13 września, zgodnie ze zmodyfikowanym planem, wylądowaliśmy z PM w Warszawie na Biegu w sukniach ślubnych. Bez sukienki, bez planu na bieg, a z ciekawością i chęcią zobaczenia jak to wygląda z bliska. Jak wrażenia? PM podobało się bardziej ;)
Jeśli zaczynacie czytać ten wpis i czegokolwiek o biegu nie wiecie, to odsyłam Was do mojego wpisu na jego temat(o tu). Cel, idea, pomysł na spędzenie niedzielnego popołudnia - wszystko brzmi bardzo fajnie. Jak ma się rzeczywistość do mojego wyobrażenia?
Biec a być...
To oczywiste, że istnieje znacząca różnica między naszym wrażeniem, gdy bierzemy aktywny udział w danym wydarzeniu, a gdy jedynie go obserwujemy. Ja dziś, jako obserwator biegu i dla porównania uczestniczka Panny Młode Akcja Charytatywna, wiem jak to ogromnie wpływa na moje postrzeganie wydarzenia. Tam byłam zachwycona (nawet pomimo wpadek), tu... mam problem z napisaniem wpisu (10 razy rozważałam czy mam co publikować). Nie wystarczy dojechać do Warszawy na wariata - bo nocą, prosto z Czech, zjeść burgera (to mój ulubiony punkt dnia), pokręcić się po pięć razy przy stoiskach i zgarnąć trochę ulotek, obejrzeć suknie od Violi Piekut, spotkać celebrytów (i ich nie rozpoznać, a zorientować się, że są znani, po szumie dookoła nich), dostać
gotowy lub nauczyć się pleść wianek, stracić cierpliwość w długiej kolejce do fotobudki i z zawodową ciekawością obserwować przygotowujące się do biegu i biegnące dziewczyny (i kibicować terminatorkom). To zdecydowanie za mało dla osoby, która nudzi się na wszystkich imprezach i u której cierpliwość trwa mniej więcej 10 sekund. Potrzebuję nieustannych atrakcji i mam wrażenie, że nie biegnąć odebrałam sobie 99% frajdy z tego wydarzenia.
Wnioski? Chciałabym się za rok zdecydować na bieg (haha, sama tu sobie nie wierzę, ja nie cierpię biegać, więc potrzebowałabym gigantycznej motywacji).
Jakieś "ale"?
Atrakcji i stoisk wystawców było bardzo mało. Wiem, to nie Targi, yo bieg, a stoiska są dodatkiem, ale na każde zerknęłam kilka razy i głupio było mi podchodzić po raz kolejny ;) Zdecydowanie warto pomyśleć o zwiększeniu ich liczby i atrakcyjności.
Pewna sytuacja, która zwróciła moją uwagę i do tej pory mam wyrzuty sumienia, że nie zareagowałam. Na "tradycyjnych" Targach ślubnych czasem można coś drobnego od wystawców dostać. Podobnie było i tu. Tylko tu, w przeciwieństwie do Targów, nie 100% obecnych na imprezie jest targetem wystawcy. Były tu byłe (biegnące) Panny Młode, były ich dzieciaki, mężowie, a nawet takie przybłędy jak ja ;) I za bardzo niesmaczną uważam sytuację w której syn jednej z biegnących kobiet podszedł do pewnego stoiska zapytać czy może "coś" dostać, a w odpowiedzi usłyszał, że nie bardzo, bo on nie jest przyszłą panną młodą... W finale, po grymasie i głupim tekście, z wielką łaską, dostał to o co prosił. Niefajne!
Plusy?
Pomijając rewelacyjny cel biegu do plusów zaliczę:
Lokalizację i Łazienki Królewskie w pobliżu do spacerowania w chwilach nudy :D
Podejście dziewczyn zbierających pieniądze do puszek (z klasą, bez nachalności, aż się chciało im coś dać).
Możliwość obejrzenia dwóch rzeczy: zawodów (i tych, którzy przyszli tam wygrać) i małego pokazu sukni ślubnych ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trochę mnie rozczarowałaś - byłam pewna, że biegniesz! :D
OdpowiedzUsuńCo do atrakcji - jak się nie biegnie to faktycznie można by tam skonać z nudów.
Biegam, ale w sukni chyba nie dałabym rady. :D
OdpowiedzUsuńCo do stoisk itp., to może wynika to z tego, że to dopiero II edycja. Z czasem na pewno będzie lepiej.
W III edycji jak i Ty, tak i ja musimy pobiec.
OdpowiedzUsuńTylko obiecaj, że mnie za uszy wyciągniesz. Bo ze mną inaczej się nie da, nawet jak ja chcę ;)
Usuń