Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tydzień do ślubu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tydzień do ślubu. Pokaż wszystkie posty

sobota, 14 maja 2016

1 tydzień do ślubu, czyli już za moment będę żoną [Dagmara]

svadba
Jeden tydzień, siedem dni, nawet można by już w zasadzie godziny liczyć! ;) Bierzemy głęboki oddech i czekamy - chyba już nic innego nie pozostaje.

Zeszły weekend był dla mnie pełen wrażeń od początku do końca. Sobotę zaczęłam przymiarką sukni ślubnej. Była to pierwsza przymiarka, na którą zabrałam ze sobą moją mamę. Wcześniej widziała ona suknię tylko na zdjęciach i to tych zupełnie pierwszych zrobionych przy jej wyborze. Była to moja świadoma decyzja, bo chciałam podczas wyboru pokierować się przede wszystkim swoimi odczuciami, a nie sugestiami mojej mamy, która może widziałaby mnie w czymś zupełnie innym. Ta sobotnia przymiarka miała już być ostatnią i jednocześnie miałam już tego dnia suknię zabrać ze sobą do domu. Wyszło inaczej. ;) Okazało się, że trzeba wykonać jeszcze kilka poprawek. Mogłyśmy czekać na miejscu aż krawcowa je zrobi lub zdecydować się na odbiór sukni w inny dzień. Tym o to sposobem rozwiązał się problem przechowywania sukni przez tak długi czas. :P Przede mną więc jeszcze jedna przymiarka, która pewnie odbędzie się na 2-3 dni przed ślubem.

Makijaż próbny okazał się strzałem w dziesiątkę. Do tego stopnia, że w pierwszym momencie sama siebie w lustrze nie poznałam. ;) Na codzień maluje się bardzo delikatnie i to był mój pierwszy taki profesjonalny makijaż. Zależało mi na tym żeby nie był za ciemny i zbyt mocny, bo w tym już na pewno całkowicie bym się nie czuła. Makijażystka wyczarowała dokładnie taki makijaż jaki chciałam. Na dodatek przetrwał on w nienaruszonym stanie długie godziny zabawy na  wieczorze panieńskim więc jestem przekonana, że i na ślubie będę z niego zadowolona.

Mój wieczór panieński był najlepszu jaki tylko mógł być. Moją świadkową jest moja już od kilkunastu lat najlepsza przyjaciółka. Zna mnie doskonale, wie co lubię, czego nie i wiedziała też jaki wieczór panieński by mi się marzył. Nie jestem typem imprezowo-klubowym i szalona impreza do rana nie byłaby w moim stylu. Spędziłyśmy więc świetne dwa dni na działce, a wszystko było dla mnie niespodzianką. Były konkursy, dobre jedzenie, prezenty, drinki, piękna pogoda i najlepsze towarzystwo. Było tak fajnie, że przez całą noc nie zmrużyłam oka i miałam okazję pierwszy raz od dłuższego czasu zobaczyć wschód słońca. ;) Weekend minął szybko, ale została nam masa zdjęć i cudownych wspomnień. PM miał w tym samym czasie swój wieczór kawalerski, który również się jak najbardziej udał. U nich były gokarty, walki w strojach sumo, restaruacja oraz na koniec wyjście do klubu.

Dziś na tydzień przed ślubem (serio? tydzień?! :D) jedziemy do naszego księdza ustalić przebieg mszy, podać dane świadków, wziąć kartki do spowiedzi itd. Wieczór za to spędzamy u przyjaciół, a niedzielę też już mamy całkiem nieślubnie zaplanowaną. Ostatni narzeczeński weekend zapowiada się więc bardzo udany, a ja już powoli nastrajam się na urlopowe tory. ;) We wtorek jestem ostatni dzień przed ślubem w pracy, a po ślubie również mam kilka dni wolnego.

Chyba się dzisiaj słyszymy po raz ostatni przed tym długo przeze mnie wyczekiwanym dniem. ;) Życzcie mi powodzenia, uśmiechu, miłości, pięknej pogody i bliskich ludzi wokół. Wszystko się uda i obojętnie jak będzie to i tak będzie najlepiej. Chcę czerpać z tego czasu i z tych chwil jak najwięcej. I zbudować sobie najpiękniejsze wspomnienia. Przygotowywaliśmy ten dzień prawie dwa lata, długo wybieraliśmy usługodawców, zastanawiliśmy się gdzie wyprawić wesele, skrupulatnie kupowaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy, tworzyliśmy milion list i spędzaliśmy długie godziny nad wszelkimi wyborami. Teraz już reszta nie zależy od nas i nie zamierzam się przejąć ani jedną przeszkodą, która może nas jeszcze napotkać. To będzie bardzo ważny dla nas dzień, ale na pewno nie najważniejszy i nie najpiękniejszy w całym naszym życiu. Jestem głęboko przekonana, że tych najpiękniejszych dni przed nami jeszcze cała masa. I wszystkich ich nie mogę się już doczekać.

