Jako mała dziewczynka marzyłam o długiej sukni w stylu princeski, kryształowej sali balowej, a kolorem przewodnim miał być kolor fuksjowy... ale poznałam swojego obecnego męża.
Dziecięce
pragnienia zamieniły się w scenariusz ślubu idealnego - napisany przez
dwójkę ludzi, pełnych pasji, świadomych czego chcą, z głowami pełnymi
nietuzinkowych pomysłów.
1 sierpnia br.
powiedzieliśmy sobie TAK w urokliwej warmińskiej wsi Sząbruk, a później
tańczyliśmy pod gołym niebem nad brzegiem jeziora. Udowodniliśmy tym, że
miłość wszystko zniesie, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada
nadzieję, wszystko przetrzyma...
Przygotowania były dla nas
trudnym czasem. Wizja naszego wesela była różna od rodziców, do końca
nie mieliśmy pewności, jaka będzie pogoda, organizowaliśmy wszystko na
odległość, mieliśmy rożne przeboje z restauracją, samochodem,
kwiaciarnią, w tym samym czasie broniłam dwa fakultety i jednocześnie
pracowałam, itp. itd. Co powodowało płacze, kłótnie, niepotrzebna
zgrzyty. Jednakże doskonale wiedzieliśmy jak ma wyglądać nasz dzień.
Chcieliśmy być w tym autentyczni i samemu dobrze się w tym dniu bawić. A
co najważniejsze wspieraliśmy się wzajemnie i graliśmy w jednej
kochającej się drużynie. Postawiliśmy na swoim (z drobnymi kompromisami)
i nie żałujemy! To była impreza naszego życia!
Mimo, że uśmiech nie schodził nam cały dzień z twarzy to były momenty, kiedy niejedna łza spłynęła po policzku, m.in.
podczas błogosławieństwa, kiedy tata prowadził mnie do ołtarza, w
trakcie podziękowań dla rodziców (przygotowaliśmy je montując fragmenty
filmów z naszego dzieciństwa), podczas niespodzianki mojego brata i jego
dziewczyny (przygotowali prezentację pokazującą jak idealnie do siebie
pasujemy), w trakcie prezentu-niespodzianki mojego kuzyna, który przy
blasku gwiazd zaśpiewał dla nas "Kołysankę dla nieznajomej".
Ślub
mieliśmy w małym wiejskim kościele, w którym ksiądz na freestyle`u
wymyślił kazanie (po mszy przyznał się, że miał wszystko ładnie
napisane, ale spojrzał na nas i go natchnęło). Było to najpiękniejsze
kazanie, jakie kiedykolwiek słyszałam. Wyczuł nas idealnie, zapamiętał
najdrobniejsze szczegóły oraz posługiwał się metaforami związanymi z
naszym motywem przewodnim - marynistycznym. Oprawą mszy zajęli się
chłopaki - Peter&Jacob (z Must be the Music) zrobili to genialnie!
polecam! oraz moja kuzynka, która przepięknie zagrała na skrzypcach. Po
wyjściu z kościoła czekały na nas nadmuchane latawce (oboje pływamy na
kitesurfingu), a goście rzucali samolotami, które zostały złożone
zgodnie z instrukcją na naszych zaproszeniach (robionych
własnoręcznie).
Naszym założeniem było luźne
podejście do tematu wesela, aby każdy dobrze je zapamiętał i wyśmienicie
się bawił - miałam krótką sukienkę, baleriny, PM nie miał tradycyjnego
garnituru, tańce odbywały się na naturalnym podłożu pod gołym niebem,
tort był z babeczek (PM nie mógł się powstrzymać i jedną z nich dostałam
w nos:)), na stołach stały tylko napoje i kwiaty, przypłynęliśmy
żaglówką, na której nie omieszkaliśmy spróbować pirackiego rumu, były
zabawy dla dzieci, zamiast fotobudki ustawiliśmy ramy, oczepiny miały
formę wspólnych tańców, a na zdjęciach wygłupialiśmy się i cieszyliśmy
się dobrą zabawą! Zaczęliśmy o 13:00, a skończyliśmy po 4 nad ranem!
