1) Bardzo bardzo subiektywny i przydługi opis ;)
Zacznę od tego, że ostatnie dwa tygodnie przed ślubem, czyli czas od początku lutego był dla nas bardzo ciężki, Michał tak bardzo się stresował, że był po prostu NIE DO WY-TRZY-MA-NIA. Myślałam, że zwariuję, dopiero dzień przed ślubem wszystko się jakoś unormowało, a po jest już nawet lepiej niż kiedykolwiek było ;)
Michał jest spod Warszawy, więc przyjechał do Białegostoku dopiero na dzień przed ślubem, przyjechał po mnie i pojechaliśmy załatwiać jakieś ostatnie rzeczy. Wieczorem pojechaliśmy do Pięciu Dębów, aby Michał zostawił swoje rzeczy i abyśmy mogli razem poćwiczyć taniec. Na miejscu było już z dwadzieścia osób ze strony Michała. Wszystkim bardzo podobało się miejsce, sala, wyściskali nas, jeden mówił przez drugiego jak mu tu dobrze i pięknie, i że nie może doczekać się ślubu :) To na bardzo fajnie nastawiło :) Później z godzinkę potańczyliśmy, miałam na sobie już halkę, która zdecydowanie utrudniała ruchy, a jeszcze później pojechaliśmy do spowiedzi, po czym Michał odwiózł mnie do domu, a sam wrócił do hotelu rozstawiać winietki i ustawiać plany stołów. Ja wyszłam na spotkanie z przyjaciółkami, które na co dzień mieszkają za granicą ;) Usłyszałam wspaniały komplement - że jestem taka, taka normalna, nie stresuje się, nie wariuje, tylko jestem taka ja zawsze :) Wróciłam po 23 i przed północą położyłam się spać :) Spałam jak zabita do 5.40, obudziłam się, kiedy mama weszła, żeby zamknąć drzwi od mojego pokoju, szła się kąpać i nie chciała mnie zbudzić. Jak tylko się obudziłam, dostałam jakiegoś ataku stresu, który trwał na szczęście bardzo krótko, bo z jakieś 20 minut, dopóki nie wstałam z łóżka. Później już do końca byłam spokojna :) Mój Michał podobno nie spał do 4 rano ze stresu ;) A śmieliśmy się przed ślubem, że to ja jestem panikara i pewnie moje emocje dadzą czadu, a on będzie spokojny :)
Przed 8 wyszłam do fryzjerki, zrobiła mi herbatkę, pogadałyśmy, jak skończyła mnie czesać, przyjechali do salonu Michała Rodzice z Siostrą, dziewczyny zostały na czesanie, a Tata odwiózł mnie na makijaż. Tam już była moja mama :) Pani Ania, która mnie malowała, jest wspaniałą osobą! Dzięki niej nie stresowałam się już nic a nic, bardzo miło spędziłam czas, a makijaż przeszedł moje najśmielsze oczekiwania :) Wyglądałam naprawdę zimowo, szkoda tylko, że śniegu nie było ;)
Tylko zdążyłyśmy z Moją Mamą wrócić do domu, przyjechali fotograf z kamerzystą- Justyna i Łukasz. Naprawdę wspaniali ludzie, byli zachwyceni spersonalizowanymi wieszakami, dodatkami, ale szczególnie to moją Mamą :D Współpracowało nam się genialnie :) Zadzwoniłam po świadkową, szybciutko przybiegła i pomogła mi się ubrać :) Kiedy ekipa pojechała, Mama pobiegła do Kościoła zobaczyć jak dekoracje i czy wszystko gra, a my z Ewą (świadkową) i moją Chrzestną się relaksowałyśmy, przebrałam się na szybko w dżinsy, zrobiłam sobie maskę na dłonie - w zimie mam zawsze bardzo wysuszone, i łyknęłam sobie trochę cytrynówki, z którą przyszła Ewa ;) Mama szybko wróciła, powiedziała, że wszystko w porządku, że Michała brat cioteczny z narzeczoną już się rozstawiają w Kościele (zajęli się oprawa muzyczną), księża już przyjechali, a kwiaty są przepiękne :)
