Po raz drugi wybrałam się na Targi Ślubne, po raz drugi szłam
z nastawieniem, że zjem coś słodkiego, pooglądam albumy fotografów (choć mam
już swojego), poszukam pomysłów na zdjęcia, atrakcje
dla gości, dekoracje, porozmawiam z wystawcami i popatrzę sobie na branżę ślubną
;)
Dodatkowo, idąc sama (mój PM
intensywnie uczył się do obrony pracy magisterskiej - i od dziś jest podwójnym
mgr inż., przyjmuję gratulacje :P) miałam okazję pooglądać przytulających się
na potęgę ludzi (to plaga) i poczuć się dziwnie podchodząc np. do stoiska z
garniturami. Miałam możliwość porozmawiania o tym jak brzydki jest dworzec PKP
w Kielcach (za to Galeria Korona wskoczyła do moich TOP3 w Polsce), nakłamania
się fotografom... Tak, chodziłam i zmyślałam jak nakręcona ;) Mówienie "Mam już fotografa" nie sprzyja rozmowom, więc
udawałam, że nadal kogoś szukam. Prawdopodobnie na następne Targi będę musiała
się bardziej wysilić, bo mówienie o ślubie za 6 miesięcy chyba nie przejdzie ;)
Większą niż ostatnio uwagę
zwróciłam na wystawców. Doskonale widać kto z nich żyje jeszcze w latach 90,
nie ma czasu na rozwijanie się, dokształcanie, urozmaicanie oferty. Pozostali w
dużej części jedynie są i ograniczają się do wręczana ulotek (z fotografami da
się pogadać, może dlatego tak przy nich wystawałam :D). Jestem bardzo ciekawa jak
wyglądałyby targi na których wszystkie ulotki zostałyby zebrane do jednej
reklamówki, którą odwiedzający targi dostawaliby na starcie i nie musieli
martwić się o nieustanne zbieranie kolejnych. Co wtedy robiliby wystawcy? Ups,
musieliby rozmawiać. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to dla niektórych nie jest
to ani fajne, ani nie czują się w takiej roli dobrze. Sama na studiach pracując
jako hostessa starałam się uczestniczyć tylko w promocjach w których miałam coś
ludziom do rozdania (coś nie będącego ulotką). A teraz mały plusik... Miałam
wrażenie, że "nadęta branża ślubna" będzie trudna w komunikacji, a
mimo wszystko nie jest tak tragicznie. Jak miło jest się mylić i ogłosić
światu, że targi modowe (na które chodzę nałogowo) pod tym względem wypadają
o wiele słabiej.
Co ciekawego znalazłam tym razem?
Fotografia
Epena - moje ulubione stoisko na
wrocławskich targach. Najlepsze zdjęcia we Wrocławiu. Na duży plus zaliczam im
to, że pani ze stoiska kojarzyła mnie z poprzednich targów (zwracanie uwagi na rozmówców
cenię sobie bardzo, bardzo, baaardzo).
Marcin Łysak Wedding Photographer - kojarzyłam zdjęcia pana Marcina, ale nie miałam okazji się
im bliżej przyjrzeć. Ładne zdjęcia, miła obsługa. Pomimo tego, że śluby na
plaży uważam za najnudniejsze na świecie, to zdjęcia z tego (klikajcie) uważam
za rewelacyjne. Te kolory i ujęcia bardzo mi się spodobały (zerknijcie tu i tu).
Dodatkowo teraz już wiem, że nie zadowoli mnie po ślubie żadne malutki,
pamiątkowy albumik ze ślubu. Chce mieć prawdziwego "potwora", takiego
jak mają fotografowie na targach - wielkiego, ciężkiego, z pięknymi, ogromnymi zdjęciami.
Fundacja "Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci" - hospicjum pasuje do targów ślubnych jak... A może jednak? Ja
chyba lubię takie kontrasty... Słyszeliście/widzieliście, że ostatnio na ślubach
modne są bańki? Cóż, tylko oni na to wpadli ;) Widząc chodzącą i puszczającą
bańki parę wolontariuszy (chłopak miał cudne włosy!) nie mogłam się nie
uśmiechać.
Lubię akcje zamiast kwiatów, uważam je za ważne i potrzebne.
Dziś już nawet nie wyobrażam sobie dostać kwiatów, wina czy książek. Pisałam Wam ostatnio o AP, o hospicjum mogę
ciut mniej... Mój podziw do tych wolontariuszy przekracza wszelkie granice. Sama,
prawie, byłam tam wolontariuszką, od lat śledzę ich poczynania, jestem przekonana,
że to fundacja, która zasługuje na wsparcie. Ogromnie spodobało mi się to, że
takich ludzi i takie akcje można spotkać na targach. Cóż, oficjalnie to mój
targowy hit. Lepszych nie było!
"Kwiaty więdną, nadzieja jest wieczna." Więcej
informacji znajdziecie tu.
Dalej... Zwracałam uwagę na drobiazgi. Na to, że hostessa na
stoisku Ślubna Fantazja była dobrana, naturalna, niska i nie przypominała dwumetrowych manekinów w salonach sukni ślubnych. Dziękuję rodzicom są chyba
najpozytywniejszym targowym miejscem (długo mogę oglądać ich filmy). Jublier Jaracz ma ciekawe obrączki z napisami na zewnętrznej stronie. KK flowers&more
zawsze prezentują się dobrze, Artident i Soap Bubble mieli
świetne ulotki (Soap Bubble na stronie również prezentuje się dobrze, muszę
się im bliżej przyjrzeć). Facebudka ma miłą, rozgadaną panią, która sama
wychodziła do ludzi, robiła to bardzo sympatycznie i ani odrobinę natrętnie. I Megaevents - DJ wyglądał świetnie (było dwóch?), lepiej niż barmani (ich zawsze wyobrażam
sobie jako najprzystojniejszych i najbardziej eleganckich na weselu),
zatrudniłabym go za sam wygląd ;)
Fotograficzny potwór musi być! A najlepiej jak są w nim wklejane zdjęcia, wydrukowane na pięknym papierze. Fotoksiążki, moim zdaniem, nie mają TEGO klimatu.
OdpowiedzUsuń