Co to za ślub? Idealny. Najidealniejszy :) Tylko we dwoje. W wyjątkowym miejscu, które zachwyca. Intymny, lekki, tak naturalny i pięknie normalny, że to aż niewiarygodne, rodzinny - tak rodzinny, jak tylko może być ślub bez gości. Z fotografem, bo emocje są warte uwiecznienia. Z księdzem, dla którego to co się dzieje ma znaczenie. Z dwójką ludzi, która mając siebie nie potrzebuje świata...
Wiedziałam, że Pink Clouds robią rewelacyjne zdjęcia. Oglądałam każdy ich ślubno-weselny reportaż, kilkakrotnie już prawie pisałam emaile z prośbą o zgodę na publikację zdjęć, ale... czekałam, na coś co trafi do mnie w 200%, o czym nie będę mogła przestać myśleć na długie godziny. I trafiło... Bo jeśli ktoś tak doskonale łączy to co mnie w świecie zachwyca najbardziej (krajobrazy i emocje), to dla mnie jest to mistrzostwo świata :)
A poza zdjęciami... Jestem wielką fanką słowa pisanego. Z reguły u fotografów zachwycam się zdjęciami, a słowo pisane pozostawia "troszkę" do życzenia. Szkoda, bo na przykładzie reportażu Ani i wstępu Borysa z Pink Clouds widać, że idealnie dopełnia obraz. Jest doskonałym wstępem do historii... Czytaliście? Jeśli nie, to Wam zacytuję, bo dla mnie te słowa i te zdjęcia to już jedno :)
"Kiedy przeczytaliśmy pierwszy mail od Pawła
i Agi byliśmy przerażeni. Ślub w Toskanii. Bez gości. Z przypadkowymi
świadkami. Wesele we dwoje. „Będzie im smutno” załamała ręce Ania. A
potem spakowała sandały, letnią sukienkę, swój wielki fotograficzny
plecak i pojechała na lotnisko. Bo (jak w międzyczasie ustaliliśmy) Ania
nie jest od tego żeby się wymądrzać tylko być wszędzie tam gdzie dwoje
ludzi się kocha i potrzebuje zdjęć;)
Wracając przywiozła mnóstwo piegów, wina i żądań, że mam na nią natychmiast zacząć patrzeć tak jak Paweł patrzył na Agę. Opowiadała, że widziała na własne oczy jak można stać się dla siebie całym wszechświatem, salą balową, setką gości i pokazem fajerwerków. Że można tak ze sobą być, że fotograf się rumieni od samego stania obok. I, że figi zrywane z krzaka podczas spaceru wiejską dróżką będą się jej śnić przez całą zimę. Teraz mówi, że owszem- śnią się."
Wracając przywiozła mnóstwo piegów, wina i żądań, że mam na nią natychmiast zacząć patrzeć tak jak Paweł patrzył na Agę. Opowiadała, że widziała na własne oczy jak można stać się dla siebie całym wszechświatem, salą balową, setką gości i pokazem fajerwerków. Że można tak ze sobą być, że fotograf się rumieni od samego stania obok. I, że figi zrywane z krzaka podczas spaceru wiejską dróżką będą się jej śnić przez całą zimę. Teraz mówi, że owszem- śnią się."
Ale rewelacja! Mi też szczęka opadła. I szczerze mówiąc, mimo,że chciałam mieć wesele i nikt mnie do jego organizowania nie zmuszał - to jednak zazdroszczę. Taki ślub to coś naprawdę wyjątkowego.
OdpowiedzUsuńWyjątkowy, oryginalny, pięknie wyglądający na zdjęciach... ale poniekąd smutny. Od razu mi się skojarzyło, że nikt nie chce dzielić z nimi tej radości, że oni z nikim nie chcą jej dzielić. Pięknie jest płynąć pod prąd, wbrew tradycjom, ale przysięgać miłość na osobności można sobie zawsze, byle jakiego dnia.
OdpowiedzUsuńJa jestem otwarta na pomysły ślubne, szanuję ich, że wybrali tak a nie inaczej, jednak uważam, że świętowanie z bliskimi z tej jedynej okazji jest niepowtarzalne.