Około 15 przyjechał Michał :) A w zasadzie to przed nim zeszła się rodzinka, Jego (już Nasi ;)) Rodzice, Rodzeństwo, Chrzestna z Mężem i dziećmi, Babcia. No i nadszedł mój Ukochany :) Przywitaliśmy się, poprosiliśmy o błogosławieństwo. Moja bardzo zestresowana Mama odczytała fragment z Pisma Świętego i rozpoczęła błogosławieństwo, po kolei Rodzice, Chrzestne (Chrzestni troszkę nawalili, mój przyjechał, ale tylko na ślub, a Michała nie mógł dojechać), no i Babcia :) Bałam się, że się wzruszę i popłaczę, jednak ciągle się uśmiechałam i byłam po prostu przeszczęśliwa :) Pojechaliśmy do Kościoła :) Gdy podpisywaliśmy dokumenty, przyszedł ksiądz, który miał odprawiać Mszę, mój dobry przyjaciel, uspokoił nas :) Przyszedł też Michała znajomy Misjonarz- przywitać się :) Ogólnie było 8 księży ;) Dwóch moich przyjaciół, 5 misjonarzy z Michała stron i jeden ksiądz z mojej parafii :) To wszystko było niesamowite! Dodatkowo w tym samym czasie, moje dzieciaki z pracy (pracuję w domu dziecka u Sióstr Zakonnych w Warszawie) modliły się za nas, a także znajomi misjonarze w Krakowie odprawiali Mszę w naszej intencji :) Błogosławieństwa Bożego mamy po prostu tyle, że nie możemy tego schrzanić ;))
Poczekaliśmy z tyłu Kościoła na księdza, aż przyjdzie nas przywitać, a w między czasie rozejrzeliśmy się po Kościele. Jak zobaczyłam mojego 3-latka, chrześniaczka, miałam ochotę pobiec i go wyściskać :) Na szczęście się opanowałam i tylko do niego pomachałam ;) Zobaczyłam koleżankę, która już płakała ;) Wreszcie nadszedł Ksiądz, przywitał nas bardzo serdecznymi słowami i poszliśmy za nim do ołtarza :) Msza była niesamowita, kazanie skierowane konkretnie do nas, to był jedyny moment, w którym ledwo opanowałam łzy, ksiądz wspomniał o Moim Tacie, który nie żyje i to mnie kompletnie rozłożyło na łopatki. Narzeczona Michała Brata ciotecznego śpiewała Ave Maria, niesamowite było też to, że jest Szkotką, a uczyła się specjalnie polskiej wymowy, by pieśni śpiewać po polsku :) Na znak pokoju rozdzieliliśmy się, ja poszłam do naszych Rodziców i Bliskich, Michał do Księży ;) Zobaczyłam to dopiero jak już wracałam do klęcznika :) Cała Msza trwała ponad godzinę, druga Panna Młoda już się niecierpliwiła ;) Kiedy wychodziliśmy, zdążyliśmy na szybko złożyć tej Parze życzenia :) Nie mieliśmy życzeń pod Kościołem, podeszły do nas jedynie te osoby, które nie mogły przyjechać dalej na wesele, wyściskały nas, życzyły wszystkiego najlepszego. Moje dwie przyjaciółki wykorzystały moment i szybko do mnie podbiegły, powiedziały, że przepraszają, ale musiały mnie już teraz wyściskać :) Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy ze Świadkami do Mojego Taty na cmentarz :) Najpiękniejszy komplement jaki otrzymałam, już po ślubie, był związany właśnie z uroczystością w Kościele :) Koleżanka powiedziała mi, że byłam tak opanowana i spokojna, że wyglądałam jakby to miejsce było dla mnie stworzone, jakbym była we właściwym miejscu, we właściwym czasie u boku właściwej Osoby :)
Po krótkiej rozmowie z Tatą pojechaliśmy do Pięciu Dębów, tam w Karczmie, czyli na Sali obok, trwała już jakaś impreza ;) Ludzie zaczęli śpiewać nam sto lat i bić brawa :) Ewa śmiała się, że nie chciałam „harmoszki” to chociaż pod salą mam „harmoszkę” ;) To było bardzo miłe ze strony tych ludzi :) Poczekaliśmy z Michałem aż goście zejdą się do Sali i wyjdą do nas Rodzice, przywitali nas chlebem solą i wodą :) Stłukliśmy kieliszki, a Michał przeniósł mnie przez wszystkie progi aż do parkietu ;) Przywitał nas zespół, wypiliśmy szampana i przyszedł czas na życzenia ;) Było tylko 82 gości, a trwały bardzo długo :) To był bardzo miły czas i niesamowite przeżycie :) Po życzeniach usiedliśmy do zupki, wybraliśmy krem z marchwi i to był świetny wybór! Zupa była kapitalna! Nawet Michała Tata, który jest kucharzem i nie cierpi kremowych zup, był zdziwiony i przyznał, że bardzo mu smakowała :) Po zupie uciekłam z Ewa i Moją Mamą na górę, do pokoju, wyjąć koło z halki, zmienić buty i trochę się ogarnąć przed pierwszym tańcem ;) Wróciłyśmy, zjadłam pierwsze danie, nie cierpię grzybów, a były to polędwiczki w sosie z borowików i zjadłam wszystko! Kucharza mają naprawdę na medal :) Po daniu odtańczyliśmy swoje ;) Michała Siostra skombinowała nam konfetti, którego się nie spodziewaliśmy ;) Ja trochę pomyliłam na początku kroki, ale nikt oprócz nas się nie zorientował i… po wszystkim trochę już odetchnęłam :) Potańczyliśmy chwilkę, rozeszliśmy się do gości, przyjechał FotoKredens, też super sprawa, większość naszych gości, którzy biorą ślub w tym roku- a mamy przed sobą w tym roku tych ślubów aż 12!