Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 4 miesiące do ślubu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 4 miesiące do ślubu. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 stycznia 2016

4 miesiące do ślubu, czyli niby blisko, a wciąż daleko [Dagmara]

Callie Hobbs Photography
Minął kolejny miesiąc, minęły święta, minął sylwester i zaczął się nowy rok. Tak! Mamy 2016, a to oznacza, że w TYM ROKU biorę ślub! Brzmi ekscytująco :P A jak jest? Owszem, gdzieś tam z tyłu głowy czuję, że to już bliżej niż dalej, ale mimo wszystko to wciąż daleko. Za oknem leży śnieg i ciężko sobie wyobrazić wiosnę, maj, ślub i całą resztę.
 
No, ale dobra czy coś się jednak choć trochę zmienia? TAK! Bo obojętnie jak bardzo jest to dla mnie nierealne, to jednak cztery miesiące to wcale nie taki szmat czasu (naprawdę?). Sprawy ślubne nabierają tempa i ten temat przewija się w moim otoczeniu praktycznie każdego dnia. Gdy ma się wokół siebie koleżanki, które również biorą ślub w tym roku to ciężko by było inaczej. ;)

Wszystkie duże rzeczy mamy już dawno załatwione, ale nagle trzeba się zdecydować jaką fryzurę mieć tego dnia, jakie wybrać obrączki, kiedy rozdać zaproszenia, na którą godzinę umówić się na makijaż i gdzie właściwie zamówić tort. A gdy dziewczyna, która ma śpiewać na Twoim ślubie wysyła Ci wiadomość z pytaniem czy wybraliście już pieśni, które chcecie usłyszeć tego dnia – to chcąc nie chcąc robi się poważnie. :P 

W tym momencie pora więc chyba na małą aktualizację - co załatwiliśmy przez ten miesiąc?

- rozdawanie zaproszeń – rozpoczęliśmy wręczanie ich w święta. Na początku wydawało mi się, że może to za wcześnie, że przecież jeszcze tyle czasu, a teraz cieszę się że tak postąpiliśmy. Zapraszamy samych najbliższych nam ludzi, ludzi którzy od dawna znają tą datę i tylko czekali na zaproszenie. W święta mieliśmy rodzinę w komplecie i wiele to ułatwiło. Na dzień dzisiejszy mamy rozdanych już ponad połowę zaproszeń. A co do samych zaproszeń to cieszę się również, że poświęciliśmy na ich wybór tyle czasu choć wiele osób mówiło, że to bez znaczenia, bo i tak nikt nie zwraca na to uwagi. U nas zdecydowana większość gości bardzo je chwali i docenia to, że przywiązaliśmy do nich większą wagę. Dużą radość sprawia mi też reakcja zapraszanych przez nas bliskich. Nikt od razu nie powiedział nam, że nie da rady być na weselu, a za to większość mówi o tym, że możemy ich już skreślić z listy do potwierdzenia, bo będą na pewno.  Miło się też patrzy na zaproszenie na swój ślub postawione u kogoś na kominku czy przypięte do drzwi lodówki. Utwierdza mnie to wszystko tylko w przekonaniu, że otaczamy się wspaniałymi ludźmi. :) 

- zakup wódki – przymierzaliśmy się do tego od jakiegoś czasu, a w rezultacie całkiem spontanicznie pojechaliśmy po wódkę w sylwestra. Korzystając z dobrej ceny kupiliśmy ją zarówno na nasze wesele, jak i na sierpniowe wesele naszych przyjaciół. Mamy więc teraz w mieszkaniu całkiem pokaźny zapas ;) Kolejny spory wydatek z głowy!

- wybór obrączek – i tutaj pojawiają się schody. Przymierzyliśmy już naprawdę masę obrączek u wielu jubilerów, ale jakoś nie możemy znaleźć takich, które w równym stopniu zachwycą mnie i PM. Typ obrączek podoba nam się podobny, ale też nie do końca. Dodatkowo ja bym wolała płaskie, a PM okrągłe (na pewno nie chcemy dwóch innych i tu przynajmniej jesteśmy zgodni ;)), a jako że oboje jesteśmy uparci to wciąż jesteśmy bez obrączek. Ale na to na szczęście naprawdę jest jeszcze czas. Obrączki będziemy robić u złotnika, ponieważ dostaliśmy od mamy PM złoto, które możemy wykorzystać i na pewno wyjdzie nam taniej. Zadanie na następny miesiąc to zdecydowanie się na model, który będzie nam obojgu odpowiadał. ;)

- zakończenie nauk przedmałżeńskich –  nasze nauki trwały trzy soboty. Przez to że pracujemy z PM zupełnie inaczej i obydwoje do wieczora, nie bylibyśmy w stanie uczęszczać na żadne nauki prowadzone w dni powszednie. Ja pracuję też najczęściej co drugi weekend, ale nie było problemu żeby daną sobotę odrobić w następnym miesiącu co było nam bardzo na rękę. 

