blog.theknot |
Znacie któreś z tych pytań z autopsji? Ja pamiętam pierwsze.
Zadała mi je tylko raz moja babcia, a ja odpowiedziałam jej tak, że ponownie
już nie zapytała. O ślub, oficjalnie, nie pytał nikt. Tylko po ogłoszeniu
"Jesteśmy zaręczeni" wszyscy (niezależnie od wieku! młodzież powinna
się wstydzić!) wyskoczyli z "No wreszcie" i "Po co czekać 2 lata
na ślub? Najlepiej już!". Nawet jeśli po ślubie nie usłyszę pytania o
dziecko, to z pewnością spotkam się z
takimi sugestiami. I tak, jak pytania o chłopaka i ślub są zwyczajnie wścibskie
(i przykre tylko wtedy, gdy sami chcielibyśmy, a jednak nam się nie udaje), tak
pytania o dziecko są często najwredniejszymi z możliwych.
Zastanawialiście się kiedyś nad tym czy jesteście atrakcją
dla swoich rodzin? Atrakcją o której mogą rozmawiać? Z pewnością jesteście.
Interesują ich Wasze studniówki, matury, studia, praca, śluby. Koniec. W tym
miejscu ich zainteresowanie Wami się kończy i jedyną atrakcją jaką możecie dostarczyć
towarzystwu jest Wasze dziecko.
Idealnie, gdy sami macie na to ochotę i potrzebujecie takiej
atrakcji we własnym życiu. Mniej wesoło robi się w sytuacji w której na chwilę
obecną nie chcecie dziecka. Czujecie, że macie jeszcze czas, że chcecie
nacieszyć się sobą, rozwijać swoje kariery zawodowe, podróżować we dwoje lub ze
znajomymi, spędzać wieczory w kinie, restauracji i wracać do domu późną nocą, zwyczajnie
być odpowiedzialnymi tylko za siebie. Jest
też trzecia sytuacja, najbardziej przykra: chcecie mieć dziecko, a jednak Wam
się nie udaje.
Znam pary, które nie mogą mieć dzieci. Znam historie, gdy od
teściów, rodziców i dalszej rodziny młodzi małżonkowie słyszeli nie tylko sugestie, ale wręcz
zostawali posądzani o egoistyczne pobudki ("Wam się nie chce być odpowiedzialnymi.
Nie myślicie o innych. A ja nie pożyję długo, też bym się chciała wnukiem
nacieszyć."). Ręce opadają, prawda?
Miałyście kiedyś okazję rozmawiać z kobietą, która nie może
mieć dzieci? Ten dramat pochłania ją całą. Bolą nie tylko pytania, ale i
rozmowy o dzieciach, ich widok, przejście przez park, świadomość, że trzeba jechać
na jakąś rodzinną uroczystość związaną z dzieckiem. 1/3 kobiet leczących się z
powodu niepłodności doświadcza depresji, a odczuwany stres jest tak
samo silny jak ten związany np. z chorobą nowotworową. Towarzyszy im poczucie beznadziejności,
a także obniżone poczucie własnej wartości i samooceny. Nie jest tak, że gdy
mówi się o problemie najbliższym, to jest łatwiej. Te osoby nadal czują się gorsze.
Bo dla społeczeństwa nie jest ważne czy kobieta nie chce czy nie może mieć dziecka
- ona go nie ma, nie jest więc 100% kobietą.
Jak
sami wiecie presja posiadania dziecka w Polsce jest gigantyczna!
Społeczeństwo nie wyobraża sobie, że kobieta może nie chcieć mieć
dziecka. To
dla niego nienaturalne, to... czynią ją gorszym typem człowieka. Presje
dodatkowo podsyca fakt, że jesteśmy krajem rodzinnym
i katolickim, że uwielbiamy plotki i wtrącanie się w życie innych ludzi,
że nie umiemy sobie wyobrazić, że można żyć inaczej (i być
szczęśliwym), nie tylko "po naszemu".
Mam do Was małą prośbę:
Zastanówcie się trzy raz zanim zapytacie kogoś
o dziecko. Jeśli już macie gigantyczną potrzebę i nie wytrzymacie bez
zadania
pytania, to zapytajcie raz i dobrze (np. czy planują). I nie pozwólcie,
aby
ktoś bliskim Wam parom wszedł na głowę i namieszał takimi pytaniami w
całkiem
miłym dniu. To także jeden z ciekawszych tematów do rozmowy z Waszymi
rodzicami i dziadkami, rozmów o granicach w zadawaniu pytań, takcie, o
szacunku i tolerancji, empatii i nie ingerowaniu w życie innych ludzi.