sobota, 16 maja 2015

Tydzień do ślubu, czyli... it's never too late ;)

pinterest
"It's never too late" - jedna z moich ulubionych myśli. Myśl, w którą uparcie wierzę, tak zawziecie, że sama sobie nieustannie udowadniam, że to prawda. Tak mam w wielu aspektach życia, więc oczywistym jest, że tak musi być przy organizacji ślubu i wesela. Nigdy nie jest za późno... nawet na to czego za tydzień nie będzie ;)

Na tydzień przed ślubem warto:
- uiścić opłaty związane z ceremonią,
- ostatecznie potwierdzić wygląd dekoracji,
- omówić z księdzem i menadżerem sali wygląd ceremonii i wesela,
- wysłać pana młodego do fryzjera,
- przygotować niezbędnik dla Pary Młodej i dla gości: nitki, igły, chusteczki, tabletki przeciwbólowe, rajstopy itp.
- uregulować należności,
- śledzić prognozy pogody :)

Z realizacją harmonogramu nadal mam zaległości Większość z tych punktów musi poczekać na mój przyjazd na miejsce ślubu i wesela. Fryzjerem PM mam zostać ja (cóż, uprał się, najwyżej będzie brzydki), pół niezbędnika jest gotowe (resztę podkradnę z domu rodziców), a prognozy pogody są wybiórczo śledzone (sprawdzam pogodę tylko na jednej, zawsze pozytywnie nastawionej stronie).

Kilka luźnych myśli...

Ogólnie... Jest dużo lepiej, nie narzekam. Zakładanie pancerza na ego nie pomaga. Pomaga myśl, że nie potrzebuję ludzi. Z listy ślubnych kaprysów skreślam wszystko czego nie da się zrobić, bo goście nie zechcą. Pewne zdjęcia, pewne zabawy, pewne momenty... Kaprysy, bo marzenia to coś większego. Marzenia to on i przysięga, fajne zdjęcia (zwłaszcza z pleneru) i Meksyk :) I to są chyba trzy rzeczy dla których biorę ślub :)

Korzyści z organizacji ślubu i wesela, poza oczywistym i najważniejszym?
1) Pojedziemy do Meksyku!
2) Poszłam do dietetyka. Po miesiącu zdrowego odżywiania mój wiek metaboliczny spadł o 9 lat :)
3) Mam poczucie, że dobrze inwestuję w ludzi. Poza drobnymi "wpadkami" i rozczarowaniami kilka osób z rodziny, raz na jakiś czas, funduje mi swoim smsem uśmiech od ucha do ucha na cały dzień. Dokładnie tak, jakby wiedzieli (a nie mogą!) jak się taka Panna Młoda może czuć i czego może potrzebować :)

Zakładając tego bloga myślałam sobie: "Założę, może przyzwyczaję się do tego, że będę Panną Młodą, może odrobinkę zarażę się tym wszechobecnym entuzjazmem, może...". Sukces polega na tym, że jeśli tylko nie myślę o sobie jak o kobiecie w bieli, to śluby i wesela, pierwszy raz w życiu, lubię :) Dodatkowo to istnieniu bloga przypisuję mój brak stresu. PM, który jest kompletnie nieweselny i nie zafundował sobie takiego "szczepienia weselem" zaczyna stresować się za nas oboje. Nie przewidziałam jednak jednego: tego, że wzbudzę zainteresowanie. Tego, że ludzie zainteresują się moim ślubem, że ktoś będzie pytał o zdjęcia (serio? nawet nie wiecie jak, może strasznie?, wyglądam), o przebieg przygotowań (nadal wolę Was od rodziny!), że nie opędzę się od emaili zaczynających się od "O Boże, za tydzień Twój ślub!". Jej, to wstyd przyznać, ale ja tak bardzo nie czekam (czekam na dzień po) i gdyby nie blog i Wy, to mogłabym zapomnieć ;)
Zastanawiam się kiedy to wreszcie do mnie dotrze. Gdy dostanę więcej życzeń i więcej prezentów (już dostaję), a kurier będzie mnie ścigał nie 4, a 6 razy dziennie?

Tańczymy z PM, więcej, częściej. Czasem nam wychodzi, czasem udaje nam się poprawiać swoje błędy (to cenna umiejętność), sekundami nam się podoba, a ja zaczynam zazdrościć instruktorowi, że on tak wszystko pięknie, bez wysiłku potrafi :) Nadal jednak idąc na zajęcia czujemy się...  specyficznie. PM jakby stał przy tablicy na matematyce, a ja jakbym szła do szkoły kompletnie nieprzygotowana.

Odliczam... 8 dni, do niedzieli... i do moich imienin :)