- szukanie pomysłów na sesję narzeczeńską – bardzo podoba mi się idea sesji narzeczeńskich i na pewno nie odpuściłabym jej u nas. Wydaje mi się, że jest to po pierwsze świetna pamiątka na lata, a po drugie możliwość jakiegoś oswojenia się z aparatem oraz zapoznania z fotografami, którzy będą z nami w tym dniu. Sesje będziemy robić dopiero gdzieś w kwietniu, ponieważ zależy nam na wiosennym otoczeniu. Jednak zaczynamy już szukać na nią pomysłów, a PM zaczyna wymyślać pozycję gdzie będzie widoczny tylko tył jego głowy. :P Chyba jest coraz bardziej przerażony wizją aparatu i wizją siebie przed nim. Ja trochę też, ale wierzę w naszych fotografów, a mówią, że wiara czyni cuda.  A co do samych pomysłów? Marzą mi się kolorowe balony z helem, tiulowa spódniczka, las/łąka/jezioro i przede wszystkim dużo uśmiechu i miłości. ;)

- zapisanie się do poradni – moja przyjaciółka znalazła taką gdzie dwa spotkania połączone są w jedno, a trzecie jest dla chętnych - idziemy w lutym. 

Podsumowując, idziemy małymi krokami do przodu. Teraz już wyczekuje końca zimy i wiosny. W najbliższym czasie chcielibyśmy załatwić obrączki, ostatecznie zdecydować się na tort, pomyśleć o kursie tańca, rozdać do końca zaproszenia, zamówić rzeczy potrzebne nam do podziękowań dla gości i bardzo powoli zacząć przymierzać się do formalności. Brakuje nam jeszcze butów dla mnie i całego stroju dla PM, ale jak już pisałam – mamy czas. ;)

piątek, 23 stycznia 2015

4 miesiące do ślubu, czyli... wesele nieidealne

weddbook
Kompletnie w głowie mi się nie mieści, że istnieją na świecie ludzie, którzy mają idealne wesela. To jest w ogóle wykonalne? Bo ja, na 4 miesiące przed, mam wrażenie, że coraz więcej spraw zamiast wyglądać "ok", wygląda kiepsko...

Tu nawet nie trzeba czepiać się tego, że na coś budżet nie pozwoli lub zakup czegoś to prawdziwy koszmar (czyt. zakup sukni ślubnej). Tu wystarczy nic nie robić i czekać na to co zgotuje los.
Chciałam mieć druhny? Przyznam, że w życiu nie spodziewałam się, że na cztery dziewczyny tylko dwie mogą mieć możliwość uczestnictwa w ceremonii, a tylko jedna będzie miała głowę wolną od problemów (cóż, ma 16 lat). Hitem hitów jest fakt, że można w godzinach popołudniowych,  w normalnym LO, zdawać maturę w sobotę ;) 
Zamiast, jak standardowi ludzie w naszym wieku przygotowujący się do ślubu, jeździć po weselach, to jeździmy po pogrzebach. Ze świadomością, że nawet jeśli nie umiera nam nikt najbliższy, to i tak połowę rodziny będziemy mieć na weselu w żałobie.

Czasem "rączki opadają". I na irytację mam jedno lekarstwo o którym czasem zapominam. Niepoprawność.
Są tu osoby, które były ze mną na samiutkim początku, jeszcze tylko na fanpage'u? Pierwsze słowo brzmiało inaczej, mniej poprawnie. Bo to wcale nie miała być kreatywna, oryginalna, nietypowa Panna Młoda... Ona miała być (i jest, choć to nie każdy widzi) zagubiona i beznadziejna w swojej roli ;) Miała mieć cechy, z których nie da się być dumnym, ale które pozwalają spokojnie oddychać, nawet, gdy coś się wali na głowę. Bo w końcu nie jest idealna, a nawet więcej: nie jest poprawna.

Zerkając, z chęcią przerażenia się, na punkty z harmonogramu:

4 miesiące przed ślubem warto: 
- zacząć przygotowywać wszystkie niezbędne dokumenty (większość ważna (najczęściej) jest tylko 3 miesiące),
- ustalić wygląd oczepin,
- przygotować się do podróży poślubnej: kupić bilety lotnicze, zarezerwować noclegi itp.,
- dopracować listę prezentów ślubnych, 
- rozpocząć zapraszanie gości.

Dobrze jest podróż poślubną planować najwcześniej na listopad i czekać na tanie loty jeszcze przez kilka miesięcy. Dobrze nie chcieć mieć listy prezentów. Dobrze mieć poczucie, że ma się czas na dokumenty i zapraszanie ;)
I zdecydowanie niedobrze wymyślać oczepiny bez oczepin i nadrabiać zaległości z poprzednich miesięcy ;)