Zgadzam się :) Szanuję zdanie innych, każdy ma własną wizję ślubu i wesela. Ale też nie potrafiłabym nie dzielić tego ogromnego szczęścia z innymi. Byłoby to dla mnie smutne, a poza tym czułabym się wtedy taką trochę egoistką - ślub i tak jest tylko dla tej dwójki osób, nawet jeśli widzi go setka lub więcej innych ludzi :) A intymne chwile w (zdrowo funkcjonującym!) małżeństwie jeszcze będą ;) ślub akurat taką moim zdaniem nie powinien być. Myślę, że może to sprawiać przykrość bliskim Młodej Pary. Ale zdjęcia prze-, prze-piękne! :)
UsuńPięknie to wygląda na fotografiach. Jeśli para tego chciała, to super. Ja jednak nie miałabym serca nie zaprosić na ślub tych wszystkich, którzy mnie kochają i którym na mnie zależy. Wyobrażam to sobie, że mój brat, moje przyjaciółki, moi kuzyni biorą ślub, a ja nie mogę być przy tym lub o tym nie wiem - smutno. Nie obrazilabym się, bo to ich wybór, ale pomyślałabym sobie, że jeśli ktoś nie jest mile widziany w kościele, to zapewne w ich wspólnym domu też niekoniecznie. :)
OdpowiedzUsuńHmm... zdjęcia piękne, ale patrząc na nie pierwszy raz tak szczerze pomyślałam, że naprawdę ciesze się, że będę miała duże wesele :)
OdpowiedzUsuńTo jak ślub w Las Vegas tylko ładniejszy. Smutne ze nie mają nikogo bez kogo nie wyobrażają sobie tego dnia... ja mam z 20 takich osób. I ciekawe czy w głębi duszy nie żałują, jeśli mają jakiekolwiek bliskie sobie osoby oczywiście. No ale zdjęcia piękne...
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie żeby nie było moich rodziców przy tym jak przysięgam wieczną miłość przed Bogiem mojemu narzeczonemu. Ale jak widać dla niektórych ważniejsze są zdjęcia ze ślubu niż obecność Rodziny. Rodziny, bez której nie było by nas na świecie. Suknia, sala balowa i fajerwerki są zbędne, ale Rodzina to fundament! Tym bardziej w dniu w którym chce się założyć swoją :)
OdpowiedzUsuńPS. Zdjęcia cudowne, widać pasje, zaangażowanie i miłość do fotografowania :)
Nadinterpretacja? To nie zdjęcia są ważniejsze, nie rodzina, a uczucie i dwoje ludzi. Tyle wystarczy. Bo tyle to niby mało, a jednak... wszystko :)
Usuńskoro tylko uczucie i dwoje ludzi to po co fotograf ;)
OdpowiedzUsuńsama chciałam wziąć cichy ślub bo uważam że dużo ludzi teraz idzie na wesele żeby się najeść i potańczyć i każdy zapomina co jest wtedy najważniejsze i co się dzieje przed ołtarzem. Ale nigdy bym nie zrobiła tego Rodzinie i Przyjaciołom bo zawdzięczam im wszystko :) Każdy robi to co uważa za słuszne.
"nie starczy pokochać, trzeba jeszcze wziąć tę miłość w ręce i przenieść przez całe życie" :)
O tak! Tylko jednak swiadkow mialabym swoich;) i bez ksiedza, ale to idealne, egoistyczne moje podejscie:)))
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńNam na razie zazdroszczą zdjęć! ;) Kto nie ogląda jest zachwycony. Z tego miejsca chciałabym podziękować Studio Morfeusz. Za tak wspaniałą pamiątkę z tego najważniejszego dnia w życiu
OdpowiedzUsuńOstatnio przyjaciółka powiedziała mi że to jak mój narzeczony na mnie patrzy, to za każdym razem tak jakby mnie widział pierwszy raz. I chyba rzeczywiście tak jest. Jesteśmy nierozłączni, jesteśmy dla siebie całym światem (serio, nie potrzebujemy rodziny, przyjaciół, jak mamy siebie mamy WSZYSTKO) i chyba moglibyśmy mieć podobny ślub tylko we dwoje. Mamy już jednak zaplanowane wesele, ale ta fotorelacja natchnęła mnie do pewnego podejścia, aby w dniu ślubu nie przejmować się niczym tylko i wyłącznie sobą :)
OdpowiedzUsuńZobaczyłam ten post i dech mi zaparło! Pierwsze o czym pomyślałam, że pewnie przeczytam komentarze o tym, że to nie wypada, nie można, że jak to? bez świadków? BEZ RODZICÓW? Znam to wszystko z autopsji. W końcu żeby był wilk syty i owca cała miałam dwa śluby- z tym samym mężem ;) Cywilny z pompą (niewielką, ale jednak) i z gośćmi oraz kościelny w najmniejszej, górskiej kapliczce jaką udało nam się znaleźć- we dwoje. Mimo, że przy okazji pierwszego ślubu wszystko się udało i zabawa była przednia to taki intymny ślub na poziomie emocji to zupełnie inny kaliber- nie da się porównać z niczym. Adze i Pawłowi serdecznie gratuluję- zdjęcia są idealne!
OdpowiedzUsuń