Callie Hobbs Photography |
No, ale dobra czy coś się jednak choć trochę zmienia? TAK!
Bo obojętnie jak bardzo jest to dla mnie nierealne, to jednak cztery miesiące
to wcale nie taki szmat czasu (naprawdę?). Sprawy ślubne nabierają tempa i ten
temat przewija się w moim otoczeniu praktycznie każdego dnia. Gdy ma się wokół
siebie koleżanki, które również biorą ślub w tym roku to ciężko by było
inaczej. ;)
Wszystkie duże rzeczy mamy już dawno załatwione, ale nagle
trzeba się zdecydować jaką fryzurę mieć tego dnia, jakie wybrać obrączki, kiedy
rozdać zaproszenia, na którą godzinę umówić się na makijaż i gdzie właściwie
zamówić tort. A gdy dziewczyna, która ma śpiewać na Twoim ślubie wysyła Ci
wiadomość z pytaniem czy wybraliście już pieśni, które chcecie usłyszeć tego
dnia – to chcąc nie chcąc robi się poważnie. :P
W tym momencie pora więc chyba na małą aktualizację - co
załatwiliśmy przez ten miesiąc?
- rozdawanie
zaproszeń – rozpoczęliśmy wręczanie ich w święta. Na początku wydawało mi
się, że może to za wcześnie, że przecież jeszcze tyle czasu, a teraz cieszę się
że tak postąpiliśmy. Zapraszamy samych najbliższych nam ludzi, ludzi którzy od
dawna znają tą datę i tylko czekali na zaproszenie. W święta mieliśmy rodzinę w
komplecie i wiele to ułatwiło. Na dzień dzisiejszy mamy rozdanych już ponad
połowę zaproszeń. A co do samych zaproszeń to cieszę się również, że
poświęciliśmy na ich wybór tyle czasu choć wiele osób mówiło, że to bez
znaczenia, bo i tak nikt nie zwraca na to uwagi. U nas zdecydowana większość
gości bardzo je chwali i docenia to, że przywiązaliśmy do nich większą wagę.
Dużą radość sprawia mi też reakcja zapraszanych przez nas bliskich. Nikt od
razu nie powiedział nam, że nie da rady być na weselu, a za to większość mówi o
tym, że możemy ich już skreślić z listy do potwierdzenia, bo będą na
pewno. Miło się też patrzy na
zaproszenie na swój ślub postawione u kogoś na kominku czy przypięte do drzwi
lodówki. Utwierdza mnie to wszystko tylko w przekonaniu, że otaczamy się
wspaniałymi ludźmi. :)
- zakup wódki – przymierzaliśmy
się do tego od jakiegoś czasu, a w rezultacie całkiem spontanicznie
pojechaliśmy po wódkę w sylwestra. Korzystając z dobrej ceny kupiliśmy ją
zarówno na nasze wesele, jak i na sierpniowe wesele naszych przyjaciół. Mamy
więc teraz w mieszkaniu całkiem pokaźny zapas ;) Kolejny spory wydatek z głowy!
- wybór obrączek – i
tutaj pojawiają się schody. Przymierzyliśmy już naprawdę masę obrączek u wielu
jubilerów, ale jakoś nie możemy znaleźć takich, które w równym stopniu zachwycą
mnie i PM. Typ obrączek podoba nam się podobny, ale też nie do końca. Dodatkowo
ja bym wolała płaskie, a PM okrągłe (na pewno nie chcemy dwóch innych i tu
przynajmniej jesteśmy zgodni ;)), a jako że oboje jesteśmy uparci to wciąż
jesteśmy bez obrączek. Ale na to na szczęście naprawdę jest jeszcze czas.
Obrączki będziemy robić u złotnika, ponieważ dostaliśmy od mamy PM złoto, które
możemy wykorzystać i na pewno wyjdzie nam taniej. Zadanie na następny miesiąc
to zdecydowanie się na model, który będzie nam obojgu odpowiadał. ;)
- zakończenie nauk
przedmałżeńskich – nasze nauki
trwały trzy soboty. Przez to że pracujemy z PM zupełnie inaczej i obydwoje do
wieczora, nie bylibyśmy w stanie uczęszczać na żadne nauki prowadzone w dni
powszednie. Ja pracuję też najczęściej co drugi weekend, ale nie było problemu
żeby daną sobotę odrobić w następnym miesiącu co było nam bardzo na rękę.
- szukanie pomysłów
na sesję narzeczeńską – bardzo podoba mi się idea sesji narzeczeńskich i na
pewno nie odpuściłabym jej u nas. Wydaje mi się, że jest to po pierwsze świetna
pamiątka na lata, a po drugie możliwość jakiegoś oswojenia się z aparatem oraz
zapoznania z fotografami, którzy będą z nami w tym dniu. Sesje będziemy robić
dopiero gdzieś w kwietniu, ponieważ zależy nam na wiosennym otoczeniu. Jednak
zaczynamy już szukać na nią pomysłów, a PM zaczyna wymyślać pozycję gdzie
będzie widoczny tylko tył jego głowy. :P Chyba jest coraz bardziej przerażony
wizją aparatu i wizją siebie przed nim. Ja trochę też, ale wierzę w naszych
fotografów, a mówią, że wiara czyni cuda.
A co do samych pomysłów? Marzą mi się kolorowe balony z helem, tiulowa
spódniczka, las/łąka/jezioro i przede wszystkim dużo uśmiechu i miłości. ;)
-
zapisanie się do poradni – moja przyjaciółka znalazła taką gdzie dwa spotkania
połączone są w jedno, a trzecie jest dla chętnych - idziemy w lutym.
Podsumowując, idziemy małymi krokami do przodu. Teraz już
wyczekuje końca zimy i wiosny. W najbliższym czasie chcielibyśmy załatwić
obrączki, ostatecznie zdecydować się na tort, pomyśleć o kursie tańca, rozdać
do końca zaproszenia, zamówić rzeczy potrzebne nam do podziękowań dla gości i
bardzo powoli zacząć przymierzać się do formalności. Brakuje nam jeszcze butów
dla mnie i całego stroju dla PM, ale jak już pisałam – mamy czas. ;)
Z jakiego miasta jesteś? Szukam poradni rodzinnej :)
OdpowiedzUsuńPoznań ;)
UsuńOh szkoda... ale może ktoś z Wawy może polecić spoko poradnię? :)
UsuńO! Jak Poznań, to mogłabyś podać mi adres poradni? Też musimy iść, a jakoś nam cąły czas ten temat umyka! :)
OdpowiedzUsuńUl. Gieburowskiego, ale nie pamietam numeru. Google pomoze ;)
UsuńFajne dekoracje balonowe, takie też weselne widziałam u Poczty Balonowej! https://www.facebook.com/PocztaBalonowa/?fref=ts
OdpowiedzUsuń