- chcieli na nich namiary ;) A obsługa zawołała nas na deser ;) Mieliśmy tez wliczonego w koszt Sali Barmana z drink barem, on to dopiero robił furorę! Właściwy człowiek we właściwym miejscu :) Bardzo też dbał o to, żebyśmy z Michałem byli zadowoleni i aby nic nam nie brakowało :) Chciał mi nawet zanieść picie i kwiaty na górę do pokoju ;)
Kolejnym ważniejszym punktem było podziękowanie Rodzicom, my postanowiliśmy podziękować jeszcze Babci i Naszym Chrzestnym. Nie przygotowywaliśmy żadnej mowy wcześniej, a wyszło super, i bardzo zabawnie i wzruszająco :) Miałam łzy w oczach, kiedy mówiłam do Mojej Mamy, to był drugi moment tego dnia, kiedy te łzy mnie dopadły…
Później były oczepiny, welon złapała moje najlepsza przyjaciółka, co było o tyle zabawne, że wcześniej rozmawiałyśmy o tym, że śmiesznie by było, jakby tak się stało ;) Zabawy były bardzo fajne, kulturalne i zabawne :) Mężczyźni tańczący do jeziora łabędzi, gdzie działo się wszystko, podrzucali się w powietrzu, latali pomiędzy swoimi nogami, no po prostu było niesamowicie :D Nawet Piotrek z zespołu nie mógł się pohamować ze śmiechu :DDD
Później był tort i dalej tańce ;) Goście bawili się do 4 rano i chcieli przedłużać imprezę, jednak ja już nie dałam rady i bardzo cieszyłam się, że Piotrek nie zgodził się na to wydłużenie :) Po wszystkim poszliśmy z Michałem jeszcze do moich przyjaciółek do pokoju obok, pogadaliśmy troszkę i wróciliśmy do siebie. Była już 6 rano, zasnęliśmy wtuleni w siebie, już jako małżeństwo ;) O 7.30 Michał zarządził pobudkę :D Powiedział do mnie „Żono” chyba z 10 razy, był bardzo dumny :D Szybko się umył i poszedł budzić gości, którzy nocowali z nami w hotelu. Ja też się ogarnęłam i zeszłam na dół, śmiałam się jak zobaczyłam mojego Męża- bez skarpetek, w płaszczu, bez obrączki :D Zabrałam klucz ze sobą, jak wychodziłam i nie miał jak wejść :DD Do 12 posiedzieliśmy przy śniadanku, rozmawialiśmy, Michała Brat grał na gitarze, śpiewaliśmy :) i rozjechaliśmy się do domów ;)
Chciałam napisać wszystko w wielkim skrócie, trochę rzeczy pominęłam, a i tak się rozwlekłam, za co bardzo przepraszam ;)
2) Nietypowe/niepoprawne:
- zimowy ślub, mimo początkowego niezadowolenia i wątpliwości, zwłaszcza mojej Mamy ;),
- 8 Księży odprawiających Mszę Świętą,
- ślub był taki nasz- czytania, czytaliśmy my z Michałem, kazanie głosił nasz przyjaciel domu, tych 8 księży to zarazem bliskie nam osoby, oprawą muzyczną zajęli się Michała brat cioteczny z narzeczoną,
- usługodawcy: fotograf i kamerzysta zostali naszymi przyjaciółmi ;) i wprowadzili taką atmosferę, że nie dało się stresować :),
- Pani Aniela szyjąca cuda- przewspaniała kobieta, która wkłada ogrom serca w swoja pracę, ratowała mnie na dwa dni przed ślubem,
- Pani Ania- makijażystka, dzięki, której to jak wyglądałam przerosło moje oczekiwania, a przy tym rozmowa z nią rozwiała resztki stresu,
- wspaniali gospodarze- właściciele naszej Sali i wielu wielu innych; wszyscy, którzy byli zaangażowani w nasz ślub okazali nam dużo serdeczności i jesteśmy im bardzo wdzięczni :),
- zapraszaliśmy jedynie te osoby, na których obecności nam zależało i które są nam rzeczywiście bliskie, nie ulegliśmy presji zapraszania „bo wypada".