Polecam rozmawiać, okazje trafiają się same :)
U mnie takie niby przypadkowe zaczepki padają dość często ze strony teściowej. Strasznie mnie to wkurza, ale odpowiadam z uśmiechem, że jeszcze nie teraz ;) Na szczęście moja mama jak narazie się powstrzymuje, chociaż już raz usłyszałam tekst, że kobieta powinna urodzić przed 30 bo tak jest zdrowo, i co to za głupia moda z tym czekaniem ;)
OdpowiedzUsuńJak zwykle trafiasz sedno ;) My jeszcze przed ślubem, a już zdarzało nam się słyszeć coś o chrzcinach - załamka po prostu... Zwłaszcza, że nieszczególnie przepadamy za dziećmi i jeżeli w ogóle kiedykolwiek je będziemy chcieli mieć to nie prędko... Wkurza mnie taka wścibskość, niech każdy pilnuje siebie :/
OdpowiedzUsuńChyba ktoś Ci ostro zalazł za skórę. Pewnie, że każdy zna te pytania. Tylko po dziecku się nie kończy, potem jest: kiedy drugie (obecnie jestem w ciąży i już je usłyszałam, choć jeszcze jednego nie zdążyłam urodzić)? a może trzecie? Powodów do wtrącania się jest zawsze duże. Ot taka polska mentalność. Jednak po co się denerwować? irytować? lepiej szybko przygasić temat - właśnie tak, żeby drugi raz ktoś głupio nie pytał. Po prostu żyj swoim życiem, tak jak tego pragniesz, dopóki z partnerem w tej kwestii jesteście zgodni, resztę świata miejcie w poważaniu i cieszcie się sobą i życiem :) To jest najważniejsze - żebyście z mężem oboje rozumieli siebie. Przyznam Ci natomiast rację w jednym - o dzieci się nie pyta - zbyt wiele osób ma problem z tym, że po prostu nie mogą ich mieć - ale to źle świadczy tylko o pytającym - brak taktu i empatii ...
OdpowiedzUsuńA ja nie sądzę, żeby ktoś NAM zaszedł za skórę ;) Sądzę, że po prostu nie lubi gdy ktoś planuje za nią jej życie i zbytnio się nim interesuje...
UsuńSama nie trawie tego pytania, które regularnie, co obiadek, słyszę od teściowej... I to naprawdę nie jest fajne! Nigdy nie zapytała czy chcemy mieć dzieci, czy możemy... Jej jedynym celem jest planowanie naszego ewentualnego potomstwa: najlepiej by było żeby była dziewczynka, drobna blondynka (po mężu) a jeszcze fajniej by było żeby były co najmniej dwie z niewielką różnicą wieku...
Wystarczy, ze pojedziemy do meblowego to słyszymy pytanie czy juz szukamy łóżeczka...
A jeśli za każdym razem odpowiadam ze mamy czas, chcemy urządzić do końca mieszkanie, nacieszyć się sobą i ja chcę znaleźć fajna prace to niby przyznaje mi racje... Jednak podczas kolejnego spotkania znowu słyszę te same pytania...
I jeśli takie pytania słyszy się za każdym razem to bardzo łatwo mieć tego dość...
A moim zdaniem patrzycie na to zbyt jednostronnie... Tak samo jak większość (zaznaczam, że większość i że są wyjątki) kobiet ma na pewnym etapie życia potrzebę posiadania dziecka tak samo później pojawia się potrzeba posiadania wnuka...(analogicznie mężczyźni, chociaż oni mniej o tym gadają to nie znaczy że nie chcą). Szczególnie jeśli Wasze/przyszłe teściowe są osobami samotnymi... Np. tak jak moja, której mąż nie żyje już ponad 10 lat, a nie dopuszcza myśli, że mogłaby być z kimś innym. Do tego trudno jej nawiązywać nowe znajomości.
UsuńNo i sorry, ale teściowa to nie jest obca baba, która wtyka nos nie w swoje sprawy. Pomyśl sobie, że dla niej Wasze (jako małżeństwa) życie i szczęście jest jedną z najważniejszych rzeczy i najbardziej się tym przejmuje. Czy tego chcemy czy nie wychodząc za mąż staje się ona naszą najbliższą rodziną i mamy obowiązek dbać o relację z nią tak samo jak z naszym mężem. Dla mnie naturalną sprawą jest to, że właśnie o dzieci się pyta i o nich rozmawia (tak samo jak ja rozmawiam o tym często z moim narzeczonym).
