sa wspolne. No, chyba ze jeszcze nadal w Polsce istnieje takie zasciankowe podejscie jak to, ze pani mloda swoje, a pan mlody swoje...
OdpowiedzUsuńAnonimowy, są różne podejścia do finansów, różne definicje co na ślubie jest dla kogo (np. suknia jest dla mnie, więc płacę za nią ja, a nie PM, bo więcej zarabia) i nie wszyscy są zwolennikami posiadania wspólnego konta ;) I nie uważam tego za zaściankowe .
UsuńAnonimowy, ty tak serio? Ja sie zupelnie nie spodziewalam zareczyn (1,5roku zwiazku), nie mam oszczednosci, bo nie mam na co oszczedzac (mieszkanie mam, kredytu nie, na rachunki zawsze jest, reszte wydaje na przyjemnosci), moj narzeczony prowadzi swoja firme i kazda zlotowke w nia wklada. Gdyby nie moj tato, to przez rok musialabym odkladac kazdy grosz, moze uzbieralabym na polowe kosztow. Nie chce robic wesela dla 10 osob i kupowac sukienki w Zarze, wiec tak, biore calosc od taty. Nie czuje sie gorsza ani malo ambitna. Jesli mam taka mozliwosc, korzystam. Co to w ogole znaczy: dziwne, ze w dzisiejszych czasach ktos bierze pieniadze od rodzicow. Mnostwo osob bierze! Jesli rodzice maja i chca sie podzielic. No na litosc boska. A jak juz bede miala wszystko oplacone, to za alkohol, noclegi i jedzenie gosci od strony narzeczonego, zaplaca jego rodzice i on sam cos dolozy. Proste.
UsuńA co zrobić gdy panna młoda by chciała aby młodzi decydowali o ślubie i dopasowali go do ich budżetu. Gdy rodzice pana młodego chca hucznego wesela, z założeniem im wiecej gości tym lepiej. Pamiętając o tym że rodziców panny młodej nie będzie bo zmarli wiec panna młoda jest skazana na samodzielne dołożenie do tego, z czego na tak huczne jej nie stac. A nie chcialaby z tego tytułu brac kredytu. Z czego do rodziców pana młodego kiepsko dochodzi że ona jest z tym sama i nie ma kto jej pomóż(dołożyć) i co teraz?
OdpowiedzUsuńPorozmawiać z narzeczonym :) O tym, że to ich dzień, że jest dla niej ważny że chciałaby mieć duży wpływa na to jak on będzie wyglądał. I zobaczyć co narzeczony na to, bo... on powinien być po jej... ich stronie, nie rodziców :)
UsuńPytanie: czy ona bierze pod uwagę organizację dużej imprezy przy mniejszej ilości osób z jej strony? Czy to jej odpowiada (kosztami, rodzajem imprezy)?