3) Rady dla Przyszłych Panien Młodych:
Słuchajcie, wszyscy mówią - nie ma co się stresować, korzystajcie z tego dnia, ile się da, bo on się już nie powtórzy- i muszę Wam powiedzieć/ napisać, że to rzeczywiście prawda. Ten dzień mija momentalnie, jest tak piękny, że chciałoby się go zatrzymać, nie ma co tracić czasu i sił na nerwy. Otaczajcie się ludźmi, którzy są Wam przyjaźni, którym na Was zależy i cieszcie się chwilą i tym, że od tego dnia Wasze życie będzie wspólne :) Wszystkie radości i smutki będą wspólne :) a po ślubie jest cudownie ;)
Zdjęcia i film: Inspiracja
from INSPIRACJA on Vimeo.
Kilka zdań od NPM:
Uwielbiam zimowe śluby. Nawet jeśli nie ma na nich morza śniegu, to są ciepłe "koce" (i na sesję i zamiast strasznych futerek), nauszniki, rękawiczki, często nietypowe bukiety... Wszystko nietypowe i... przytulne.
8 Księży odprawiających Mszę Świętą? Modlitwa w innym kościele? Wow! Są aspekty przy ślubie i weselu z którymi można szalec, przy których można przesadzać... I chyba nie ma nic piękniejszego niż robić to wykorzystując do pomocy ogromne ilości bliskich i ważnych ludzi :) Niesamowicie tego Wam zazdroszczę :)
Ach, i boska koszulka!!! :)
Uwielbiam zimowe śluby. Nawet jeśli nie ma na nich morza śniegu, to są ciepłe "koce" (i na sesję i zamiast strasznych futerek), nauszniki, rękawiczki, często nietypowe bukiety... Wszystko nietypowe i... przytulne.
8 Księży odprawiających Mszę Świętą? Modlitwa w innym kościele? Wow! Są aspekty przy ślubie i weselu z którymi można szalec, przy których można przesadzać... I chyba nie ma nic piękniejszego niż robić to wykorzystując do pomocy ogromne ilości bliskich i ważnych ludzi :) Niesamowicie tego Wam zazdroszczę :)
Ach, i boska koszulka!!! :)
Bardzo prosze o namiar na podwiązkę i wieszaki ;)
OdpowiedzUsuńWieszaki: http://www.spersonalizowanewieszaki.pl/
UsuńTak, jak Milena napisała, Spersonalizowane Wieszaki, a podwiązka, opaska i kokardki od Pani Anieli ;) https://www.facebook.com/pages/Anelis-Atelier/169087716522614?fref=ts http://anelis.pl/ Pani Aniela robi same cuda :) Podwiązkę uszyła wg tego, co sobie zamarzyłam ;)
Usuńwłaśnie oglądam te cudeńka od Anelis w sklepie https://showroom.pl i nie mogę wyjść z podziwu- to istne działa sztuki :) :)
UsuńByłam już na weselach na których było dużo księży bo wychowałam się w oazie, ale te wieszaki cudne!
OdpowiedzUsuńPani Joanno. Dziekujemy!
OdpowiedzUsuńzainteresowanych zapraszamy na naszą stronę lub Facebooka.
www.spersonalizowanewieszaki.pl
www.facebook.com/spersonalizowanewieszaki
Asia i Michał to bardzo wyjątkowa para. Współpraca z nimi była ogromną przyjemnością. Zadbali o każdy nawet najdrobniejszy detal. Cieszymy się, że mogliśmy być z nimi w tym pięknym dniu i że to właśnie nas wybrali do sfotografowania całej pięknej uroczystości. Było wszystko tak, jak opisała to Asia. Czytając ten wpis, uśmiech pojawia się na twarzy. Pozdrawiamy wszystkie Niepoprawne Panny Młode :) Bardzo ciekawy blog, warty częstego odwiedzania!
OdpowiedzUsuń