Ciekawym
pomysłem było zaproponowanie gościom, aby przebrali się zgodnie z
tematyką wesela - byli piraci, marynarze, topielce, a dziewczyny
tańcowały w sukienkach w granatowo-białe paski. Dodatkowo na zaproszeniu
poprosiliśmy, aby każdy napisał dla nas zwrotkę do piosenki "Morskie
opowieść" - to był HIT! Kreatywność naszych znajomych, rodzin przerosła
nasze wyobrażenia. Mamy teraz wspaniałą pamiątkę.
Przed
weselem przygotowaliśmy dedykacje muzyczne dla gości. To był bardzo
dobry pomysł, ponieważ pozwolił wyróżnić po kolei wszystkich gości,
powspominać i z każdym zatańczyć, porozmawiać.
Następnego
dnia były poprawiny, w tym samym miejscu, w formie grilla. Wśród gości
puściłam zeszyt, aby każdy napisał "co pamięta z naszego wesela" - to
jest twardy dowód, że wszyscy bawili się cudownie! Szkoda jedynie, że to
już po, ehh...
Dziewczyny, nie dajcie nikomu narzucić Wam innej wizji wesela niż macie w swoich głowach. Bądźcie gotowe na kompromisy, ale walczcie o swoje marzenia = szczęście!
P.S. Teraz też mi jedna kwestia się przypomniała, a mianowicie swoją sukienkę znalazłam na Stylowych, zakochałam się w niej i przeszukałam cały internet, aby ją znaleźć. Udało się! Bez zastanowienia (przymiarki) zamówiłam i na szczęście leżała jak ulał :)
Dziewczyny, nie dajcie nikomu narzucić Wam innej wizji wesela niż macie w swoich głowach. Bądźcie gotowe na kompromisy, ale walczcie o swoje marzenia = szczęście!
P.S. Teraz też mi jedna kwestia się przypomniała, a mianowicie swoją sukienkę znalazłam na Stylowych, zakochałam się w niej i przeszukałam cały internet, aby ją znaleźć. Udało się! Bez zastanowienia (przymiarki) zamówiłam i na szczęście leżała jak ulał :)
Zdjęcia: Justyna KB Photography
Film: 77video Makijaż i paznokcie: Studio Urody Ewa Kobrzyńska (Olsztyn)
Tort: Cukiernia Czubak (Warszawa)
Wodzirej: Tomek, Wodzireje Imprez
Kilka słów od NPM:
Magda jest drugą Panną Młodą, po Natalii, którą zaprosiłam do GNPM. I tym sposobem jedynie utwierdziłam się w przekonaniu, że pomysł założenia na facebooku grupy, był genialny, bo mogę tam znaleźć prawdziwe perełki :)
Pierwszym co mnie w tym ślubie urzekło był wygląd Panny Młodej - rewelacyjny od stóp po czubek głowy. Ze śliczną, krótką sukienką połączoną z długim welonem i wiankiem (bo się da!), rewelacyjnymi, nie typowo ślubnymi, butami, z takimi detalami jak zawieszki na bransoletce czy paznokcie, które mnie zachwyciły (i ich zdjęcie jest moim ulubionym :D). Z Panem Młodym w "garniturze na luzie", z marynarską muchą i spinkami w kształcie żaglówek.
Jak przystało na żeglarskie wesele nie zabrakło idealnej oprawy: odpowiedniej lokalizacji sali, tortu w babeczkami udekorowanymi żaglówkami, morskich dekoracji na stołach, takich detali jak picie rumy w drodze na salę czy genialnego pomysłu na ślubny transport (o przypłynięciu żaglówką/łódką dużo się mówi, ale mało kto ma możliwości i odwagę, by to zrobić).
Do tego duża dawka pozytywnej energii, fajne pomysły na zabawę (to wyjście z kościoła, niespodzianki od gości, pisanie piosenki i cała reszta) i mamy przepis na ślub doskonały :)
P.S. Gratuluję tego uporu, tej wytrwałości i rewelacyjnej organizacji. Dziewczyny, czasem martwicie się, że ciężko będzie Wam pogodzić obronę pracy magisterskiej z organizacją ślubu. No to spójrzcie na Magdę, da się!
jestem zachwycona zarówno pomysłem jak i zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńMagda, zdradz prosze gdzie kupilas sukienke ;) plissss
OdpowiedzUsuń