Możecie pomyśleć, że mam fajną przyszłą teściową i łatwo mi mówić (pisać). Rzeczywiście jest fajna :)
Ale nasze relacje nie zawsze były łatwe. Mój narzeczony jest naprawdę cuuudownym człowiekiem i po śmierci swojego taty przejął na siebie rolę opiekuna (chociaż był bardzo młody), zawsze wspierał mamę i był dla niej oparciem... no i nagle pojawiłam się ja... już nie wpadał do domu po szkole/pracy na obiad bo jechał od razu do mnie, weekendy ze mną, święta od kilku lat już też, dostał samochód dwuosobowy wiadome było, że gdziekolwiek jechaliśmy brał mnie... No i było dużo dziwnych zachowań z jej strony, próby szantażu, wymuszania uwagi itd. Było i baaaardzo przykro, ale starałam się ją zrozumieć, to dlaczego tak robi i nie dawać sprowokować się do awantury. Wszystkie konflikty rozwiązywałam z moim partnerem, który czasem dawał się omamić (też go rozumiem - kocha mamę) i nie był do końca w porządku wobec mnie, ale zrozumiał w końcu o co mi chodzi i dostrzegł toksyczność niektórych zachowań. I to on nie ja stawiał swojej mamie granice. Oczywiście nie przesadzając, bo uważam że opieka i pomoc rodzicom jest obowiązkiem(moralnym) już dorosłych dzieci. Teraz jestem na etapie, że wiem, że zawsze mogę liczyć na przyszłą teściową, ona na mnie i że była by razem z moimi rodzicami pierwszymi osobami które rzuciłyby wszystko i przyjechały mi pomóc i vice versa. Będzie też chyba osobą, która najbardziej ucieszy się z ewentualnego wnuka. Oczywiście czasem jeszcze powie/zrobi coś przykrego, ale wiem, że wynika to trochę z matczynej zazdrości, która jest naturalna, no i ja pewnie też czasem zachowam się nie w porządku.
Zachęcam więc do miłości i zrozumienia drugiej strony. Z doświadczenia wiem, że czy tego chcesz czy nie relacja z rodziną partnera przenosi się na związek. Pomyślcie jakbyście chciały żeby Wasz przyszły mąż odnosił się i myślał o Waszej rodzinie i czy Wy tak robicie w stosunku do jego rodziny?
Masz rację, presja jest ogromna. Ja z powodów zdrowotnych, o których jednak nie chciałam rozpowiadać wszem i wobec, mogłam nigdy nie zostać mamą. Było mi bardzo przykro, gdy świeżo dzieciaci znajomi sugerowali, że nie decydujemy się na dziecko z powodu: niedojrzałości, skąpstwa (pieniądze) czy innych dziwnych fanaberii. Bardzo cierpiałam, nie tylko dlatego, że nie wiedziałam czy macierzyństwo będzie mi pisane, ale także dlatego, że byłam tak niesprawiedliwie oceniania.
OdpowiedzUsuńA jedna, starająca się o dziecko koleżanka powiedziała mi: "Jestem tak nakręcona na dziecko, że zbesztam każdego, kto mówi, że nie chce dziecka niezależnie od powodu".
Apeluję więc do wszystkich "nakręconych": żyjcie swoim życiem!
Dziękuję za ten post :)
OdpowiedzUsuńMy z mężem raczej nie planujemy dziecka. Piszę raczej, bo nie wiem, czy jednak nie zdecydujemy się na nie za 2-5 lat. Na chwilę obecną nie chcemy mieć dziecka, nie mamy na nie pieniędzy, przeraża mnie to. Podjęcie decyzji o dziecku, to decyzja na całe życie, nie na chwilę. Być odpowiedzialnym całym sobą za drugą osobę - to jest duża odwaga i poświęcenie, nie wiem, czy stać nas oboje na to.
Decyzja o dziecku, jest też tym trudniejsza im częściej widzę głupich, wręcz debilnych rodziców, rodziców nieodpowiedzialnych, nie myślących.
W nazwie podlinkowałam się do swojego posta "No to kiedy ten dzidziuś?". To chyba będzie najlepszy komentarz do tematu z mojej strony :)
OdpowiedzUsuńMy 3 m-ce po ślubie, a pytania są przy KAŻDEJ dosłownie okazji, mimo że wyraźnie mówiliśmy, że na razie dziecka nie będzie. Koszmarnie denerwujące.
OdpowiedzUsuńJestesmy dwa miesiace po slubie, mamy roczna coreczke, wiec padaja pytania kiedy drugie i wiekszosc gosci na weselu zyczylo nam syna😉
OdpowiedzUsuńWyjęte mi z ust! Najpierw ciśneinie na ślub.. teraz ciśneinie na dziecko.. czasem się czuję jakbym była w jakims filnie z ustalonym senariuszem. Przy Wigilijnym stole odważyłam się powiedzieć, że nie lubie dzieci... czar świąt prysł ale mam nadzieje, żę choć na trochę dadzą mi spokój! ;)
OdpowiedzUsuń