![]() |
Być może nie ma czasu na ślub kościelny w plenerze ;), ale nie brakuje mi czasu na to co uważam za ważne i ważniejsze. Mam jedynie nadzieję, że ten szybko biegnący czas da mi lekkiego kopniaka i wielką motywację :)
Na sekundkę zerknę do mojego harmonogramu:
5 miesięcy przed ślubem warto:
- wybrać strój i dodatki dla pana młodego,
- określić ostateczną listę gości,
- zarezerwować noclegi i transport dla gości,
- wybrać i zamówić zaproszenia, winietki, menu, itp.,
- zebrać dane kontaktowe do zapraszanych gości,
- opracować listę utworów weselnych, wybrać utwór na pierwszy taniec,
- rozpocząć naukę pierwszego tańca,
- zamówić oprawę muzyczną ceremonii.
Nie tak źle, mam załatwione 3,5 ;) I najbardziej niepokojąco brzmi ten "pierwszy taniec". To już ten moment, czas na moje drugie miejsce wśród ślubnych koszmarów, zaraz za zakupem sukni (a sukni jeszcze nie ma) :P
Pamiętacie, że chciałam mieć druhny? No i wszystko się sypie... Początkowo miałam jedynie wrażenie, że moja świadkowa wolałaby tego "stadka" dookoła siebie nie mieć. Teraz to już dziewczyny się wykruszają... Jedna, bo ma drugie wesele na którym prawdopodobnie będzie druhną i chce być pół na pół (wg mnie to nierealne). Druga, bo ma w dniu ślubu maturę ustną (w normalnym LO, gdzie w moim mieście nigdy w życiu nie było matur w soboty, nawet gdy klas było dwa razy tyle). Cudnie :/
Dziś będzie mało o przygotowaniach do ślubu, a więcej o tym co będzie po ślubie....
Zbliżające się święta, to moje ostatnie takie święta... "Ostatnie tak fajne." - serio, tak pomyślałam. Obraz tego jak moja rodzina i rodzina PM spędza święta jest dramatycznie różny i kompletnie nie mam pojęcia jak za rok odnajdę się w ich rzeczywistości.
Czemu za rok? Bo nie mamy zwyczaju z PM spędzać razem świąt. Widujemy się, pomijając godziny pracy, 24h na dobę, więc przerwa od siebie bardzo dobrze nam robi i takie dni odpoczynku wręcz uwielbiamy. Że też nie mam wizji przeszmuglowania tego na kolejne lata ;)
W drugi dzień świat będę miała pierwsze od chwili zaręczyn rodzinne spotkanie. Pierwsze na którym będziemy wszyscy z rodzicami, gdyż na dotychczasowych zazwyczaj kogoś brakowało (najczęściej PM lub jego rodziców). Przyznam, że mnie to przeraża, bo będę zmuszona do rozmowy i odpowiadania na pytania (i ataki), których staram się unikać.
W głowie przewiduję różne warianty tego spotkania, obmyślam pytania, odpowiedzi... Zagadnęłam więc przy okazji jednej z takich myśli PM.
[NPM] Jak myślisz, kto z nas dałby się łatwiej przekabacić, aby do teściów mówić "mamo-tato"?
[PM] Przekabacić to nie, ale przekupić tak. Np. za 50 tysięcy ;)